bp Andrzej Siemieniewski
Wykład w ramach XLI Wrocławskich Dni Duszpasterskich: Kościół naszym domem?
Ruchy religijne — dar czy kłopot?
Tytuł refleksji Kościół naszym domem? — opatrzono znakiem zapytania, w ten sposób zostaliśmy zaproszeni do szukania odpowiedzi. Odpowiedź fundamentalną i ponadczasową znamy już od dwudziestu wieków:
„Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga: wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha” (Ef 2,21-22).
„Domownicy Boga”, a więc wraz z Nim mieszkający w jednym domu — w Kościele. To w eklezjalnej wspólnocie zaczyna się spełniać proroctwo Apokalipsy: „Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi” (Ap 21,3). Ale program czterdziestych pierwszych Wrocławskich Dni Duszpasterskich podpowiada nam konieczność wcielenia tej biblijnej prawdy w nasze życie. Ma nam w tym pomóc hasło „ruchy religijne” czy „ruchy odnowy Kościoła”. Ale znowu, nie tylko ze znakiem zapytania, lecz nawet z postawieniem nas na rozstajnych drogach: ruchy eklezjalne są darem czy może raczej kłopotem dla Kościoła? Kościoła, który w wizji Pana Jezusa z całą pewnością ma być domem: „mój dom będzie zwany domem modlitwy dla wszystkich narodów” (Iz 56,7; por. Mt 21,13; Mk 11,17; Łk 19,46).
1. Eklezjalni marzyciele
„Kościół naszym domem” — brzmi to ładnie, ale czy nie jest to mrzonka? Ein Traum von Kirche[1] — Marzenie o Kościele — tak brzmiał tytuł książki wydanej kilkanaście lat temu w Niemczech. O Kościele można oczywiście marzyć: wystarczy zamknąć oczy i wyobrazić sobie idealną wspólnotę ludzi pełnych wszelkich zalet i cnót. Zapraszam jednak do innej postawy: do otwarcia oczu i zajrzenia do innej książki o Kościele, i to najstarszej ze wszystkich na ten temat. Co to za dzieło? Tak, nie mylimy się: pierwsza i najbardziej podstawowa książka na ten temat to Nowy Testament. Czy w Biblii znajdziemy nierealistyczne marzenia na temat Kościoła? Owszem, jak najbardziej!
Marzycielem okazuje się na przykład Piotr: „Panie, z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia i na śmierć” (Łk 22,33); „choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię” (Mt 26,33). Marzycielami okazują się jego apostolscy towarzysze: „choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie” (Mk 14,31). Wśród uczniów Pana Jezusa marzycieli nie brakowało.
Tylko On jeden okazał się realistą: „Powiadam ci, nie zapieje dziś kogut, a ty trzy razy wyprzesz się tego, że mnie znasz” (Łk 22,34). Jeden, który wiedział, że na duchową ucztę Kościoła przyjdą najróżniejsi: „wyjdźcie na opłotki i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie” (Mt 22,9). Głównym atutem Kościoła okazują się nie tyle idealni biesiadnicy, co raczej Gospodarz uczty. A biesiadnicy? Ci święci, owszem, są pociągającym przykładem: podczas XXVI Światowych Dni Młodzieży w Madrycie w sierpniu 2011 rozmawiałem z duszpasterzem z jednego z arabskich krajów, gdzie dominują muzułmanie. Powiedział mi: jeśli wyznawców islamu coś interesuje w Kościele, to święci bohaterowie wiary; fascynuje ich styl bycia, niezwykła odmienność w stosunku do tego, co spotyka się zwykle w życiu.
Ale co z większością biesiadników uczty Pana Jezusa: mniej świętych, albo całkiem nieświętych, takich jak my?
