poniedziałek, 3 grudnia 2018

Posługa charyzmatami we wspólnotach i parafii: model biblijny


bp Andrzej Siemieniewski

 

Posługa charyzmatami we wspólnotach i parafii: model biblijny

 

1. Wstęp

We współczesnej refleksji eklezjologicznej coraz wyraźniej pojawia się pragnienie powrotu do praktyk Kościoła Nowego Testamentu, zwłaszcza opisanego w Dziejach Apostolskich. Jedni szukają przy tym tego, co może potwierdzić płynący od Chrystusa autorytet hierarchii. Jest przecież w tekście Dziejów wyraźna linia idąca od Pana Jezusa, poprzez urząd dwunastu Apostołów z Piotrowym prymatem, aż do pasterzy ustanowionych przez apostolskie grono. Inni z kolei dostrzegają raczej te elementy, które od hierarchicznego schematu zdają się odbiegać. W tekście Biblii dostrzega się wtedy bardziej charyzmaty (uzdrowienia, proroctwa, mówienie językami) niż urząd. Niekiedy przeciwstawia się te dwa punkty widzenia jako rywalizujące ze sobą. Tymczasem w Nowym Testamencie jest i jedno i drugie. Czy jest więc możliwa taka lektura Pisma św., która obejmie obie części? A przy tym pomoże dzisiejszemu katolikowi przyjąć ten obraz Kościoła, który został nam darowany przez samego Boga, przez Jezusa Chrystusa - za pośrednictwem Apostołów i animowanej przez nich kościelnej społeczności?

W biblijnym liście do wspólnoty w Efezie prawda o Kościele została ujęta w taki sposób: "Jesteście domownikami Boga, zbudowani na fundamencie Apostołów i proroków" (Ef 2, 19-20). Jest tu akcent hierarchiczny: apostolski fundament wspólnoty uczniów Jezusa. Ale jest też akcent charyzmatyczny: prorocy wymienieni są obok Apostołów jako ci, którzy współtworzą podstawy Kościoła. Oba elementy harmonijnie współdziałają, gdyż oba są Bożym darem dla Kościoła. W odczuciu współczesnego chrześcijanina widać tu raczej pewne napięcie: Apostołowie tworzyli ściśle określone i zwarte grono, do którego przystęp był możliwy tylko przez formalne dołączenie (wybór Macieja, por. Dz 1,  21-26). Tymczasem sfera prorokowania kojarzy nam się raczej z frazą "Duch wieje tam, gdzie chce" (J 3, 8). Czy można łatwo pogodzić jedno z drugim?

           

2. Kościelny 'dualizm'

Kościół jest i taki, i taki. Ma trwałe struktury i niezmienne instytucje, ma też ruchy i historyczne fale duchowej odnowy. Rozważany z jednej strony polega na skutecznym i owocnym działaniu ciągłych struktur i tradycyjnych instytucji. A widziany z drugiej strony - objawia się przez wciąż nowe fale poruszeń Ducha Świętego[1]. Kościelne posługi są wyrazem potrzeby obu wymiarów chrześcijańskiej społeczeności.

 

"[Chrystus] ustanowił jednych apostołami, innych prorokami,

innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami 

dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi,

celem budowania Ciała Chrystusowego" (Ef 4, 11).

 

Rozeznana przez Apostołów i proroków droga ewangelizacji wśród innych narodów przyniosła powstawanie coraz to nowych wspólnot uczniów. A wspólnoty te potrzebowały pasterzy (Dz 13, 23) i nauczycieli (Dz 13, 1). Tak powstałe kościoły lokalne nie istniały jednak same dla siebie. Jednym z celów ich powstania było doprowadzenie nowych chrześcijan do dojrzałości. A dowodem i znakiem dojrzałej wspólnoty była zdolność do wysyłania na misję ewangelistów (Dz 13, 2).

Nawet w późniejszym o całe dziesięciolecia tekście księgi Apokalipsy wspólnota Kościoła jawi się jako wyposażona w dwojaką posługę apostolską i proroczą: "Wesel się, niebo, i święci, apostołowie, prorocy, bo Bóg rozsądził waszą sprawę" (por. Ap 18, 20). Święci - to w języku Nowego Testamentu po prostu chrześcijanie. A chrześcijańskiej wspólnocie uczniów posługują kontynuatorzy misji Dwunastu wybranych przez Jezusa (Apostołowie) oraz innego rodzaju pełni ducha zwiastuni Bożych tajemnic (prorocy)[2]

 

3. Pięcioraka posługa Ef 4, 11-12 w świetle Dziejów Apostolskich

Warto od razu przyjąć pewną roboczą tezę: Ef 4, 11-12 to nie tylko postulat do realizacji w przyszłości; to także sprawozdanie ze znanego już Efezjanom stanu rzeczy. Co to oznacza? Że kolejność wyliczania wspomnianych tu kościelnych posług może odzwierciedlać faktyczną sekwencję objawiania się tajemnicy Kościoła mieszkańcom Efezu, znaną z ich własnego doświadczenia. Dlatego zatrzymamy się nieco dłużej przy tym tekście.

