ks. Andrzej Siemieniewski
Biblijne korzenie duchowości Wielkiego Jubileuszu
1. „Okrągła rocznica” czy „Wielki Jubileusz”?
Pierwszego stycznia roku 2000 miał miejsce wybuch światowej euforii, którą można by nazwać: „Euforia 2000”. Często przeżywano ją niezależnie od poziomu religijnej wiary, od stopnia powiązania z faktami po chrześcijańsku rozumianej historii zbawienia. Jaki był powód tego zjawiska? Niekiedy tylko i wyłącznie tak zwana „magia liczb”. Okrągła cyfra: dwójka opatrzona trzema zerami. Tak rozumiana „okrągła data” jest czymś czysto przypadkowym, zależnym jedynie od umownego sposobu zapisu liczby.
Dlatego ważne jest, abyśmy jako chrześcijanie rozumieli Wielki Jubileusz roku 2000 na sposób głębszy. Byśmy nie traktowali go tylko jako jednej z wielu okazji współczesnego zwyczaju obchodzenia rocznic: powstania państw, uchwalania konstytucji, czy może nawet wybuchu którejś z rewolucji… Kościół ma przecież nie tylko włączać się w ogólnoświatowy sylwestrowy zgiełk przełomu wieków, ale ma podawać najistotniejsze przyczyny wyjątkowego charakteru tegorocznego świętowania.
Nasze wgłębianie się w niektóre aspekty przeżycia Wielkiego Jubileuszu ma zresztą istotne znaczenie dla zrozumienia całości posługi obecnego papieża. On sam wyznał w przejmującym sformułowaniu Tertio millennio adveniente, apostolskiego listu wydanego dla przygotowania jubileuszowych obchodów:
„Obecny pontyfikat już od pierwszego dokumentu mówi o Wielkim Jubileuszu w sposób wyraźny […] do tego tematu powraca jeszcze wiele razy […] przygotowanie do Roku 2000 staje się jak gdyby jego kluczem hermeneutycznym” (TMA 23).
Jubileusz Roku 2000 jest więc kluczem do zrozumienia struktury całości orędzia Jana Pawła II, głoszonego w ogromnej liczbie dokumentów, przemówień i listów. Wydarzenie Jubileuszu pozwala to niezmiernie zróżnicowane nauczanie papieskie zorganizować w jednorodną całość i uporządkować. Podążając tym tropem postaramy się obecnie zrozumieć papieską ideę Wielkiego Jubileuszu, jaka daje się odczytać z listu Tertio millennio adveniente, w trzech etapach: starotestamentowe korzenie idei „jubileuszu” i ich praktyczne konsekwencje; nowotestamentowe źródła i wynikające z nich wnioski; wreszcie — ewangelizacyjna aplikacja przeżycia Wielkiego Jubileuszu roku 2000.
2. Starotestamentowa instytucja „Jubileuszu” i praktyczne konsekwencje nawiązania do niej
„Zwyczaj Jubileuszów ma swój początek w Starym Testamencie” (TMA 11). Na potwierdzenie tych słów Jan Paweł II zacytował stosowne zdania z Księgi Kapłańskiej:
„Będziecie święcić pięćdziesiąty rok, oznajmicie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców. Będzie to dla was jubileusz — każdy z was powróci do swojej własności i każdy powróci do swego rodu” (Kpł 25,10).
