ks. Andrzej Siemieniewski
HOMILIA
9 STYCZNIA 2005
Chrzest Pański
Chrzest Pański
Dzisiaj czeka nas wycieczka do Kościoła pierwszych wieków, by spróbować przeżyć chrzest tak, jak pierwsi chrześcijanie go przeżywali. Oto niedziela Chrztu Pańskiego, a Ojcowie Kościoła bardzo często przypominali, że nasz chrzest ma swoje źródło w chrzcie Jezusa Chrystusa: Jezus po to wszedł do Jordanu i dał się ochrzcić przez Jana Chrzciciela, aby to było źródło i wzór dla każdego następnego chrztu, który będą przeżywać Jego uczniowie. Ciekawa rzecz: Po co Pan Jezus wchodził do Jordanu, w jakim celu dał się obmyć wodą oczyszczenia, skoro był Barankiem bez grzechu? Właśnie po to, abyśmy my mieli źródło dla naszego chrztu.
Najpierw jeszcze o pożytku wracania do przeszłości. Lubimy patrzeć na przeszłość krytycznie: tu niewłaściwie postępowali, tam grzeszyli i wypaczyli, a my na pewno zrobilibyśmy to lepiej. Warto jednak spoglądać w przeszłość również z wdzięcznością. Weźmy prosty przykład: Kończy się okres Bożego Narodzenia w liturgii i wciąż mamy dużo śpiewów, które opiewają ewangeliczne sceny: Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi; narodził się Chrystus Pan w Betlejem; pokłon magów-królów ze Wschodu – są takie śpiewy. A skąd one pochodzą? Wszystkie z przeszłości, z odległych wieków! A czy mamy na przykład pieśni opiewające chrzest Pański? Jezus Chrystus wstąpił do Jordanu; Duch Święty zstąpił na Chrystusa i otworzyły się niebiosa. Nie mamy. Dlaczego nie mamy? Bo przeszłość nam ich nie zostawiła.Łatwiej patrzeć krytycznie na przeszłość, ale dzisiaj zachęcam, żeby patrzeć wstecz z wdzięcznością. Jeśli w ogóle są w Odnowie jakieś pieśni opiewające sceny z Ewangelii, to w zasadzie wszystkie to są pieśni stare. O narodzeniu Jezusa są. O Pasji Jezusa są. O zmartwychwstaniu też są. A o różnych scenach ze środka Ewangelii nie ma. Dlaczego? Bo przeszłość nam ich nie zostawiła.
Czekamy na pieśni opiewające chrzest Jezusa, opiewające scenę „Siewca wyszedł siać”, „Jezus wszedł do Jerycha i zobaczył ślepca siedzącego przy drodze” itd. To apel do kompozytorów, poetów i kierowników chóru. Ale wróćmy do Kościoła starożytnego, który zresztą też nam niektóre pieśni zostawił: „Dziękujemy Ci, Ojcze nasz, za święty szczep Dawida” – to pieśń pochodząca z I wieku. Mamy też pieśni z tamtego okresu.
Jak pierwsi chrześcijanie przeżywali chrzest? Czasami spotykam się z takim zdaniem: Kościół starożytny chrzcił dorosłych. W jakiejś rozmowie, dyskusji, debacie słyszę regularnie tezę, że Kościół chrzcił dorosłych i dlatego chrześcijanie byli gorliwi. A dzisiaj Kościół chrzci dzieci i dlatego nie jesteśmy gorliwi − chrześcijanie są bez mocy, letni. Ponownie usłyszałem takie zdanie kilka dni temu. Myślę, że to krótkie zdanie zawiera przynajmniej cztery potężne znaki zapytania, i dzisiaj im się przyjrzymy.
Co to może znaczyć: „Kościół starożytny chrzcił dorosłych”? Jeśli przez to rozumiemy, że Kościół starożytny intensywnie ewangelizował i wobec tego mnóstwo pogan, którzy nigdy w życiu nie słyszeli o Panu Jezusie, nawracało się i siłą rzeczy, żeby stać się chrześcijanami, przyjmowało chrzest – to myślimy słusznie. Ale czasami się mniema, że Kościół starożytny nie chrzcił dzieci. Otóż na szczęście nie musimy się domyślać: chrzcił czy nie chrzcił. Na szczęście pozostało sporo tekstów z II-III wieku, a najstarszy tekst, który ten temat porusza, został napisany przez św. Ireneusza. Św. Ireneusz urodził się w roku 120. Jeszcze dużo ludzi wspominało wtedy pogrzeb św. Jana Apostoła, który umarł kilkanaście lat wcześniej. Ireneusz napisał opasłe dzieło pt. Przeciw herezjom. I tam napisał m.in. tak:
„Chrystus przyszedł, by zbawić wszystkich, którzy przez niego narodzili się na nowo”.