Pismo św. faktycznie podaje nam liczne relacje o tym, jak Efezjanie po swoim nawróceniu na chrześcijaństwo mieli najpierw okazję poznać treść słowa 'Apostoł' przez swoje spotkanie ze św. Pawłem; pojęcie 'ewangelisty' było im znane z życiowej praktyki po spotkaniu z Apollosem; odkrywany przez nich 'nauczyciel' miał oblicze Akwili i Pryscylli (a także znowu Pawła); wreszcie - określenia "pasterz" i "prorok" stały im się bliskie i znajome przez ich własną kościelną codzienność.

Zapytajmy więc biblijnych tekstów, do jakiego doświadczenia Efezjan mógł odwoływać się Apostoł Paweł wymieniając owych pięć posług. Okaże się wtedy, że trzeba zacząć od Pana Jezusa, gdyż to On - uprzedzając wszystkie dary obecne później w Kościele - sam posiadał je w sobie w największej obfitości[3].

Przypomnijmy sobie: "[Chrystus] ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami". Po raz pierwszy tych pięć wymiarów posługi wypełniło się w samym Jezusie. Jeśli potem Zmartwychwstały Chrystus udziela innym tych posług, to tylko dlatego, aby kontynuowali Jego własną misję. To On sam przecież w najgłębszym sensie urzeczywistnił w sobie te dary dla Kościoła. Czytamy o tym w Biblii:

 

Apostoł: "Bracia święci, uczestnicy powołania niebieskiego, zwróćcie uwagę na Apostoła i Arcykapłana naszego wyznania, Jezusa" (Hbr 3, 1).

Prorok: "Wielbili Boga i mówili: «Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg łaskawie nawiedził lud swój»" (Łk 7, 16).

Ewangelista: "Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę [= ewangelizował, εὐαγγελίσασθαι]" (Łk 4, 18).

Pasterz: "Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce" (J 10, 11). Ta sama prawda dotyczy misji biskupa, która pierwotnie odnosi się do samego Jezusa Chrystusa: "Błądziliście bowiem jak owce, ale teraz nawróciliście się do Pasterza i Stróża [ἐπίσκοπος] dusz waszych" (1 P 2, 25).

Nauczyciel: "Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem» i dobrze mówicie, bo nim jestem" (J 13, 13).

 

To jest najważniejsze: zanim zaczniemy wnikać w pięć odcieni posług w Kościele, musimy uświadomić sobie, że wszystkie one zostały spełnione najdoskonalej w misji samego Zbawiciela. To On najpierw stał się jedynym prawdziwym Apostołem, Prorokiem, Ewangelistą, Pasterzem (Biskupem) i Nauczycielem. Wszyscy inni pełniący te role w Kościele są tylko Jego naśladowcami.

Dopiero po uświadomieniu sobie tej prawdy, można odpowiadać na pytanie: jakie historyczne skojarzenia mogła wywołać u czytelników w Efezie lista kościelnych posług? Nie składała się z określeń nowatorskich, których znaczenia trzeba by się dopiero domyślać. Nie, wszystkie pięć misji było im dobrze znanych z osobistego doświadczenia, ze spotkań z Apostołem Pawłem i innymi zwiastunami Dobrej Nowiny.

 

4. Apostołowie zapewniają przestrzeń dla posług charyzmatycznych

Z biegiem czasu okazuje się, że rolą Apostołów jest nie tylko głoszenie i modlitwa. Począwszy od Dz 8 Apostołowie jawią się jako ci, którzy mają stosowny autorytet, aby tworzyć nowe struktury kościelne przez ustanawianie prezbiterów. Taka potrzeba pojawiła się dopiero po kilku latach, gdy Kościół przestał ograniczać się do miasta Jerozolimy. Zaczęły powstawać nowe wspólnoty, najpierw w Judei i w Samarii, potem w Syrii, a wreszcie w krajach bardzo odległych, potrzebujące swoich pasterzy na miejscu. Dlatego podczas swojej podróży misyjnej Paweł i Barnaba "w każdym Kościele wśród modlitw i postów ustanowili im starszych" (Dz 14, 23). Apostołowie mają też autorytet, by w istniejących już strukturach wzywać na spotkanie i pouczać duszpasterzy. I tak na przykład św. Paweł:

 

 "Z Miletu posłał do Efezu i wezwał starszych Kościoła. A gdy do niego przybyli, przemówił do nich: […] «Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który On nabył własną krwią»" (Dz 20, 17-18 i 28).

 

Czas na pierwsze podsumowanie: Dzieje Apostolskie przedstawiają nam obraz Kościoła, w którym charyzmatyczne posługi współistnieją z jak najbardziej hierarchicznymi i instytucjonalnymi strukturami apostolskimi. Dlaczego? Gdyż w Kościele instytucja nie jest przeciwstawiona charyzmatowi. Jedno i drugie pochodzi od Boga. "Ustanowił Bóg w Kościele Apostołów i proroków" (por. 1 Kor 12,28). Instytucja i hierarchia istnieją dla stworzenia bezpiecznej przestrzeni dla zamanifestowania się charyzmatu. Bez ujawniania się w ludzie Bożym charyzmatycznych darów apostolskie instytucje Kościoła okazałyby się mniej owocne, niż oczekuje tego Bóg. Z kolei bez apostolskiej i hierarchicznej pieczęci, duchowe ruchy i wewnętrzne natchnienia mogłyby prowadzić do niepokoju i zamętu. Potrzebne są solidne fundamenty domu i bezpieczne cztery ściany eklezjalnego mieszkania, aby mogło rozwijać się w nich żywiołowe i nie całkiem przewidywalne życie rodziny Kościoła. Wraz z pogłębianiem lektury Biblii ta intuicja ujawnia się coraz wyraźniej. 

