niedziela, 6 lutego 2005

Wy jesteście solą ziemi - homilia


ks. Andrzej Siemieniewski


HOMILIA
6 lutego 2005



Wy jesteście solą ziemi


„Wy jesteście solą ziemi” (Mt 5,13). Po co ziemi sól? Czy ziemia nie ma się dobrze i bez nas? Czy sprawy na tym świecie nie toczą się dobrze i bez naszego udziału? Czy ziemi potrzebna jest sól?


a. Wczoraj nad ranem na południe od Tokio znaleziono samochód. W środku – ciała sześciu osób. Uszczelnili od środka taśmą okna i zapalili w środku piecyk węglowy na podłodze. Te osoby miały po dwadzieścia kilka lat. Jedna z nich napisała na kartce: „Życie mnie zmęczyło. Przykro mi”. A sto kilometrów dalej to samo zrobiły trzy inne osoby. Taka jest moda w Japonii: co kilka tygodni grupa osób zamyka się w samochodzie z piecykiem węglowym. „Życie nas zmęczyło”. Mają po dwadzieścia kilka lat.


Świat wymyślił swoje lekarstwo na cierpienie


Czy ziemi potrzebna jest sól? Świat wymyślił pewne lekarstwo na takie zjawiska jak ludzie zmęczeni życiem. W Holandii grupa lekarzy wyszła z postulatem, by nie trzeba już było wyjeżdżać za miasto, by już nie trzeba było fatygować się kupowaniem piecyka węglowego: zmęczeni życiem mogą się zgłosić do kliniki, do lekarza. Tam podłączy się ich do kroplówki. Będzie wygodniej i taniej – chyba każdy rozumny człowiek to przyzna.


Ewangelia jest aktualna zawsze, także te części Ewangelii, które mówią o ludziach, którzy mieszkają w mroku i cieniu śmierci. To nie tylko dwadzieścia wieków temu mieszkano w mroku i cieniu śmierci. Mieszka się w takim cieniu także dziś, i to niekoniecznie w krajach ubogich i – jak dawniej mówiono – zacofanych. To są kraje absolutnie przodujące: w dobrobycie, w wygodzie życia. Większych szczytów cywilizacji nie ma, jak Holandia i Japonia.


Kiedy Papież kilkanaście lat temu zaczął częściej używać wyrażenia: „cywilizacja śmierci”, uśmiechano się tu i ówdzie z przekąsem: „Jaki pesymista!”; „Popadł w pesymizm i zaczyna mówić, że na świecie kwitnie cywilizacja śmierci”.


Takie oto lekarstwo wymyślił świat dla osób zmęczonych życiem. Pan Jezus też wymyślił swoje lekarstwo i tym lekarstwem są Jego uczniowie: „Wy jesteście solą ziemi”; „wy jesteście światłością świata”; „wy jesteście miastem położonym na górze, i to miasto nie może się ukryć”.


b. Rozum, który jest wspólny wszystkim ludziom, jest jak najbardziej konieczny i jak najbardziej potrzebny. Bez niego człowiek staje się bezmyślną marionetką albo fanatykiem. Ale sam rozum nie wystarczy jako światło na oświecenie tego świata, na oświecenie pogan.


Rozum ludzki przypomina pojazd, który może nas zawieźć tam, gdzie chcemy. Dobrze wiemy, ile lat naukowego wysiłku, badań, inteligencji, zmyślności tkwi w wyprodukowanym sprawnym samochodzie. Można przyjechać nim na przykład z rodziną na Mszę świętą w niedzielę. A można udać się tym samym pojazdem na przedmieście Tokio z piecykiem w bagażniku.


Tak działa czysty rozum – czysty rozum, który bystrego, inteligentnego, wykształconego człowieka może pouczyć na przykład, jak pogodzić obowiązki rodzinne i pracę, i modlitwę, i ewangelizację, i pomoc sąsiadowi. Rozum w tym wszystkim może pomóc. Ale czysty rozum może też pomagać w tym, kiedy człowiek się trudzi, jak oszukiwać, jak wykorzystywać łatwowierność innych albo jak skończyć ze sobą, skoro życie go zmęczyło.


Rozum przypomina pojazd, który nas może zaprowadzić wszędzie tam, gdzie chcemy, i im lepszy rozum, tym łatwiej nas tam zaprowadzi, ale nie pokaże nam jednego – nie pokaże nam, gdzie iść powinniśmy. Zaprowadzi nas wszędzie tam, gdzie chcemy, ale nie pokaże, czy ten cel, do którego chcemy iść, jest celem dobrym. My tam chcemy iść, ale czy my tam iść powinniśmy?


Objawienie


Dlatego nad plątaniną dróg i ścieżek człowieka Pan Bóg zapala od góry wielki reflektor, którym oświetla niektóre ścieżki, niektóre drogi, a inne pozostawia w cieniu. Ten reflektor, który Bóg zapala nad światem, to Objawienie Boże. Dlatego do rozumu koniecznie, ale to koniecznie musi się dołączyć wiara. Wiara w to, że ponad nami jest Ktoś – Ktoś większy, mądrzejszy, Ktoś świętszy – że ponad nami jest Bóg. Do rozumu koniecznie musi dołączyć się wiara, jeśli nie chcemy zajechać tam, gdzie bynajmniej zajechać nie powinniśmy.