2. Dar bywa kłopotliwy
W niedzielę 21 sierpnia 2011 po południu, po zakończeniu uroczystości Dni Młodzieży w Madrycie, papież opuścił już stolicę Hiszpanii. Zajrzałem wtedy do katedry de la Almudena i wracałem powoli do siedziby biskupów, do akademika uniwersytetu Francisco de Vitoria na przedmieściach. Byłem pewny, że wybrałem właściwy autobus, ale musiałem coś pomylić: w połowie drogi okazało się, że trzeba wysiąść i czekać pół godziny na właściwy kurs. Co dziwne, ten sam błąd popełniła grupa uczniów, licealistów z Meksyku. I gdy tylko znaleźliśmy się na przystanku, zaczęli rozmowę: o Polsce, o Kościele, o papieżu Benedykcie, o Światowych Dniach Młodzieży. Aż nagle jedna z uczennic zapytała: „My jesteśmy z ruchu Regnum Christi. Czy słyszał ksiądz o nas?”.
Niestety słyszałem: na kilka lat przed śmiercią założyciela tego ruchu (w 2008 roku) wybuchł skandal. Mający dawać przykład duszpasterz okazał się obyczajowym skandalistą i finansowym malwersantem. Papież Benedykt odsunął go od wszelkiej aktywności kapłańskiej i wysłał na przymusowy pobyt milczenia. I oto meksykańska licealistka na przystanku autobusowym w Madrycie pyta mnie wobec grona swoich koleżanek ze szkoły: „Co mamy zrobić z tym faktem? Czego oczekuje od nas Pan Jezus?”.
Przyszła mi tylko jedna odpowiedź do głowy: czytajcie Nowy Testament! Tam jest o zdradzie Judasza i o zaparciu się Piotra. Każdy, kto zostawał chrześcijaninem w pierwszym wieku edukował się na takich przykładach. Po co? Aby wiedzieć, na kogo można liczyć w Kościele na sto procent: na Jezusa Chrystusa, „który przyszedł zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy” — to z kolei doświadczenie duchowe byłego Szawła (1 Tm 1,15).
Ta scena z życia pokazuje nam: dar ruchów odnowy Kościoła bywa kłopotliwy i nieidealny. Tak samo jak kłopotliwi i nieidealni byli apostołowie. Ale czy ruchy są tylko kłopotem?
3. Kłopot bywa obdarowaniem
Nieoczekiwaną odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć na ukraińskiej katolickiej stronie internetowej Credo — Католицький часопис. Pod koniec lipca pojawił się tam wpis: „дуже добре, що поляки мають відкриті серця і приїжджають до нас”[2] („bardzo dobrze, że Polacy mają otwarte serca i przyjeżdżają do nas”). Był to komentarz internauty do wydarzenia opisanego nieco wcześniej w ukraińskim tygodniku ukazującym się w Koziatyniu, miasteczku w obwodzie winnickim niedaleko Berdyczowa: „Козятин відвідала вроцлавска спільнота Халлілу Ях”[3] („Koziatyń odwiedziła wrocławska wspólnota Hallelu Jah”). W dalekim Koziatyniu ktoś jak najbardziej pozytywnie rozstrzygnął dylemat „dar czy kłopot” na podstawie swojego osobistego doświadczenia. Kilkanaście osób zaangażowanych we wspólnotę jednego z wrocławskich ruchów odnowy Kościoła przez tydzień zasiewało ziarno przyjaźni między gośćmi z Polski i mieszkańcami środkowej Ukrainy, aby ułatwić wzajemne dzielenie się wiarą w codziennej Eucharystii, w zajęciach chrześcijańskiej świetlicy dla dzieci z bloków sąsiadujących z kościołem, w wieczornych nabożeństwach modlitewnych i ewangelizacyjnych wieczornych wypadach na miasto. I ewidentnie zostało to odebrane jako dar przez miejscowych Ukraińców.
Tydzień później znalazłem się w Raciborzu. W rozmowie z osobą zaangażowaną w codzienne życie parafii usłyszałem o wielu problemach, jakie wynikły wokół miejscowej wspólnoty, która wyrosła wprawdzie przy katolickiej parafii, ale później obrała drogę prowadzącą ją do konfliktu z duszpasterzami. Więcej niż o darze, usłyszałem wtedy o kłopocie.