 

5. Kościół lokalny: miejsce budzenia charyzmatu ewangelizatora

Warto zadać kolejne pytanie: czy charyzmat ewangelisty to gotowy dar, który po prostu się pojawia. Uważniejsza lektura Pisma św. podsunie nam ważną lekcję: właściwym środowiskiem przejawienia się tego charyzmatu jest dobrze funkcjonująca wspólnota kościelna. Można by nawet zaryzykować powiedzenie, że biblijnym sprawdzianem dojrzałości wspólnoty jest zdolność do podjęcia skutecznej ewangelizacji, a więc do generowania ewangelizatorów. W Dziejach Apostolskich widać to już w realiach Kościoła jerozolimskiego: Apostołowie na tyle skutecznie dzielili się wiarą, że ich uczniowie - nawet pozbawieni z nimi kontaktu - w chwili rozproszenia spontanicznie dzielili się Dobrą Nowina (por. Dz 8).

Jeszcze wyraźniejszy przykład to opisany nieco później w Dziejach Apostolskich kościół w Antiochii. Rozdziały 11 i 13 opisują nam wspólnotę chrześcijańską w tym mieście: jest tam ustabilizowane i dobrze zorganizowane duszpasterstwo. Najpierw Barnaba i Szaweł "cały rok pracowali razem w Kościele nauczając wielką rzeszę ludzi" (Dz 11, 26), potem można już było cieszyć się rezultatami: „w Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Szymon zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł" (Dz 13, 1).

Ale regularne, sprawne duszpasterstwo nie jest celem samym w sobie. Pamiętamy przecież o prawdziwym celu istnienia dobrych struktur Kościoła: "On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego " (Ef 4, 11-12). Struktury są po to, aby przysposobić chrześcijan ("świętych") do wykonywania posługi. A głównym celem posług, czyli diakonii, jest budowanie Kościoła jako Ciała Chrystusa. Dlatego też, gdy pewnego razu w Antiochii "odprawiali liturgię ku czci Pana i pościli, rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem»" (Dz 13, 2). Tym dziełem była aktywna ewangelizacja prowadzona na zewnątrz wspólnoty: "Po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili [Pawła i Barnabę]. A oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji, a stamtąd odpłynęli na Cypr. Gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich” (Dz 13, 3-5).

Paweł i Barnaba, później nazwani Apostołami, są posłani „do dzieła, do którego ich powołał” Duch Święty (por. Dz 13, 2). Ale, co zadziwiające, choć Boży Duch powołuje sam, to jednak nie chce, aby działo się to bez udziału Kościoła. Po namyśle trzeba nam uznać, że to jedno z bardziej zdumiewających zdań Dziejów Apostolskich i jedno z najmocniej objawiających naturę Kościoła katolickiego: „Rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem” (Dz 13, 2). Posłanie przez Kościół i posłanie przez Ducha Świętego są tak ściśle złączone, że stają się praktycznie synonimami: „Po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich; a oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji…” (13, 3-4).

Jeśli chcemy, by nasz Kościół był apostolski w pełnym tego słowa znaczeniu, mamy pamiętać o tym biblijnym modelu: Duch powołuje ewangelizatorów, ale chce, aby to Kościół wyznaczył. Wysłanie przez Ducha Świętego udokumentowane jest nałożeniem rąk przez odpowiedzialnych Kościoła. Pierwotne jest powołanie przez Ducha Świętego, ale Pismo święte poświadcza, że ma być potwierdzone kanoniczną misją Kościoła. Splatają się charyzmat i misja; powołanie i nałożenie rąk. Jednym słowem: Duch Święty wysyła przez misję Kościoła, a zdolność do budzenia charyzmatu ewangelisty-ewangelizatora jest sprawdzianem dojrzałości kościelnej wspólnoty.

 

Streszczenie

Posługa charyzmatami we wspólnotach i parafii: model biblijny

Pozytywnym znakiem współczesnych poszukiwań eklezjologicznych jest pragnienie powrotu  do biblijnego modelu życia Kościoła. Obserwujemy przy tym pewien dualizm: jedni bardziej podkreślają aspekty hierarchiczne udokumentowane w tekście Dziejów Apostolskich, inni zaś kierują swoje spojrzenie wyłącznie na elementy charyzmatyczne. Jednak tekst biblijny zachęca nas do poszukiwania harmonii między tymi dwoma aspektami życia kościelnego. Szczególnie przydatny jest w tej materii fragment Ef 4,11-12 mówiący o 'pięciorakiej posłudze'. Traktując go jako punkt wyjścia możemy odnaleźć w innych księgach Nowego Testamentu wskazówki do sformułowania tezy: Apostołowie (i ich następcy) zapewniają przestrzeń dla posług charyzmatycznych, a Kościół lokalny ma być miejscem budzenia charyzmatu, zwłaszcza ewangelizatora.

