bp Andrzej Siemieniewski
Krzyż Chrystusa – życie chrześcijanina
„Syn Człowieczy musi wiele cierpieć” (Mk 8,31). Św. Paweł Apostoł, który tak mało mówi w swoich listach o wydarzeniach z życia ziemskiego Pana Jezusa – wspomina tylko trzy z nich. Oprócz narodzenia Chrystusa i ustanowieniu przez Niego Eucharystii – wspomina jeszcze śmierć Zbawiciela na krzyżu. I tylko wzmiankę o Wieczerzy Pańskiej i o ofierze Pana Jezusa na krzyżu poprzedza formułą: „Bracia, przekazuję wam to, co sam otrzymałem” (1 Kor 11,23) – ewidentnie są to najważniejsze wydarzenia z życia Chrystusa.
Chrześcijanin słyszy echo tych słów za każdym razem, gdy uczestniczy we Mszy Świętej. Kiedy św. Paweł pisze o przekazywaniu otrzymanej od Pana Dobrej Nowiny o Eucharystii, oznajmia: „Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie” (1 Kor 11,26). Apostoł używa tutaj dokładnie tego samego wyrażenia, do którego się odwołał, kiedy mówił o tym, że sam głosił Dobrą Nowinę. Dlatego zgromadzeni na Mszy św. zawsze głosimy śmierć, którą poniósł Pan Jezus dla naszego zbawienia. Głosimy wcale nie mniej niż kapłan, który wypowiada słowa liturgii. Są przecież dwa różne sposoby głoszenia śmierci Pańskiej: opowiadanie o niej słowami oraz spożywanie z eucharystycznego Chleba i picie z kielicha Nowego Przymierza: „Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie”.
Eucharystia z natury rzeczy jest więc kerygmatem. Przypomina najważniejsze punkty wiary chrześcijańskiej – to, co jest najbardziej zasadnicze: Ucztę ofiarną Pana i Ofiarę Krzyża. To są ziarna, które rzuca się w glebę ludzkich serc podczas liturgii. One potem się rozrosną, ale od nich się zaczyna: Syn Boży narodził się pośród nas, ustanowił pamiątkę nowego i wiecznego Przymierza, umarł dla naszego zbawienia, zmartwychwstał. To wszystko, o czym słyszymy w Ewangelii: o powołaniu Apostołów, o kazaniu wygłoszonym z łodzi na jeziorze, uzdrowieniu chromego i niewidomego – to wszystko rozrośnie się w długie doświadczenie Kościoła i w opasłe tomy spisujące doświadczenia ludzi wierzących. Ale zaczyna się od kerygmatycznego centrum: Chrystus oddał za nas swoje życie na Krzyżu i zostawił nam swój Kościół z darem Eucharystii.
„Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy”. To jest szczyt, najwyższy punkt tego, co Jezus uczynił. Dlatego jeśli myślimy o jakimś symbolu, znaku chrześcijaństwa, to tym symbolem jest krzyż. To nie jest symbol jednej z wielu mów Chrystusa ani któregoś z Jego cudów. Znak krzyża to znak jedynej śmierci za nasze grzechy. Stało się to zgodnie z Pismem, jak podkreśla Apostoł. Ma oczywiście na myśli Stary Testament. To się stało zgodnie z zapowiedziami, proroctwami Starego Testamentu, szczególnie z Księgą Izajasza.
Dalej: „Chrystus został pogrzebany”. To nie była śmierć pozorna, udawana, śmierć tylko na pokaz. To była śmierć na tyle prawdziwa, że zakończyła się pogrzebem, tak jak to zwykle śmierć ludzka się kończy. Najprawdziwsza i najbardziej realna śmierć.
I jeszcze: „zmartwychwstał trzeciego dnia” – dlatego jesteśmy wyznawcami krzyża, ale jest to wyznawanie krzyża zwycięskiego. Jesteśmy wyznawcami zwycięstwa, a nie klęski. W dawniejszych wiekach, aż do wieku XIII-XIV, kiedy malowano albo rzeźbiono krzyż, Chrystus na tym krzyżu był w koronie, był Królem, był chwalebny i pełen mocy. Królował z krzyża. Kerygmat ten powtarzamy w każdej liturgii Mszy św., kiedy padają takie lub podobne słowa: „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci”.
W wielu starych miastach zachowały się jeszcze zabytkowe mosty zwodzone. Most taki złożony jest zawsze z dwóch części i aby przejść na drugą stronę, nie wystarczy opuszczenie jednej z nich: potrzebne jest równoczesne użycie obu. W podobny sposób otwiera się człowiekowi brama do Królestwa Bożego. Prowadzący tam most też składa się z dwóch części: z odkupienia dokonanego przez Chrystusa na Krzyżu – i z decyzji człowieka, aby z przygotowanego zbawienia skorzystać. Obie części „mostu” muszą się spotkać. Naszą odpowiedzią na Bożą inicjatywę jest wiara.
Ukrzyżowany obok Jezusa złoczyńca zrozumiał, że do Królestwa Bożego nie prowadzi droga zbudowana przez człowieka tylko o własnych siłach, gdyż w ten sposób każdy grzech i popełnione zło musiałyby odebrać człowiekowi wszelką nadzieję. Ewangeliczny złoczyńca mógł nie znać uczonych terminów teologicznych ani zawiłych traktatów o łasce, ale w sposób niezrównany wyraził to, co najważniejsze w biblijnej nauce o Bogu pełnym łaski. „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” – to zdanie zawiera skrót całego chrześcijaństwa i najbardziej zwięzłe wyznanie wiary pełnej nadziei. Nie dziwi więc, że odpowiedzią Chrystusa na to było udzielenie obietnicy zbawienia: „zaprawdę powiadam ci: dziś ze Mną będziesz w raju”. Wystarczyła wiara złoczyńcy w moc Krzyża: „Gdybyście mieli wiarę, jak ziarnko gorczycy…”
Krzyż i śmierć Pana, grób i kamień zatoczony przed wejście - to nie znaki ostatecznej klęski, ale jutrzenka zbliżającego się triumfu. Droga krzyżowa Jezusa to najdokładniej opisany w Ewangeliach czas jego działalności. Może między innymi dlatego, byśmy lepiej umieli rozróżniać między trudami, tragediami życia a ostateczną klęską, kiedy wpatrujemy się w Tego, który w taki właśnie sposób - jak śpiewamy - „zwyciężył śmierć, zwyciężył i grzech”.
[2012]



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.