niedziela, 27 listopada 2016

Doświadczenie chrześcijańskiej historii

bp Andrzej Siemieniewski

 

Doświadczenie chrześcijańskiej historii

 

 

Motto

"Nie za wymyślonymi mitami postępowaliśmy wtedy,

gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa,

ale jako naoczni świadkowie Jego wielkości (1 P 1,16)".

 

 

            1. dwa znaczenia historyczności chrześcijaństwa: historia miniona i historia żywa

            Wiara chrześcijańska jest skutkiem wydarzeń historycznych sprzed dwóch tysięcy lat: objawienia się wobec ludu Jezusa z Nazaretu, rozpoznania w Nim przez Jego uczniów Syna Bożego, śmierci Nauczyciela na krzyżu i pojawienia się na nowo Zmartwychwstałego Jezusa. To jest centrum chrześcijaństwa i to jest treścią nauczania Kościoła aż do dziś dnia. Gdyby szukać jakiegoś porównania przybliżającego nam tak rozumiany historyczny wymiar chrześcijaństwa, można by odwołać się do fal na jeziorze, które docierają do nas dlatego, że przedtem ktoś wrzucił w sam środek tafli wody wielki kamień. Można wyjaśnić to, co obserwujemy teraz, tylko przez odwołanie się do tego, co wydarzyło się przedtem. Nie da się tego objaśnić tylko za pomocą najtrafniejszej nawet argumentacji albo przekonujących łańcuszków sylogizmów: bez odwołania się do faktów z przeszłości nie zrozumiemy fenomenu z teraźniejszości. To pierwsze znaczenie tego, co mamy na myśli, mówiąc o zakorzenieniu chrześcijaństwa w historii. A znaczenie drugie?

            Kamień wpadający w wodę staje się przyczyną nie tylko słownego świadectwa głoszonego przez tych, którzy to wydarzenie widzieli. Minione wydarzenie, poruszenie wody w przeszłości, staje się też przyczyną serii innych wydarzeń - powstanie serii fal także teraz. Podobnie zmartwychwstanie Ukrzyżowanego jest nie tylko treścią świadectwa o minionym wydarzeniu ("Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami" - Dz 2, 32). Jeśli to świadectwo jest prawdziwe, to można doświadczyć Obecności Chrystusa także później, nawet jeśli nie było się obecnym w Wieczerniku tamtego pamiętnego pierwszego dnia po szabacie. Dlatego to oskarżyciele mieli z Apostołem Pawłem "spory o jakiegoś zmarłego Jezusa, o którym Paweł twierdzi, że żyje" (Dz 25, 19. Apostoł tak twierdzi - gdyż tego doświadczył. Moc tego doświadczenia jest tak intensywnie przeżywana, że być może porównanie do fali na wodzie jest zbyt słabe. Może trzeba by raczej mówić o epicentrum historii w wydarzeniu Zmartwychwstania i o sejsmicznej fali wstrząsającej wszystkim, co dzieje się potem na świecie ("Po modlitwie zadrżało miejsce, na którym byli zebrani, wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i głosili odważnie słowo Boże" - por. Dz 4, 31).

 

            2. Jezus z Nazaretu i ruch Jezusa

            Prawdopodobnie najwcześniej powstałym, kompletnym zapisem wrażeń świadków ze spotkań z Jezusem z Nazaretu jest Ewangelia według św. Marka. Jedną z najbardziej uderzających cech tego tekstu jest najpierw, jak mało w nim tego, czego instynktownie szukałby tam nowy czytelnik. Czyż fundamentalny tekst o założycielu nowej religii nie powinien być przepełniony jego mądrościowym nauczaniem, zapadającymi w pamięć aforyzmami i długimi kazaniami? A jednak słów nauczania Jezusa jest w tekście Markowej Ewangelii zaskakująco mało; a te, które są, to po większej części przypowieści odwołujące się do najzwyklejszych w świecie realiów życia słuchaczy, prostych ludzi z okolicy. Czego natomiast jest dużo? Opisów wydarzeń.

            Jezus opisany jest jako ten, wokół którego bardzo dużo się dzieje, który sam jest centrum wydarzeń, który najbliższych uczniów dynamicznie pociąga w nurt tego, co wokół Niego ma miejsce. Jego Osoba działa wciągającym wirem wydarzeń, a nie łańcuchem przekonujących argumentów wykładowej sali: "Chodźcie, a zobaczycie" (J 1, 39).