 

Słowa kluczowe

Nowy Testament, charyzmat,  posługa, hierarchia

 

Summary

Charism and ministry in the community and parish: a biblical model

One of the positive signs in the contemporary quest in ecclesiology is a desire to come back to the biblical model of Church life. We perceive a certain dualism: while some theologians underline exclusively hierarchical aspects documented in the Acts of the Apostles, other pay attention only to the charismatic side.

But the biblical texts invite us to search a harmony between those two aspects of the Church life. A passage that can be most useful in this regard is Eph 4,11-12 speaking about a 'fivefold ministry'. Starting from this point we may find in other New Testament books indications for a thesis: the Apostles (and their successors) are there for creating a safe space for the charismatic ministries, and the local Church is to be a place for awakening of the charisms, especially of the charismatic evangelists.

 

Key words

New Testament charism, ministry, hierarchy


Bibliografia

kard. J. Ratzinger, Ruchy Kościelne i ich miejsce w teologii, „Post Scriptum” 1998, nr 6, s. 8–34; tekst oryg.: Cardinal Joseph Ratzinger, Intervento in apertura del Convegno mondiale: I Movimenti ecclesiali, speranza per la Chiesa e per gli uomini, 27 maggio 1998, dostępne na:  http://www.ratzinger.us/I-Movimenti-ecclesiali-speranza-per-la-Chiesa-e-per-gli-uomini (2018).

G. Gromacki, The Foundational Gifts of Apostle and Prophet in Ephesians, “The Journal of Ministry and Theology” (Sept 1, 2013), s. 10.

N. Ormerod, On the Divine Institution of the Three-fold Ministry, “Ecclesiology”, Sep 2007, t. 4, zeszyt 1, ss. 38-51.



[1] Por. konferencja wygłoszona 27 maja 1998 r. podczas spotkania ruchów eklezjalnych w Rzymie przed obchodami jubileuszu roku 2000, kard. J. Ratzinger, Ruchy Kościelne i ich miejsce w teologii, „Post Scriptum” 1998, nr 6, s. 8–34; tekst oryg.: Cardinal Joseph Ratzinger, Intervento in apertura del Convegno mondiale: I Movimenti ecclesiali, speranza per la Chiesa e per gli uomini, 27 maggio 1998, dostępne na:  http://www.ratzinger.us/I-Movimenti-ecclesiali-speranza-per-la-Chiesa-e-per-gli-uomini (2018).

[2] Por. G. Gromacki, The Foundational Gifts of Apostle and Prophet in Ephesians, “The Journal of Ministry and Theology” (Sept 1, 2013), s. 10.

[3] N. Ormerod, On the Divine Institution of the Three-fold Ministry, “Ecclesiology”, Sep 2007, t. 4, zeszyt 1, ss. 38-51.

  

[2018] 




niedziela, 2 grudnia 2018

Bp Andrzej Siemieniewski o pentekostalizacji: Spotkanie ze wspólnotą charyzmatyczną było jednym z najszczęśliwszych wydarzeń w mojej służbie


bp Andrzej Siemieniewski 

 

Bp Andrzej Siemieniewski o pentekostalizacji:

Spotkanie ze wspólnotą charyzmatyczną było jednym z najszczęśliwszych wydarzeń w mojej służbie

Rozmawia Małgorzata Rybak

 

Małgorzata Rybak: Wiele się ostatnio mówi o pentekostalizacji Kościoła katolickiego. Czy mógłby Ksiądz Biskup wyjaśnić ten termin? Czy jego znaczenie jest pejoratywne?

 

 

Bp Andrzej Siemieniewski: Słowo „pentekostalizacja” zostało utworzone od greckiego pentēkostḗ, co znaczy „pięćdziesiątnica”. Dosłownie więc – to liczebnik porządkowy rodzaju żeńskiego: „pięćdziesiąta”, z wyrażenia „pięćdziesiąty dzień”, ponieważ po grecku dzień jest rodzaju żeńskiego. Pentēkostḗ czyli „Pięćdziesiątnica”.

 

Pentekostalizacja – czysto teoretycznie i źródłowo – oznaczałaby Kościół, w którym dzień Pięćdziesiątnicy i pewnie wszystkie jego reperkusje odgrywają coraz większą rolę. W tym sensie należałoby się jeszcze powstrzymać przed oceną – pozytywną czy negatywną – tego zjawiska; lepiej byłoby najpierw się temu przyjrzeć, a ocenić na końcu. 

 

Ewidentnie jesteśmy świadkami myślenia o Kościele w kategoriach, strukturach i obrazach Dziejów Apostolskich i jest to jeden z naczelnych procesów we współczesnym chrześcijaństwie. Nie tylko w Kościele katolickim, ale w całym współczesnym chrześcijaństwie. I zachęciłbym, aby rozumieć pentekostalizację właśnie w ten sposób.

 

Dzieje Apostolskie zaczynają się dniem Pięćdziesiątnicy i potem mamy kolejne rozdziały, w sumie dwadzieścia osiem, które mówią o tym, jak Kościół, mocą wylania Ducha Świętego, działał prowadzony przez Apostołów i ich uczniów.

