Drodzy Bracia w kapłaństwie Jezusa Chrystusa!
Po raz kolejny mamy możliwość spojrzenia na siebie w perspektywie
wielkich wydarzeń paschalnych. Kierując do was pasterskie i braterskie
słowo, wyrażamy wdzięczność Bogu za nasze kapłaństwo. Dziękujemy za
waszą postawę świadków i nauczycieli jedynej Prawdy, którą jest Chrystus
Najwyższy Kapłan, a także gorliwą apostolską pracę w Kościele i dla
Kościoła oraz w przemienianiu świata w Królestwo Boże.
Sięgając do całej historii zbawienia, a szczególnie patrząc na drogę
Jezusa Chrystusa z Nazaretu do Jerozolimy zauważamy, że zostaliśmy
zaproszeni, by uczestniczyć w Bożym dziele Odkupienia. Ta tajemnica
wybrania i powołania wyraża się w słowach Chrystusa: „Idźcie i wy do
mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam” (Mt 20,4).
Wkraczamy w Wielki Tydzień wydarzeń zbawczych, który nadaje
najgłębszy sens Kościołowi i odsłania charakter naszego powołania.
Ponadczasowość słów Jezusa Chrystusa pozwala nam identyfikować się z
robotnikami w winnicy, którzy pozostają w całkowitej zależności od jej
Właściciela i Pana. Sugestywny obraz winnej latorośli wskazuje na prawdę
o nierozerwalności więzi z winnym krzewem (por. J 15,4). Jezus Chrystus
wyraża w nim prawdę o naturze Kościoła, do którego zostaliśmy
wszczepieni przez chrzest i tworzymy Mistyczne Ciało wraz z Chrystusem.
Jesteśmy w centrum konfrontacji świata i Kościoła, która dokonuje się
od początku oraz trwa nieustannie i została zapowiedziana przez
Chrystusa: „Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją
własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie
ze świata, dlatego was świat nienawidzi” (por. J 15,18–19). W świetle
tej wypowiedzi kluczowym wyzwaniem pozostaje mój osobisty obraz
Kościoła. Rozumienie go jako socjologicznej wspólnoty lub
fundamentalistycznej instytucji opartej na prawie pozbawionym
miłosiernej miłości, czyni go odchrystusowionym projektem ludzkiej
wyobraźni. Szczególnie dla nas kapłanów, którzy zostaliśmy nazwani
„przyjaciółmi” (J 15,14), niezwykle ważne i fundamentalne pozostają
pytania: Czyj jest Kościół? Na czyj „obraz i podobieństwo” ma być
kształtowany? Czego Chrystus oczekuje od swojego Kościoła i jego
kapłanów, poddając ich nieustannemu oczyszczeniu? Bez wątpienia obecne
zderzenie sacrum i profanum należy widzieć w świetle
ewangelicznych zapowiedzi: „Wtedy wydadzą was na udrękę i będą was
zabijać, i będziecie w nienawiści u wszystkich narodów, z powodu mego
imienia. Wówczas wielu zachwieje się w wierze; będą się wzajemnie
wydawać i jedni drugich nienawidzić. Powstanie wielu fałszywych proroków
i wielu w błąd wprowadzą; a ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie
miłość wielu” (Mt 24,10–12). Uświadamiamy sobie, że bez Chrystusa „nic
nie możemy uczynić” (J 15,5). Dlatego każde nasze doświadczenie,
zwłaszcza trudne, chcemy przeżywać złączeni z Chrystusem w Jego
Kościele.
Od triumfalizmu do uświęcającej świadomości
Wszyscy ewangeliści odnotowali uroczysty wjazd Jezusa Chrystusa do
Jerozolimy. Wydarzenie to ma swój wydźwięk, ale należy je postrzegać w
kontekście obecności Chrystusa w świątyni, namaszczenia w Betanii, a
także przygotowania Paschy. Medytacja poszczególnych wydarzeń pozwala
zauważyć, że pośród otaczających Go osób dokonuje się wyraźna
polaryzacja. Dostrzegamy niezwykły entuzjazm tłumu, który przybył na
święto i wrogo nastawionych faryzeuszy. Bez wątpienia całe wydarzenie
wywarło wrażenie na Dwunastu, którzy przeszli z Chrystusem drogę od
Galilei do Jerozolimy. Tłum, o którym wspominają św. Mateusz i św.
