niedziela, 31 sierpnia 2008

Rola biskupa w dziejach Kościoła


bp Andrzej Siemieniewski


Wykład w ramach Wieczorów Tumskich
we Wrocławiu

31 sierpnia 2008
na temat:


Rola biskupa w dziejach Kościoła


Dwunasta rocznica sakry biskupiej ks. abpa prof. Mariana Gołębiewskiego, Metropolity Wrocławskiego, staje się dla nas okazją, aby zanurzyć się w refleksji na temat roli biskupa w dziejach Kościoła. Wprawdzie wspólnota uczniów Chrystusa to ogół ochrzczonych wiernych, ale żyjących pod przewodnictwem swoich pasterzy:


"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem" (Hbr 13,17), powie autor listu do Hebrajczyków.


Kto chce znać dzieje Kościoła nie tylko od strony zewnętrznej, jako zdystansowany obserwator, ale od wnętrza, jako głęboko zainteresowany uczestnik życia tej wspólnoty, od strony Bożego planu dla Kościoła, koniecznie musi włączyć w obręb swojego poznania także początki i rozwój instytucji biskupa w Kościele katolickim, a więc historii episkopatu.


Jednak dzieje wspólnoty uczniów Chrystusa są długie – trwają przecież już dwudziesty pierwszy wiek, a prelekcyjny czas Wieczorów Tumskich jest krótki – czekamy przecież z niecierpliwością na upragniony występ artystów. Skoro więc nie możemy prześledzić całego filmu o historii roli biskupa w dziejach Kościoła posłużymy się metodą wybranych obrazów z historii. Tak jak fotosy w gablocie przed kinem muszą niekiedy zastąpić przechodniowi cały film, tak i nam kilka scen z dziejów Kościoła będzie musiało wystarczyć za całość historii biskupstwa.


Pierwsza scena utrwalona – jak na kliszy – w narracji Dziejów Apostolskich pomoże nam wspólnie odkryć biblijne korzenie pojęcia episkopatu, czyli urzędu biskupa. Niech odkrywanie takich skarbów w tekście biblijnym stanie się dla nas równie pasjonujące, jak przeżycie archeologa, który wydobywa z piasków pustyni klejnot sprzed wieków. Każdy biskup, rządca diecezji, znajduje przecież ostateczny fundament swojego powołania w biblijnym opisie formowania się pierwotnego Kościoła.


Następnie — kilka obrazów z historii roli biskupa w pierwszych wiekach Kościoła. Przecież tak chętnie odwołujemy się do wspólnoty chrześcijańskiej pierwszych kilkuset lat, jak najsłuszniej traktując ją jako wzorcową; do dziś szczycimy się uderzającym podobieństwem Kościoła katolickiego do Kościoła pierwotnego, a episkopat widzimy jako potwierdzenie tego, że nasz katolicki Kościół rzeczywiście pochodzi wprost od Pana Jezusa i Jego Apostołów.


Potem przyjdzie czas na obraz biskupa jako promotora formacji duchowej: biskup jest przecież w diecezji tym, który zachęca do stosownej duchowości wszystkie stany życia w Kościele.


Wreszcie, przy końcu, już tylko migawka z ilustrującą, jak niektórzy biskupi pierwszego tysiąclecia przodowali w zachęcaniu wiernych do zgłębiania nauki. Wydaje się to szczególnie aktualne w czasach pontyfikatu papieża Benedykta XVI, który tak wiele uwagi poświęca temu właśnie zagadnieniu. A skoro przy tytule naszego Metropolity, ks. arcybiskupa, widnieje tytuł profesor, niech i ten obraz znajdzie swoje miejsce przy końcu naszej refleksji.


1. Zanim zstąpił Duch Święty: episcopatum eius accipiat alius


Obraz pierwszy.


Było to niedługo po Wniebowstąpieniu Pana Jezusa. Apostołowie właśnie wrócili do Jerozolimy z góry zwanej Oliwną. Jeszcze nie nadszedł wielki i chwalebny dzień Pięćdziesiątnicy i nikt nie spodziewał się ani szumu z nieba, ani uderzenia gwałtownego wichru. To wszystko miało dopiero nadejść. Na razie uczniowie trwali po prostu na modlitwie w sali na górze.


