piątek, 8 września 2006

Formujcie wasze serca w oparciu o dzieła wielkich mistrzów - cz. 1: Korzystajcie z mądrości świętych


Ks. bp Andrzej Siemieniewski 

Rekolekcje według św. Jana od Krzyża
Wrocław, parafia pw. św. Franciszka z Asyżu

„Formujcie wasze serca w oparciu
o dzieła wielkich mistrzów”
Cz. 1

***


„Korzystajcie z mądrości świętych”
(Benedykt XVI, 26 V 2006)
— nauczanie podczas Eucharystii,
8 września 2006

Drodzy Bracia i Siostry, bardzo się cieszę, że mogę być obecny na początku cyklu spotkań „Szkoła duchowości w odnowie charyzmatycznej”. Przeczytany przed chwilą fragment z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 1,1-23) znakomicie oświetlił nam, co to znaczy „szkoła duchowości”. „Szkoła duchowości” to odkrywanie Boga, któremu na imię Emmanuel, Boga, którego można spotkać, do którego można się modlić, który nasze modlitwy usłyszy i który na modlitwy odpowiada. Bóg, który jest obecny.


A. „Korzystajcie z mądrości świętych”


26 maja 2006 roku w Częstochowie Benedykt XVI powiedział: „Korzystajcie z mądrości świętych”. Słowa te zostały wypowiedziane na spotkaniu z zakonnicami i zakonnikami, z seminarzystami oraz przedstawicielami ruchów kościelnych. Te trzy grupy były specjalnie zgromadzone, ponieważ papież Benedykt czuł, że w tych trzech zespołach pragnienie życia doświadczeniem Pięćdziesiątnicy i pragnienie spotkania ze słowem Bożym jest szczególnie intensywne. A oto kontekst, w którym zabrzmiały te słowa:

„Drodzy przedstawiciele różnych nowych ruchów w Kościele! Żywotność waszych wspólnot jest znakiem czynnej obecności Ducha Świętego! To z wiary Kościoła i z bogactwa owoców Ducha Świętego zrodziła się wasza misja. Mam nadzieję, że będzie was coraz więcej, aby służyć sprawie Królestwa Bożego w dzisiejszym świecie. […] Korzystajcie z mądrości świętych, sięgajcie do ich spuścizny. Formujcie wasze umysły i serca w oparciu o dzieła wielkich mistrzów oraz świadków wiary, pamiętając, że dziedzictwo szkół duchowości nie powinno być zamknięte, jak skarb, w klasztorach czy bibliotekach”.


To właśnie stąd nasz temat: „Rekolekcje według św. Jana od Krzyża”. Chcemy bowiem korzystać z mądrości świętych, a Jan od Krzyża jest świętym. Chcemy korzystać z dzieł wielkich mistrzów, a pośród mistrzów duchowości katolickiej Jan od Krzyża mieści się w „pierwszej dziesiątce”. Chcemy korzystać z dorobku świadków wiary, a on był kimś, kto nie tylko mówił o Bogu, ale i zaświadczył życiem, co to znaczy być uczniem Chrystusa. Chcemy korzystać z dziedzictwa szkoły duchowości, a wiemy, jak bardzo Jan od Krzyża wzbogacił karmelitańską szkołę duchowości i z tego bogactwa chcemy korzystać właśnie teraz, na tym miejscu. Ogłaszamy więc klasztorną bibliotekę karmelitańską, bibliotekę św. Jana od Krzyża, za otwartą!


B. Lekcja pierwsza: życie św. Jana od Krzyża



Św. Jan od Krzyża (Juan de la Cruz, 1542-1591), karmelita, mistyk, Doktor Kościoła, wybitny hiszpański poeta (uchodzi za mistrza hiszpańskiego języka), reformator zakonny, współpracownik św. Teresy z Avila w reformie zakonu karmelitów i karmelitanek. Kształcił się u jezuitów oraz na Uniwersytecie w Salamance i w tym właśnie czasie wstąpił do zakonu karmelitów. Jego plany reformy spotkały się z gwałtownym sprzeciwem współbraci. Został uwięziony. W więzieniu powstało jedno z jego dzieł: Pieśń duchowa.


Myślę, że niewielu świętych siedziało w więzieniu, a jeszcze mniej świętych uciekło z więzienia. Tymczasem Jan od Krzyża należy i do jednych, i do drugich. Czytałem przejmujący opis ostatniego etapu jego ucieczki z więzienia. Mianowicie splótł z prześcieradeł długą linę, za pomocą której uciekał przez okno (było to w nocy) i kiedy, wędrując po tej naprędce uczynionej linie, dotarł na sam dół, okazało się, że lina się skończyła, a ziemi jeszcze nie ma. A było ciemno. I co zrobił? Zaufał. Puścił koniec liny i okazało się, że do ziemi było niedaleko.