            Ewangelia Marka rozpoczyna się zapowiedzią wystąpienia Jana Chrzciciela:

 

"Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą;

on przygotuje drogę Twoją" (Mk 1, 2 - por. Ml 3, 1).

 

            Jak wygląda realizacja tej zapowiedzi? Spełnia się ona w powszechnym poruszeniu ludu, w czymś, co możemy określić jako powstanie 'ruchu Jana Chrzciciela': "Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy" (Mk 1, 5). Poruszenie to miało na celu przygotować ludzi do czegoś znacznie większego: "Idzie za mną mocniejszy ode mnie: […] Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym" (Mk 1, 7-8).

            Większa moc Następcy Jana Poprzednika dawała o sobie znać stopniowo. Po zaskakująco zwięzłym streszczeniu - w dwóch krótkich zdaniach - Dobrej Nowiny głoszonej przez Jezusa, znajdujemy obszerniejszą relację z Dobrej Nowiny wprowadzanej przez Jezusa w czyn:

 

"Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja [….]. Rzekł do nich: 'Pójdźcie za Mną' […] Natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim"; "Ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana […] Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego […] i poszli za Nim" (por. Mk 1, 16-20).

 

            Bardzo szybko objawiał się ów nowy sposób działania większej mocy Ducha Świętego: "Przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych i całe miast było zebrane u drzwi" (Mk 1, 32). Nawet gdy przebywał "w miejscach pustynnych", to i tak "ludzie zewsząd schodzili się do Niego" (Mk 1, 45). Osoba Jezusa wywoływała poruszenie: postawał 'ruch Jezusa'[1]. Ludzie powstawali i udawali się w drogę.

            Absolutnie nie wystarczało czysto intelektualne przyjmowanie słowa zbawienia, tak jakby miało stawać się przedmiotem posiedzeń, debat i argumentacji - ale bez poruszenia serca. Taką postawę wykazało "kilku uczonych w Piśmie", którzy "siedzieli i myśleli w duszy" (Mk 2, 6). Wobec takiej nieruchawej reakcji Jezus mówi do paralityka: "Wstań i chodź!" (Mk 2, 9). Nie dziwi więc, że Lewi, który "siedział w komorze celnej" na słowo "Pójdź za Mną" - "wstał i poszedł za Nim" (Mk 2, 14). Przejście Jezusa okazuje się zainicjowaniem poruszenia: poruszenia wewnątrz serca, które przejawia się w egzystencjalnym 'powstaniu z miejsca' i w dołączeniu do 'ruchu Jezusa'[2]. Jego zwolennicy to nie tyle ci, co zgadzają się z głoszonymi przez Niego tezami, ale ci, którzy "szli z Nim" (Mk 2, 15). Ruch ten szybko przybierał postać prawdziwie masową: "Szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei, także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego czynach" (Mk 4,7-8).

            Pierwsze przypowieści w Ewangelii Marka mówią o dynamicznych wydarzeniach: o tym, jak "wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw [się] zwiąże" (Mk 3, 27). Nawet siew słowa ostatecznie okazuje się w przypowieści posiewem ludzi pobudzonych do nowego życia: "na ziemię żyzną zostali posiani ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny" (Mk 4, 20).

 

            3. ruch Jezusa czyli Kościół

            Po ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, po zesłaniu Ducha Świętego na Apostołów, wszystko powtarza się jak gdyby od początku. Znowu zdają się powtarzać słowa "Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą": tym razem wysłańcem są Apostołowie. Znowu wydają się brzmieć słowa: "on przygotuje drogę Twoją" (Mk 1, 2). To ważne: świadectwo Apostołów z jednej strony relacjonuje historyczność tego, co było: "Tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem" (Dz 2, 36). Ale z drugiej strony poświadcza aktualne wydarzenia historyczne zdziałane tu i teraz przez żywego Jezusa: nie tylko tam w górze "widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Boga" (Dz 7, 56), ale także tu na dole "Pan Jezus przysłał mnie, abyś został napełniony Duchem Świętym" (Dz 9, 17). Jezus żyje!

            Skutkiem znowu jest zainicjowanie ruchu: "przyłączyło się [do nich] owego dnia około trzech tysięcy dusz" (Dz 2, 41). Celem nie jest jednak tylko powstanie 'struktur Kościoła', gdzie dalszy ruch byłby już niepotrzebny. Struktura jest potrzebna, ale jako miejsce powstania nowej fazy 'poruszenia': "W Antiochii, w tamtejszym Kościele, […] rzekł Duch Święty: 'Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem. […] A oni, wysłani przez Ducha Świętego, odpłynęli na Cypr" (Dz 13, 2-4).