Ale nie było to ich jedyne zajęcie. Na przykład pewnego dnia wystąpił Piotr w obecności braci i przemówił. Poruszył temat trudny i zapewne dla wielu wciąż jeszcze bardzo bolesny. „Bracia, musiały się wypełnić słowa Pisma, które Duch Święty zapowiedział przez usta Dawida o Judaszu” (Dz 1,16), mówił Piotr. A dalej wyjaśnił, o jakie prorocze wersety Biblii mu chodziło.


„Napisano bowiem w księdze Psalmów:
«Niech opustoszeje dom jego
i niech nikt w nim nie mieszka.
A urząd jego niech inny obejmie»”
(Dz 1,20; por. Ps 69,26 oraz 109,8).


Dalszy bieg wypadków opisanych w Dziejach Apostolskich wskazuje, że Piotr po części widział w tych słowach psalmu opis tego, co już się stało, a więc opis przeszłości. „Niech opustoszeje dom jego”, zapowiedział przed wiekami prorok Dawid, i zgodnie z tym rzeczywiście w gronie Apostołów pojawiło się puste miejsce: teraz było ich tylko Jedenastu. Apostoł Piotr zasygnalizował jednak rzecz intrygującą: prorocze słowa psalmu dotyczyły także czegoś, co dopiero miało się stać i to w bezpośredniej przyszłości. „A urząd jego niech inny obejmie”: jak wiemy z lektury pierwszego rozdziału Dziejów, zarządzono losowanie następcy, „a los padł na Macieja” (Dz 1,26).


Słowa z początków biblijnej księgi Dziejów Apostolskich zawierające cytat z księgi Psalmów brzmią dla dzisiejszego czytelnika niezbyt jasno. Zwykle każdy z niecierpliwością przewraca kartkę Biblii, aby szybciej dojść do tego, co wydaje nam się w Dziejach naprawdę interesujące: przecież już zaraz, z początkiem rozdziału drugiego, zstąpi Duch Święty i wtedy dopiero naprawdę wszystko się zacznie! A jednak przebiegając zbyt szybko biblijne wersety można nie zauważyć prawdziwej perły z historii kształtowania się Kościoła Bożego. Na naszych oczach Duch Święty sprawia, że w uczniach dojrzewa wizja urzędu biskupa w Kościele.


Episcopatum eius accipiat alius, tak oddaje łacina werset „urząd jego niech inny obejmie”, starając się być jak najbliżej oryginalnej terminologii biblijnego wersetu: ten episkopen autou labeto heteros. Nikt, kto miłuje Kościół, nie może pozostać obojętny, kiedy widzi w pierwszym rozdziale natchnionej księgi historii apostolskiego Kościoła słowo episcopatum (episkope). Przecież to samo wyrażenie pojawi się w pierwszym liście do Tymoteusza: „Jeśli ktoś dąży do biskupstwa (episkope, episcopatum), pożąda dobrego zadania” (1 Tm 3,1).


Stąd wywodzą się słowa biskup i episkopat nie tylko po polsku, ale w tylu innych językach europejskich.


Czy mowa tu tylko o takiej funkcji, jakiej potrzebuje każda ludzka społeczność, którą równie dobrze można by zrozumieć powołując się na analogię z politycznym liderem, społecznym kierownikiem a może nawet z przewodniczącym przedsiębiorstwa? Powróćmy do tekstu Dziejów: dlaczego właściwie zatroszczono się o następcę nieudanego Apostoła? Otóż widać tu wyraźnie teologiczną wizję apostolskiego urzędu kościelnego. Ten, kto go sprawuje, może być człowiekiem świętym, jak późniejszy męczennik Jakub; może się zdarzyć, że nie stanie na wysokości zadania, jak wspomniany Judasz.


Nie przeszkadza to jednak temu, że urząd apostolski pełni. A jeśli – na przykład w wypadku śmierci – pełnić przestanie, potrzebny jest następca, który przejmie ten sam urząd, niejako odziedziczony w duchowym następstwie. Ponieważ następstwo to po łacinie successio, mówimy o apostolskiej sukcesji biskupów. Duch Święty, zanim zstąpił w dzień Pięćdziesiątnicy, już wcześniej dopełnił formowania struktur Kościoła; dzień zesłania Ducha Świętego zastał więc Kościół już ukształtowany, nastąpiło wlanie nowe życie Ducha Świętego w istniejące już naczynie Kościoła.