Ireneusz wyjaśnia dalej, co to znaczy „narodzić się na nowo”: jest to obmycie wodą chrztu, kiedy Duch Święty udziela nowego narodzenia. Ale najciekawsze, że św. Ireneusz przypomina również, kto przez chrzest może narodzić się na nowo. Mówi, że narodzić się na nowo mogą starcy, bo byli tacy, którzy w podeszłym wieku przychodzili do Jezusa jako poganie. Dalej mówi: młodzieńcy. Mówi też: chłopcy. Schodząc w dół z wiekiem mówi też: większe dzieci. Pewnie dziś powiedzielibyśmy: uczniowie. I mówi też: małe dzieci. To pewnie te, które dziś nazywamy niemowlętami. Wymieniał wszystkie kategorie wiekowe: od starców do małych dzieci – wszyscy mogą narodzić się na nowo przez chrzest. Ireneusz należy do pokolenia uczniów apostolskich, którzy uczyli się wiary u uczniów apostołów.
Około 40 lat później w Afryce urodził się niejaki Tertulian, który wprawdzie na starość odszedł do sekty twierdzącej, że nie ma odpuszczenia grzechów, ale to nas teraz nie interesuje. W traktacie o chrzcie Tertulian pisze, że powszechnie chrzci się małe dzieci. Taki Kościół widział Tertulian urodzony w roku 160. I o innym Kościele nie słyszał.
Jeszcze troszkę później – wędrujemy w historycznej pielgrzymce do II wieku – w roku 185 urodził się niejaki Orygenes, który napisał Komentarz do Listu do Rzymian. Pisał tam o chrzcie:
„Kościół otrzymał od Apostołów przekaz, aby chrztu udzielać również małym dzieciom”.
O czym to świadczy? Że Orygenes nigdy w życiu nie widział innego Kościoła i nigdy nie słyszał o innym Kościele jak tylko o takim, który udziela chrztu małym dzieciom.
Troszkę wcześniej o kilkanaście lat urodził się niejaki Hipolit Rzymski (a więc kolejny świadek dołącza do Ireneusza, Tertuliana, Orygenesa i Hipolita).
Hipolit Rzymski napisał dzieło pt. Tradycja apostolska, w którym właśnie chciał przedstawić, czego wyuczył się od uczniów uczniów apostołów. Opisał też m.in., jak powinien wyglądać chrzest. Trzeba więc przyjść nad rzekę – to jest ciekawe zresztą, że starożytni chrześcijanie mieli zapał chrzczenia w wodzie bieżącej. To jest chrzest najbardziej wyrazisty: żeby woda się ruszała, żeby płynęła, żeby to był strumień, rzeka. Pewnie zalecali to z różnych powodów, ale kto wie, czy nie najważniejsze było to, że bieżąca woda, która płynie w strumieniu czy w rzece, przypomina Jordan i chrzest Jezusa. Tak już w Didache − przy końcu I wieku pisali: „Jeśli macie wybór, to chrzcijcie w wodzie bieżącej”. Otóż Hipolit też o tym pisze, ale co ważne, mówi tak: „najpierw chrzcijcie najmniejszych”, od nich zaczynajcie. Ale ciekawe, jacy oni są, ci mali: trzynaście lat, czternaście, szesnaście? Mówi tak: „najpierw chrzcijcie najmniejszych; jeśli mogą odpowiadać sami, niech to uczynią”. Na co mają odpowiadać? Na pytania stawiane podczas chrztu, np.: Czy chcesz przyjąć chrzest w wierze Kościoła? „Jeśli mogą odpowiadać sami, niech to uczynią, a jeśli nie mogą odpowiadać sami, to niech to uczynią za nich rodzice”. Hipolit ma na myśli dzieci, które nie są w stanie odpowiedzieć, gdyż jeszcze nie mówią, albo jeżeli mówią, to mówią tylko „mama” i „tata”. Tak pisze Hipolit Rzymski urodzony w roku 170: jeśli dzieci przystępujące do chrztu nie mogą same odpowiadać, niech odpowiedzą za nie rodzice.
Był nawet w starożytności synod w Kartaginie w roku 250, który zajął się tym problemem, w jakim wieku można chrzcić dzieci. Ten synod odrzucił jako błędną opinię, że chrzest małych dzieci należy odkładać aż do ósmego dnia po narodzeniu. Ponieważ niektórzy twierdzili, że chrzest trzeba odłożyć aż do ósmego dnia po narodzeniu, to synod w Kartaginie odrzucił tę opinię jako błędną. To nie znaczy, że koniecznie trzeba chrzcić w drugim czy trzecim dniu po narodzeniu, tylko że nie trzeba odkładać chrztu. Można, ale nie trzeba. Jako opinię błędną synod odrzucił, że należy czekać z chrztem aż do ósmego dnia po narodzeniu. To jest rok 250.