Myślę, że jest to też wielka metafora tego, co to znaczy uwierzyć, tak jak św. Jan od Krzyża uwierzył: ufać, że Pan Bóg dostarczy liny do bezpiecznego miejsca i wiedzieć, że na końcu, nie mając naszej ludzkiej stuprocentowej pewności, trzeba puścić to bezpieczeństwo, a wtedy Pan Bóg się zatroszczy — do bezpiecznego miejsca będzie niedaleko.

Warto tu dopowiedzieć, że nauka o wierze u św. Jana od Krzyża była przedmiotem rozprawy doktorskiej Karola Wojtyły, późniejszego papieża, Jana Pawła II. To ważne, że Karol Wojtyła dużą część czasu i intelektualnego wysiłku poświęcił zgłębianiu właśnie doktryny Jana od Krzyża. Jednym z silnych elementów formacyjnych Jana Pawła Wielkiego były dzieła św. Jana od Krzyża, zwłaszcza w tym, co się odnosi do wiary.


C. Lekcja druga: znaczenie przydomka „od Krzyża”


Zwróćmy uwagę na przydomek tego świętego hiszpańskiego mistyka: „od Krzyża — de la Cruz”. Otóż przybranie takiego przydomka świadczy o jak najlepszym zrozumieniu Ewangelii. Może zwłaszcza w takich czasach, jak nasze, kiedy wielu chciałoby być chrześcijanami „od beztroski”, „od łatwizny”, „od nieustającego uśmiechu”, szczególnie warto przypominać sobie, jak celnie nazwał siebie tamten chrześcijanin z XVI wieku — „od Krzyża”. Bowiem według Pisma Świętego chrześcijanie właśnie są „od Krzyża”. Wystarczy krótkie spojrzenie na cztery Ewangelie. Tylko dni prowadzące bezpośrednio do Krzyża (dni w Wielkim Tygodniu) są opisane w Biblii tak szczegółowo, że można je odtworzyć godzina po godzinie. Wszystkie inne są wspomniane zdawkowo.

Dobrze zrozumiał to:

- św. Paweł Apostoł — Paweł „od Krzyża”: „Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2,2);
- św. Piotr Apostoł — Piotr „od Krzyża”: „Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2,21);
- św. Jakub — Jakub „od Krzyża”: „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia” (Jk 1,2);
- św. Jan Apostoł — Jan [Apostoł] „od Krzyża”: „Krew Chrystusa, Syna Bożego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu” (1 J 1,7) — „On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 2,2);
- Do tej litanii Apostołów, których możemy nazwać chrześcijanami „od Krzyża”, dołączę jeszcze Karola Wojtyłę, którego ośmielę się nazwać Karolem „od Krzyża”. Dlaczego? Otóż w sierpniu tego roku miałem okazję być w Żarnowcu, w klasztorze sióstr benedyktynek. I jedna z sióstr wspominała, jak to przed kilkudziesięciu laty przyszły papież, Karol Wojtyła, odwiedzał ich klasztor. Pewnego razu wymknął się po posiłku i nikt nie wiedział dokąd. Siostra zakrystianka przez przypadek odkryła, co się stało z przyszłym papieżem. Mianowicie znalazła go w kościele, gdzie — zgodnie ze swym codziennym zwyczajem — odprawiał Drogę Krzyżową.

Jeśli cieszymy się przebaczeniem, odpuszczeniem grzechów, oczyszczeniem, to tylko z tego powodu, że był krzyż, krew Chrystusa, ofiara przebłagalna. Przydomek „de la Cruz” oznacza, że św. Jan od Krzyża zrozumiał Ewangelię w sposób absolutnie centralny; zaczął od tego, co najważniejsze.


D. Lekcja trzecia: podstawy nauki św. Jana od Krzyża


Najpierw krótkie spojrzenie z lotu ptaka na cztery główne dzieła Jana od Krzyża — te, które począwszy od XVI wieku w dużej mierze zdecydowały o historii Kościoła katolickiego.

1. Droga na górę Karmel (Subida del monte Carmelo) — o nocy czynnej zmysłów i ducha

Księga I — noc zmysłowej części duszy;
Księga II — noc ducha: wiara oczyszcza rozum;
Księga III — noc ducha: nadzieja i miłość oczyszcza pamięć i wolę.