Marek, potwierdzał słuszność drogi, którą wybrali, pewnie nie mając
świadomości, że stanowią początek Kościoła, który w przyszłości będzie
obecny na wszystkich kontynentach świata. W tym momencie ich Mistrz, syn
Dawida, tryumfuje, wypełniając starotestamentalne proroctwa (por. Rdz
49,10n), zwłaszcza słowa z Księgi Zachariasza (9,9). Wybranych Dwunastu,
którzy stanowią zaczątek Kościoła, uczestniczy w profetycznym misterium
Jego Głowy. Trzyletni czas formacji u boku Mistrza pozwala im przyjąć
nowy obraz Mesjasza – Jezus Chrystus to Król: cichych, prostych,
ubogich, czystego serca, cierpiących prześladowanie, dążących do pokoju,
łamiących łuki wojenne. Jego królestwo należy do tych, którzy „słuchają
słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 11,28).
Triumfalny wjazd zapowiadany przez Chrystusa jest swoistym przewrotem
myślenia o Mesjaszu i rozumienia Jego słów. Gesty, które towarzyszą
temu wydarzeniu, czyli rozkładanie płaszczy (por. 2 Krl 9,13), a także
uroczysta aklamacja: „Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w
imię Pańskie” (Ps 118), są dowodem radości. Entuzjazm witających udziela
się i nam, kiedy sprawujemy liturgię Niedzieli Męki Pańskiej. Wraz z
Kościołem obecnym w świecie identyfikujemy się z tymi wydarzeniami.
Nasza „przewaga” nad Dwunastoma polega na tym, że znamy z Objawienia
dalszy przebieg wydarzeń. Zdajemy sobie sprawę, że są również ludzie
rozczarowani tym, że inni poszli za Chrystusem. Jesteśmy także świadomi,
że Kościół, do którego przynależymy dzisiaj, obok radości, niesie także
doświadczenie odrzucenia, pogardy i niezrozumienia. Niestety, dzieje
się tak również z powodu nas samych. Przyzwyczailiśmy się do Kościoła
triumfującego, odnoszącego spektakularne sukcesy, bardziej nastawionego
na actio z pewnym zapomnieniem o contemplatio. Ten
brak „tłumu” wokół nas odbieramy jako porażkę, brak owoców,
nieskuteczność działań. Kardynał J. Ratzinger podpowiada, że to
marketingowe rozumienie Kościoła, który bada zapotrzebowanie rynku, a
potem je zaspokaja, nie jest właściwym obrazem Kościoła. Autentyczny
obraz i kształt Kościoła opary jest na wcielonej Prawdzie. W tym
kontekście radość kapłana o tyle jest właściwa i pełna, o ile opiera się
na wyznaniu św. Jana, aby „On wzrastał a ja się umniejszał” (J 3,30).
Z Chrystusem w sercu Kościoła
Medytacja nad słowem Bożym odsłania przed nami perspektywę powołania,
które wpisane jest w życie każdego z nas. Jego dynamika posiada
następujący porządek: „na początku” znajduje się miłująca wola Boga,
która została skierowana ku naszym rodzicom – „Niech się stanie”;
następnie otrzymaliśmy zaproszenie do wejścia w świat nadprzyrodzony –
„Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”; powoli
dojrzewaliśmy do momentu usłyszenia słów „Pójdź za Mną” (Łk 9,59), by
odkryć powołującą łaskę, która zawiera ideę „Ktokolwiek przykłada rękę
do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk
9,61). Jeszcze wówczas nie do końca rozumieliśmy, co znaczą słowa, które
usłyszał św. Piotr: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś
młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się
zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi,
dokąd nie chcesz” (J 21,1). Można powiedzieć, że to droga dojrzewania do
bycia w Kościele. Przełomowym wydarzeniem było zaproszenie do
Wieczernika w Wielki Czwartek, w którym „wszystko się zaczęło”. Od
chwili naszych święceń, kiedy usłyszeliśmy słowa: „Weźmij dary ludu
świętego, które masz ofiarować Bogu. Rozważaj, co będziesz czynił,
naśladuj to, czego będziesz dokonywał i prowadź życie zgodne z tajemnicą
krzyża”, staliśmy się własnością Chrystusa, a tym samym Jego Kościoła.
Ten personalno-sakramentalny związek sprawia, że nic nie jest prywatne w
naszym życiu: ani sprawowanie sakramentów, ani modlitwa, ani posługa.