Oczywiście, na razie wszyscy Apostołowie przebywali w Jerozolimie, dlatego apostolskie grono uzupełniane jest sukcesją po jednym z Dwunastu. Kiedy później Apostołowie rozejdą się w różne strony świata, apostolska sukcesja dotyczyć będzie większej liczby biskupów, niż tylko dwunastu: będzie ich dwudziestu, stu, dwustu, a z biegiem wieków – tysiące. Dojdą przecież biskupi kolejnych ważnych wspólnot chrześcijańskich: Antiochii, Koryntu, Tesalonik, czy oczywiście Rzymu, ale zasada pozostanie ta sama.


Czy to w przypadku zakończenia służby przez niefortunne sprzeniewierzenie się misji, jak u Judasza, czy też w przypadku najbardziej świątobliwego posługiwania zakończonego męczeństwem: skoro „opustoszał dom jego”, to „urząd jego niech inny obejmie”. Urząd – episkope, episcopatum, biskupstwo: to jeden z elementów duchowego dziedzictwa, które Pan Jezus zostawił swoim uczniom w osobach Apostołów i ich następców. „Jesteście też potomstwem Abrahama i zgodnie z obietnicą – dziedzicami” (Ga 3,29).


2. Episkopat w Kościele starożytnym


Czas na kolejne fotosy wybrane z dziejów episkopatu katolickiego.


a. W naszej migawkowej wędrówce przez historię Kościoła przenosimy się teraz do roku 107. Jeszcze żyją chrześcijanie pamiętający z czasów swojej młodości postacie Apostołów. Jeszcze są tu na ziemi, choć stopniowo coraz mniej liczni, ci, którzy uczyli się chrześcijaństwa bezpośrednio od Piotra, Pawła czy Jana. Jednak teraz znani nam z Ewangelii Apostołowie już odeszli z tego świata. Ale wierni wcale nie stracili poczucia, że żyją w kościele jednym, świętym, powszechnym i apostolskim. Nie, bynajmniej!


Chrześcijanie przeżywają swoją wiarę przy pasterskim prowadzeniu apostolskich następców, którymi są biskupi. Jednym z nich jest biskup Ignacy z Antiochii. Antiochia to miasto znane nam z Biblii, z Dziejów Apostolskich. Ignacy naucza w Kościele o bardzo żywych tradycjach zarówno tradycji spotkań z Apostołami Jezusa Chrystusa, jak i ufnego oczekiwania manifestacji charyzmatów Ducha Świętego. Jest to więc Kościół głęboko świadomy różnorodnego działania Ducha Bożego: danych przez Ducha struktur Kościoła z posługą biskupów na czele oraz powszechne działanie Ducha w każdym wiernym chrześcijaninie.


Oto jak w ciekawy sposób łączy charyzmatyczne przejawy Ducha Świętego z obowiązkiem posłuszeństwa biskupom w Kościele, jako że to oni są gwarancją trwania w prawdzie:


„Nie wiedziałem tego od żadnego człowieka, Duch [Święty] to głosił, mówiąc: «Nie czyńcie nic bez biskupa, strzeżcie swego ciała jako świątyni Bożej, kochajcie jedność, unikajcie podziałów»”[1].


b. Wędrujemy dalej wraz z pielgrzymującym przez historię ludem Bożym. Docieramy do końca II wieku, do czasów św. Ireneusza z Lionu (†202 r.). Wśród wiernych chrześcijan można jeszcze znaleźć kogoś, kto powie: „mój dziadek za czasów swojej młodości często spotykał chrześcijan, których uczył Apostoł Paweł”. Apostolskość Kościoła ciągle więc może być przeżywana jako osobiste doświadczenie wierzących, kontynuowane przez spotkanie na co dzień z biskupami chrześcijańskich wspólnot.


Zgodnie z nauką pierwszych uczniów oraz Klemensa Rzymskiego i Ignacego z Antiochii, Ireneusz przypominał, że biskupi są następcami Apostołów i że mają obowiązek czuwania nad autentycznością nauki Ewangelii. Ukoronowaniem nauki św. Ireneusza o darach duchowych jest nauczanie o charyzmacie prawdy, dzięki któremu wszystkie inne charyzmaty mogą się bezpiecznie rozwijać. Pisze, że skoro „zwierzchnicy w Kościele mają następstwo od Apostołów”, to wraz „z następstwem biskupstwa otrzymali oni pewny charyzmat prawdy (charisma veritatis certum)”.


