środa, 19 listopada 2014

Ruchy charyzmatyczne w Kościele - "Pegaz" czy "Koń Trojański"?


bp Andrzej Siemieniewski

 

Ruchy charyzmatyczne w Kościele - "Pegaz" czy "Koń Trojański"? 

 

Pytanie: „Pegaz, czy koń trojański” nawiązuje do obrazów zaczerpniętych ze starogreckiej kultury. Pegaz to symbol uskrzydlenia. Kto mi dał skrzydła? — pytała kiedyś tytułem biograficznej powieści Janina Porazińska. Możemy zapytać, idąc tym tropem: czy ruchy charyzmatyczne uskrzydlają chrześcijanina, „dodają mu skrzydeł”?

Koń trojański, w którym ukryli się wojownicy greccy w czasie zdobywania Troi, okazał się złudnym narzędziem podstępu. Nocą Achajowie wyszli ze swego ukrycia i w ten sposób zdobyli miasto. Czy ruchy charyzmatyczne są koniem trojańskim, przez który wkradają się do Kościoła obce mu elementy, otwierając bramę wrogom?

1. Odpowiedź pragmatyczna?

Odpowiedź na problem tak postawionej alternatywy powinna iść głębiej niż tylko duszpasterska pragmatyka, ograniczająca się do horyzontu wąsko rozumianej praktycznej przydatności: czy dana wspólnota „przydaje” się w parafii? A może parafii „zaszkodziła”?

Poszukajmy odpowiedzi głębiej, niż tylko w analizach ograniczonych do myślenia zdominowanego przez „dziś” Kościoła. Idźmy więc dalej nawet, jak tylko przez analizę bieżących dokumentów Magisterium. Jakkolwiek więc cenne byłyby takie słowa z aktualnego papieskiego dokumentu, jak te z adhortacji Evangelii gaudium papieża Franciszka: „Wspólnoty podstawowe i małe wspólnoty, ruchy oraz inne formy stowarzyszeń stanowią bogactwo Kościoła” (nr 29), to jednak ważne jest też szersze spojrzenie, obejmujące katolicką całość Kościoła przez wszystkie wieki jego istnienia. Inspiracją do takiego ujęcia tematu niech stanie się dla nas fundamentalna w tej materii wypowiedź kard. Josepha Ratzingera sprzed kilkunastu lat.

2. Kościół Boży: semper idem czy też Spiritus flat ubi vult?

Podstawowym źródłem dla naszej refleksji będzie intuicja zawarta w konferencji kard. Josepha Ratzingera z 1998 roku[1]. Tekst ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary stał się wtedy przygotowaniem do jubileuszu wielkiego milenium roku 2000.

Podejmując temat nowych ruchów eklezjalnych, kard. Ratzinger podkreślił najpierw konieczność istnienia w Kościele elementów stałych i niezmiennych. Na przykład, tekst Pisma Świętego jest od początku istnienia chrześcijaństwa do dziś ten sam. Podobnie Eucharystia, sprawowana na mocy polecenia Chrystusa: „To czyńcie na moją pamiątkę” (Łk 22, 19). To samo dotyczy innych sakramentów, jak „chrztu na odpuszczenie grzechów” (Dz 2, 38), albo przekazywanej przez święcenia apostolskiej posługi. W ten sposób Biblia, sakrament, struktura Kościoła i dogmatyczna treść wiary, choć mogą zmieniać się co do szaty językowej, to jednak w swej istocie pozostają zawsze takie same (łac. semper idem). Ale na historię duchowości składa się nie tylko to, co trwa bez zmian przez wszystkie wieki Kościoła. Są w niej obecne także elementy nieoczekiwane, zmienne i nieprzewidywalne, właściwe charyzmatycznym ruchom i wspólnotom oraz osobistym natchnieniom Ducha Świętego: „Duch wieje tam, gdzie chce” (Spiritus flat ubi vult) i „nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża: tak jest z każdym, który narodził się z Ducha” (por. J 3, 8).