Sakramentalna konsekracja kapłańska sprawia, że będąc in persona Christi,
bierzemy do rąk Jego samego, który jest Głową Kościoła. W dłoniach
trzymamy Chrystusa, jego cierpienie, ofiarowanie, prześladowanie,
odrzucenie, ale przede wszystkim misję. Kontemplacja tego momentu
pozwala nam uświadomić sobie, że Chrystus, podobnie jak Kościół, nie
należy do nas. Wszystko to, kim jesteśmy, nasz charyzmat, życie duchowe,
apostolstwo, a przede wszystkim nasza tożsamość, znajdują swoje
umiejscowienie w wielkoczwartkowym Wieczerniku. W tym kontekście warto
podkreślić niezwykłe stwierdzenie Chrystusa, które stało się dla kard.
J. Ratzingera przedmiotem medytacji nad kapłaństwem: „beze Mnie nic nie
możecie uczynić”. To wskazanie na rzeczywiste communio, które w
sposób najpełniejszy opisuje naturę Kościoła i drogę powołania
kapłańskiego do świętości, oznacza przede wszystkim „jedność” z Mistrzem
oraz z tymi, którzy za Nim idą. W tym słowie mieści się trudna jedność
kapłańska i jedność ze swoim biskupem, która dzisiaj poddawana jest
nadzwyczajnej próbie. Owocem jedności jest autentyczna wspólnota z
innymi zbudowana na komunii z Chrystusem. W Wieczerniku każdej diecezji,
każdej parafii i wspólnoty życia konsekrowanego spełniają się słowa
Modlitwy Arcykapłańskiej: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi,
którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili
jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas
jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17,20–21).
Wielkoczwartkowy Wieczernik po raz kolejny odsłania prawdę o naszym
powołaniu, tożsamości, posłannictwie, by przede wszystkim głosić
nieskażone słowo Boże i sprawować sakramenty. Te najgłębsze racje, które
stanowią regułę naszego życia, jednocześnie muszą stawać się podstawą
każdorazowego rachunku sumienia. Nosimy w sobie święte zobowiązanie
odpowiedzialności za Kościół i za tych, których Bóg do niego
przyprowadza. Jesteśmy zatem w samym sercu Kościoła, by dawać innym to,
co do nas nie należy. Warto zatem wracać do samej istoty, którą
nakreślił św. Jan Paweł II w słowach: „To właśnie w tajemnicy Kościoła,
będącej tajemnicą komunii trynitarnej nacechowanej przez wymiar misyjny,
ujawnia się tożsamość chrześcijańska, a więc i również specyficzna
tożsamość kapłana i jego posługi. Prezbiter bowiem, na mocy konsekracji
otrzymanej w sakramencie święceń, zostaje posłany przez Ojca za
pośrednictwem Jezusa Chrystusa, Głowy i Pasterza Ludu Bożego, do którego
upodabnia się w sposób szczególny, aby żyć i działać w mocy Ducha
Świętego w służbie Kościoła i zbawienia świata” (PDV 12). Ponieważ
kapłaństwo jest w Kościele, ale także dla Kościoła warto sięgnąć do
motywów naszego powołania, dorastania w „szkole Chrystusa”, przyjęcia
święceń i ofiarniczego pełnienia posługi. Niezwykle ważna jest nasza
autentyczność wobec Jedynego Kapłana, biskupów, przełożonych,
współbraci, wiernych, a także tych, którzy wprost przeciwstawiają się,
próbując żyć tak, „jakby Boga nie było”. Te relacje skłaniają do
stwierdzenia, że nie wolno nam klerykalizować innych stanów życia. Czymś
dramatycznym jest także laicyzowanie duchownych, a następnie ich
sekularyzowanie. W tym świetle warto także spojrzeć na to, co określamy
mianem „kryzysu powołań”, który w jakimś stopniu wynika z „kryzysu
powołanych” oraz braku czytelnego świadectwa radykalizmu życia. Świadomi
jesteśmy, że: „Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby
z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas” (2 Kor 4,7). Wiemy
dobrze, że „jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8,31). Jednak
ciągle musimy pogłębiać więź z Mistrzem, zadając sobie pytanie: „Któż
może nas odłączyć od miłości Chrystusowej?” (Rz 8,35).