Bardzo pouczające jest sięgnięcie do źródeł samej nazwy „jubileusz”, pochodzącej od hebrajskiego słowa jobel. Oznaczało ono „barana”, a także — przez przeniesienie znaczenia — róg tego zwierzęcia używany jako instrument sygnalizacyjny. Dla oznajmienia początku jubileuszu to właśnie dźwięk rogu rozlewał się stopniowo po całym kraju Izraela, od synagogi do synagogi, coraz szerszymi kręgami pokrywając wszystkie ziemie zamieszkałe przez pokolenia hebrajskie. Odwołanie się do tej tradycji mogliśmy zobaczyć w noc uroczystego rozpoczęcia Roku Jubileuszowego 2000 w czasie otwarcia rzymskich drzwi jubileuszowych przez Jana Pawła II. W tym właśnie momencie zabrzmiał dźwięk rogów, tym razem rozchodzący się już nie tylko siłą praw akustyki, jak dwadzieścia kilka wieków temu, ale za pomocą techniki telewizyjnych transmisji. To też miało nam pomóc w zrozumieniu jedności czasu zbawienia, przypomnieniu sobie starodawnych biblijnych scen, kiedy to dźwięk rogu obwieszczał początek niezwykłego czasu, czasu jubileuszu:
„Policzysz sobie siedem lat szabatowych, tak że czas siedmiu lat szabatowych będzie obejmował czterdzieści dziewięć lat. Dziesiątego dnia, siódmego miesiąca zatrąbisz w róg. W Dniu Przebłagania zatrąbicie w róg w całej waszej ziemi. Będziecie święcić pięćdziesiąty rok” (Kpł 25,8-10).
Przeniesienie tych starotestamentowych skojarzeń do języka chrześcijańskiego zawdzięczamy św. Hieronimowi, który hebrajskie słowo jobel skojarzył z łacińskim jubilare. Według Nowej Wulgaty (Vaticanum 1986) odpowiednie zdanie brzmi: ipse est enim iobeleus (Lv 25,10). Odtąd słowo jubilaeum niesie wyobrażenie zarówno radości (łac. jubilare, jubilatio), jak i rozprzestrzeniającej się wieści o przyczynie tej radości (hebr. jobel).
Pójdźmy teraz za sugestią Jana Pawła II i zajrzyjmy do biblijnych odnośników, jakie on sam podał w tekście listu apostolskiego, opublikowanego 6 lat temu w związku z przygotowaniem Jubileuszu Roku 2000, Tertio millennio adveniente. Pisał tam papież:
W „każdy siódmy rok, wedle Prawa Mojżeszowego, tak zwany «rok szabatowy», zwalniano niewolników; obowiązek wyzwalania niewolników i trzymanych w więzieniach dłużników był regulowany bardzo szczegółowymi przepisami w Księdze Wyjścia (23,10-13), w Księdze Kapłańskiej (25,1-28), w Księdze Powtórzonego Prawa (15,1-6)” (TMA 12).
Odnośne teksty biblijne brzmią: „Oznajmicie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców. Będzie to dla was jubileusz — każdy z was powróci do swojej własności i każdy powróci do swego rodu” (Kpł 25,10); „Przez sześć lat będziesz obsiewał ziemię i zbierał jej płody, a siódmego pozwolisz jej leżeć odłogiem i nie dokonasz zbioru, aby mogli jeść ubodzy z twego ludu” (Wj 23,10); „Pod koniec siódmego roku każdy wierzyciel daruje pożyczkę udzieloną bliźniemu, nie będzie się domagał zwrotu od bliźniego, ponieważ ogłoszone jest darowanie ku czci Pana” (Pwt 15,1-2).
Jednak już prorocy Starego Przymierza przeczuwali jakąś większą tajemnicę kryjącą się za prawnymi uregulowaniami lat szabatowych, a zwłaszcza „szabatu szabatów”, jakim był rok jubileuszowy. Nawiązując do proroctwa Jeremiasza: „Po upływie siedemdziesięciu lat ukarzę króla Babilonu i ten naród […] wypełnię na tym kraju wszystkie moje słowa” (Jr 25,11n) prorok Daniel ogłosił z kolei swoje widzenie: „Ustalono siedemdziesiąt tygodni nad twoim narodem i twoim świętym miastem, by położyć kres nieprawości” (Dn 9,24). Prorok umieszcza mesjańskie zbawienie pod koniec dziesięciu okresów szabatowych. Wskazuje przecież na (umowną zapewne) liczbę dziesięciu jubileuszy: pod koniec tego czasu nastąpi upragniony „kres nieprawości”.
