List biskupów do prezbiterów na Wielki Czwartek 2025 roku
Żyć nadzieją i nawracać się we wspólnocie Kościoła
Drodzy Bracia,
już za chwilę rozpocznie się najważniejszy
czas w roku liturgicznym – święte Triduum Paschalne. Przeżywając razem z
uczniami wydarzenia paschalne, dajmy się poprowadzić ku radości i
nadziei, jaką przynoszą święta wielkanocne. Jest to również dla nas
wszystkich okazja, by przyglądając się doświadczeniu pierwszych uczniów
oraz życiu młodego Kościoła, ożywić naszą nadzieję, rozpoznać drogi oraz
umocnić się w stawianiu czoła wyzwaniom codzienności. Zatrzymując się
na kilku wydarzeniach i problemach Kościoła opisanego w Dziejach
Apostolskich, możemy zauważyć, że codzienność, na którą składa się
życie, posługa i wspólnota, wymaga od nas nieustannego nawrócenia oraz
wzrostu w naszej relacji z Panem i w oddaniu Kościołowi. Przed nami jest
długa droga ku osobistej świętości i realizacji misji Kościoła. Jednak
patrząc na życie młodego Kościoła, widzimy, jak kluczowe jest to, by
mimo trudności we wszystkich okolicznościach trwać w więzi z Jezusem,
słuchać i głosić Boże słowo oraz budować wspólnotę na fundamentach
wzajemnego słuchania, prawdy i miłosierdzia.
Jezus powiernikiem naszych serc
„Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał
się Szymonowi” (Łk 24,34) – tymi słowami witają się rozemocjonowani
uczniowie w Jerozolimie. Zarówno dla tych, którzy tam przebywali, jak i
dla tych, którzy wrócili z Emaus, spotkanie Chrystusa Zmartwychwstałego
zmienia wszystko. W obrazowy sposób oddaje to św. Łukasz, pokazując, że
uczniowie w drodze do Emaus oddalają się od miejsca, w którym powinni
być razem z pozostałymi; są smutni, rozgoryczeni i rozczarowani męką
oraz śmiercią Jezusa. Ich pełne żalu słowa: „a myśmy się spodziewali”
(Łk 24,21), dobitnie oddają ich stan. Jednocześnie ta szczera,
wypływająca z głębi serca deklaracja staje się punktem zwrotnym w drodze
uczniów, którzy jeszcze idą nie w tym kierunku, w którym powinni, ale
idą z Jezusem. To ważna lekcja zostawiona nam przez św. Łukasza. Chce on
pokazać, że uczniowie Jezusa, Jego najbliżsi współpracownicy, nie
wytrzymują zgorszenia krzyża, śmierci i złożenia do grobu swojego
Mistrza i odchodzą. Oddalają się od wspólnoty i od miejsca, w którym być
powinni. W tej rezygnacji uczniów możemy zobaczyć niejedną swoją drogę,
która jest wbrew Bożym zamiarom. Jednocześnie historia uczniów z Emaus
pokazuje, że choć oddalamy się od Jezusa, On nie oddala się od nas. Co
więcej, On przyłącza się do naszej drogi, mimo że przez dłuższą chwilę
nie potrafimy Go rozpoznać. Jezus pozwala nam wylewać żale, frustracje,
opowiadać o wydarzeniach, które nami wstrząsają, dokonywać ich
interpretacji i upatrywać źródło naszego bólu i smutku w tym, co dzieje
się na zewnątrz, w szukaniu winnych. Jednak dopiero gdy odsłaniamy swoje
rozczarowane i obolałe serce – tak jak uczynili to uczniowie w drodze
do Emaus – możemy przyjąć Jezusową perspektywę rzeczywistości. Tym samym
nasze nawrócenie staje się procesem, który zaczyna się od stanięcia w
prawdzie swojego serca i przyjęcia Bożego słowa. Słowo z kolei prowadzi
do rozpoznania żywego, obecnego Chrystusa Zmartwychwstałego, umożliwia
powrót do wspólnoty i wspólnie celebrowanej liturgii.
Chrystus – niezawodna nadzieja
Drodzy Bracia, Chrystus Zmartwychwstały,
Żyjący, jest naszą nadzieją, jedyną nadzieją. W Nim możemy pokładać
bezgraniczną ufność i pewność. W przeciwieństwie do małych ludzkich
nadziei, oczekiwań, naszego „spodziewania się”, Jezus jest zrealizowaną
nadzieją, z której możemy codziennie czerpać zbawienie. On nigdy nas nie
zostawia, wychodzi nam naprzeciw. Czasem tylko my, z własnej winy lub
przytłoczeni cudzą winą, nie potrafimy Go zauważyć. Ale On przychodzi w
słowie, sakramentach i wspólnocie. Objawia się jako centralny punkt
odniesienia w codzienności, niezmienny, nieulegający przeterminowaniu i
niewychodzący z mody. Nie musimy szukać Go w ciemno, metodą prób i
błędów. Zastanawiać się nad tym, czy warto za Nim iść i do czego to
doprowadzi. Niezależnie od kondycji naszej i naszych wspólnot Jezus nie
wyprowadza się ze swojego Kościoła.