Godzina próby – dar oczyszczenia
Doświadczenia Wieczernika, w którym rodzi się Kościół, a w nim nasze
kapłaństwo, skoncentrowane na rzeczywistej obecności Chrystusa w
Eucharystii, nieustannie poddawane jest doświadczeniu, które w
duchowości chrześcijańskiej określamy mianem „oczyszczenia”. Nie
pozostajemy w nim osamotnieni. Patrząc na Chrystusa modlącego się w
Getsemani rozumiemy, że obecnie też realizuje się ta godzina. Świadomi
ludzkiej słabości, która odsłoniła się w beztrosce zasypiających uczniów
i zaparciu się Piotra, wsłuchujemy się w nieustanne wzywanie Mistrza,
abyśmy czuwali. Oznacza ono bycie gotowym zarówno wewnętrznie, jak
również zewnętrznie na „godzinę próby”. Medytując modlitwę Chrystusa w
Getsemani odkrywamy to, co w nas jest Boże, ale i to, co jeszcze w nas
zbyt ludzkie, światowe i związane z lękiem przed przyszłością.
Ta próba ufności i przynależności do Chrystusa nabiera szczególnej
wymowy, kiedy stajemy pod Krzyżem z umiłowanym uczniem towarzyszącym
Maryi (por. J 19,25–27). Dla św. Jana Pawła II scena Testamentu z Krzyża
stała się motywem wzięcia do siebie Maryi stającej się Matką Kościoła
oraz zawierzenia (por. Redemtopris Mater 45). Logicznym staje
się pytanie o obecność pod Krzyżem pozostałych wybranych do Kolegium i
innych uczniów. W scenie tej realizują się słowa z Księgi Zachariasza,
na które powołuje się Chrystus, mówiąc: „Uderzę pasterza a rozproszą się
owce stada” (Za 13,7; Mt 26,31). Mamy wrażenie, że godzina próby,
której doświadczamy jako uczniowie Chrystusa i kapłani Jego Kościoła,
niejako sięga zenitu. Jesteśmy świadkami profanacji Chrystusa, Jego
Krzyża, Słowa, sakramentów. Niestety, w ten proces, poprzez niektórych
naszych braci w kapłaństwie, wpisuje się także „niejako profanacja”
sakramentu święceń, który przyjęliśmy. Czy tak liczne odejścia,
częstokroć gorszące, nie są ucieczką spod Krzyża, rezygnacją z
konieczności poświęcenia, Judaszowym rozczarowaniem Mistrzem,
zawiedzeniem się Jego Kościołem? Podstawową przyczyną tych bolesnych
dramatów kapłańskich jest przede wszystkim osłabienie i utrata wiary.
Bez wątpienia doświadczenia opuszczenia, osamotnienia,
niezrozumienia, jak również braku jedności, ciasny partykularyzm,
celebryctwo obecne w naszych wspólnotach kapłańskich są trudną próbą.
Papież Franciszek bardzo często w swoich wypowiedziach podkreśla, że
jest to duchowość światowa. Nie można inaczej na nią popatrzeć, jak
tylko w perspektywie dynamiki wiary, miłości oczyszczanej z egoizmu i
ufności zakorzenionej w nadziei. Chrystus i Jego Kościół, który jest
nierozerwalnie związany z Krzyżem, nie może stawać się środkiem do
osiągania naszych małych, osobistych celów. Medytując misterium Pasji
rozumiemy, że wyraża ona cierpienie Boga z powodu odrzuconej miłości, a
jednocześnie jest to ofiara Odkupienia, zadośćuczynienia i pojednania.
Chrystus Najwyższy Kapłan, oznajmia nam to słowami: „właśnie dlatego
przyszedłem na tę godzinę” (J 12,27). Jeśli chcemy naśladować Chrystusa,
nie może się to dokonać bez wzięcia Krzyża, co oznacza zgodę na
ogołocenie. Jest ono wpisane w naturę kapłaństwa skupiającego
rzeczywistość określaną jako sacerdos et hostia i realizuje się
także ze względu na Kościół, w którym uczestniczymy. Dzieła, które
podejmujemy w naszym kapłańskim i apostolskim życiu posiadają swoją wagę
i znaczenie. Jednakże nie możemy zapominać, że prawdziwe actio musi wyrastać z głębokiego contemplatio.
Decydując się na bycie świadkiem Kościoła, musimy zgodzić się na
oczyszczenie z tego, co od Boga nie pochodzi i do Niego nie prowadzi.
Należy zatem spojrzeć na obecną sytuację właśnie z perspektywy Krzyża
cierpiącego Chrystusa.