Jak się okazuje, by dotrzeć do fundamentu, odpowiedź na pytanie o miejsce wspólnot w Kościele wymaga głębszej refleksji. Niech pomogą nam słowa bł. Jana Pawła II, który przed prawie dwudziestu laty uczył w orędziu skierowanym do polskiej Rady Ruchów w 1994 roku:
„Niezwykły rozkwit ruchów i stowarzyszeń katolików świeckich w Kościele jest jednym z wielkich znaków czasu, który trzeba ciągle na nowo odczytywać. […]. Jest to dar Ducha Świętego dla Kościoła w naszych czasach, którego nie wolno zmarnować. Dzisiaj odnowa Kościoła przebiega w znacznej mierze tą właśnie drogą […]. Otwarło się dla Kościoła bardzo ważne i nowe poniekąd pole działania. Trzeba w tej dziedzinie nadrabiać wiele zaległości, trzeba się wiele uczyć i zdobywać nowe doświadczenia, a dotyczy to nie tylko świeckich, ale także duszpasterzy”[4].
Szczególnie godne podkreślenia wydają się w tych słowach zwłaszcza dwa sformułowania: po pierwsze, „rozkwit ruchów to znak czasu, który trzeba wciąż na nowo odczytywać”; po drugie zaś „w tej dziedzinie trzeba się wiele uczyć”. Nasze dzisiejsze spotkanie w ramach Wrocławskich Dni Duszpasterskich to dowód, że tę naukę pragniemy podjąć.
4. Więcej niż liczby
Wprawdzie liczby nie są najważniejsze, ale bywają pomocne. Jak donosiła Katolicka Agencja Informacyjna, dwieście tysięcy osób wzięło udział 22 sierpnia 2011 wieczorem w spotkaniu powołaniowym Drogi Neokatechumenalnej w Madrycie, bezpośrednio po zakończeniu tam pobytu papieża Benedykta XVI[5]. Oznacza to, że kilkanaście procent wszystkich uczestników tegorocznego Dnia Młodzieży przyjechało w ramach tego jednego ruchu. Czy przybyliby bez jego organizacyjnej pomocy? Można wątpić. Uczestników innych ruchów aż tak dokładnie nie liczono w Madrycie, ale łatwo było zauważyć, że i ich nie brakuje. W sumie cykliczne spotkania młodzieży z Ojcem Świętym okazują się w znacznej mierze spotkaniami z ruchami odnowy Kościoła.
Nie samymi liczbami się jednak fascynujemy. W piątek 19 sierpnia 2011 przed południem poszedłem do wspaniałego madryckiego parku Parque del Buen Ritiro. Na jednym z trawników pośród sosen zaczęła się akurat katecheza dla neokatechumenalnej grupy pochodzącej z Brazylii, ale katechezę głoszono (na szczęście dla mnie) po hiszpańsku. Oto co zapisałem sobie pod madrycką sosną:
- „Bóg nie posłał nas do Madrytu, abyśmy sobie pośpiewali, ale byśmy ewangelizowali!”
- „Droga Kościoła to droga papieża!”
W wielu krajach rzadko przypomina się o tak fundamentalnych zadaniach młodych świeckich katolików i o tym, gdzie wspólnota katolicka ma szukać ośrodka swojej tożsamości.
Duża część tej katechezy poświęcona była roli demona. W naszych czasach jedni katolicy w ogóle zapomnieli o jego istnieniu, inni mówią wiele o jego działalności, ale kulminację jego zakusów widzą w gabinetach akupunktury lub w księgarniach sprzedających siedem tomów sagi o Harrym Potterze, co nie sprawia zbyt poważnego wrażenia. Temu, co usłyszeli w swojej katechezie brazylijscy neokatechumeni, powagi nie zabrakło. Zarysowany przez katechistę demoniczny plan destrukcji Europy to zmiana definicji rodziny przez prawną sankcję dla małżeństw homoseksualnych, ale także prezentacja ludzkiego cierpienia jako czegoś bezsensownego, co prowadzi tylko do rozpaczy.