Jak żyć z Chrystusem dzisiaj? Jak stawać
się świadkiem nadziei? Ewangelie kończą się scenami spotkań
Zmartwychwstałego z uczniami. Na tym kończy się opowieść o ziemskim
życiu Jezusa Chrystusa. Nie kończy się jednak historia uczniów, dla
których spotkanie ze zmartwychwstałym Panem staje się nowym początkiem, w
świetle którego, to co było wcześniej, okazuje się jakby tylko kursem
przygotowawczym i to jeszcze zakończonym oblanym egzaminem. Nową jakość
życia uczniów przedstawia nam św. Łukasz w Dziejach Apostolskich.
Z jednej strony lektura Dziejów może wzbudzać w nas tęsknotę – może
nawet zazdrość – za żywą, niemal idealną wspólnotą. Z drugiej jednak
strony jest to Kościół, który idzie, głosi, spotyka się z
prześladowaniem, musi rozeznawać bieżące sytuacje i zmieniające się
okoliczności, a także mierzyć się z grzechem w sobie i z przebaczeniem
dla prześladowców. Zatem Dzieje nie są opowieścią o gotowej wspólnocie
powielającej schematy z przeszłości i zwalniającej się z codziennych
konfrontacji. Nie ma i nie było takiego Kościoła, w którym pielęgnuje
się święty spokój i zamyka się w czterech ścianach. Gdyby Bóg miał w
swoich planach taki Kościół, nie posyłałby Ducha Świętego. Zesłanie
Ducha nie pozwala uczniom zostać w strachu i zamknięciu.
Przynaglenie do głoszenia
Codziennym zadaniem pierwszych uczniów, a
teraz również naszym, jest głoszenie Bożego słowa, nauczanie,
przekazywanie dobrej Nowiny. Jezus przy wniebowstąpieniu obiecuje moc z
wysoka, która czyni z uczniów Jego świadków i głosicieli. Do tego
stopnia są oni ogarnięci mocą Ducha, że wręcz nie są w stanie
powstrzymywać się od głoszenia. Jak sami wyznają, nie mogą nie mówić o
tym, co widzieli i słyszeli (zob. Dz 4,20), nawet jeśli ceną za to są
prześladowanie i męczeństwo. W uczniach dokonała się integracja pomiędzy
słowem słyszanym osobiście, przeżywanym w kontekście własnej historii
życia i relacji z Jezusem oraz głoszonym wobec wspólnoty (ludzkiej,
kościelnej). Integracja ta nie jest zjawiskiem jednorazowym,
natychmiastowym, wręcz przeciwnie, jest to proces, który się zaczyna,
gdy przyjmujemy słowo sercem i pozwalamy mu codziennie rezonować aż do
końca naszego życia. Ta interioryzacja słowa nie dokonywałaby się bez
mocy Ducha Świętego działającego w nas od sakramentów inicjacji i
sakramentu święceń. Jednocześnie nie zobaczymy jej owoców bez naszej
osobistej współpracy i odpowiedzi. Tylko taka dynamika słowa w naszym
życiu – słuchanego, przeżywanego i głoszonego – może wydać owoce w
postaci gorliwości przepowiadania poświadczonego postawą „trzeba
bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5,29).
Bracia, misja głoszenia, nauczania, którą
Kościół realizuje od początku, zawsze dokonuje się w dynamice cudu
nawrócenia niewierzących i poszukujących, a jednocześnie bólu odrzucenia
oraz prześladowań. Nie ma innej drogi. Jeśli marzymy o głoszeniu
Ewangelii w sprzyjających warunkach kulturowych, społecznych czy
politycznych, a jesteśmy niezadowoleni i bierni, ponieważ ich nie mamy,
to po prostu ulegamy pokusie kłamstwa o życiu bez krzyża i Ewangelii bez
ceny za jej głoszenie. Uczniowie „cieszyli się, że stali się godni
cierpieć dla Imienia Jezusa” (Dz 5,41), kiedy to po kolejnym głoszeniu
zostali uwięzieni i ubiczowani. Niestety, nam się częściej zdarza
marudzić i mieć pretensje. Nigdy nie ma wystarczająco dobrych,
sprzyjających warunków do głoszenia. Zawsze znajdziemy argument, by się
usprawiedliwić, by tego nie robić, by uciekać od przeciwności i
prześladowań. Ale jest jedno lekarstwo: słuchanie i przeżywanie słowa
dzisiaj! Skutkiem tego leku jest niepohamowana gorliwość w głoszeniu.