            Kościół ma być wspólnotą będącą 'w ruchu' wskutek nieprzewidywalnych interwencji Ducha Świętego, który może i chce wtargnąć co pewien czas w stabilne struktury, aby wysyłać chrześcijan na nową misję. Tej cechy kościelnej wspólnoty nie należy delegować do jakichś marginalnych grup radykałów, gdyż należy ona do samej istoty Kościoła. Kilkanaście lat temu przypomniał o tym z całym autorytetem Magisterium sam kardynał J. Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI.

 

            4. historia ruchu zwanego Kościołem

            Okazją do refleksji kard. Josepha Ratzingera z 1998 roku stały się przygotowania do jubileuszu wielkiego milenium roku 2000[3]. Podejmując temat nowych ruchów eklezjalnych, kard. Ratzinger podkreślił najpierw konieczność istnienia w Kościele elementów stałych i niezmiennych. Na przykład, tekst Pisma Świętego jest od początku istnienia chrześcijaństwa do dziś ten sam. Podobnie Eucharystia, sprawowana na mocy polecenia Chrystusa: „To czyńcie na moją pamiątkę” (Łk 22, 19). To samo dotyczy innych sakramentów, jak „chrztu na odpuszczenie grzechów” (Dz 2, 38), albo przekazywanej przez święcenia apostolskiej posługi. W ten sposób Biblia, sakrament, struktura Kościoła i dogmatyczna treść wiary, choć mogą zmieniać się co do szaty językowej, to jednak w swej istocie pozostają zawsze takie same (łac. semper idem).

            Ale na historię duchowości składa się nie tylko to, co trwa bez zmian przez wszystkie wieki Kościoła. Są w niej obecne także elementy nieoczekiwane, zmienne i nieprzewidywalne, właściwe charyzmatycznym ruchom i wspólnotom oraz osobistym natchnieniom Ducha Świętego: „Duch wieje tam, gdzie chce” (Spiritus flat ubi vult) i „nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża: tak jest z każdym, który narodził się z Ducha” (por. J 3, 8). W każdej epoce i w każdym wieku zarówno aspekt stabilnej niezmienności, jak i aspekt zaskakującej nowości, są konieczne do pełni prawdziwie katolickiego przeżywania spotkania z Bogiem, a więc duchowości chrześcijańskiej.

            Czyniąc tę teologiczno-historyczną wizję kard. Ratzingera bardziej przystępną naszej wyobraźni, możemy symbolicznie przedstawić historię katolickiej duchowości w postaci długiego pasa tkaniny dziejów utkanego tak, by przedstawiał kolejne sceny z życia wspólnoty wierzącego ludu. Tkanina, jak wiadomo, powstaje wskutek splecenia dwóch krzyżujących się włókien. W naszym przypadku osnowę tkaniny stanowi to, co przez wszystkie wieki przebiega bez zmian od początku do końca, a więc od czasów Pana Jezusa i Jego Apostołów, aż po dziś dzień i dalej — po kres czasów. Takie elementy historii duchowości swoją przewidywalnością i niezmiennością zapewniają stabilność wspólnoty i ciągłość wiary.          Tkacki wątek stanowią zaś nieustannie następujące interwencje Ducha Świętego. Swoją nieprzewidywalną zmiennością przyczyniają się do tworzenia ciągle nowych scen z życia Kościoła.

            „Tkanina dziejów Kościoła” składa się więc z dwóch rodzajów nici historii: jedne biegną niezmiennie od początków historii Kościoła aż do dziś, drugie — są zmienne i ciągle nowe. Te pierwsze — to niezmienna i przewidywalna struktura kościelnej wspólnoty, sakramentów i Pisma świętego (semper idem). Te drugie są nieprzewidywalne i zaskakujące zgodnie z zasadą: „Duch tchnie kędy chce” (Spiritus flat ubi vult).

            Niezmienna i przewidywalna struktura sakramentalna (jak tkacka osnowa) zapewnia tożsamość kolejnych wieków Kościoła z apostolskimi początkami. Zmienna i nieprzewidywalna struktura tchnień Ducha (jak tkacki wątek) nadaje dynamiczną zmienność, nieoczekiwaną barwność i zaskakującą świeżość. Dzięki współistnieniu obu elementów historia Kościoła jest, z jednej strony, kontynuacją zawsze tej samej początkowej wspólnoty apostolskiej, a z drugiej — wykazuje się zaskakującą zmiennością ciągle nowych form życia.