W każdej epoce i w każdym wieku zarówno aspekt stabilnej niezmienności, jak i aspekt zaskakującej nowości, są konieczne do pełni prawdziwie katolickiego przeżywania spotkania z Bogiem, a więc duchowości chrześcijańskiej. 

Na początku prześledzimy dokładniej te podstawowe punkty konferencji kard. Ratzingera, aby potem zorientować się, do jakiej wizji teologii historii duchowości nas zachęcają. Czyniąc tę teologiczno-historyczną wizję kard. Ratzingera bardziej przystępną naszej wyobraźni, możemy symbolicznie przedstawić historię katolickiej duchowości w postaci długiego pasa tkaniny dziejów utkanego tak, by przedstawiał kolejne sceny z życia wspólnoty wierzącego ludu. Tkanina, jak wiadomo, powstaje wskutek splecenia dwóch krzyżujących się włókien. W naszym przypadku osnowę tkaniny stanowi to, co przez wszystkie wieki przebiega bez zmian od początku do końca, a więc od czasów Pana Jezusa i Jego Apostołów, aż po dziś dzień i dalej — po kres czasów. Takie elementy historii duchowości swoją przewidywalnością i niezmiennością zapewniają stabilność wspólnoty i ciągłość wiary. 

Tkacki wątek stanowią zaś nieustannie następujące interwencje Ducha Świętego. Swoją nieprzewidywalną zmiennością przyczyniają się do tworzenia ciągle nowych scen z życia Kościoła.

„Tkanina dziejów Kościoła” składa się więc z dwóch rodzajów nici historii: jedne biegną niezmiennie od początków historii Kościoła aż do dziś, drugie — są zmienne i ciągle nowe. Te pierwsze — to niezmienna i przewidywalna struktura kościelnej wspólnoty, sakramentów i Pisma świętego (semper idem). Te drugie są nieprzewidywalne i zaskakujące zgodnie z zasadą: „Duch tchnie kędy chce” (Spiritus flat ubi vult).

Niezmienna i przewidywalna struktura sakramentalna (jak tkacka osnowa) zapewnia tożsamość kolejnych wieków Kościoła z apostolskimi początkami. Zmienna i nieprzewidywalna struktura tchnień Ducha (jak tkacki wątek) nadaje dynamiczną zmienność, nieoczekiwaną barwność i zaskakującą świeżość. Dzięki współistnieniu obu elementów historia Kościoła jest, z jednej strony, kontynuacją zawsze tej samej początkowej wspólnoty apostolskiej, a z drugiej — wykazuje się zaskakującą zmiennością ciągle nowych form życia.  

3. Fale ewangelicznych ruchów odnowy Kościoła

Zgodnie z prezentacją przedstawioną przez kard. Ratzingera we wspomnianej konferencji, podstawowym elementem kościelnej struktury sakramentalnej jest tradycyjnie pojmowana sukcesja apostolska: jest to zaczynający się od Apostołów Jezusa Chrystusa nieprzerwany ciąg następujących po sobie biskupów, pasterzy Kościoła. „Jeśli spojrzeć na historię Kościoła jako całość, widać wyraźnie, że z jednej strony model Kościoła lokalnego naznaczony posługą biskupią stanowi strukturę nośną trwającą poprzez wieki”. Ale nie wyczerpuje to całego dynamizmu wspólnoty, gdyż jej historia „jest również nieprzerwanie poruszana falami ruchów, które nieustannie dowartościowują uniwersalistyczny aspekt posłannictwa apostolskiego i radykalizm Ewangelii i dzięki temu właśnie są w stanie zapewnić Kościołom lokalnym żywotność i duchową autentyczność”[2]. Wyjaśniając dziejowe tchnienia Ducha Świętego, kształtujące chrześcijańską wspólnotę, kard. Ratzinger przytacza jako historyczny przykład kilka — jak to nazywa — „fal, z których wyłania się powoli istota tego, co możemy nazwać ruchem”[3] w Kościele. 