Nawrócenie we wspólnocie Kościoła
Wspólnota, która rodzi się pod wpływem
usłyszanego słowa, boryka się z problemami, z którymi śmiało i my możemy
się utożsamić. Święty Łukasz niejednokrotnie podsumowując życie
pierwotnego Kościoła, przedstawia nam wręcz idylliczny obraz pierwszej
wspólnoty: „trwali na modlitwie” (Dz 1,14), „wszystko mieli wspólne” (Dz
4,32), „apostołowie czynili wiele znaków i cudów” (Dz 2,43). Nie są to
jednak jedyne opisy życia młodego Kościoła. Od początku jest to
wspólnota grzeszników mających świadomość swojej słabości. Spotkanie
Apostołów ze zmartwychwstałym Panem pozwala im pogodzić się z historią
swojej porażki i dezercji spod krzyża.
Szczególnym przykładem pokornego pogodzenia
się z własną grzesznością i błędami jest św. Paweł. Jego historię św.
Łukasz rozpoczyna dość dosadnie, wskazując, że „Szaweł zgadzał się na
zabicie Szczepana” (Dz 8,1), a potem „siał grozę i dyszał żądzą
zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9,1). Nie ma tu mowy o jakimś wybielaniu
czy usprawiedliwianiu realnego zła i krzywdy, którą Szaweł zadał swoim
przyszłym braciom. Jest on odpowiedzialny za śmierć Szczepana, za
prześladowanie Kościoła i w dodatku sam zgłaszał się, by móc
niesprawiedliwie więzić kolejnych mężczyzn i kobiety (Dz 9,2).
Dla skutecznego nawrócenia Szawła musiał
dokonać się pewien proces: po pierwsze musiał upaść na ziemię, po drugie
usłyszeć głos „dlaczego mnie prześladujesz”, po trzecie rozpoznać
Jezusa, po czwarte potrzebował opieki wspólnoty i przyjęcia w niej.
Upadek na ziemię jest momentem, w którym człowiek nie z własnej woli
zostaje zatrzymany w dotychczasowym sposobie postępowania. Nie jest to
dla niego ani łatwe, ani przyjemne i nie podjąłby tego sam z siebie.
Czasem ta konfrontacja jest szalenie trudna, odzierająca z kłamstwa, w
którym się tkwiło. Bóg jednak chce naszego stawania w prawdzie i dlatego
na różne sposoby Jego światło dochodzi do nas i świeci wprost na nasze
upadki, czasem publiczne, widoczne dla wszystkich. Nieraz jest to jedyny
sposób, byśmy byli w stanie się zatrzymać w złu, w które brnęliśmy.
Po przeżyciu swego upadku Szaweł
potrzebował usłyszeć głos: „dlaczego mnie prześladujesz”, i spotkać
Jezusa, który utożsamił cierpienie wspólnoty ze sobą. Nie sposób
dojrzale przeżywać swoje powołanie i bycie we wspólnocie bez
konfrontacji z tym, co swoim życiem, czynami, słowami zrobiliśmy innym.
Dojrzałość ta polega na wejściu w proces nawrócenia poprzez nazywanie
rzeczy po imieniu, naprawianie zła oraz podjęcie osobistej pokuty. Paweł
przeszedł ten proces i dlatego stał się autentycznym świadkiem
Ewangelii. Nie chwalił się swoją przeszłością, ale nie udawał, że jej
nie ma. Miał też jasną świadomość, że doświadczył Bożego światła i
uzdrowienia.
I wreszcie Paweł potrzebował opieki i
przyjęcia we wspólnocie. Wszyscy mamy historie, które wymagają Bożego
światła, uzdrowienia oraz naszej pokuty, a jednocześnie wszyscy
potrzebujemy wspólnoty przyjmującej nas z naszą historią i jej
konsekwencjami. I znów, możemy tęsknić za ideałem wzajemnej miłości i
braterskości realizowanej również w naszych kapłańskich wspólnotach,
jednak ten ideał nie zrealizuje się bez osobistego zaangażowania każdego
z nas przejawiającego się w ewangelicznym (czyli czynnym i prawym!)
miłosierdziu dla brata i jego słabości.