Chrystus żyje – kapłańska radość i radość Kościoła
Wydarzenia paschalne, szczególnie doświadczenie Krzyża, śmierć
Chrystusa, a następnie złożenie do grobu wprowadzają uczniów w stan
pewnego zawieszenia. Patrząc na sposób ludzki, można powiedzieć, że
skończył się bardzo ważny etap w ich życiu. Spełnienie ostatniej posługi
przez Józefa z Arymatei, Marię Magdalenę i Marię, matkę Józefa oraz
Nikodema, o którym wspomina św. Jan (por. J 19,39), zdaje się być
ostatnim aktem uśmiercającym nadzieję, jaką pokładano w Mistrzu i
Mesjaszu. Chrystus został pochowany zgodnie z tradycją żydowską, z
najwyższą czcią i szacunkiem: przygotowanie grobu, namaszczenie,
owinięcie w płótna. Święty Łukasz uzupełnia to jeszcze informacją o
zachowaniu szabatu przez kobiety i przyjściu po jego upłynięciu, by
dopełnić namaszczenia (por. Łk 23,55–24,1). Była to ostatnia posługa,
która jednak nie przywróciła życia. Ludzki zawód w sposób niezwykle
pełny odzwierciedlają słowa uczniów idących do Emaus: „A myśmy się
spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela” (J 24,21).
Możemy śmiało postawić pytanie o obietnice, które słyszeliśmy, będąc w
„szkole Chrystusa”. Nad tym wszystkim panuje wielkosobotnia cisza.
Kościół przyjmuje postawę oczekiwania. Tym bardziej całe nasze
uczestnictwo w drodze z Chrystusem od Nazaretu przez Getsemani aż do
Jerozolimy, gdzie dokonuje się główne oczyszczenie motywacji ludzkich,
musi być cierpliwym towarzyszeniem Chrystusowi. Mamy mieć w naszej
kapłańskiej pamięci słowa, które On oznajmia powstającemu Kościołowi:
„Syn Człowieczy (…) będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”
(Łk 9,22). W milczeniu Wielkiej Soboty w naszych kapłańskich umysłach i
sercach kształtowanych przez dom, rodzinę, seminarium duchowne, czas
życia i pracy w Kościele ujawnia się nadprzyrodzona wiara. Bóg w swoim
Synu, Najwyższym Kapłanie, odzyskuje świat dla siebie. W tym dniu
poprzez doświadczenie i intuicję wiary życie Kościoła przenika cisza
oczekiwania.
Doświadczenie Kościoła i kapłaństwa Wielkiego Czwartku, sens
cierpienia i ofiarowania Wielkiego Piątku oraz oczekiwanie na spełnienie
się obietnic Wielkiej Soboty znajduje swój punkt kulminacyjny w
ponadczasowej liturgii Wigilii Paschalnej. Przechodząc etapy historii
zbawienia, docieramy do fundamentalnych racji Kościoła i naszego
kapłaństwa, ponieważ „jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest
nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15,14) i
natychmiast uzyskujemy odpowiedź: „Tymczasem jednak Chrystus
zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem
przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się]
zmartwychwstanie” (1 Kor 20–21).
Prawda o pustym grobie, którą przynoszą kobiety, jest istotnym
faktem. Czy jednak wystarczający jest widok samego pustego grobu i
rozumienie tego wydarzenia w perspektywie zapowiedzi? Rodząca się w nas
pokusa racjonalizmu często posuwa do swoistej pychy wiedzy, która, jak
zauważa św. Jan od Krzyża, może być niepokonywalną przeszkodą w rozwoju
duchowym. Prawda o Zmartwychwstaniu znajduje swoje wyjaśnienie w
chrystofaniach w Galilei (por. Mt 28,16; J 21,1–13), w drodze do Emaus
(por. Łk 24,13–33), w Wieczerniku (por. J 20,19–29). Wyjątkowego dla nas
znaczenia nabiera relacja św. Łukasza odsłaniająca nieustanną potrzebę
„serc skorych do uwierzenia”. Medytując zaś fragment Ewangelii św. Jana
dotyczący połowu ryb, przeżywamy jakby powrót do źródła, ale w zupełnie
inny sposób niż to było na początku. Zarówno Piotr, świadomy swoich
słabości, jak również pozostali uczniowie stają się ludźmi
„przemienionymi”. W taki sposób Chrystus przemienia słabość człowieka w
żywe świadectwo. Tu znajdujemy odpowiedź na to, kim mamy być dla
Chrystusa w Jego Kościele.