Ten Boży reflektor działa na dwa sposoby. Po pierwsze, przez sumienie. To czasami zapomniany sposób przemawiania Boga. To objawienie nazywamy objawieniem naturalnym. Co to znaczy? Że ono należy do ludzkiej natury. Każdy człowiek: i chrześcijanin, i ateista, i poszukujący, i wątpiący – każdy ma sumienie, czyli objawienie naturalne sumienia.


Jest też objawienie nadprzyrodzone, czyli to, które Bóg dodatkowo wlał swoim wybranym, tym, którzy stanowią lud Boży. To objawienie świeci przez słowo Boże, świeci przez wspólnotę Kościoła, bo właśnie w Kościele, właśnie tu, uczymy się, jak praktycznie objawienie naturalne i objawienie nadprzyrodzone stosować w życiu.


Objawienie naturalne


Kiedy Pan Jezus mówi: „Wy jesteście światłością świata” i „wy jesteście solą ziemi”, to ma dla nas dwa zadania. Pierwsze zadanie: żyć w zgodzie z sumieniem. Kto wie, czy najważniejsze pole walki duchowej nie dotyczy życia rodzinnego. Dlatego bardzo dobrze, że we wspólnocie czy po prostu wśród tych, którzy przychodzą tutaj na Eucharystię, jest wiele rodzin. W ten sposób Pan Bóg poucza o prawie natury: ludzie mają się żenić i za mąż wychodzić, celem małżeństwa jest założenie rodziny, rodzina jest środowiskiem miłości i wierności, jest miejscem wychowywania dzieci. To są rzeczy naturalne i to są rzeczy święte w sposób naturalny. Wspólnota i Kościół jest pomocą do tego, aby w tym wytrwać. Możliwe, że dla niektórych wspólnota jest pomocą konieczną, bez której ten projekt życia się nie uda.


Ktoś mógłby powiedzieć: „To takie naturalne. To takie mało duchowe”. A jednak to jest naturalne i to jest bardzo duchowe. Ponieważ jesteśmy światłem świata i solą ziemi nie w jakimś świecie wymyślonym, abstrakcyjnym, ale w takim, jaki Pan Bóg dał nam teraz i dziś, dał nam na czas naszego życia. A co to jest za świat? Wiadomość kolejna – tym razem sprzed czterech dni.


Otóż cztery dni temu przed drzwiami siedziby pewnego biskupa w Hiszpanii zebrała się grupa ludzi. Z jakiego powodu? Dlatego, że tydzień wcześniej przypomniał rzecz oczywistą, że homoseksualizm jest grzechem i że nie ma małżeństw homoseksualnych. W proteście zwolennicy takich postaw ogłosili, że biskup nie szanuje godności osoby. I grupa dwudziestu zwolenników takich postaw, uważających się do tej pory za katolików, dnia 2 lutego 2005 roku zebrała się u drzwi jego siedziby, żeby publicznie wyrzec się w proteście swojej wiary katolickiej. Jak wytłumaczył rzecznik tej grupy, rozpoczęli ten protest, ponieważ „biskup używa swojego stanowiska, aby napadać na osoby pragnące żyć w wolności, w zgodzie ze swoją seksualnością”. W proteście zażądali, żeby wykreślić ich nazwiska z ksiąg ochrzczonych Kościoła katolickiego. Uważali, że Kościół katolicki powinien, a biskup na pierwszym miejscu musi przychylić się do ich wizji moralności. Jako jeden z powodów podali taki: „ludzie powinni móc przeżywać swoją seksualność w sposób wolny i satysfakcjonujący, nawet wbrew zdaniu biskupa”. Zażądali skreślenia z księgi chrztów, ogłaszając w ten sposób: Nie chcemy być w takim Kościele, w którym przypomina się, że prawa moralne są niezmienne. W takim właśnie świecie jesteśmy solą ziemi.


Ewangelia jest aktualna zawsze. Jest aktualna i w tym miejscu, gdzie mówi o ludziach, którzy żyją w mroku i cieniu śmierci. I jest też aktualna w tym miejscu, gdzie Pan Jezus mówi o soli ziemi i świetle świata, i że miastem położonym na górze są ci, którzy chcą być Jego uczniami.


U progu Wielkiego Postu warto sobie przypomnieć, że tak wygląda świadectwo chrześcijanina i że jest to rzecz wymagająca i trudna. Szczególnie w tym, co dotyczy naturalnego i chrześcijańskiego małżeństwa: że ludzie mają się żenić i za mąż wychodzić, że celem małżeństwa jest założenie rodziny, że rodzina jest środowiskiem wierności i miłości oraz miejscem wychowywania dzieci. Tego właśnie oby jak najwięcej uczniów Pana Jezusa było świadkami. To jest rzecz trudna i to jest rzecz wymagająca, i być może dla niektórych nawet absolutnie konieczna jest pomoc wspólnoty takiej jak ta czy innej, ale podobnej, żeby wytrwać w trudnym zadaniu, bycia w ten sposób światłem i miastem położonym na górze.