Więc pierwsza część zdania, jakoby Kościół starożytny chrzcił dorosłych, w jakimś sensie jest prawdziwa – w tym sensie, że intensywna ewangelizacja sprawiała, iż ciągle było pełno dorosłych do ochrzczenia. Ale gdyby ktoś mniemał, że w rodzinach chrześcijańskich nie chrzczono dzieci, to musielibyśmy zapytać, skąd o tym wie: ponieważ autorzy starożytni, którzy się wtedy urodzili i widzieli Kościół w II-III wieku, przekazują nam coś innego. Pisarze chrześcijańscy z tego czasu mówią, że w rodzinach chrześcijańskich chrzczono dzieci.
Druga część tego ważnego zdania: „a Kościół współczesny chrzci dzieci”. Tu trzeba by dodać znowu: to jest prawda, że w chrześcijańskich rodzinach chrzci się dzieci, ale czy z tego wynika, że nie chrzci się dorosłych? Wyszukałem informację, że w Stanach Zjednoczonych 8 proc. chrztów w Kościele katolickim to chrzty osób, które dziećmi nie są, czyli młodzieży i dorosłych. Dlaczego? Bo to jest społeczeństwo bardzo zróżnicowane: wierzący, niewierzący, katolicy, niekatolicy, najróżniejsze opcje, wyznania i religie. Stąd jest sporo ludzi, którzy nie pochodzą wcale z rodzin katolickich i jako młodzież czy dorośli do Kościoła katolickiego wstępują.
Jeżeli chcielibyśmy więc mówić zgodnie z prawdą, to trzeba by powiedzieć, że w starożytności częściej chrzczono dorosłych, a dzisiaj częściej chrzci się dzieci, ale zarówno w starożytności, jak i dzisiaj chrzczono i dzieci, i dorosłych.
A jak to jest z tą gorliwością Kościoła? Często patrzymy w przeszłość i rzuca się nam w oczy, że w Kościele starożytnym było wielu bohaterskich męczenników. Ale czy tylko tacy byli? Niestety, nie tylko. Bardzo polecam nieustanną lekturę Księgi Apokalipsy, rozdział drugi i trzeci. A dlaczego? Bo jest tam opisany Kościół z roku mniej więcej dziewięćdziesiątego lub setnego, ale od strony swoich wad: letniości, a nawet odstępstwa, opieszałości, nieruchawości. Czytamy opis Kościoła od strony letniości i nieruchawości nie po to, żeby patrzeć z góry na innych ludzi, tylko po to, żeby odkryć, że ci, którzy uczyli się wiary od Apostołów, od Jana Apostoła, wcale od tych, których znamy dzisiaj, specjalnie się nie różnili.
I na koniec czwarta część tej wypowiedzi, którą często słyszę: Czy to prawda, że chrześcijanie współcześni są bez mocy? Ci, którzy zajmują się historią męczenników, twierdzą, że wiek, w którym męczenników chrześcijańskich było najwięcej, to wiek XX. Mało tego: że w wieku XX było więcej męczenników za wiarę niż we wszystkich poprzednich wiekach razem wziętych. Na pewno trochę z tego powodu, że ludzi jest po prostu więcej. Ale jednak trzeba sobie to przypominać, kiedy widzimy letniość albo opieszałość: w XX wieku było więcej męczenników za wiarę niż we wszystkich poprzednich wiekach razem wziętych. Warto przypominać sobie: tak było zawsze, a gorliwych i męczenników w wieku XX też nie brakowało.
To był komentarz do zdania, które ciągle do mnie wraca: Kościół starożytny chrzcił dorosłych i dlatego chrześcijanie byli gorliwi, a my chrzcimy dzieci i dlatego chrześcijanie są bez mocy. Otóż to zdanie zgodnie z prawdą biblijną i historyczną powinno brzmieć tak: Kościół starożytny i współczesny chrzci dzieci i dorosłych, a w zależności od tego, jak kto się na łaskę Bożą otwiera, to albo zostaje dobrym chrześcijaninem, albo zostaje leniwcem. Oczywiście, zostania leniwcem nie polecamy. Polecamy otwieranie się na łaskę Bożą, czyli na łaskę chrztu, i dzisiaj możemy potraktować święto Chrztu Pańskiego jako naszą wspólną uroczystość, świętowanie daru chrztu, który swoje źródło ma w tamtej płynącej wodzie, w rzece Jordan. Amen.
[2005]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.