Dopiero w świetle tych tekstów w pełni zrozumiały staje się apel papieski:
„Chrześcijanie, nawiązując do zasad zapisanych w Księdze Kapłańskiej (25,8-23) powinni stać się rzecznikami wszystkich ubogich świata, proponując, aby Jubileusz dał sposobność do przemyślenia sprawy redukcji, jeśli nie całkowitej likwidacji zadłużenia międzynarodowego, które ciąży na losach wielu narodów” (TMA 51).
Przechodząc z kolei na płaszczyznę duchową, tu zapewne znajdziemy wyjaśnienie daru jubileuszowego odpustu, obszernie wyjaśnianego stosownymi instrukcjami. Odpust dotyczy przecież kary za grzech, zgodnie z tym, co czytamy w Biblii: „wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10). Zapłatą za uczynki złe „dokonane w ciele” jest przecież kara, a więc chrześcijanin jest zawsze — w tym sensie — zadłużony wobec Boga. Nic więc dziwnego, że odwołując się do tej sytuacji, Stolica Apostolska zachęca do poczucia się wolnym od kary. Oto w roku 2000, podobnie jak niegdyś w Starym Testamencie, „ogłoszone jest darowanie ku czci Pana” (por. Pwt 15,1-2).
3. Ewangeliczny „rok łaski” trwa już bez końca
W przygotowaniu do owocnego przeżycia Wielkiego Jubileuszu papież konsekwentnie kieruje nasz wzrok na wydarzenie Jezusa Chrystusa, a zwłaszcza na początek Jego publicznej działalności, który w opisie ewangelicznym został związany z jubileuszową tradycją Starego Testamentu:
„Wszystkie Jubileusze odnoszą się do mesjańskiej misji Chrystusa […] W ten sposób Chrystus urzeczywistnia «rok łaski od Pana» […] Jubileusz, czyli «rok łaski od Pana», jest charakterystyczną cechą działalności Jezusa” (TMA 11).
W tym kontekście Jan Paweł II przytacza obszerniej opis Łukaszowej Ewangelii relacjonującej scenę z synagogi w Nazarecie, kiedy to Jezus powstał, aby czytać podany Mu fragment z księgi proroczej. A wybranym opatrznościowo tekstem były słowa Izajaszowej Dobrej Nowiny:
„Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski Pańskiej (61,1-2)” (TMA 11).
Potraktowanie przez papieża w liście apostolskim Tertio millennio adveniente starotestamentowego roku jubileuszowego jako rodzaju figury zapowiadającej posługę zbawienia sprawowaną przez Jezusa Chrystusa, stanowi wpisanie się w bardzo starą tradycję chrześcijańską. Oto na przykład przed ponad siedemnastu wiekami, u zarania dziejów Kościoła, Orygenes pisał:
„Zgodnie z prostym znaczeniem tego tekstu niektórzy twierdzą, że Zbawiciel przez jeden rok głosił dobrą nowinę w Judei, i że taki właśnie sens mają słowa: «Głosić rok łaski Pana» […] Być może jednak słowo Boże w głoszeniu roku Pana zawiera jakąś głębszą tajemnicę. Nadejdą bowiem inne dni, nie takie, jak widzimy na tym świecie […] Jeśli więc one będą inne, to inny też będzie przyszły dzień łaski Pana. A ogłoszono to wszystko, abyśmy otrzymawszy wzrok po ślepocie, uzyskawszy wolność po więzieniu i uzdrowieni z różnych ran przeszli do roku łaski Pana”[1].
Jak zrozumieć można z tego tekstu, od początku w Kościele wierzono, że to Jezus ogłasza prawdziwy rok jubileuszowy, którego realizacja opisana w Księdze Kapłańskiej była tylko figurą. Wierzono też, jak widać ze słów Orygenesa, że nasze obecne życie w Panu jest nieustannym przeżywaniem roku łaski, wolności i uzdrowienia, a wszystko to swoje dopełnienie znajdzie w zbawieniu wiecznym. Według Jana Pawła II „przepisy roku jubileuszowego stały się prophetia futuri” (TMA 13). Jakże jasne stają się w takim świetle słowa papieża:
„Jubileusz jest dla Kościoła takim właśnie «rokiem łaski», rokiem odpuszczenia grzechów, a także kar za grzechy, rokiem pojednania pomiędzy zwaśnionymi, rokiem wielorakich nawróceń, rokiem pokuty sakramentalnej i pozasakramentalnej” (TMA 14).