a) Fale monastyczne

Pierwsza historyczna fala wzbudzona powiewem Ducha Świętego w ludzkich sercach, na którą zwrócił uwagę Kardynał, to misje organizowane we wczesnym średniowieczu przez mnichów. Papież Grzegorz Wielki (590-604) wysyłał św. Augustyna mnicha († 605) z towarzyszącymi mu misjonarzami do pogańskich wtedy plemion Anglów na Wyspy Brytyjskie. Mnisi budowali kościelną wspólnotę w Anglii korzystając z fundamentów założonych już wcześniej przez — również monastyczną — irlandzką misję św. Patryka († 461). W ten sposób „monastycyzm stał się wielkim ruchem misyjnym, który wprowadza do Kościoła katolickiego ludy germańskie i dzięki temu buduje nową Europę, Europę chrześcijańską”[4]. Dzięki przychylności papieża Grzegorza II († 731) i Grzegorza III († 741) trwa to misyjne poruszenie wśród mnichów, rozeznawane i wspierane przez papieży aż po wielkie misje wśród Słowian w IX wieku, dokonane przez św. Cyryla († 869) i św. Metodego († 885).

Z tego pierwszego przykładu kard. Ratzinger wyciąga wnioski: „Papiestwo nie stworzyło ruchów, lecz stało się ich istotną podporą w strukturze Kościoła. Staje się widoczne najgłębsze znaczenie i istota urzędu piotrowego: biskup Rzymu nie jest tylko biskupem któregoś z Kościołów lokalnych; jego urząd obejmuje zawsze cały Kościół powszechny”[5].

Druga fala duchowego poruszenia, bardziej skrótowo omówiona we wspomnianej konferencji, to ruch średniowiecznej reformy monastycznej z Cluny. Także tu podkreślono oparcie w papiestwie, co pozwoliło na uwolnienie wspólnot mnichów od zależności feudalnej i supremacji biskupów, którzy wtedy bywali także feudałami.  

b) Fala ewangelicznego ubóstwa

O wiele bardziej znana w powszechnej świadomości kościelnej i do dziś skutecznie ożywiająca pobożność kościelną jest fala trzecia. Była na tyle spektakularna, że zapoczątkowany przez nią ruch — jak się wyraził kard. Ratzinger — „wybuchnął” na początku XIII wieku dzięki Franciszkowi z Asyżu i Dominikowi Guzmanowi. Szczególnie w życiu św. Franciszka († 1226) widać wyraźnie, że nie myślał on o żadnych zmianach strukturalnych czy nowych instytucjach lub organizacjach. „Chciał po prostu odnowić Kościół na fundamencie Ewangelii, zgromadzić nowy lud”[6].  

Także w przypadku Świętego z Asyżu oraz jego naśladowców tchnienie Ducha od razu przynagliło do ewangelizacji. Rozpoczęli ją z wielką skutecznością w samym ludzie chrześcijańskim, a potem także i poza granicami Kościoła, by zanieść Ewangelię „aż po krańce ziemi”. Kardynał Ratzinger przypomniał przy tej okazji burzliwe dyskusje toczące się w XIII wieku w sprawie nowych ruchów ewangelizacyjnych. Punktem kulminacyjnym tych debat było stanowisko zajęte przez św. Tomasza z Akwinu, potwierdzające zasadę przenikania się niezmiennych elementów sakramentalnej stabilności z elementami zaskakującej nowości: 

„Ciasne i zubożone pojmowanie Kościoła, absolutyzujące strukturę lokalnych Kościołów, nie jest w stanie tolerować nowej grupy głosicieli, którzy ze swej strony znajdują jednak poparcie w nosicielu uniwersalnej posługi kościelnej, w papieżu, który jest gwarantem posłania misyjnego i instytucji jedynego Kościoła”[7].  