Wspólnota przyjmuje nowe wyzwania
Wspólnota, która potrafi przyjmować
grzeszników i w dodatku pozwalać Bogu na Jego plany względem tych,
którzy z prześladowców stają się apostołami, to jednocześnie wspólnota
nasłuchująca i przyjmująca nowe wyzwania. Otwartość na nowe i
wspólnotowe rozeznawanie Bożej woli to kolejne doświadczenia Kościoła
pierwszych wieków. Kwestią kluczową był dialog dwóch kultur – żydowskiej
i pogańskiej, z których wywodzili się nowo nawróceni chrześcijanie. Na
proces rozeznawania drogi, którą Kościół miał podjąć w kolejnych
dziesięcioleciach, złożyło się zetknięcie z konkretną sytuacją
(nawracającymi się na chrześcijaństwo poganami), refleksja teologiczna
oraz osobiste doświadczenie na modlitwie (Piotr i spożywanie zwierząt
nieczystych, por. Dz 10,9-23). Wspólne zebranie Apostołów, którzy
szczerze szukają woli Bożej, prowadzi ich do jasnego przekonania co do
drogi młodego Kościoła. Jest to droga szacunku dla tego, co było, dla
żydowskiej tradycji tak drogiej Apostołom i samemu Jezusowi, a
jednocześnie jest to droga otwartości na nowy sposób rozszerzania się i
praktykowania chrześcijaństwa. Ostatecznie na tej drodze jest miejsce
dla różnych wrażliwości, bowiem tak Stary, jak i Nowy Testament
przekazuje maksymalistyczną wizję zbawienia, w której wszystkie narody
przylgną do Boga. Kościół w swej historii niejednokrotnie borykał się z
pokusą ekskluzywizmu ubieranego w imię źle rozumianego radykalizmu
ewangelicznego. Tymczasem, kiedy tylko nie zamykamy się na przychodzące
do nas wyzwania i sytuacje dnia dzisiejszego, ale szczerze szukamy i
chcemy rozpoznać Bożą drogę dla Kościoła dzisiaj, to Bóg nas prowadzi.
Nie zostajemy z tym rozeznaniem sami. Jego Duch działający we wspólnocie
mówi do nas, kiedy razem stajemy we wspólnotach parafialnych, w
duszpasterstwie, we wspólnocie kapłańskiej. Słuchanie, a jeszcze
bardziej słyszenie siebie nawzajem, to właśnie wejście na wspólną drogę
Bożego prowadzenia.
Z nadzieją podejmujemy dalszą drogę
Drodzy Bracia, w tej krótkiej refleksji nad
życiem Kościoła pierwszych wieków zobaczmy i dzisiejsze wyzwania.
Również nam nie brakuje sytuacji, w których chcemy iść do jakiegoś
swojego Emaus, jak najdalej od tego co trudne, od miejsc naszego
rozczarowania. I my potrzebujemy spotykać się z Chrystusem
Zmartwychwstałym, ponieważ bez Niego nie sposób wytrzymać trudów
głoszenia, które przecież nie powinno być sprowadzane do powtarzania
utartych frazesów, a wypływać z codziennego przeżywania słowa Bożego.
Wśród nas nie brakuje i Pawłów – przed nawróceniem, w nawróceniu i po
nawróceniu – których nieraz niełatwo nam przyjąć, a jednak w sumieniu
rozeznajemy, że przyjąć trzeba. I wreszcie, jesteśmy Kościołem w drodze i
wbrew pozorom nie jest to żadna nowość – zawsze takim byliśmy. W ciągu
wieków nie brakowało wyzwań i pytań, które jako wspólnota Kościoła
musieliśmy podjąć. Dziś po prostu chcemy sobie o tym na nowo
przypominać, zaczynając od wzajemnej otwartości i słuchania, by nie
ominęły nas poruszenia Bożego Ducha.
Bracia Prezbiterzy, w tym szczególnym dniu,
jakim jest dla nas Wielki Czwartek, raz jeszcze dziękujemy Bogu za Was.
Dziękujemy za wszelki trud osobistego wzrostu, za waszą troskę o życie w
prawdzie i w pojednaniu, za wierność i miłość wobec Kościoła. Modlimy
się za Was i sami prosimy o waszą modlitwę, byśmy mądrze i solidarnie
służyli powierzonym nam osobom i wspólnotom, zadaniom i dziełom.
Przyzywając opieki Maryi Dziewicy, życząc bliskiej i stałej relacji ze
zmartwychwstałym Chrystusem, z serca Wam błogosławimy.
Podpisali pasterze Kościoła katolickiego w Polsce obecni na 400. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski.
Warszawa, 14 marca 2025 roku