niedziela, 12 czerwca 2005

Niedoskonali powołani - homilia


ks. Andrzej Siemieniewski


HOMILIA
12 czerwca 2005
(11. Niedziela zwykła – ROK A)


Niedoskonali powołani


1. Kościół grzeszników


Każdy, kto lubi wiadomości telewizyjne, radiowe, gazetowe i internetowe, dobrze wie, że może najciekawszym tematem takich wiadomości są skandale. Korupcja i skandal może dotyczyć polityków. Może zdarzyć się w sferach gospodarczych. Może też być – niestety – wśród duchowieństwa. Może być – czasem o tym słyszymy. I nachodzi nas wtedy tęsknota za chrześcijaństwem bez grzeszników, a zwłaszcza bez grzeszników wśród pasterzy. Czasami to marzenie przybiera taką postać: „Gdyby tak powrócić do pierwotnego Kościoła! Do Kościoła pierwszych chrześcijan!”: „do Kościoła pierwszych chrześcijan, pierwszych uczniów, czyli: bez skandali! bez obłudy! bez grzechu!”.


W XIII wieku rozwinęła się nawet w Europie: we Francji, w Italii, w Niemczech, pewna sekta, która nazywała się kataroi, czyli „czyści”, w domyśle: „czyści chrześcijanie”. Ludzie ci rozumowali tak: skoro otrzymaliście chrzest od grzesznych pasterzy, więc ten chrzest trzeba powtórzyć. Bo chrzest, by być prawdziwy – musi być udzielony przez pasterzy świętych. A ponieważ z biegiem czasu okazało się, że również wśród tych kataroi, tych czystych, też zdarzały się grzechy, to wtedy dochodzili do wniosku, że jeśli ktoś otrzymał chrzest od pasterza, który później zgrzeszył, to ten chrzest trzeba powtórzyć raz jeszcze, bo to znaczy, że pasterz nie miał Ducha Świętego. Skoro zgrzeszył, to wszyscy, którzy byli przez niego ochrzczeni, jeszcze raz hurtem przyjmowali chrzest na nowo, ponieważ pasterz okazał się niegodny.


Taka była sekta katarów – z greckiego kataroi, „czyści” – z XIII wieku. Ale te marzenia pojawiały się nie tylko w XIII wieku: powrócić do takich pasterzy, jakich miał pierwszy Kościół. A co to za pasterze? Słyszeliśmy o nich: „Jezus widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli jak owce nie mające pasterza”. Kiedy Pan Jezus zobaczył, że owce nie mają pasterza, sam ustanowił im pasterzy. Przywołał Dwunastu uczniów i udzielił im władzy. Możemy marzyć, żeby mieć takich pasterzy, jakich ustanowił Pan Jezus: Piotra i Jana, którzy – czytamy o tym w Dziejach Apostolskich – cieszyli się, że mogli cierpieć dla imienia Jezusa. Dalej: ustanowił Andrzeja i Jakuba, Filipa i Bartłomieja. Jakże chcielibyśmy mieć takich pasterzy, których Pan Jezus ustanowił dla pierwszych chrześcijan: to ci, co zanieśli Ewangelię aż po krańce ziemi. Kto jeszcze? Tomasz i celnik Mateusz, i Szymon Gorliwy – oni wszyscy własnym życiem świadczyli o przemieniającej mocy Jezusa. I kto jeszcze? Jeszcze Jakub i Tadeusz, bohaterowie wiary, i… i Judasz Iskariota. Co tu robi Judasz!? Kościół apostolski, Kościół pierwszych chrześcijan miał być wolny od pasterzy skandalistów! Co on tutaj robi?! Kto pisał te Ewangelie, skoro we wszystkich znalazł się opis Judasza, który Go zdradził. Kto to pisał? Kto do tego dopuścił? Czy to jakaś pomyłka? Nie.