Ruchy eklezjalne mają odwagę przypominać prawdy Ewangelii niekiedy zapominane w chrześcijańskiej codzienności: konieczność Kościoła do zbawienia, niezbędność wiary do bycia w Kościele, konieczność głoszenia słowa dla wzbudzenia wiary i dostosowania życia do wyznawanej wiary i to w takiej formie, jak pragnie tego ten Kościół, którego ojcem duchownym jest papież Benedykt XVI. Taki jest sens najpopularniejszego okrzyku madryckich Dni 2011: Esta es la juventud del Papa… — To jest młodzież papieża!
Czy jest to możliwe tylko zagranicą? Niekoniecznie. Oto kilka przykładów, których byłem świadkiem w tym roku w Polsce:
- Pierwszy tydzień lipca 2011, w Rewalu na Pomorzu Szczecińskim wspólnota Hallelu Jah organizuje letnie rekolekcje dla 300 osób. Po odpowiednim przygotowaniu parafian pewnego wieczoru w kościele parafialnym zaczyna się animowana przez wspólnotę noc Słowa Bożego: od wtorkowej Mszy wieczornej do środowej Mszy porannej kilkunastominutowe lektury fragmentów Nowego Testamentu przeplatane adoracją i śpiewem.
- Drugi tydzień lipca: w Tylmanowej koło Krościenka pięćdziesięciu dolnośląskich uczniów, uczestników oazy Ruchu Światło-Życie formuje się w podstawach życia wiary.
- Niedługo potem półtora tysiąca członków Ruchu Rodzin Nazaretańskich w podhalańskim Ludźmierzu przeżywa swój dzień wspólnoty. To zapewne modelowy przykład balansowania między „darem” i „kłopotem”. Pamiętamy list kard. K. Nycza z 2009 roku, w którym zalecił całościową reformę tej wspólnoty dla rozwiązania kryzysu doktrynalnego i duszpasterskiego, jaki się tam pojawił. Ale dzisiejsza sytuacja napawa optymizmem i wiele osób może zaświadczyć o ocaleniu ich duchowego życia właśnie w Ruchu.
- Następnie, wspomniana już ukraińska wyprawa wspólnoty Halelu Jah, z której teraz wymienię kolejne szczegóły. Kiedy wracałem z Koziatynia przez kolejne parafie i klasztory, zatrzymałem się przy tablicy z ogłoszeniami duszpasterskimi w Żytomierzu. Czego dowiedziałem się z ogłoszeń? W otoczeniu ludności prawosławnej, a częściej religijnie obojętnej, niewielka mniejszość rzymsko-katolicka zbiera się w swoich świątyniach, do których zaprasza się także na spotkania Ruchu Rodzin Nazaretańskich, rekolekcji Domowego Kościoła czy katechez wspólnot neokatechumenalnych.
- Koniec lipca: w podkrakowskich Liszkach spotykają się przedstawiciele międzynarodowej sieci wspólnot charyzmatycznych Miecz Ducha (z Irlandii, USA, Niemiec, Austrii) wraz z kilkuset polskimi członkami wspólnoty Miasto na górze. To kolejne oblicze ruchów odnowy jako daru: umożliwiają przeżywanie katolickości Kościoła w częstym kontakcie z wierzącymi z innych krajów czy nawet kontynentów. Ten aspekt wiary siłą rzeczy rzadko dochodzi do głosu w tradycyjnym duszpasterstwie parafialnym.
- Początek sierpnia to rekolekcje organizowane w Karkonoszach przez wrocławską wspólnotę charyzmatyczną Benedictus. Wspólnota animuje czas letniego wypoczynku nie tylko dla „swoich”, ale całkiem zwyczajnie dla parafian zaproszonych po prostu przez niedzielne ogłoszenia duszpasterskie.