 

W dziejach chrześcijaństwa mieliśmy całe okresy, kiedy o Dziejach Apostolskich myślano raczej w kategoriach przeszłości. Że „kiedyś” tak Kościół wyglądał, „kiedyś” taką Kościół miał dynamikę, jak to tam opisano. Często uważano, że historyczna narracja dziejów jest oczywiście bardzo budująca i pouczająca, ale nie jest aktualna. Nie nadaje się do wcielania w życie dziś.

 

Proces pentekostalizacji polegałby więc najpierw – wstrzymując się od oceny – na tym, że zaczynamy odkrywać, przeżywać i doświadczać, że Dzieje Apostolskie są nie tylko opisem przeszłości, ale też przepisem na Kościół dziś. Są modelem dla Kościoła dziś. Takie myślenie o Kościele, coraz częściej zestawianym czy modelowanym na Kościele w Dziejach Apostolskich – to jest rzeczywiście novum ostatnich kilkudziesięciu lat, rzeczywiście narasta w całym chrześcijaństwie i rzeczywiście ten proces się nasila.

 

Tak należałoby rozumieć pentekostalizację w sensie etymologicznym. Stąd można by ten termin przetłumaczyć na język polski jako uzielonoświątkowienie, ale z jednym zastrzeżeniem, że pamiętamy o polskiej nazwie „Zielone Świątki” – starej ludowej nazwie uroczystości Zesłania Ducha Świętego. „Świątki” to dawna nazwa na „święta”, „zielone” – bo kiedyś liśćmi czy gałązkami drzew obrazowano nowość życia wniesioną z darem Ducha Świętego.

 

Jeżeli przez pentekostalizację rozumiemy odkrywanie aktualności Dziejów Apostolskich w Kościele dziś, to słyszymy wiele zachęt do tak rozumianej pentekostalizacji u papieży ostatnich czasów. Jan Paweł II na przykład zachęcał, żeby chrześcijanie wchodzili na areopagi tego świata – ewidentne odniesienie do Dziejów Apostolskich, do pobytu św. Pawła na areopagu.

 

Papież Benedykt XVI zauważał, że sytuacja Kościoła w zlaicyzowanym świecie coraz bardziej przypomina sytuację Kościoła opisaną w Dziejach Apostolskich, czyli nie – krajów wyznaniowych, ale chrześcijan poruszających się w niechrześcijańskim środowisku, w niechrześcijańskim społeczeństwie. Jak widać, te zachęty papieży pokazują w pierwszym rzędzie na możliwość pozytywnego i budującego rozumienia słowa „pentekostalizacja” i w tym sensie należałoby sobie takiej pentekostalizacji życzyć.

 

Sięgamy po inny przykład: Jan XXIII, który wyraźnie mówił, że mamy modlić się o nową Pięćdziesiątnicę w Kościele. Pewnie wiele innych środowisk i wiele innych wieków w Kościele było świadkami pragnienia odnawianego działania Ducha Świętego, ale ostatni papieże ewidentnie je wyrażali. Zacząłbym od pozytywnego rozumienia tego słowa, odniesienia go do Kościoła przepełnionego duchowością Pięćdziesiątnicy, a można by nawet zaryzykować powiedzenie: Kościół przepełniony duchowością Dziejów Apostolskich.

 

 

Na czym polega ta duchowość Dziejów Apostolskich?

 

 

Po pierwsze na tym, że Kościół liczy się interwencjami Ducha Świętego (jak w pierwszym rozdziale Dziejów). Tu mamy książkę papieża Benedykta, Nuove irruzioni dello Spirito, o całej historii Kościoła przedstawionej w kontekście interwencji Ducha Świętego. Dalej, mamy rozdział drugi – Kościół, który w modlitwie doświadcza przychodzącej mocy Ducha Świętego i to mocy, która napełnia go pragnieniem i możliwością ewangelizacji.

 

Jest to Kościół, który pojmuje ewangelizację nie w sensie metaforycznym czy wtórnym, nie w sensie przepajania społeczeństwa elementami kultury katolickiej, tylko w sensie faktycznego głoszenia kerygmatu niewierzącym po to, by stali się wierzącymi, przyjęli Chrzest i jako ochrzczeni wstąpili do Kościoła. Jednym słowem – ewangelizacja w sensie mocnym, pierwotnym.


Kolejną rzeczą jest praktyczne liczenie się z tym, że Pan Bóg może odpowiedzieć na modlitwę o uzdrowienie. Pewnie, że modlitwa o uzdrowienie zawsze była obecna w Kościele katolickim, ale raczej wiązano ją z miejscami – w szczególności z sanktuariami. To element odnowiony w duchowości Dziejów Apostolskich, gdzie mamy poczucie, że oprócz sanktuariów możemy też modlić się o uzdrowienie całkiem po prostu w tym sanktuarium, jakim jest wspólnota Kościoła.

 

Dalej, mamy wyobrażenie Kościoła, który może wzrastać, który może przybywać ludzi. Zobaczmy, jak to jest kontrkulturowe –  tak powszechne mamy w Kościele wyobrażenie, że Kościół jeszcze zachowuje struktury, ale już niedługo trzeba będzie wszystko redukować, bo będzie topnieć. Przekonanie to nawet zagościło w wyobraźni wielu hierarchów w niektórych krajach i wprost o tym mówią. W Dziejach czytamy, że „ręka Pańska była z nimi i Pan przymnażał codziennie uczniów” – więc tu mamy wiarę, że Kościół może liczebnie wzrastać.