c) Fala jezuicka

Trzy wieki później pojawiają się jezuici. Znani z obrony katolickiej doktryny i z edukacyjnych wysiłków, które w tym celu podjęli w całej Europie, podejmują także misje na całym świecie, a zwłaszcza w odkrytej wtedy Ameryce oraz na terenach Azji i Afryki. Do tej samej fali dołączyć należy aktywność misyjną wciąż przecież bardzo energicznie działających dominikanów i franciszkanów.

d) Fala żeńskich zgromadzeń

W świadomości powszechnej mniej zakorzeniła się wielka fala ruchów XIX wieku. Kard. J. Ratzinger wskazuje na powstanie wtedy dziesiątków nowych zgromadzeń żeńskich, które znalazły pole działalności we wprowadzaniu w życie charytatywnej miłości, w opiece nad ubogimi i cierpiącymi; licznie powstawały prowadzone przez siostry szpitale i domy opieki. Możemy tu dodać też niezwykły sukces powstałego w pierwszej połowie XIX wieku ruchu żywego różańca: założony przez Paulinę Jaricot jak płomień ogarnął cały katolicki świat w kilka dziesięcioleci za pomocą różańcowych wspólnot modlitewnych. 

Wspomnianych tu zostało kilka fal ruchów odnowy Kościoła tytułem przykładu. W Kościele powszechnym było ich znacznie więcej, a cóż dopiero, jeśli zwrócimy naszą uwagę na mniejsze ruchy w Kościołach lokalnych? Wtedy takich skutków powiewu mocy Ducha Świętego trzeba by liczyć na setki. Podobnie jak podkreślał to kard. Ratzinger na płaszczyźnie Kościoła uniwersalnego, tak samo trzeba by wtedy dostrzec, że ponadparafialne lub ponaddiecezjalne ruchy modlitewne i apostolskie znajdowały swoje oparcie w pasterzach Kościoła. Ich dążenia i prace splatały się, tworząc jednorodną tkaninę historii duchowości.  

4. Sukcesja apostolska: głębsze rozumienie działania Ducha Świętego

Jakkolwiek mogłoby to zadziwić kogoś przywiązanego do ustalonej terminologii teologicznej, kard. Ratzinger stwierdza, że „należy poszerzyć i pogłębić pojęcie sukcesji apostolskiej, jeśli chce się oddać sprawiedliwość temu wszystkiemu, co ona oznacza i czego wymaga”[8]. Na czym ma polegać głębsze rozumienie sukcesji apostolskiej? Jej fundamentalną treścią od początku istnienia chrześcijaństwa jest sakramentalna struktura Kościoła. Kościół różni się od wszystkich doczesnych instytucji właśnie tym, że w sakramentach stale na nowo otrzymuje dar Chrystusa. Wspólnota Kościoła powstała w mocy Ducha Świętego nie tylko na początku, dwa tysiące lat temu, ale tej samej mocy potrzebuje nieustannie do podtrzymania swojego nadprzyrodzonego charakteru. „Sakrament oznacza, że Kościół żyje i jest nieustannie odnawiany przez Pana jako «stworzony przez Ducha Świętego»”. Do tej struktury sakramentalnej należy z całą oczywistością trwanie biskupów jako pasterzy diecezji. Kościół apostolski ustanawiał biskupów jako następców Apostołów (por. np. Dz 1, 20-22). To właśnie następstwo (łac. successio) dało początek teologicznemu terminowi „sukcesja apostolska” na określenie pochodzenia pasterskiego urzędu biskupiego.

Czy Kościół wyczerpuje wobec tego swoją działalność w sieci działających obok siebie diecezji, czyli Kościołów lokalnych? Kard. Ratzinger stwierdza mocnymi słowami, że gdybyśmy mieli na myśli tylko struktury Kościołów lokalnych, to serce sakramentalnego rozumienia Kościoła uległoby osłabieniu i atrofii[9]. Dlatego „w Kościele muszą być zawsze posługi i posłannictwa, które nie mają wyłącznie lokalnego charakteru, lecz działają dla mandatu obejmującego całą rzeczywistość kościelną i dla głoszenia Ewangelii”[10]. 