  • wybrany przez Jezusa


    Judasz (a przypomnijmy, że jeden na Dwunastu to z grubsza osiem procent, więc mówimy tutaj o mniej więcej ośmiu procentach Apostołów!) to nie pomyłka: „W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga”. To nie było zwykłe, codzienne wydarzenie. „Całą noc spędził na modlitwie do Boga” – i jaki był owoc tej modlitwy? „Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu” (Łk 6,12-13). To nie był wybór przypadkowy. To był wybór poprzedzony całonocną modlitwą.


    Albo: „Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał”. Nie przypadkowych, którzy się sami zgłosili, a pośród nich być może zgłosili się nieodpowiedni. Przywołał tych, których On chciał, a nie tych, którzy sami chcieli. „Przywołał tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki, i by mieli władzę wypędzać złe duchy ” (Mk 3,13-16).


    Jezus chciał, żeby Judasz był apostołem. I Jezus wybrał Judasza, przywołał go, bo sam Jezus tego pragnął i chciał, by był apostołem wiernym, uczciwym i gorliwym.


  • wybrany „na głoszenie nauki”


    Teraz dalej: najczęściej kiedy myślimy o Kościele pierwszych chrześcijan, o Kościele pierwotnym, to myślimy: „Piotr i Andrzej, Paweł i Barnaba głoszą Ewangelię”. A czy pomyśleliśmy o tych ośmiu procentach pasterzy i wobec tego może też ośmiu procentach wierzących, którzy mieli okazję przyjąć łaskę Bożą z ust i przez posługę Judasza? Czy kiedyś sobie to wyobraziliśmy, że tak to było? Wczujmy się w sytuację na przykład mieszkańców południowego przedmieścia Jerycha. To akurat tam dotarli Bartłomiej z Judaszem i mówili o Jezusie. Jezus wysłał ich po dwóch, aby głosili naukę. Po to ich ustanowił. Byli ludzie, którzy przyjęli wiarę od Judasza. On też był w jednej z tych par apostolskich. Jezus po to ich ustanowił, by ich wysłać na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Wczujmy się w sytuację tych ludzi, którzy przyjęli naukę od Judasza.


  • „by mieli władzę nad duchami nieczystymi”


    Albo wczujmy się w sytuację koleżanki Marii Magdaleny, która dowiedziała się, że to przez posługę właśnie takiego człowieka jak Judasz, została uwolniona. Potem przyszło Święto Paschy i czego to się dowiadujemy o tym, który nam tu głosił i który nam tu posługiwał?


Chciałoby się powiedzieć ironicznie: Szkoda, że to nie my pisaliśmy Ewangelię. Nigdy nie dopuścilibyśmy do zapisania takich gorszących rzeczy. W Koranie takich rzeczy nie ma. W Koranie nie ma o tym, że ludzie wybrani przez Boga potrafią zawieść, a w Ewangelii jest, i to w każdej z czterech Ewangelii.


2. W kim położyłem nadzieję?


Dlatego dzisiaj takie ważne, by przypomnieć sobie komu ufam i w kim położyłem nadzieję. Święty Paweł, który znał ich wszystkich bardzo dobrze – nawet niektórych aż za dobrze – i który słyszał wszystko o Judaszu, św. Paweł jednak napisał: „Nadzieja zawieść nie może”.


Nie dlatego tak napisał, że nie słyszał o przypadku Judasza i nie dlatego, że nie słyszał o przypadku Piotra, który w decydującym momencie się zaparł swojego Pana. (Kto do tego dopuścił, że to się ukazało w druku?!) Paweł o tym wszystkim wiedział, a jednak mówi: „Nadzieja zawieść nie może”. I podaje motyw: „Nadzieja zawieść nie może – chociaż ludzie mogą zawieść – bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”.


Duch Święty dawany jest niezależnie od tego, czy posługujący jest godziwy czy niegodziwy, czy później być może okaże się niedostatecznie oczyszczony. W tym sensie Kościół nie jest wspólnotą kataroi, czyli czystych. Nie! W tym sensie jest wspólnotą grzeszników. Paweł tak mówi o fundamencie naszej nadziei: „Chrystus umarł za nas jako za grzeszników”. To dlatego nadzieja zawieść nie może. „Umarł za nas jako za grzeszników w oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni”.