Już z samego tytułu widać, że mamy do czynienia z kimś, kto zdaje sobie sprawę, że chrześcijaństwo to nie jest jakaś ideologia, stan, ale że to jest droga. Po raz drugi potwierdza się, że mamy do czynienia z kimś, kto trafił w sedno. Sprawdźmy w Dziejach Apostolskich — to, do czego Chrystus zaprosił Apostołów i to, w co wchodzili ci, którzy od Apostołów uczyli się wiary, w Dziejach Apostolskich nazywa się drogą. A zanim użyto słowa „chrześcijanin”, już używano określenia: „zwolennicy tej drogi” (Dz 9,2; por. 19,23; 24,14). Jakiej? Tej, którą otworzył Chrystus, tej, o której mówił nam św. Piotr: „Chrystus cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2,21).

Po drugie: jest to droga na górę. To jest pojęcie chrześcijaństwa jako drogi, która prowadzi do celu i ten cel jest u góry. Pamiętamy List św. Pawła do Kolosan, w którym Apostoł zachęcał, abyśmy mieli wzrok utkwiony w górze, tam, gdzie przebywa Chrystus (por. Kol 3,1-2). To waśnie znaczy droga na górę. Dlaczego natomiast na górę Karmel? W niewielu miejscach w Biblii góra Karmel jest wymieniona, ale są to bardzo znaczące miejsca. Specjalnie wziął św. Jan od Krzyża symbol nie jakiejkolwiek góry, ale góry Karmel, bo jest to góra modlitwy, góra, na której można spotkać Boga, góra, na której przebywali prorocy i góra, na której dokonują się objawienia Bożych planów.

Droga ta okazuje się drogą trudną. To jest droga, na którą prowadzi wąska ścieżka. To jest droga, na którą, żeby wstąpić, trzeba przejść przez ciasną bramę. I w dziele Droga na górę Karmel św. Jan od Krzyża mówi o rzeczach trudnych. Od samego początku używa ulubionego obrazu, który towarzyszy mu przez cały czas — obrazu nocy.

Jeśli mowa o drodze, to chciałoby się iść wygodnie, łatwo i bezpiecznie, chciałoby się blasku południa. Tego by się oczekiwało, aby wszystko widzieć, żeby się nie potknąć, żeby mieć pewność. Ale tak, jak w nieznaną ciemność opuścił się św. Jan od Krzyża, kiedy uciekał z więzienia, tak samo mówi: droga na górę Bożą, wędrówka, którą jest chrześcijaństwo, do celu spotkania Chrystusa, Boga Ojca, do spotkania tego, który jest Emmanuelem, „Bogiem z nami”, bardziej przypomina wędrowanie w nocy, wędrowanie trudne, gdzie ludzkich pewności nie ma za wiele, wędrowanie, gdzie trzeba zawierzyć.

Droga na górę Karmel zawiera trzy rozdziały nazywane księgami. W Księdze pierwszej jest mowa o nocy zmysłowej części duszy. Zmysłowa część duszy to ta część, która pozwala kontaktować się ze światem zewnętrznym: widzę, słyszę, dotykam, czuję. Ale zmysły są także źródłem przyjemności i bywają źródłem pokus. Taka jest natura człowieka, że nawet to, czego Pan Bóg nam udzielił, czyli zmysły, potrafimy używać w złym celu. Mówi więc św. Jan od Krzyża: zmysły muszą wejść jakby w noc. To oznacza koniec ze spełnianiem zachcianek — od zaraz, od dziś, natychmiast, koniec. Zmysły muszą wejść jakby w noc, muszą się oczyścić. Nie mogą szarpać człowiekiem na wszystkie strony i to nie one mają decydować. Zmysły powrócą, ale oczyszczone przez Pana Boga. Właśnie to św. Jan od Krzyża nazwał nocą zmysłowej części duszy.

Noc ducha: duchem św. Jan od Krzyża nazywa tę sferę człowieka, gdzie jest rozum, pamięć i wola. To jest coś zupełnie innego niż zmysły. Rozumem nie mogę niczego zobaczyć, usłyszeć, ani dotknąć. Rozum to coś wewnątrz mnie, za pomocą czego mogę rozsądzać, czy coś jest prawdziwe, czy nie. To już nie są władze zmysłowe, tylko władze duchowe człowieka. Wola to jest to we mnie, dzięki czemu mogę podejmować decyzje: zrobię to albo nie zrobię, podejmę tę decyzję albo odłożę ją na jutro. I w tej harmonii władz duchowych mówił św. Jan od Krzyża także o pamięci: gdzieś we mnie są zmagazynowane wrażenia zmysłowe z wczoraj, sprzed miesiąca, sprzed roku; gdzieś we mnie są także zmagazynowane wszystkie inne moje decyzje, wszystkie operacje rozumowe. To gdzieś we mnie jest i to jest pamięć.