            Zgodnie z prezentacją przedstawioną przez kard. Ratzingera we wspomnianej konferencji, podstawowym elementem kościelnej struktury sakramentalnej jest tradycyjnie pojmowana sukcesja apostolska: jest to zaczynający się od Apostołów Jezusa Chrystusa nieprzerwany ciąg następujących po sobie biskupów, pasterzy Kościoła. „Jeśli spojrzeć na historię Kościoła jako całość, widać wyraźnie, że z jednej strony model Kościoła lokalnego naznaczony posługą biskupią stanowi strukturę nośną trwającą poprzez wieki”. Ale nie wyczerpuje to całego dynamizmu wspólnoty, gdyż jej historia „jest również nieprzerwanie poruszana falami ruchów, które nieustannie dowartościowują uniwersalistyczny aspekt posłannictwa apostolskiego i radykalizm Ewangelii i dzięki temu właśnie są w stanie zapewnić Kościołom lokalnym żywotność i duchową autentyczność”[4].

            Wyjaśniając dziejowe tchnienia Ducha Świętego, kształtujące chrześcijańską wspólnotę, kard. Ratzinger przytacza jako historyczny przykład kilka — jak to nazywa — „fal, z których wyłania się powoli istota tego, co możemy nazwać ruchem” w Kościele[5].

            Pierwsza historyczna fala wzbudzona powiewem Ducha Świętego w ludzkich sercach, na którą zwrócił uwagę Kardynał, to misje organizowane we wczesnym średniowieczu przez mnichów wysłanych do pogańskich wtedy plemion Anglów na Wyspy Brytyjskie. Druga fala duchowego poruszenia, bardziej skrótowo omówiona we wspomnianej konferencji, to ruch średniowiecznej reformy monastycznej z Cluny. O wiele bardziej znana w powszechnej świadomości kościelnej i do dziś skutecznie ożywiająca pobożność kościelną jest fala trzecia. Była na tyle spektakularna, że zapoczątkowany przez nią ruch — jak się wyraził kard. Ratzinger — spowodował „wybuch” na początku XIII wieku dzięki Franciszkowi z Asyżu i Dominikowi Guzmanowi. Szczególnie w życiu św. Franciszka († 1226) widać wyraźnie, że nie myślał on o żadnych zmianach strukturalnych czy nowych instytucjach lub organizacjach. „Chciał po prostu odnowić Kościół na fundamencie Ewangelii, zgromadzić nowy lud”[6].

            Trzy wieki później pojawiają się jezuici. Znani z obrony katolickiej doktryny i z edukacyjnych wysiłków, które w tym celu podjęli w całej Europie, podejmują także misje na całym świecie, a zwłaszcza w odkrytej wtedy Ameryce oraz na terenach Azji i Afryki. Do tej samej fali dołączyć należy aktywność misyjną wciąż przecież bardzo energicznie działających dominikanów i franciszkanów.

            W świadomości powszechnej mniej zakorzeniła się wielka fala ruchów XIX wieku. Kard. J. Ratzinger wskazuje na powstanie wtedy dziesiątków nowych zgromadzeń żeńskich, które znalazły pole działalności we wprowadzaniu w życie charytatywnej miłości, w opiece nad ubogimi i cierpiącymi; licznie powstawały prowadzone przez siostry szpitale i domy opieki. Możemy tu dodać też niezwykły sukces powstałego w pierwszej połowie XIX wieku ruchu żywego różańca: założony przez Paulinę Jaricot jak płomień ogarnął cały katolicki świat w kilka dziesięcioleci za pomocą różańcowych wspólnot modlitewnych.

            Wspomnianych tu zostało kilka fal ruchów odnowy Kościoła tytułem przykładu. W Kościele powszechnym było ich znacznie więcej, a cóż dopiero, jeśli zwrócimy naszą uwagę na mniejsze ruchy w Kościołach lokalnych? Wtedy takich skutków powiewu mocy Ducha Świętego trzeba by liczyć na setki. Ich dążenia i prace splatały się, tworząc jednorodną tkaninę historii duchowości. Tylko tak mogą powstawać ciągle nowe sceny historii duchowości Kościoła utkane przez oba rodzaje wpływów Ducha Świętego. Tylko w ten sposób ruch kościelny może stawać się uskrzydleniem współczesnego Kościoła.