Z tego powodu „prawdy należy się uczyć tam, gdzie Pan złożył swoje charyzmaty”, a to znaczy „u tych, którzy od Apostołów odziedziczyli kościelną sukcesję i zasady zdrowego postępowania”, a z nimi „skarb nieprzeinaczonej nauki”. To właśnie oni, przypomina św. Ireneusz, „tłumaczą nam Pismo Święte bez obawy pomyłki”[2]. Owszem, zdarzają się w Kościele grzechy i występki, ale próba ich leczenia przez rozłamy i usiłowanie tworzenia struktur alternatywnych jest w oczach Ireneusza tragiczną pomyłką:


„Od takich, co wywołują schizmy, nie może wyjść poprawa stojąca w jakiejkolwiek proporcji do szkód wyrządzonych przez ich rozłamy”[3].


Biskupi jawią się więc jako stróże ewangelicznej prawdy i filary Kościoła Bożego, zgodnie z pierwotną nauką św. Pawła:


– „[Tymoteuszu, piszę], byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15);


– „nabieraj mocy w łasce, a to, co usłyszałeś ode mnie, przekaż zasługującym na wiarę ludziom, którzy też będą zdolni nauczać i innych” (2 Tm 2,2);


– „głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz” (2 Tm 4,2).


c. Kolejny obraz zaprowadzi nas już do trzeciego wieku. Afrykański biskup łaciński, Cyprian (ok. 200-258), jest kolejnym wybitnym świadkiem wiary starożytnego Kościoła, który pomoże nam w rozumieniu roli biskupa w Kościele. To pokolenie chrześcijan, kiedy ciągle jeszcze żyły osoby, których dziadkowie mogliby pobierać nauki u ludzi, którzy wiary uczyli się wprost od Apostołów.


Sam Cyprian zaświadczył męczeństwem o prawdzie Ewangelii. Od niego również możemy się nauczyć o wielorakich źródłach żywotności pierwotnego Kościoła: zarówno o obecności charyzmatów w pierwotnym chrześcijaństwie, o radościach i pożytkach z tego płynących, ale też o potrzebie trwałego urzędu pasterzy, czyli episkopatu.


Cyprian oczywiście doskonale wie, że istnieją nie tylko Boże dary duchowe, ale też fałszywe wizje i proroctwa. Oto przykład intrygującej relacji o niezwykłej charyzmatyczce, która przyciągnąwszy pewną liczbę ludzi, zaczęła uzurpować sobie prawo do udzielania chrztu i sprawowania Wieczerzy Pańskiej a nawet do tworzenia paralelnych struktur kościelnych:


„Nagle ukazała się tu pewna kobieta, która ogłaszała się za prorokinię i tak postępowała, jakby była pełna Ducha Świętego […] Często odważała się udawać, że […] czyni Eucharystię, i składa ofiarę Panu bez użycia zwykłej formuły liturgicznej. Chrzciła również wielu”[4].


Co robić wobec takich niezwykłych, choć niepokojących zjawisk duchowych? Na szczęście chrześcijanie nie są pozostawieni przez Boga w sytuacji chaosu, niepewności i szukania po omacku. Drogą wyjścia z problemu jest rozeznawanie według autorytetu Kościoła, gdzie trwa autentyczna wiara ewangeliczna w apostolskiej wspólnocie Jezusa Chrystusa.


Wspólnota taka jest nie tylko „wspólnotą z niektórymi”, a więc z dowolnie wybranymi na zasadzie sympatii lub zgadzania się w poglądach; obejmuje ona z definicji na pierwszym miejscu pasterzy, którzy pozostają ze sobą w katolickiej łączności na całym świecie:


„Biskup jest w Kościele, a Kościół w biskupie, i jeśli kto nie jest z biskupem, nie jest w Kościele. Daremnie pochlebiają sobie ci, którzy nie utrzymują pokoju z kapłanami, że ukradkiem wcisną się do Kościoła, pozostając we wspólnocie z niektórymi. Kościół katolicki jest tylko jeden, nierozerwalny, niepodzielny, całkowicie złączony i zespolony cementem wzajemnie zjednoczonych ze sobą kapłanów”[5].


d. Ważnym świadkiem nurtu nauczania o roli biskupa w Kościele jest także św. Cyryl Jerozolimski; zachowały się katechezy, jakie wygłosił kandydatom do chrztu około 350 roku.