 

Do tej duchowości na pewno też należy większa wrażliwość na realną możliwość działania złego ducha: zły duch istnieje, może realnie działać i należałoby mu się przeciwstawiać. Dalej mamy ruchy kościelne, które nam wydają się nowością naszych czasów, a są w Dziejach opisane w rozdziale ósmym, kiedy chrześcijanie wygnani z Jerozolimy spontanicznie tworzą ruch ewangelizacyjny pod wodzą diakona Filipa. Albo ruch w Antiochii, kiedy chrześcijanie – też ci wygnani z Jerozolimy, tylko na innym terenie, spontanicznie głoszą słowo Boże, przymnażając wierzących.

 

Takiej pentekostalizacji, czyli wyobrażenia Kościoła i działania Kościoła na wzór tego opisanego w Dziejach Apostolskich na pewno należałoby sobie życzyć. Choć podejrzewam, że po tym pokazaniu pozytywów może pojawić się pytanie, co tymi pozytywami nie jest.

 

 

Tak. Dlaczego w takim razie tyle mówi się o zagrożeniach, o psychomanipulacji, o niezdrowym zainteresowaniu zjawiskami ponadnaturalnymi w ruchach pentekostalnych?

 

 

Mówi się o tym dlatego, że to wszystko występuje. Czyli mówi się słusznie.

 

Oczywiście, że może zdarzyć się takie pojęcie pentekostalizacji, gdzie zapomni się o tym, że Dzieje Apostolskie to tylko część Nowego Testamentu. I to nie jest najważniejsza część Nowego Testamentu. Najważniejszą częścią są cztery Ewangelie. Dzieje Apostolskie są wnioskiem z czterech Ewangelii, a nie odwrotnie.

 

Jeśli więc ktoś zapomni, że jest wcielenie Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, „Kazanie na górze”, przykazania Pana Jezusa i Boże, że są sakramenty – to może dokonać jednostronnej lektury Dziejów Apostolskich, tak, jakby były jakimś wyodrębnionym, samodzielnym tekstem, a tak nie jest. Podobnie, może zdarzyć się i w drugą stronę – ktoś może zapomnieć, że istnieją teksty doktrynalne apostołów: List do Rzymian, Galatów, Efezjan, Koryntian…

 

To są listy z bardzo potężną nauką teologiczną o Bogu, Kościele, sakramentach, zbawieniu; z potężną nauką moralną o grzechach, o nawracaniu się. Taka jednostronność może zostać jeszcze pogłębiona, gdyby ktoś nawet w Dziejach Apostolskich zaczął zwracać uwagę tylko i wyłącznie na to, co jest niecodzienne, niezwykłe, pełne cudów uzdrowień, uwolnień z demonów i tylko na tym się skoncentrował.

 

Wtedy są możliwe te wszystkie przejaskrawienia i wypaczenia, o których słusznie się mówi – bo trzeba mówić o wszystkim. Ważne tylko, by mówić w stosownych proporcjach, czyli krytykując to, co nie mieści się w normie chrześcijańskiej w różnych ruchach charyzmatycznych, jednocześnie mówić o tym, co się w niej mieści. Wtedy będziemy zgodni z nauką św. Pawła, który powiedział „Ducha nie lekceważcie”. Ewidentnie miał na myśli bieżące działanie Ducha, a nie tylko minione. Ale dodał: „duchy badajcie”.

 

Czyli nie lekceważcie możliwości działania Ducha Świętego w Kościele, ale badajcie, czy to, co wydaje się działaniem Ducha Świętego, nim jest. To co się wydaje działaniem Ducha – może być działaniem Ducha. Może też jednak być działaniem ducha ludzkiego.

 

 

Często w rozmowach o pentekostalizacji podnosi się kwestię tzw. „Toronto blessing” i towarzyszących temu zjawisk.

 

 

Aha. Więc w ten sposób, z ogólnej perspektywy widzenia fascynacji Dziejami Apostolskimi, w ciągu ostatnich stu lat historii chrześcijaństwa przechodzimy do jakiegoś jednego zjawiska. Jakiegoś jednego fenomenu, który – wydaje się, że zawiera wyjątkowo obfitą liczbę przejaskrawień czy zniekształceń, czy fascynacji jednostronnych.

 

Na pewno należałoby dokonać najpierw szczegółowego rozeznania, co w konkretnej fali wywodzącej się z „Toronto blessing” ma miejsce pośród i dopiero potem podejmować decyzję, czy aplikować płynące stamtąd nauczania.

 

Zasada św. Pawła jest uniwersalna w każdym wydaniu odnowy charyzmatycznej czy pentekostalizacji, w każdym ruchu, wspólnocie czy nowym fenomenie – „Ducha nie lekceważcie”, bo to może być od Ducha Świętego. Ale „duchy badajcie”, bo może nie być. Może być od ducha ludzkiego, może być też od ducha złego, w tym drugim przypadku w dwóch formach: albo w takiej bardziej ogólnej – zamieszania, wprowadzenia ducha tego świata, albo wręcz w postaci mocnej jakichś bezpośrednich wpływów demonicznych.