- Połowa sierpnia to XXVI Światowy Dzień Młodzieży – Madryt. Tu nie trzeba wielu wyjaśnień, gdyż przez transmisje czy reportaże wielu z nas uczestniczyło na bieżąco w tej potężnej manifestacji nadziei dla Europy.
- Koniec sierpnia to już Wrocław: kościół św. Augustyna i konferencja dla bardzo licznych w tej parafii wspólnot. Liderzy, animatorzy, zelatorki debatowali na temat Soborowej wizji parafii jako wspólnoty wspólnot.
Tych wydarzeń byłem osobiście świadkiem podczas tegorocznych wakacji. Życiowe fakty są zapewne bardziej przekonującą odpowiedzią na pytanie „dar czy kłopot?” niż teoretyczne dywagacje. Tak, zapewne kłopot: ale jest to kłopot wynikający z wartkiego życia, tak jak dobra i liczna rodzina ma wiele kłopotów właśnie dlatego, że jej codzienność jest pełna dynamizmu, aktywności i pomysłów.
5.
Parafia w adhortacji Verbum Domini
Odrywając zaś wzrok od bieżącego doświadczenia życia, zauważymy zachętę do refleksji nad eklezjalnymi ruchami ze strony dokumentów Kościoła. W adhortacji Verbum Domini papieża Benedykta XVI (2010 r.) znajdziemy kilkakrotne wspomnienie o roli parafii w tym właśnie kontekście. Jest tam więc i zachęta do wspólnotowego sprawowania sakramentu chorych w parafiach (VD, 61), i podobne zalecenie odnoszące się do Liturgii Godzin (VD, 62). Jakże przejmująco brzmi apel „o zweryfikowanie, czy zwyczajna działalność naszych wspólnot chrześcijańskich, w parafiach, w stowarzyszeniach i ruchach rzeczywiście ma na celu osobiste spotkanie z Chrystusem, objawiającym się nam w swoim słowie” i podpowiedź, że można to najlepiej zrealizować przez „powstawanie licznych małych wspólnot «składających się z rodzin, zakorzenionych w parafiach albo związanych z różnymi ruchami kościelnymi i nowymi wspólnotami», które szerzyłyby formację, modlitwę i poznawanie Biblii według wiary Kościoła” (VD, 73).
W swoim wywiadzie-komentarzu do papieskiej adhortacji[6] Kiko Argüello, hiszpański założyciel Drogi Neokatechumenalnej, zwrócił uwagę w kwietniu 2011 roku na ten oto istotny punkt dokumentu Verbum Domini: „misja głoszenia słowa Bożego jest zadaniem wszystkich uczniów Jezusa Chrystusa wynikającym z ich chrztu. […] Trzeba rozbudzić tę świadomość w każdej rodzinie, parafii, wspólnocie, stowarzyszeniu i ruchu kościelnym” (VD, 94).
To bardzo pouczający wywiad. Kiko przypomniał w nim, że Kościół jest posłany do świata, a nas ma to doprowadzić do pytania, czy każdy z nas osobiście już przyjął to zadanie. Nie jest to jakiś dodatek do tożsamości chrześcijanina, który można by potraktować jako hobby dla szczególnie gorliwych, ale raczej coś, co wchodzi w samą istotę chrześcijańskiej wizji osoby. Założyciel neokatechumenatu podkreślił, że greckie korzenie słowa „osoba” pochodzą z tradycji starożytnego dramatu greckiego: persona to pierwotnie określenie roli, jaką aktor miał do odegrania w teatralnej sztuce. Było to zadanie przeznaczone tylko dla niego i nadającego sens jego pojawieniu się na scenie: będzie grał króla albo bohaterską siostrę, albo poetę. A kiedy człowiek oddzieli się od Boga, traci swoją osobę: nie wie już, jaką ma rolę w życiu, po co został stworzony; jednym słowem — jaka jest jego misja, jego życiowa persona.