Bardzo pouczające są listy darów duchowych omawiane przez Cyryla w jego katechezach dla kandydatów do chrztu. Jedna z nich jest szczególnie rozbudowana i zawiera porównanie Ducha Świętego z deszczem spadającym na rozmaite rośliny. Choć różne drzewa i krzewy są tak odmienne, to ten sam deszcz ma moc udzielić sił do potrzebnego wzrostu każdej roślinie: podobnie jeden i ten sam Duch Boży w różnych osobach sprawia odmienne skutki. Jednym ze skutków działania Bożego Ducha jest wzmocnienie wspólnoty chrześcijańskiej przez solidną strukturę episkopalną. W swojej katechezie św. Cyryl poucza:


„Pomyśl o biskupach, kapłanach, diakonach, mnichach i dziewicach, i świeckich każdego narodu! I patrz na wielkiego Przewodnika i Dawcę łask. W całym świecie udziela On jednemu czystości, drugiemu stałego dziewictwa, innemu miłosierdzia, dobrowolnego ubóstwa lub daru wypędzania złych duchów. Jak światło jednym promieniem oświeca wszystko, tak i Duch Święty oświeca tych, którzy mają oczy”[6].


Kontynuując tę historyczną pielgrzymkę przez wieki i poprzez kolejne przykłady rozumienia roli biskupa w Kościele zmienimy teraz region świata oraz dokonamy skoku o ponad sto lat do przodu.


e. Oto znajdujemy się w Irlandii piątego wieku. Dzisiejszego czytelnika opisów powstania, rozwoju i rozkwitu celtyckiego chrześcijaństwa z piątego stulecia, a wieków kolejnych, szóstego czy siódmego, urzeka harmonijne współdziałanie charyzmatycznego i instytucjonalno-sakramentalnego oblicza Kościoła.


Te dwa aspekty wspólnoty wierzących dziś raczej powoli i mozolnie odnajdują się nawzajem w praktyce chrześcijańskiej. A wtedy, u początków średniowiecza, wydawały się zgodnie współpracować w chrześcijańskim życiu Irlandii owych czasów. Były przejawem naturalnej symbiozy płynącej z codziennego doświadczenia takiej właśnie, dwojakiej działalności Ducha Świętego. Doświadczenie wiary ówczesnych Celtów irlandzkich promieniowało wspomnianą harmonią między ustanowionymi dla porządku kościelnego pasterzami a pełnymi mocy w dziele głoszenia zbawienia oraz w trwaniu w nauce Ewangelii charyzmatycznymi przywódcami.


Oto niezwykle mocny w swojej wymowie przykład zgodnego współdziałania elementu charyzmatycznego i hierarchicznego w celtyckim chrześcijaństwie Irlandii zaczerpnięty z życiorysu św. Brygidy z Kildare (452-524):


„[Brygida] wezwała pewnego sławnego pustelnika […], aby porzucił swoją pustelnię i dołączył do niej, aby mógł zarządzać kościołem wraz z nią w godności biskupiej i by nie brakowało posługi kapłańskiej w jej kościołach. Później [oboje]: on, namaszczony jako głowa i pierwszy spośród biskupów, oraz ona, najbardziej błogosławiona głowa ze wszystkich kobiet, ustanowili swój główny kościół w szczęśliwej i wzajemnej współpracy pod kierunkiem wszelkich cnót, a przez zasługi ich obojga ich stolica biskupia i niewieścia rozciągnęła się na całą wyspę Irlandii […]. [Kościół ten] zawsze był rządzony przez arcybiskupa Irlandczyków oraz przez opatkę, którą czciły wszystkie irlandzkie opatki, przez błogosławioną linię sukcesji i przez nieustające obrzędy”[7].


Charakterystyczny rys monastyczny celtyckiego chrześcijaństwa tamtych czasów to instytucjonalne wcielenie zasady harmonijnego współdziałania tych, których Duch Święty obdarzył sakramentem pasterzowania, i tych, których Duch Boży napełnił innymi charyzmatami.

3. Rola biskupa w formacji duchowej: Grzegorz Palamas


Nie możemy jednak zatrzymać się tylko na wybranych obrazach z życia Kościoła starożytnego oraz z wczesnego średniowiecza. Nie chciałbym, aby powstało wrażenie, że po owym początkowym, złotym wieku Kościoła, potem nastąpił marazm. Kolejny autor, do którego sięgniemy, to Grzegorz Palamas. Żyjący w latach 1296-1359 mnich, a więc późnośredniowieczny bizantyjski arcybiskup i wybitny teolog, jest jedną z najważniejszych postaci czternastowiecznego Bizancjum. Jest przykładem, że rola biskupa, obok koniecznej funkcji dogmatycznej (obrona czystości wiary) oraz administracyjnej (zarządzanie ludźmi i budynkami), obejmuje też troskę o wysoki poziom życia duchowego.