 

„Co dobre zachowujcie”, pisze św. Paweł. Czyli to rozeznanie ewidentnie może mieć dwa wyniki. Co do „Toronto blessing”, skoro ta nazwa padła, mamy jasną wskazówkę w Liście Św. Pawła do Tesaloniczan.


A czy uprawnione jest mówienie, z czym się też spotykamy, że ruchy pentekostalne banalizują wiarę albo są przykładem antyintelektualizmu – że tam, gdzie wiara staje się osobista, w naturalny sposób musi dojść do jakiegoś odejścia od rozumu?

 

 

Myślę, że antyintelektualizm i odchodzenie od rozumu mogą się zdarzyć w każdym wydaniu wiary. Może zacznę od przykładów spoza odnowy charyzmatycznej. Papież Benedykt XVI, pisząc swoją książkę Jezus z Nazaretu, wskazał na możliwość irracjonalizmu – odchodzenia od zupełnie elementarnych zasad logiki – w pewnym typie naukowej egzegezy. W książce podawał przykłady jawnie irracjonalne, siłą rzeczy ze środowiska niemieckiego, które jest mu najbliższe, egzegezy biblijnej, profesorskiej, akademickiej (w tym sensie naukowej).

 

Więc jest to możliwe w każdym środowisku. Również możliwe w przypadku pobożności ludowej, w przypadku zaangażowania społecznego i oczywiście także w przypadku wspólnot charyzmatycznych.

Zdarzają się w grupach charyzmatycznych takie fenomeny, z drugiej strony chciałbym też zauważyć, że są przykłady, jak szeroko pojęta odnowa charyzmatyczna generuje też bardzo dobrą teologię katolicką. Na przykład franciszkański Uniwersytet w Steubenville albo seminarium w Detroit, na bardzo dobrym poziomie, ewidentnie animowane duchowością odnowy charyzmatycznej.

 

Mówimy o całej serii książek, czasopism teologicznych, komentarzy biblijnych, które w tej konwencji charyzmatycznej wyrosły. Natomiast oczywiście są też możliwe różne formy irracjonalizmu.

 

 

Na czym by polegały?

 

 

Głównie na tym, że na plan pierwszy wysuwa się osobiste albo wspólnotowe doświadczenie, które staje się kryterium numer jeden w rozeznawaniu, co oczywiście nie mieści się w normach chrześcijańskich. Doświadczenie osobiste i wspólnotowe jest ważne, ale jest wtórnym elementem rozeznawania. Ważne, istotne i piękne, ale wtórne.

 

Najpierw musi być chrześcijańska prawda, a dopiero z tej prawdy może wynikać doświadczenie – osobiste albo wspólnoty. Jeśli się to przestawi, wówczas mniemanie ludzi, że „Duch mi powiedział”, albo że „Pan mnie posłał”, stawia się ponad Pismem Świętym, tradycją Kościoła, współczesnym Magisterium czy ponad zdaniem duszpasterzy – i wtedy dochodzi do irracjonalizmu.

 

 

Dwadzieścia pięć lat temu Ksiądz Biskup został poproszony o to, by zaopiekować się wspólnotą charyzmatyczną „Hallelu Jah” i został ksiądz jej asystentem kościelnym.

 

 

Tak.

 

 

Dlaczego tak się stało?

 

 

Stało się to wskutek kryzysu, który wspólnota przeżywała. Był to kryzys nauczania, samego istnienia wspólnoty i jej tożsamości katolickiej. W odpowiedzi na ten kryzys wspólnota zwróciła się z prośbą do księdza kardynała Gulbinowicza o to, żeby przydzielił duszpasterza. Moja obecność była odpowiedzią na prośbę wspólnoty.

 

Zjawiłem się i myślę dzisiaj, że było to jedno z najszczęśliwszych wydarzeń w całej mojej służbie kapłańskiej. Od tego spotkania wspólnoty z przysłanym duszpasterzem, który nie znał jej ani jej historii i jej problemów, minęło lat dwadzieścia pięć i z mojej strony ten czas jest źródłem pięknych wspomnień, miejscem ciężkiej pracy i trudu, ale bardzo satysfakcjonującego.

 

Ten kontakt ze wspólnotą „Hallelu Jah” do dzisiaj zawsze mi się kojarzy z sytuacjami rodzinnymi. To tak, jak rodzina, która jest trudem i wyzwaniem, ale po dwudziestu pięciu latach ktoś patrząc na historię swojego małżeństwa czy dzieci, które się pojawiły, myśli o tym okresie z wdzięcznością i satysfakcją. Tak ja patrzę na historię tych wszystkich ludzi. Niektórzy już odeszli do Pana, pojawili się nowi, niektórzy służą w innych miejscach w Kościele poza tą wspólnotą – jak to w rodzinie.

 

Na czym polega praca Księdza Biskupa w ramach posługi tej wspólnocie?