Wizja parafii jako żywego Kościoła, jako jednej wspólnoty łączącej wiele pomniejszych wspólnot okazuje się więc niezbędna dla pojmowania człowieka jako osoby, jako podmiotu historii z życiową misją. Dodajmy tu skojarzenie: nieprzypadkowo jeden z protestanckich ruchów ewangelizacyjnych przełomu XX i XXI wieku nosił nazwę Youth with a Mission — Młodzież z misją.
Jak budować taką parafialną wspólnotę rozmaitych ruchów? W odpowiedzi na to pytanie Kiko Argüello stwierdza: potrzebujemy cudu. A „prawdziwy cud to Kościół, wspólnota miłości” (il vero miracolo e’ la Chiesa, una unione dell’amore). Chodzi tu nie o ideę Kościoła, ani nie tylko o przykłady świętości z minionych wieków lub odległych kontynentów. Albo parafia katolicka staje się tym cudem, albo nie ma siły przyciągania do Chrystusa i skutecznego głoszenia Dobrej Nowiny. Stanie się wtedy tylko środkiem obsługi religijnych potrzeb ludności, w takiej sytuacji zresztą, potrzeb stopniowo zanikających.
6. Promienie Słowa Bożego
„Każdy święty jest jakby promieniem światła wychodzącym ze słowa Bożego” (VD, 48), napisał papież Benedykt w adhortacji Verbum Domini. Przez analogię możemy to odnieść także do ruchów i wspólnot w parafii: każda jest jednym z promieni blasku, który wyszedł z bogactwa słowa.
Izaak Newton prowadził niegdyś badania nad rozszczepieniem słonecznego światła na wiele kolorów i nad ponownym ich łączeniem w pierwotny promień. Parafia jest podobnym laboratorium, tyle że duchowym: jedyne światło Bożego Objawienia rozszczepia się tu na bogatą paletę duchowych barw i modlitewnych kolorów.
Istnieje oczywiście pewne niebezpieczeństwo: tak silne zafascynowanie moją grupą, moją duchowością, moją drogą, że zacznę uważać, że wyczerpuje ona już całe bogactwo Kościoła. Nie nowe to niebezpieczeństwo. Czyż św. Paweł nie musiał napominać: „Każdy z was mówi: ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja Kefasa, a ja Chrystusa: czyż Chrystus jest podzielony?” (1 Kor 1,12-13).
Niech przykładem integrowania poszczególnych charyzmatów wspólnot i ruchów będzie niedawne zgromadzenie przedstawicieli światowej młodzieży katolickiej w Madrycie. Choć z tak wielu nurtów duchowych pochodzili, to przecież w papieskiej Eucharystii na plan pierwszy wysunęła się jedność. Wobec ołtarza umilkły różnice i odmienności dróg prowadzących do ofiary Pańskiej, a zabrzmiała jedność: „Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4,5). To, co przeżywał Kościół powszechny w sierpniowych dniach 2011 roku w Hiszpanii, niech wcieli się w lokalny Kościół naszych parafii i naszej diecezji:
„Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga: wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha” (Ef 2,21-22).
[1] Ludger Hohn-Morisch, Ein Traum von Kirche, Freiburg 1998.
[2] http://www.credo-ua.org/2011/07/48330 (3 VIII 2011).
[3] http://www.kazatin.com, 28 VII 2011, s. 8.
[4] Jan Paweł II, Orędzie Ojca Świętego Jana Pawła II do uczestników I Kongresu Ruchów Katolickich, Warszawa, czerwiec 1994 (Watykan, 31 V 1994), http://www.kongresruchow.pl/modules/artykuly/article.php?articleid=100 (13 XI 2010).
[5] 25 tysięcy kapłanów do ewangelizacji Chin, http://ekai.pl/wspolnoty/droga-neokatechumenalna/x45130/tysiecy-kaplanow-do-ewangelizacji-chin (29 VIII 2011).
[6] Kiko Arguello, Wywiad dla włoskiego Radio Maria z dnia 18 kwietnia 2011, http://www.webalice.it/gregorio.rizzo (5 VIII 2011).
[2011]