Jego największe dzieło, Triady, zostało napisane w odpowiedzi kalabryjskiemu filozofowi Barlaamowi na jego krytykę duchowego doświadczenia chrześcijan praktykujących hezychazm. Palamas z największą gorliwością bronił tezy, że Bóg jest dostępny w osobistym doświadczeniu chrześcijańskim. Skoro sam Bóg przecież zechciał dzielić swoje życie z ludzkością w czasach ziemskiego życia Jezusa Chrystusa, dlaczego nie miałby dalej dzielić się swoim Boskim życiem z chrześcijanami, przez udzielanie im Ducha Świętego?


Punktem wyjścia dla Grzegorza Palamasa było stwierdzenie podstawowej prawdy chrześcijańskiego życia duchowego: poprzez wcielenie Syna Bożego Bóg zechciał przyjąć naturę człowieka; dlatego człowiek może dostąpić udziału w darach Bożych. Chrześcijanie, pisał, „otrzymają tę samą energię, co Słońce Sprawiedliwości”, czyli Jezus; „to dlatego następują rozmaite Boże znaki i udziela się Duch Święty. […] Duch nie tylko napełnia ich wiecznym światłem, ale udziela im wiedzy i życia właściwego Bogu”[8].


Palamas, wyliczając charyzmaty, odwołuje się też wprost do Nowego Testamentu:


„Każdy roztropny człowiek dobrze wie, że większość charyzmatów Ducha udzielanych jest godnym ich osobom podczas modlitwy. «Proście, a będzie wam dane» – mówi Pan. Odnosi się to nie tylko do «porwania do trzeciego nieba», ale do wszystkich darów Ducha. Dar różnorodności języków i ich tłumaczenia, które Paweł zaleca zdobywać przez modlitwę, pokazują, że niektóre dary działają przez ciało […]. To samo odnosi się do słowa pouczania, daru uzdrawiania, czynienia cudów oraz Pawłowego nakładania rąk, przez które udzielał on Ducha Świętego”[9].


Rozważania arcybiskupa Palamasa na temat warunków działania charyzmatów sprawiają wrażenie, jakby nie mówił o czymś odległym i znanym tylko z teorii. Wręcz przeciwnie, czytelnik ma poczucie, że pisze o czymś, z czym można się spotkać osobiście, co stanowi część normalnego i współczesnego mu doświadczenia Kościoła. Zwróćmy uwagę na przykład na taką wypowiedź:


„W przypadku daru nauczania i języków oraz ich tłumaczenia, choć nabywa się ich na drodze modlitwy, to jednak mogą działać, nawet kiedy brak jest modlitwy w duszy; ale uzdrowienia i cuda nigdy nie zachodzą, o ile dusza posługującego się tym darem nie jest w stanie modlitwy wewnętrznej, a jego ciało w doskonałej harmonii z jego duszą”[10].


Wydaje się, że autor odwołuje się do swojego doświadczenia, a być może także do doświadczenia czytelnika, aby opisać, w jakich warunkach zdarzają się charyzmatyczne znaki.


4. Rola biskupa starożytnych w integrowaniu świata nauki: przypadek św. Bazylego


Obok swojej najważniejszej misji, duszpasterskiej, biskupi dawnych wieków odegrali niejednokrotnie z wielkim powodzeniem także inne role. Na zakończenie, już tylko tytułem przykładu, rzućmy okiem na ilustrację, jak niektórzy biskupi pierwszego tysiąclecia przodowali w zachęcaniu wiernych do pogłębiania wiedzy naukowej. Dobrze znane są zasługi na polu nauk biblijnych tak wielkich luminarzy starożytności, jak biskupi św. Augustyn, św. Hilary czy św. Ambroży. Nieco mniej mogą być znane zasługi biskupów w zachęcie do zgłębiania nauk ścisłych. A jednak wydaje się to szczególnie aktualne w czasach pontyfikatu papieża Benedykta XVI, który tak wiele uwagi poświęca temu właśnie zagadnieniu.


Takie cenne odniesienia do nauk przyrodniczych znajdziemy w tekstach św. Bazylego (346-351), biskupa Cezarei Kapadockiej. Przyjrzyjmy się nieco dokładniej nauczaniu tego wielkiego Doktora wschodniego Kościoła.