 

 

Od kontaktu z jedną wspólnotą ta posługa rozszerzyła się na kontakt z wieloma innymi wspólnotami odnowy charyzmatycznej w naszej diecezji, potem także z innymi w Polsce i poza granicami kraju. Można więc mówić o moim duchowym zakorzenieniu we wspólnocie „Hallelu Jah”, ale o posługiwaniu w odnowie charyzmatycznej w szerszym zasięgu.

 

Dwa lata temu usłyszałem piękne porównanie. Byłem wtedy w Ziemi Świętej na dużym spotkaniu Drogi Neokatechumenalnej i ktoś przypomniał ciekawą posługę duszpasterską z IV wieku. Sieć parafii i diecezji katolickich Cesarstwa Rzymskiego rozciągała się do Ziemi Świętej, której nie było już na terenach arabskich. Tam, na pograniczu, wyznaczano biskupa namiotów. Nie miał on siedziby, ale miał ludzi, którzy jak nomadzi wędrowali z namiotami.

 

Myślę że ten aspekt posługi biskupiej – obok posługiwania w archidiecezji wrocławskiej – związku ze wspólnotami – ma też w sobie coś z tego: biskup namiotów. Biskup ludzi, którzy we wspólnotach, są mobilni, ruchliwi, którzy się przemieszczają z ewangelizacją, którzy działają w różnych ruchach, diecezjach i różnych krajach i są bardzo dynamiczni w swoich przedsięwzięciach. I łączą się w sieci wspólnot.

 

 

Wspólnota „Hallelu Jah” jest fraternią. Co to znaczy?

 

 

Wspólnota od kilku lat należy do Fraterni Katolickich Charyzmatycznych Wspólnot Przymierza. Jest to stowarzyszenie międzynarodowe, ustanowione przez Stolicę Apostolską. Nie jest to oddolne zrzeszenie się tych wspólnot, ale do której zaprosiła Stolica Apostolska za Jana Pawła II wspólnoty charyzmatyczne, ukonstytuowane, które mają zatwierdzenie diecezjalne. Za czasów papieża Benedykta zgłosiła się Wspólnota „Hallelu Jah”.

 

 

Powiedział Ksiądz Biskup, że zejście się dróg księdza i wspólnoty było bardzo szczęśliwą okolicznością. Co szczególnie ceni ksiądz biskup w ruchu charyzmatycznym?

 

 

We wspólnocie „Hallelu Jah” cenię przede wszystkim właśnie wspólnotę. To znaczy ludzi, którzy gromadzą się na coniedzielnej mszy świętej, sprawowanej i przeżywanej w ich gronie od wielu lat w kościele św. Apostołów Piotra i Pawła. Ludzi, którzy oprócz tego gromadzą się na cotygodniowym spotkaniu modlitewnym: długim, dwugodzinnym. Okazja do wspólnej dwugodzinnej modlitwy – to jest wielki, piękny, wspaniały dar. Nie wszędzie jest on dostępny.

 

Dalej, w takiej wspólnocie są podgrupy, które służą – diakonie, które pomagają realizować misje parafialne, służą śpiewem i uwielbieniem, służą charytatywnie, zbierają fundusze i pomagają, jak diakonia miłosierdzia, wychodząca szczególnie do uzależnionych i bezdomnych. Jest diakonia techniczna, a nawet i internetowa, która w ten sposób chce być dostępna w świecie. To jeszcze jedno oblicze wspólnoty: modlitwa generuje aktywności. Nie jest to nadaktywność, ponieważ modlitwa jest glebą, z której jak kwiaty wyrastają aktywności i służby.

 

Jest to dla mnie największy dar: mieć kontakt i móc korzystać z życia modlitewnego wspólnoty, która tak właśnie wygląda. Wnosi piękne świadectwo życia rodzinnego. Przez tyle lat przecież pojawiło się tyle małżeństw, tylu rodziców wychowujących dzieci. Bogactwem jest ich świadectwo, a dla mnie przez kontakt z nimi możliwość obserwowania, jak pracując i wychowując dzieci, jednocześnie angażują się w życie Kościoła od jak najpiękniejszej strony.

 

Kolejne świadectwo – to wyczulenie słuchu na współczesne nauczanie Kościoła. Od bardzo wielu lat rytm życia wspólnoty kształtują dokumenty kościelne, szczególnie tematy roczne wyznaczane od wielu lat przez papieży, jak Rok Wiary, Rok św. Pawła, Rok Miłosierdzia – wspólnota z największym zapałem podchwytywała te tematy.

 

 

A co w ocenie Księdza Biskupa jest potrzebne, by takie wspólnoty wspierać i zarazem je chronić przed zniekształceniami i zagrożeniami?

 

 

Są potrzebni duszpasterze. Duszpasterze, którzy do wspólnot pójdą i którzy będą wykonywać dzieło św. Pawła: „Ducha nie gaście”, „duchy badajcie”, „co dobre, zachowujcie” – z domysłem, że co złe, tego nie zachowujcie. Duszpasterze, którzy z jednej strony chcą być prowadzeni przez Ducha Świętego, ale z drugiej, którzy są też świadomi, jako wykształceni teologowie, nauczania Pisma Świętego, historii Kościoła, nauczania papieży ostatnich czasów i umieją się tym dzielić z ludźmi ze wspólnot, którzy najczęściej bardzo po prostu na to czekają.


[2018]