Jeśli rozum, pamięć i wola to władze duchowe, to czy nie wymagają oczyszczenia? Wręcz przeciwnie — wymagają! I to równie intensywnego, jeśli nie jeszcze bardziej mocnego niż zmysłowa część duszy. Jan od Krzyża mówi: rozum zostanie oczyszczony przez Boga za pomocą wiary. To wiara jest tym, co oczyszcza nasze rozumowe zdolności. A co oczyści wolę? Mówi św. Jan od Krzyża: wolę oczyszcza miłość. A co oczyści pamięć od różnych nieuporządkowanych, grzesznych pożądań i szarpaniny? Pamięć oczyszcza się przez nadzieję. I zobaczmy, jaki mamy harmonijny układ. Znane nam z Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian wiara, nadzieja i miłość (por. 1 Kor 13,13) okazują się zespołem trzech tzw. cnót teologicznych, których Pan Bóg udziela po to, aby obdzielić całość wnętrza człowieka. A całość to rozum, wola i pamięć.

Mówimy o czynnej nocy zmysłów i ducha. A dlaczego nazywa się to nocą? Bo rozum, który zaczyna wierzyć, ufać, wchodzi jakby w noc. Na tym polega obraz św. Jana. Rozum chciałby wszystko umieć obliczyć, obrachować, dodać pozycje z kolumny, podsumować i wyjdzie nam taki niezawodny wynik. Wiara, ufność, jest jakby nocą dla rozumu. Rozum zaczyna się poruszać w terenie nieznanym, niepewnym, niezbadanym.

Dlaczego miłość jest jakby nocą dla woli? Bo wola w człowieku chce, aby wybierać według swoich zachcianek: „Chciałbym to. A teraz chciałbym to i to natychmiast! Natychmiast i to w podwójnej ilości!” A miłość mówi: „Zaraz, zaraz, trzeba wybierać to, co dobre dla innych, a nie dla mnie”. Na tym polega miłość między ludźmi. A miłość do Boga podpowie: „Trzeba wybierać to, czego Pan Bóg sobie życzy, a niekoniecznie to, czego życzę sobie ja. Bądź wola Twoja, a nie wola moja”. W ten sposób miłość staje się jakby nocą dla woli.

A dlaczego nadzieja staje się jakby nocą dla pamięci? Św. Jan od Krzyża wyjaśnia to bardzo precyzyjnie. W pamięci zmagazynowane są minione doświadczenia. Pamiętam, co robiłem tydzień temu, pamiętam moją pracę sprzed roku, mój wakacyjny wyjazd na rekolekcje, który był w lipcu. To mam zmagazynowane w pamięci. A czego Pan Bóg oczekuje po nadziei chrześcijanina? Że chrześcijanin będzie się spodziewał, czyli będzie miał nadzieję na rzeczy, których nigdy nie widział, których wcale nie ma zmagazynowanych w pamięci. Trudno jest żywić nadzieję na coś, czego nie widziałem, nie słyszałem, nie dotykałem: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9). W ten sposób nadzieja oczyszcza pamięć.

To jest, w skrócie mówiąc, treść pierwszej księgi św. Jana od Krzyża: Droga na górę Karmel. Każda z myśli, każde ze skojarzeń św. Jana od Krzyża wynika z jakiegoś fragmentu Biblii. Warto do tych dzieł zajrzeć i dać się zaskoczyć przez to, jak bardzo wiele św. Jan od Krzyża czerpie także ze Starego Testamentu. Stary Testament często bywa dla nas tajemniczy, mało przenikliwy, odsuwamy go na bok, a św. Jan od Krzyża bardzo dużo treści ze Starego Testamentu czerpie i może być nauczycielem tego, jak czytać tę część Biblii.

2. Noc ciemna (Oscura noche del alma) — o nocy biernej zmysłów i ducha

Księga I — noc zmysłowej części duszy;
Księga II — noc ducha przez wiarę, nadzieję i miłość.

Druga księga spośród czterech głównych dzieł nosi tytuł: Noc ciemna. Określenie „ciemna” podkreśla, że jest mowa o tym, co już było, tylko w sposób o wiele bardziej zintensyfikowany. I popatrzmy na dopisek: jest to o nocy biernej zmysłów i ducha. Na czym polega różnica? Otóż noc czynna oznacza to, co ja, człowiek, robię. To ja, człowiek, dostaję od Pana Boga zadanie, aby oczyszczać moje zmysły przez powściąganie się od zachcianek, odsuwanie grzechów. To ja, człowiek, dostaję zadanie od Pana Boga, abym aktywnie wchodził w sferę wiary, nadziei i miłości. To są zadania, z których Pan Bóg rozlicza człowieka. A noc bierna oznacza nie to, co ja czynię, bo Pan Bóg mnie do tego wezwał, tylko oznacza to, co mi się przydarza i w co Pan Bóg mnie wrzuca.