 

            5. nauka świętego papieża: Kościół jest ruchem

            W roku 1981 święty Jan Paweł II przemawiał w obecności przedstawicieli współczesnych ruchów Kościoła[7]: Comunione e Liberazione, Światło-Życie, Focolari, Cursillos de Cristiandad, Odnowy w Duchu Świętym, ruchu Schönstatt, Équipe Nôtre-Dame, ruchu Oasi i Wspólnot Życia Chrześcijańskiego (Comunità di vita cristiana).

            Zabrzmiały wtedy słowa fundamentalne dla zrozumienia możliwości doświadczenia historyczności chrześcijaństwa. Jan Paweł II powiedział wtedy: "jak dobrze wiecie, sam Kościół jest 'ruchem' (la Chiesa stessa è 'un movimento'). Następnie wyjaśnił, że nie chodzi tu o ruch w znaczeniu społecznym, a tym mniej politycznym. 'Kościół-który-jest-ruchem' może być w szczególny sposób doświadczany w poszczególnych ruchach eklezjalnych dlatego, że "ruchy - w łonie Kościoła jako ludu Bożego ludu - odzwierciedlają ten wieloraki ruch, którym jest odpowiedź człowieka na Objawienie, na Ewangelię […]:

-ruch ku samemu Bogu Żywemu, który tak się zbliżył do człowieka;

- ruch człowieka ku swojemu wnętrzu […], które w spotkaniu z Bogiem objawia swą głębię;     

- ruch ku ludziom, braciom i siostrom […],

- ruch ku światu, który nieustannie oczekuje na objawienie się synów Bożych (Rz 8, 19)".

  

* * * * *

  

            Historyczność chrześcijaństwa jest - obok innych aspektów - także przedmiotem doświadczenia. Możemy zostać 'poruszeni' przez falę dziejową rozchodzącą się z epicentrum tego centralnego trzęsienia ziemi ludzkiej historii, jaką było wcielenie Syna Bożego, życie, ukrzyżowanie i zmartwychwstanie Jezusa z Nazaretu. Historyczne wydarzenia, które miały miejsce kiedyś ('były'), stają się przyczyną wydarzeń, które mają miejsce dziś (''). Skoro 'Jezus żyje', to przedmiotem naszego doświadczenia może stawać się Jego działanie. Jednym z fundamentalnych aspektów tego działania jest zdolność Chrystusa do 'poruszania': poruszania serca i sumienia indywidualnego człowieka, do pociągnięcia go ku Obecności Boga, wreszcie - ku dynamicznej wspólnocie Kościoła. Człowiek, który "wstał i poszedł za Nim", odkrywa, że znalazł się we wspólnocie innych, którym także zostało dane to doświadczenie. W ten sposób w 'ruchu w Kościele', odkrywa, że 'Kościół jest ruchem', poruszonym przez Tego, Który żyje na wieki[8].



[1] Por. Rafael Aguirre, Del movimiento de Jesús a la Iglesia cristiana, Estella (Navarra), 2009, s. 243.

 

[2] Por. Claudio Gianotti, Die Jesusbewegung, [w:] 'Concilium' - Internationale Zeitschrift für Theologie, August 2003, nr 39/3, s. 278-288.

[3] kard. Józef Ratzinger, konferencja wygłoszona dnia 27 V 1998 r. podczas spotkania ruchów eklezjalnych w Rzymie przed obchodami Jubileuszu Roku 2000. — Kard. Joseph Ratzinger, Prefekt Kongregacji Nauki Wiary, Ruchy Kościelne i ich miejsce w teologii, 'Post Scriptum' 1998, nr 6, s. 8-34;

tekst oryginalny: I Movimenti ecclesiali, speranza per la Chiesa e per gli uomini, 27 maggio 1998, http://www.ratzinger.us/modules.php?name=News&file=article&sid=25 (17 IV 2014);

tłum. ang.: New Outopourings of the Spirit, San Francisco 2007.

[4] Tamże, II, 1.

[5] Tamże, II, 2.

[6] Tamże, II, 2.

[7] Jan Paweł II, Homilia dla uczestników kongresu 'Ruchy w Kościele', Castelgandolfo, dnia 27.09.1981, http://www.fjp2.com/es/juan-pablo-ii/biblioteca-online/homilias/398-mass-for-the-participants-in-the-convention-qmovements-in-the-churchq (08.09.2015).

[8] Por. bp Andrzej Siemieniewski, Ruchy charyzmatyczne w Kościele — 'Pegaz' czy 'Koń Trojański'?, [w:] 'Duchowość w Polsce' 16 (2014), s. 49-57.


[2016]




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.