Po pierwsze, św. Bazyli zachęcał do krytycyzmu chrześcijan wobec różnych dziedzin wiedzy, i do rozróżniania tego, za czym warto pójść, od tego, co zasługuje raczej na odrzucenie. Najbardziej oczywistą kandydatką do bezwzględnego odrzucenia była wiedza pozorna, do której Bazyli zaliczał astrologię. Pisał o tych, co śledzą planety wchodzące w znaki Zodiaku, by zbadać, jak układają się w rozmaite kształty na niebie, i wróżą z tego przyszłość. Ale nie miał nic dobrego do powiedzenia o tej „próżnej nauce”:


„Ci, co oddają się tej wyimaginowanej nauce [astrologii], i ci, co ich słuchają z otwartymi ustami, jak gdyby można było w ten sposób poznać przyszłość, są śmieszni w stopniu najwyższym”[11].


Mniemanie, jakoby gwiazdozbiory wpływały na nasze losy, jest dla niego „komicznym twierdzeniem”[12].


O ile fałszywa pseudowiedza spotkała się z radykalnym i bezwarunkowym odrzuceniem przez tego Doktora Kościoła, to nauka autentyczna, która dostarcza prawdziwej wiedzy o świecie, zasługuje na ocenę bardziej wyważoną.


Najlepiej uchwycimy stosunek tego starożytnego biskupa do nauk ścisłych, jeśli wsłuchamy się w słowa św. Grzegorza z Nazjanzu, wygłoszone na pogrzebie Bazylego:


„O astronomii, geometrii i proporcjach liczb miał tak dobre pojęcie, że nie mogli go zawstydzić ci, co dobrze rozeznają się w tych naukach. Ale nadmiernym użytkiem z nich gardził, jako że jest to bez pożytku dla tych, którzy dążą do pobożności. Dlatego możemy podziwiać bardziej to, co wybrał, niż to co odrzucił”[13].


Czas przejść do konkretnych zachęt zawartych w tekstach św. Bazylego. Prowadząc słuchaczy swoich homilii do zadziwienia faktem, że kula ziemska jak gdyby wisi pośród kulistego kosmosu niczym nie podparta, najpierw podaje wyjaśnienie tego fenomenu podane przez przyrodników za Arystotelesem. Zachęca wtedy: „podziwiaj źródło tego doskonałego porządku, czyli mądrość Boga”. Jest to prowadzenie słuchacza do poznania praw przyrody oraz do zastanowienia się, kto jest źródłem tych praw: jest nim przecież sam Bóg. A gdyby ktoś niesłusznie poczuł się rozczarowany tym, że prawa fizyki jasno tłumaczą tajemnicze przedtem zjawisko, Bazyli śpieszył z wyjaśnieniem:


„Przejmujące zjawiska nie zadziwiają nas mniej, kiedy odkryliśmy coś z ich niezwykłego mechanizmu. Czyż i tu tak nie jest?”[14].


Czas przejść do jeszcze bardziej pozytywnych wypowiedzi Bazylego wobec możliwości ludzkiego rozumu. „Rozum jest władzą, która wyróżnia człowieka, a samo słowo «człowiek» oznacza byt obdarzony tym darem”[15]. Posługując się rozumem w naukach ścisłych odkrywamy prawdę o świecie stworzonym.


To z kolei prowadzi nas do prawdy większej, o Bogu. Przyrodoznawstwo jest tu wielką pomocą, ponieważ przyzwyczaja człowieka, że prawda jest czymś głębszym niż tylko rezultatem doznań zmysłowych. Tak jak na przykład rozmiarów ciał niebieskich nie można zobaczyć, ale można je przecież obliczyć, tak samo rzeczywistości duchowych nie można spostrzec, ale często można poznać ich istnienie na drodze rozumowej. Oto jak przeprowadza tę analogię św. Bazyli:


„Wiele jest odkryć dotyczących rozmiarów Słońca i Księżyca i ich odległości. Każdy, kto odda się poważnym badaniom ruchów tych ciał niebieskich i ich cechom może do tego dojść za pomocą rozumu. Dlatego nie mierzymy Księżyca za pomocą oka, ale za pomocą rozumu. […] Ale starczy już mówienia o Słońcu i Księżycu: Ten, który dał nam rozum dla rozpoznania w najmniejszych nawet przedmiotach, które stworzył, wielkiej mądrości Pomysłodawcy, niech pozwoli nam odkryć w ogromnych ciałach kosmicznych jeszcze większe pojęcie o ich Stworzycielu”[16].