Świadectwo


To jest świadectwo przez styl życia, które jest trudne. Ono jest trudniejsze od tzw. złożenia świadectwa, jeśli przez złożenie świadectwa rozumiemy rodzaj występu, który trwa dziesięć, czy piętnaście minut. Nie ma nic złego w takim występie. To jest bardzo piękny występ i szlachetny, i pożyteczny, ale to jednak tylko występ. Trwa krótko. A styl życia jest czymś, co trwa nieustannie.


Pan Jezus, który powiedział: „Po tym ludzie poznają, że jesteście moimi uczniami”… jak to zdanie dokończył? Po tym ludzie poznają, że jesteście moimi uczniami, że będziecie prorokować? A może powiedział: Po tym ludzie poznają, że jesteście moimi uczniami, że obfitują wśród was charyzmaty? Może powiedział: Po tym właśnie poznają, że jesteście moimi uczniami, że sporo znaków i cudów pośród was będzie? Jakkolwiek wielkie, cenne i piękne są takie dary Boże jak charyzmaty, proroctwa, znaki i cuda, to jednak powiedział: „Po tym ludzie poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie mieć miłość jedni ku drugim”, a miłość jednych ku drugim znajduje swoje najważniejsze, pierwsze i centralne miejsce w rodzinie. Chrześcijański mąż, chrześcijańska żona, chrześcijańscy rodzice, chrześcijańskie dzieci –przede wszystkim w rodzinie, przede wszystkim po tej miłości ludzie poznają, że jesteście moimi uczniami. A na drugim miejscu, też bardzo ważnym, jest wzajemna miłość, która rozlewa się pomiędzy braćmi i siostrami w Jezusie Chrystusie, w Kościele.


Ostatnio częściej sięgam do Ojców Kościoła, więc dzisiaj też sięgnę do starożytności. W roku 391 św. Augustyn zauważył, że w Kościele zdarzają się proroctwa. Pewnie dzisiaj też by to zauważył. Zauważył, że w Kościele zdarza się też postawa miłości. Zauważył też, że czasami jedno zdarza się bez drugiego, jedno nie towarzyszy drugiemu. Jako komentarz do tej swojej obserwacji powiedział: „Proroctwo bez miłości nie prowadzi do królestwa Bożego, natomiast miłość bez proroctwa oczywiście prowadzi”.


Bardzo ważna myśl wielkiego Ojca i doktora Kościoła z IV wieku. Proroctwo bez miłości nie prowadzi do królestwa Bożego, a miłość, nawet bez proroctwa, oczywiście do królestwa Bożego prowadzi.


Od kogo nauczył się św. Augustyn takiej wspaniałej prawdy? Od Pana Jezusa, który powiedział to w Kazaniu na Górze. „Panie, czyż w Twoje imię nie wskrzeszaliśmy zmarłych, nie wypędzaliśmy złych duchów i nie czyniliśmy wielkich znaków i cudów?” I Pan Jezus w Kazaniu na Górze przestrzega: Może się zdarzyć, że ktoś usłyszy „Nigdy was nie znałem, bo nie pełniliście woli Ojca mojego”. Nauczył się tego oczywiście św. Augustyn od Apostoła Pawła: „Gdybym miał wszystkie możliwe charyzmaty i języki ludzi i aniołów, i proroctwa, i cuda, i taką wiarę, żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym i nic mi nie pomoże”. Dlatego proroctwo bez miłości do królestwa Bożego nie prowadzi, a miłość, nawet bez proroctwa, oczywiście prowadzi do królestwa Jezusa Chrystusa. Uwaga: dotyczy to nas samych i dotyczy to tych, których uczymy wiary i uczymy chrześcijaństwa – ich też proroctwo bez miłości do królestwa nie doprowadzi. A miłość owszem.


Ziemi potrzebna jest sól. Ziemi potrzebne jest światło. I ziemi potrzebne jest miasto na górze. Nie powinno nas specjalnie przerażać ani wzruszać, ani nawet interesować, czy to miasto jest duże, czy małe, czy rośnie, czy maleje, czy licząc obywateli wiernego miasta możemy się pochwalić wzrastającymi statystykami – to akurat nie nas powinno interesować. Nas ma interesować jedno: czy jesteśmy obywatelami tego miasta, czy modlimy się o to, by być solą ziemi i światłością świata, i to świata, w którym dzieją się rzeczy, o których dziś mówiłem. Czy chcemy i czy modlimy się dziś o to, aby tak świeciło nasze światło przed ludźmi, aby widzieli nasze dobre uczynki i chwalili Ojca naszego, który jest w niebie... Amen.


[2005]




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.