Kiedy każe nam przypominać sobie, że nasza wiara ma fundament stuprocentowy i nasza nadzieja jest nienaruszalna, to nie każe nam szukać doskonałych ludzi, bo kto szuka doskonałych ludzi, to jeszcze długo będzie ich szukać. I myślę, że ich nie znajdzie. Więc lepiej nie zaczynać.


Nie szukamy doskonałych ludzi, ale szukamy łaski Jezusa Chrystusa, który umarł za nas jako za grzeszników, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. I tu Apostoł każe szukać fundamentu naszej nadziei. Mówi: „Popatrzcie, skoro grzesznicy, którzy byli bezsilni, którzy się od Boga odwrócili i za takich właśnie umarł Pan Jezus, to o ile bardziej będziemy zachowani od karzącego gniewu, skoro przez Krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni?”.


To właśnie dlatego każde miejsce naszej modlitwy powinno być oznaczone krucyfiksem. Krzyż to przypomnienie śmierci Jezusa Chrystusa. To właśnie dlatego Mszę świętą sprawuje się przy krucyfiksie. To właśnie dlatego także nasze spotkania modlitewne odbywają się przy takim znaku. Dlaczego? Bo przez Krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. I to przez tę Krew będziemy zachowani od karzącego gniewu. Niezależnie od tego, jakiej modlitwy słowa wznosimy: czy dziękczynnej, czy wielbiącej, czy przepraszającej, czy radosnej – gdzieś w tle zawsze będzie ta myśl: przez Jego Krew. A Krew Jego to Krzyż, a Krzyż to śmierć Chrystusa i Jego życie oddane za nas.


„Jeśli bowiem będąc nieprzyjaciółmi zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, o ile bardziej – mówi św. Paweł – już pojednani – już wierzący, już zgromadzeni, już oczyszczeni – o ileż bardziej dostąpimy zbawienia przez Jego życie”. I mówi: „Nie tylko to, możemy się nawet chlubić”. Możemy się nawet chwalić, ale nie samym sobą albo doskonałością ludzi, których mamy, bo takich ludzi nie mamy. „Chlubić się możemy w Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego teraz uzyskaliśmy pojednanie” (Rz 5,5-11).


3. Spełnienie Bożych planów


To właśnie na tej drodze Bóg doprowadził do skutku plan, o którym słyszeliśmy w Księdze Wyjścia. To był plan początkowy, wersja „A” planu. Wersja „A” była taka: Bóg zgromadził po wyjściu z Egiptu naród wybrany pod górą Synaj i powiedział: „będziecie szczególną moją własnością […] będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym” (Wj 19,5-6). Plan się nie powiódł, bo nie minęło nawet pięć – sześć tygodni od czasu, kiedy Mojżesz wszedł na górę, a już ci, którzy mieli być królestwem kapłanów, stali się, owszem, królestwem kapłanów, ale… złotego cielca. To takim królestwem kapłanów się stali. Niestety! Dużo czasu nie minęło. Wersja „A” planu się nie powiodła, ale Pan Bóg zawsze ma wersję poprawkową, która bierze pod uwagę nasze grzechy. I Pan Bóg przez Chrystusa, przez Jego Krzyż i Jego Krew doprowadził do zrealizowania planu w wersji „B”, o której słyszeliśmy w Księdze Wyjścia: „Jeśli pilnie będziecie słuchać głosu Mego i strzec mojego przymierza, to będziecie moją szczególną własnością pośród wszystkich narodów, będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym” (Wj 19,5-6).


Od tego czasu możemy chlubić się w Jezusie Chrystusie – to rzecz dziwna – na pierwszym miejscu w Jego Krzyżu. I od tego czasu niestraszne są nam żadne wiadomości o skandalach i korupcjach, które, owszem, mogą zdarzać się i w świecie polityki, i w świecie gospodarki, i mogą też zdarzać się w świecie ludzi wierzących. Są nam niestraszne, ponieważ nie z ludzi się chlubimy, ale chlubimy się w Bogu przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana.


[2005]