Pierwszy krok od wrażenia wywołanego przez bezpośrednie dane zmysłowe do umysłowego oglądu prawdziwego kształtu wszechświata powinien pociągnąć za sobą krok drugi, jeszcze ważniejszy: wzniesienie się od praw natury do osoby Prawodawcy, czyli Boga. Z tej wiedzy św. Bazyli korzysta w swoich homiliach. Zachęca wiernych do podziwiania wielkości i wspaniałości stworzenia, gdyż to prowadzi do kontemplacji Stwórcy:


„Jeśli nocą wpatrywałeś się czujnym okiem w niewypowiedziane piękno gwiazd, to pomyślałeś o Stwórcy wszystkich rzeczy […] Jeśli za dnia badałeś cuda światła, jeśli wzniosłeś się od rzeczy widzialnych do Bytu niewidzialnego, wtedy jesteś dobrze przygotowanym słuchaczem […] poprowadzę cię po wielkich cudach tego miasta, jakim jest wszechświat”[17].


Porównanie nauk przyrodniczych z ćwiczeniami sportowców przygotowującymi się do późniejszych zawodów, albo z przysposobieniem żołnierza do późniejszego boju powraca u Bazylego częściej.


Za biblijny przykład ludzi, który zaczerpnęli prawdziwą wiedzę z pogańskich źródeł, św. Bazylemu posłużyli Mojżesz i Daniel. Obaj najpierw wyćwiczyli się w naukach, które odkryli poganie, a potem pomogło im to w osiągnięciu sprawności w nauce Bożej:


„Ten Mojżesz, którego imię jest synonimem mądrości, znacznie wyćwiczył swój umysł przez uczenie się u Egipcjan, i to uzdolniło go do przyjęcia prawdy o Bóstwie. [….] Podobnie, w późniejszych dniach, Daniel studiował nauki Chaldejczyków w Babilonie, a potem podjął nauki święte”[18].


Gdyby nie brak czasu można by oczywiście omówić jeszcze traktaty o kulistej Ziemi, które pisali Robert Grosseteste, biskup Lincoln od 1235 roku i John Pecham, abp Canterbury od 1279 r. Można by wspomnieć pierwsze intuicje geometrii analitycznej pojawiające się w pracach Mikołaja z Oresme, biskupa z Lisieux (1322-1382) oraz dzieło Immago mundi Piotra d’Ailly (1350-1425), biskup Puy i Cambrai, które było silnym argumentem dla Kolumba o możliwości opłynięcia statkiem naokoło kuli ziemskiej. Ale to wypada nam odłożyć na inną okazję.



* * * * * * *


Scena z narracji Dziejów Apostolskich stawiła nas wobec biblijnych korzeni urzędu biskupa; kilka obrazów z historii roli biskupa w pierwszych wiekach Kościoła przypomniało nam, że episkopat zawsze rozumiano jako łącznik aktualności katolickiego życia z czasami Apostołów; ujrzeliśmy też obraz biskupa jako promotora formacji duchowej, a nawet – jako tego, który zachęca wiernych do zgłębiania nauk ścisłych.

[2008]

Przypisy

[1] Ignacy Antiocheński, List do Kościoła w Filadelfii, VII.
[2] Ireneusz, Przeciw herezjom, IV, 26,5.
[3] Ireneusz, Przeciw herezjom, IV, 33,7.
[4] Cyprian, Listy, LXXV, 10.
[5] Cyprian, Listy, LXVI, 8.
[6] Cyryl Jerozolimski, Katecheza 16, 22.
[7] Cogitus, The Life of St. Brigit the Virgin, prolog, s. 123.
[8] Grzegorz Palamas, Triady, III, I, 35.
[9] Grzegorz Palamas, Triady, II, II, 13.
[10] Grzegorz Palamas, Triady, II, II, 13.
[11] św. Bazyli, Hexameron VI,5.
[12] św. Bazyli, Hexameron VI,6.
[13] św. Grzegorz z Nazjanzu, Mowy 43,23.
[14] św. Bazyli, Hexameron I,10.
[15] św. Bazyli, Hexameron IV,5.
[16] św. Bazyli, Hexameron VI,11.
[17] św. Bazyli, Hexaemeron 6,1.
[18] św. Bazyli, Przemowa do młodzieży, III.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.