Nie możemy zamknąć naszego „kapłańskiego charyzmatu”, być in persona Christi,
jedynie dla przekazu określonej wiedzy, wyuczenia postaw, sprawnego
administrowania powierzonym nam dobrem Kościoła. Nie zostaliśmy
powołani, aby być pracownikami socjalnymi, liderami czy rozwijającymi
coaching. By rzeczywiście być świadkiem, konieczne jest spotkanie
Chrystusa Zmartwychwstałego. To osobowe i osobiste doświadczenie rodziło
i rodzi męczeński heroizm kapłanów, braci i sióstr zakonnych, a także
laikatu, jak mogliśmy się przekonać, wpatrując się w postawę choćby bł.
ks. Jerzego Popiełuszki, bł. o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała
Tomaszka, bł. rodziny Ulmów. Na szczególne podkreślenie zasługuje
postawa św. bpa Józefa Pelczara, jego świadectwo życia, a także
nauczanie o kapłaństwie.
Właściwie to, co mamy do przekazania, jest własnością
Zmartwychwstałego, a zatem znów bez Niego „nic” nie możemy uczynić.
Paradoksalnie jest to fundament kapłańskiej radości wynikającej z
powołania i bycia człowiekiem Kościoła. Radość ta ma swoje podłoże w
pewności wiary, niezłomnej nadziei oraz fundamentalnej miłości, z której
wynika duch ofiary i poświęcenia. Bez wątpienia dojrzała duchowość
kapłańska rozróżnia zadowolenie, które może mieć charakter bardzo ludzki
i przemijający, oraz radość wynikającą z pogody ducha i poczucia
własnej tożsamości. Dzisiaj ta radość wynikająca z prawdy zawartej w
stwierdzeniu: Alleluja! Chrystus Zmartwychwstał, jest światłem wobec
prób i doświadczeń codziennego życia, rozwoju i posługiwania. Ona
zwycięża: lęk, niepewność, rozczarowania, odrzucenie, niezrozumienie.
Świadomość tego, iż jesteśmy z Chrystusem w Kościele i dla Kościoła,
jest odpowiedzią na dość często pojawiające się wątpliwości i pytania
dotyczące jego przyszłości, hierarchiczności, owocności i miejsca we
współczesnej cywilizacji. Nie mamy podstaw, aby wątpić w słowa
Chrystusa: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we
Mnie wierzcie” (J 14,1). W jedności z Mistrzem i Najwyższym Kapłanem, a
także świadomi tożsamości naszego powołania możemy powiedzieć za św.
Piotrem: „Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli”
(Dz 4,20).
Realizm słów Chrystusa wpisuje się w przeżywany obecnie w Kościele
synod o synodalności pod hasłem Communio, participatio, missio. Proces
synodalny, zakorzeniony w Tradycji apostolskiej, jest narzędziem
wprowadzania w życie nauki o Kościele jako ludzie Bożym zawartej w Lumen
gentium. Wszyscy uczymy się trudnej sztuki słuchania Ducha Świętego i
siebie nawzajem, szanując różnorodność powołań osób duchownych oraz
świeckich i wykorzystując dane nam charyzmaty. Mając świadomość, że
szczególną rolę w rozeznawaniu synodalnym mają do odegrania słowa i
doświadczenia wyświęconych szafarzy-kapłanów, których posługa
sakramentalna jest niezbędna dla życia Ciała-Kościoła (por. List XVI
Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów do ludu Bożego),
prosimy was, abyście mądrze i roztropnie realizowali wraz z wiernymi
świeckimi ducha synodalnego, wsłuchując się w to, co mówi Duch do
Kościoła (por. Ap 2,7). Pamiętając, że dany nam dar kapłaństwa
sakramentalnego ma być zawsze służebny wobec kapłaństwa powszechnego
wszystkich wiernych razem, adekwatnie do swojego miejsca w Kościele,
podejmujmy z osobami świeckimi odpowiedzialność za urzeczywistnianie
Jego istoty i misji ewangelizacyjnej, stając się uczniami-misjonarzami
(por. Evangelii gaudium 33, 120).
Na przeżywanie z żywą wiarą, mocną nadzieją i prawdziwą miłością
czasu Triduum Paschalnego i życząc doświadczenia spotkania ze
zmartwychwstałym Chrystusem oraz radości z powołania, by być Jego
świadkami w Kościele, z całego serca Wam błogosławimy.
Podpisali pasterze Kościoła katolickiego w Polsce obecni na 397. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski.
Warszawa, 14 marca 2024 roku