Taką posługę sprawuje papież, gdyż „posługa następców św. Piotra pozwala przekroczyć czysto lokalną strukturę Kościoła, a następca św. Piotra jest nie tylko lokalnym biskupem Rzymu, ale także biskupem dla całego Kościoła”. Nie jest to jednak jedyny przejaw ponadlokalnej, uniwersalistycznej sukcesji apostolskiej. Tak jak Apostołowie mieli posłannictwo ponadlokalne („Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” — Mk 16, 15), tak samo potrzebne są apostolskie ruchy dostrzegające swoją misję w nowych miejscach, w nowych środowiskach i kulturach. 

Tekst konferencji kard. Ratzingera przypomina nam także przykłady ruchów, które utrwaliły we wspólnocie kościelnej nieporozumienia i rozłamy: rozwijający się przy końcu II wieku montaniści, średniowieczni katarzy, waldensi i husyci, a zwłaszcza reformatorski ruch z XVI wieku. Tym bardziej więc potrzeba także w naszych czasach nieustannej weryfikacji prawdziwie apostolskiego charakteru nowych ruchów. Rozeznawanie ich autentyczności i pomoc w uzyskiwaniu dojrzałości jest zawsze potrzebna, gdyż takie ruchy pojawiają się nieustannie w nowej postaci. Staje się to zresztą oczywiste, gdy uświadomimy sobie, że są odpowiedzią Ducha Świętego na ciągle nowe i zmienne wyzwania, przed jakimi staje Kościół. Nie jest więc możliwe ani zadekretowanie ich powstania, ani planowanie ich rozwoju lub szczegółowe rozporządzanie, jak miałyby zostać zorganizowane. „Powinny być podarowane i bywają podarowane”[11].

W bardzo mocnym sformułowaniu kard. Joseph Ratzinger podsumowuje tę część swojego wywodu w słowach: „Możemy wręcz stwierdzić, że prymat następcy św. Piotra istnieje dla zagwarantowania obecności tych istotnych dla życia Kościoła składowych i uporządkowania wiązania ich ze strukturami Kościołów lokalnych”[12].

A my powiemy, odwołując się do naszego obrazu dziejów duchowości: prymat papieski istnieje po to, by czuwać nad przedłużaniem pasa tkaniny dziejów historii chrześcijańskiego ducha. Dlatego musi się składać zarówno z włókien osnowy sakramentalnej niezmienności, jak i z wątków charyzmatycznej nowości. 

Nowość poruszenia przez Ducha Świętego siłą rzeczy będzie prowokować napięcia w spotkaniu z ustatkowanym środowiskiem parafialnym czy diecezjalnym, w którym wielu ludzi nie przeżywa specjalnych wstrząsów duchowych. 

„Jest rzeczą prawie nieuniknioną, by świeża żywotność i totalność nowego doświadczenie nie prowokowała na każdym kroku groźby konfliktu, za który winą można obarczyć obie strony. Kościoły lokalne mogą dojść do układów ze światem w pewnego rodzaju konformizmie, «sól może stracić smak»”[13]. 

Z konfliktów tego rodzaju obie strony winny wyciągać wnioski. Członkowie ruchów mają uświadomić sobie, że są darem dla całego Kościoła, a nie tylko dla swojej specyficznej wspólnoty. A pasterze lokalnych Kościołów winni unikać pokusy „ujednolicenia organizacji i programów duszpasterskich: nie mogą czynić z własnych programów duszpasterskich kamienia probierczego, by oceniać, co wolno robić Duchowi Świętemu”. W takim właśnie kontekście pada znamienna recepta: „Lepiej mniej organizacji, a więcej Ducha Świętego” (meglio meno organizzazione e più Spirito Santo), a konflikty czasem są potrzebne, aby wykrystalizowała się prawda Ducha: „wiara zawsze niesie ze sobą również miecz i może właśnie wymagać konfliktu z powodu przywiązania do prawdy i miłości”[14].