Mowa tu o bardzo trudnych doświadczeniach, w które mnóstwo wybitnych chrześcijan i wielkich ludzi modlitwy wchodziło. Ciemna noc ducha, gdzie nie ma pociech zewnętrznych, gdzie człowiek nie żyje uczuciową, emocjonalną radością, ale ufa, wierzy. Widzimy to choćby u św. Teresy z Lisieux, która wierzy opierając się ostatecznie tylko na ufności, nie znajdując w sobie w ostatnim okresie życia żadnych uczuciowych, emocjonalnych podniet.

Podczas nocy biernej zmysłów i ducha Bóg poprzez wiarę, nadzieję i miłość oczyszcza zmysłową część duszy, ale jakby wrzucając człowieka w bardzo trudne próby wiary. Człowiek biernie się temu poddaje.

3. Pieśń duchowa (Cantico espiritual) — o miłości między człowiekiem a Bogiem
— od początków służby Bogu do zaślubin duchowych: według Pieśni nad pieśniami.

Trzecie z głównych dzieł św. Jana od Krzyża to Pieśń duchowa. Ta księga ma zdecydowanie inny charakter. Przekraczamy jakiś próg. Kto by uważnie czytał te teksty, zobaczyłby, że coś się wyraźnie zmieniło. Tutaj jest mowa o miłości między człowiekiem a Bogiem od początku służby Bogu do czegoś, co Jan od Krzyża nazywa zaślubinami duchowymi i oczywiście inspiruje się głównie Pieśnią nad pieśniami. To jest już trochę zapomniana w naszej duchowości pieśń, a w starożytności była bardzo mocno eksploatowana przez pisarzy, doktorów, Ojców Kościoła i, jak widać, przez mistyków XVI wieku. Cała księga Pieśń duchowa to porywy ducha, to przelane na papier wzloty duchowe inspirowane biblijną księgą Pieśń nad pieśniami.

4. Żywy płomień miłości (Llama de amor viva) — działanie Ducha Świętego we wnętrzu człowieka
„ten płomień, którym jest Duch Święty…” (ŻPM, 1,1);
„wewnętrzny zalew Ducha, którego udzielania bywają gwałtowne” (ŻPM, 1,35).

I wreszcie dzieło czwarte: Żywy płomień miłości — o działaniu Ducha Świętego we wnętrzu człowieka. Żywy płomień miłości to nie coś, tylko Ktoś. Mowa tu o tym płomieniu, którym jest Duch Święty:

„Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden” (Dz 2,3).


Od tego czasu ten właśnie Duch Święty miłości nie przestaje przebywać w Kościele. To ten sam Duch, którego mocą wołał św. Paweł: „miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5,14).

Drugi cytat jest o wewnętrznym zalewie Ducha, jak się wyraził św. Jan od Krzyża, którego udzielania się bywają gwałtowne. Najczęściej chyba używamy wyrażenia „wylanie”, ale św. Jan użył takiego słowa, które bardziej kojarzy się z falą powodziową, przesuwającą się po kraju.

To z lotu ptaka rzut oka na cztery główne dzieła św. Jana od Krzyża i co tu dużo ukrywać, widząc ten zestaw — Droga na górę Karmel, Noc ciemna, Pieśń duchowa, Żywy płomień miłości — mielibyśmy pokusę powiedzieć: „O, to jest interesujące! Popatrzmy: płomień, którym jest Duch Święty, wewnętrzny zalew Ducha, którego udzielania bywają gwałtowne — to jest pasjonujące! To od tego zacznijmy! Zacznijmy od tej czwartej książki!” Jednak głównym symbolem całej myśli Jana od Krzyża jest nie góra sama w sobie, ale droga na górę, dlatego nie mówimy o desancie spadochronowym na szczyt góry Karmel: „Już jesteśmy!”, ani nie mówimy o kolejce na Kasprowy. Mówimy o wchodzeniu na Kasprowy Wierch zielonym szlakiem, którym mozolnie, krok za krokiem, się wchodzi. Sam wiem o tym najlepiej, bo w tym roku ten zielony szlak na szczyt przemierzyłem. Zatem to nie jest desant spadochroniarzy, ale droga na Bożą górę Karmel.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.