Wzorem samego Jezusa Chrystusa „Kościół ogłasza wtedy «rok łaski od Pana» i stara się uczynić wszystko, aby z tej łaski mógł skorzystać ogół wiernych” (TMA 14).
Odzyskiwanie sprzedanej własności, jak to było według starożytnego prawodawstwa Izraela, przemienia się w odzyskanie skarbu utraconej lub nadwątlonej wiary. Swoboda uwolnionych niewolników okazuje się wolnością synów Bożych, których prowadzi Duch Święty. Odzyskana władza widzenia oznaczać zaczyna prawdziwie Boże spojrzenie na świat, skoro Chrystus „na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię” (2 Tm 1,10).
4. Przyszłość: radość nadziei czy otchłań lęku
Wielki Jubileusz to w zamyśle Jana Pawła II także przebudzenie świadomości misyjnej, a więc ewangelizacyjnej:
„W przygotowaniu do spotkania Roku 2000 włącza się seria Synodów rozpoczęta po Soborze Watykańskim II […] głównym ich tematem była ewangelizacja, a w szczególności nowa ewangelizacja […] W ten sposób przygotowanie do Jubileuszu Roku 2000 dokonuje się w całym Kościele, ożywionym nową świadomością misji zbawczej, jaką otrzymał od Chrystusa” (TMA 21).
Wiemy, jak rozpowszechniły się na obecnym przełomie wieków, będącym zarazem przełomem tysiącleci, katastroficzne wizje przyszłości lub zalęknione spojrzenia kierowane w stronę nadchodzącego czasu. Radykalnie przeciwstawiając się takim postawom Jan Paweł II z mocą ogłasza nadchodzącą przyszłość, czas wychodzący nam na spotkanie, jako miejsce panowania Chrystusa:
„do Niego należy przyszłość; «Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki»” (TMA 56).
Papież wyciąga też bardzo praktyczne konsekwencje z tej prawdy:
„Kościół także w przyszłości pozostanie Kościołem misyjnym: misyjność należy bowiem do jego natury” (TMA 57).
Kto chciałby w pełni wejść w nastrój przeżywania misyjności Kościoła jako pierwszorzędnego zadania darowanego nam przez Boga, najlepiej uczyni, kiedy podda się papieskiej logice lektury i interpretacji odpowiednich tekstów Nowego Testamentu. Kluczowe dla zrozumienia jubileuszowej zachęty do misji nowej ewangelizacji jest regularne przywoływanie przez papieża sceny ewangelizacji dokonywanej przez Apostoła Pawła w czasie jego pobytu w Atenach. Chodzi tu oczywiście o słynną papieską metaforę „współczesnego Areopagu”, czyli „Areopagów przełomu wieków”:
„powtarza się dziś w świecie sytuacja z ateńskiego Areopagu, na którym przemawiał św. Paweł” (TMA 57).
Jak Jan Paweł II wyjaśniał to cztery lata wcześniej, „Areopag był wówczas ośrodkiem kultury wykształconego ludu ateńskiego i dziś można go uznać za symbol nowych miejsc, w których należy głosić Ewangelię” (Redemptoris missio 37).
Kościół, jak niegdyś Apostoł, znajduje się wobec świata współczesnej cywilizacji i kultury, polityki i ekonomii, w sytuacji kogoś, komu słuchacze mogą powiedzieć: „Cóż chce nam powiedzieć ten nowinkarz? Zdaje się, że jest zwiastunem nowych bogów” (Dz 17,18). Kościół bywa pytany, jak niegdyś pierwsi uczniowie, tyle że teraz już w skali całego świata: „Czy moglibyśmy się dowiedzieć, jaką to nową naukę głosisz? Bo jakieś nowe rzeczy wkładasz nam do głowy. Chcielibyśmy więc dowiedzieć się, o co właściwie chodzi” (Dz 17,19-20).