Tak oto powstaje splot różnych oddziaływań Bożego Ducha na Kościół. Tchnienie Ducha dociera do nas przez niezmienność sakramentu; równocześnie doświadczamy Jego działania poprzez nieprzewidywalne pobudzenia wewnętrzne, natchnienia i duchowe prowadzenia. Oba sposoby są konieczne, by historia chrześcijańskiej duchowości nie stała się chaotycznym kłębowiskiem splątanych indywidualizmów i nieodpowiedzialnych inicjatyw; by nie stała się też — z drugiej strony — muzealnym konserwowaniem wydarzeń sprzed tysiącleci, które można podziwiać, ale nie można doświadczyć ich mocy. Oba sposoby są niezbędne, aby historia stała się harmonijną tkaniną dziejów, w której sakramentalna i biblijna niezmienność łączy nas z pierwotną wspólnotą Chrystusa i Jego Apostołów, ale jednocześnie daje nam „śmiały przystęp do Ojca z ufnością dzięki wierze” (por. Ef 3, 12).

Tylko tak mogą powstawać ciągle nowe sceny historii duchowości Kościoła utkane przez oba rodzaje wpływów Ducha Świętego. Tylko w ten sposób ruch kościelny może stawać się uskrzydleniem, duchowym „pegazem” współczesnego Kościoła. 

 

CHARISMATIC MOVEMENTS IN THE CHURCH:

PEGASUS OR A NEW TROJAN HORSE?

New charismatic movements in the Catholic Church are sometimes viewed over-enthusiastically as an unquestionable gift received directly from the Holy Spirit. Some other observers of the Church life view them as a kind of Trojan Horse, as deceiving instruments of the disintegration and chaos. A true theological response to this dilemma should go farther than answering questions like: ‘is a new Church group helpful in practical matters?’ 

The Catholic community received such a deep reflection on this topic in Card. Ratzinger’s text Ecclesial Movements and Their Place in Theology (1998). 

Several waves of unexpected outpourings of the Spirit in the Body of Christ serve as examples of what it means to be transformed by an astonishing and surprising action of the Spirit of God. But such divine interventions require many stable elements of the ecclesial structure, such as the Bible, the sacrament, the apostolic doctrine. Both elements, those new (unexpected), and those that are always the same (semper idem), form the „warp and weft texture” of this rich work of the Holy Spirit that is the history of the Catholic Church. If what is new and what was from the beginning coincide, then an ecclesial movement may give us spiritual wings.  

Słowa kluczowe: historia Kościoła, ruchy charyzmatyczne, Józef Ratzinger

Keywords: Church history, Charismatic Movements, Joseph Ratzinger

 

Przypisy 

[1] Konferencja została wygłoszona dnia 27 V 1998 r. podczas spotkania ruchów eklezjalnych w Rzymie przed obchodami Jubileuszu Roku 2000. — Kard. Joseph Ratzinger, Prefekt Kongregacji Nauki Wiary, Ruchy Kościelne i ich miejsce w teologii, „Post Scriptum” 1998, nr 6, s. 8-34; tekst oryginalny: Intervento del Cardinal Joseph Ratzinger in apertura del Convegno mondiale: I Movimenti ecclesiali, speranza per la Chiesa e per gli uomini, 27 maggio 1998, http://www.ratzinger.us/modules.php?name=News&file=article&sid=25 (17 IV 2014); tłum. ang.: New Outopourings of the Spirit, San Francisco 2007. 

[2] Tamże, II, 1. 

[3] Tamże, II, 2. 

[4] Tamże, II, 2. 

[5] Por. tamże, II, 2. 

[6] Tamże, II, 2. 

[7] Tamże, II, 2. 

[8] Tamże, II, 3. 

[9] Tamże, II, 3. 

[10] Tamże, II, 3. 

[11] Tamże, II. 

[12] Tamże, II. 

[13] Tamże, III.

[14] Tamże, III.


[2014]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.