Sytuacja niezrozumienia orędzia chrześcijańskiego, reinterpretowania go tak, aby dało się ono dopasować do synkretyzmu religijnego i konsumpcyjnie nastawionej duchowości, często wywołuje u współczesnego duszpasterza odruchy niechęci, uprzedzeń, może nawet paniki. A przecież próby wtłoczenia chrześcijaństwa w utarte koleiny religijności tego świata, usiłowanie postawienia Jezusa Chrystusa w panteonie bóstw obok innych idoli to nic nowego! To jedynie powtarzanie, po dwudziestu wiekach, słów Ateńczyków: „Cóż chce nam powiedzieć ten nowinkarz? Zdaje się, że jest zwiastunem nowych bogów” (Dz 17,18). Dlatego właśnie u progu trzeciego tysiąclecia nawrót do religii, nawet jeśli chodziłoby o religijność nieokreśloną, mglistą, zabobonną i synkretyczną, nazwany jest przez Jana Pawła II miejscem ewangelizacji:
„Kościół ma niezmierne dziedzictwo duchowe do zaofiarowania ludzkości w Chrystusie […] również ten «Areopag» musi być ewangelizowany” (Redemptoris missio 38).
5. Wielka analogia dziejów: między Qumran a Areopagiem
Kiedy wzorem papieża spojrzymy na czasy apostolskie i na ich biblijny opis, zwłaszcza ten zawarty w księdze Dziejów Apostolskich, odkryjemy, że rzeczywiście mogą stanowić fundamentalny wzorzec dla chrześcijańskiej strategii nowej ewangelizacji wobec zjawisk współczesnego świata.
W połowie pierwszego wieku nowej, chrześcijańskiej ery, Apostołowie Jezusa Chrystusa nie byli jedynymi gorliwymi i religijnymi osobami na ziemi Izraela. W roku 1947 w pobliżu Qumran, miejsca nad Morzem Martwym, znaleziono setki manuskryptów świadczących o istnieniu tam ascetycznej żydowskiej wspólnoty kapłanów i świeckich, która uważała siebie za świętą Resztę Izraela, kierowała się własnymi regułami i żyła według własnego kalendarza.
Byli to ludzie głęboko spragnieni Boga, pragnący żyć radykalnie przymierzem porzuconym wtedy już przez większość Izraelitów, ludzie, dla których poszukiwanie Boga było najwyższą normą i celem życia. W swym radykalizmie niektórzy sięgali po wyrzeczenie się dóbr materialnych, inni po życie w celibacie lub na wpół zakonne reguły postępowania. Pośród tylu cech godnych pochwały znalazły się jednak zalążki niebezpieczeństwa, które doprowadziło ostatecznie do tragicznej duchowej jałowości tego ugrupowania. Niebezpieczeństwo to nosiło nazwę: separacja. Praktycznie zrealizowała się ona w totalnym oddzieleniu od „ludzi tego świata”, nawet w fizycznym wycofaniu się na pustynię. Jaki był praktyczny skutek przyniesiony w rezultacie przez tę postawę? Wspólnota została zniszczona przez Rzymian w 68 roku, jej członkowie ulegli zagładzie, a jedynym owocem gigantycznego wysiłku duchowego i nienasyconego pragnienia Boga stały się — jakby na ironię — zamknięte w pieczarach dzbany zawierające fragmenty pism świętych.
Ta poruszająca historia duchowego ruchu z I w. może stanowić przejmujące pouczenie także dzisiaj. Nie brak w dzisiejszym świecie, w obecnej Polsce, w naszym Kościele, ludzi wierzących, którzy niewątpliwą gorliwość i nienasycone pragnienie życia w sprawiedliwości Bożej łączą z lękiem i podejrzliwością wobec tego, co „na zewnątrz”. Osoby takie — gorliwe i oddane Bogu — cały swój wysiłek kierują w stronę budowania duchowego muru szczelnie oddzielającego „naszych” od „nie naszych”. Z wielkim zapałem nawołują do wycofania się na „duchową pustynię”, gdzie nie trzeba już będzie kontaktować się z niewierzącymi, czyli „nieczystymi” i „skalanymi duchem tego świata”.
Jeśli historia może nas przed czymś przestrzegać, to przed skutkami takiej postawy. Jej owocem jest, owszem, przechowanie wartości duchowych i ustrzeżenie nienaruszonej wiary — ale w postaci martwych zwojów zamkniętych w bezdusznych dzbanach w pozbawionych śladu życia pieczarach. Qumrańczykom udało się obronić wartości za cenę życia tychże wartości. Tym sposobem może powstać jedynie pomnik duchowej ucieczki przed inwazją obcych. Nie powstanie ewangeliczny zaczyn przemieniający całe ciasto.
Zauważmy, że Jan Paweł II w swym sposobie mówienia pełnym biblijnych obrazów i przykładów nie nawołuje, aby na przełomie wieków inspirować się postawą qumrańskich gorliwców. Zamiast mówić: „Dziś powtarza się sytuacja Qumran”, głosi: „Dziś powtarza się sytuacja Areopagu” (TMA 58). Dlaczego? Gdyż papież inspiruje się tą postawą duchową zaczerpniętą z I w., która okazała się owocna, zwycięska i duchowo płodna.
Postawa ta wzoruje się najpierw oczywiście na ewangelicznej szkole Jezusa Chrystusa. Mistrz z Nazaretu też widział zalew rzymskiej kultury pośród izraelskiego ludu, też spotykał się z wszechobecnymi znakami tej odmiennej cywilizacji: z setnikami, kohortami wojsk, wizerunkami obcego cesarza na monetach, a także z obecnością religijnie odmiennych Samarytan, Syrofenicjan czy Greków. Jaka była Jego reakcja wobec — jeśli można się tak metaforycznie wyrazić — „Zjednoczonej Europy i Północnej Afryki” I w. naszej ery? Potraktował ją jako okazję do ewangelizacji. Świadczy o tym spotkanie z rzymskim setnikiem (Mt 8,5-13), z Syrofenicjanką (Mk 7,24-30), z Grekami, których przyprowadził do Jezusa Apostoł Filip wraz z Andrzejem (J 12,21).
Tą samą postawę podjął Apostoł Paweł. Nawet przekroczył ją i rozszerzył jej logikę w niezwykle śmiały sposób. Już nie tylko czekał na obcych na ziemi Izraela, ale sam osobiście poszedł do nich. Udał się do tych pogan, którzy wydawali się innym nieczyści! Owocem tej postawy stały się Kościoły chrześcijańskie najpierw w Antiochii i w Azji Mniejszej, potem w Koryncie i Tesalonikach, wreszcie w stolicach ówczesnego świata: w Atenach, czyli stolicy kulturalno-intelektualnej, którą nazwać by można Paryżem starożytności, i w Rzymie, stolicy polityczno-militarnej („Nowy Jork starożytnego świata”). Główną motywacją tej postawy była ufność dzięki zapewnieniu Jezusa: „Miejcie odwagę, Jam zwyciężył świat” (J 16,33).
Dlatego też i dzisiaj papież ma śmiałość zapowiadać przyszłość XXI w. jako czas radości: owszem, trudnej i wymagającej, ale jednak radości:
„Jeśli [młodzi] zdołają iść drogą przez Niego wskazaną, dana im będzie radość umocnienia Jego obecności w przyszłym stuleciu i w następnych, aż do wypełnienia się czasów: «Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki»” (TMA 58).
Dlatego też Jan Paweł II odwiedził tyle miejsc uważanych za najtrudniejsze. Pielgrzymował przecież nie tylko do miejsc uświęconej tradycją sakralności: Częstochowy, Fatimy i Lourdes, ale też do miejsc trudnych: Nowego Jorku, Paryża i Brukseli. Jest więc osobiście wzorem tej radości, o której mówi: radości umacniania obecności Chrystusa w przyszłym stuleciu i w następnych, aż do wypełnienia się czasów.
[2000]
Przypisy
[1] Orygenes, Homilie o Ewangelii św. Łukasza, homilia 32, Warszawa 1986, s. 122.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.