sobota, 1 stycznia 2005

Modlitwa w językach: cud, Boży charyzmat czy pobożne jodłowanie?


ks. Andrzej Siemieniewski 

 
Modlitwa w językach: cud, Boży charyzmat czy pobożne jodłowanie?

 
W ruchu Odnowy w Duchu Świętym powszechnie mówi się o „językach”: o „modlitwie w językach”, o „śpiewie w językach” czy też o „proroctwie w językach”. Wydaje się, że określenie to bywa używane w kilku różnych znaczeniach, co prowadzi do znacznych nieporozumień. Wielu uczestników Odnowy Charyzmatycznej ma wrażenie, że dostępuje udziału w tym samym biblijnym charyzmacie, który został udzielony apostołom lub ich uczniom. Tak bywają formowani:


− „dar języków […] pojawił się po zesłaniu Ducha Świętego”;
− „po zesłaniu Ducha Świętego dar się rozpowszechnia na innych wiernych”;
− „wśród wspólnot Koryntian dar języków był powszechny”;
− „teologowie zauważają dar języków m.in. u św. Pachomiusza, św. Teresy z Avila, św. Teresy od Dzieciątka Jezus, św. Proboszcza z Ars, św. Franciszka z Asyżu, św. Franciszka Ksawerego, św. o. Pio, bł. Matki Teresy z Kalkuty i wielu innych”;
− „dar języków […] rozbudził się szczególnie na początku XX wieku”, np. „wielebny Parham modlił się nad osobami”, które „otrzymały dar języków”;
− „od 1967 roku począwszy, „wspólnoty charyzmatyczne dotykające […] glosolalii (czyli daru języków) rozszerzały się w Kościele katolickim”[1].


Zdecydowanie, na podstawie takich nauczań (typowych dla ruchu Odnowy w Duchu Świętym), członkowie naszych grup charyzmatycznych utwierdzają się w przekonaniu, że dostępują tego samego daru, który udzielony był Apostołom w dniu Pięćdziesiątnicy a potem ich uczniom. Czy wszyscy współcześni charyzmatycy mają w tej sprawie słuszność?


Przyjrzyjmy się trzem podstawowym znaczeniom słowa „języki” (w sensie charyzmatu udzielonego przez Ducha Świętego), aby stwierdzić, czy opisują one to samo zjawisko. Najpierw przypomnijmy sobie, na czym polegał dar udzielony Apostołom w dniu Pięćdziesiątnicy i w następnych miejscach Dziejów Apostolskich oraz w Pierwszym Liście do Koryntian. Na końcu przyjrzymy się przykładom traktowania „modlitwy w językach” we współczesnej Odnowie charyzmatycznej jako możliwej do wyuczenia techniki tworzenia niezrozumiałych dźwięków.


1. „Języki” budzą zdumienie


„Zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić […] każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. […] mówili pełni zdumienia i podziwu. «Jakżeż każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty?» […] Zdumiewali się wszyscy i nie wiedzieli, co myśleć: «Co to ma znaczyć?» — mówili jeden do drugiego” (Dz 2,4-12).


W opisie znajdującym się na początku Dziejów Apostolskich czytelnika uderza przede wszystkim to, że „języki” są tu przedstawione jako niespodziewany i zaskakujący dar. Elementem budzącym zdumienie słuchaczy jest fakt, że chociaż mówiący „językami” to miejscowi Żydzi, to ich przemowę rozumieli ludzie rozmawiający na co dzień w najrozmaitszych językach. Dar języków w opisie Łukaszowych Dziejów przedstawiony jest jako „natchnione i zrozumiałe zwiastowanie”[2]. Podaje się niekiedy przykłady nieskładnej mowy zaczerpnięte z innych kultur jako paralelę do tego daru języków. Ale analogie są tu słabe:


„Łukasz opisuje tę mowę nie jako nieskładną, lecz jako oddawanie czci Bogu w językach, których mówiący nie znali”[3].


Zostaje to potwierdzone dodatkowo przez tradycję żydowską, która w opisie objawienia Boga na górze Synaj (por. Wj 19,16) widziała opis rozbrzmiewania chwały Bożej w siedemdziesięciu rozmaitych językach nieżydowskich[4]. Wydaje się więc jasne, że intencją autora Dziejów Apostolskich było przekazanie, iż „w dzień zesłania Ducha Świętego uczniowie ogłaszają dziwy Boże w językach, które rozumieją zebrani tam ludzie”[5].


Prekursorami współczesnej katolickiej odnowy charyzmatycznej są amerykańscy zielonoświątkowcy sprzed stu lat. Pierwsi zielonoświątkowcy na początku XX wieku inspirowani tym tekstem z Dziejów Apostolskich też rozumieli go w sensie udzielenia charyzmatycznego daru takiego głoszenia Ewangelii, aby rozumieli to ludzie mówiący różnymi faktycznymi językami. Wierzyli, że oni sami też mogli dostąpić takiego samego daru, jak Apostołowie w dniu Pięćdziesiątnicy. Pastor Ch. Parham, który był postacią czołową dla początków historii tego środowiska, uczył, że w czasie modlitwy na początku 1900 roku studenci jego szkoły biblijnej otrzymali dar modlitwy m.in. po chińsku, szwedzku, rosyjsku, bułgarsku, japońsku, norwesku, francusku, węgiersku, włosku i hiszpańsku. Parham do końca życia w 1928 roku uczył niezłomnie, że zielonoświątkowi misjonarze nie muszą uczyć się obcych języków, gdyż mają głosić Ewangelię w językach otrzymanych na modlitwie o „dar języków”. Nie dał się nigdy zrazić tym, że brak było jakichkolwiek dowodów potwierdzających takie umiejętności u jego wychowanków[6]. Oczywiste jest więc, że powodem jego wiary nie był faktyczny dar takich języków: nikt nigdy nie potwierdził, jakoby dar taki regularnie lub nawet sporadycznie pojawiał się w jego wspólnotach. Wiara ta miała za podstawę tekst Dziejów Apostolskich i przekonanie, że to, co opisano w Dz 2,4nn można powtórzyć w XX wieku.


Wróćmy jednak do Biblii. Zajrzyjmy teraz do następnych rozdziałów Dziejów Apostolskich. Znajdziemy tam dwa przykłady opisów, jak wyglądał „dar języków” udzielony uczniom Apostołów:


„Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki. I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga” (Dz 10,44-46).


Także tutaj języki są niespodziewanym i zaskakującym darem. Elementem budzącym zdumienie słuchaczy jest sam fakt ich pojawienia się. Piotr i jego towarzysze, będąc Żydami, nie spodziewali się, że takie zjawisko modlitewne może pojawić się u ludzi pogańskiego pochodzenia. Języki te raczej musiałyby być zrozumiałe dla słuchaczy. Komentatorzy piszą bowiem, że „bezpośredni kontekst wykazuje, że było to coś więcej niż glosolalia”[7], że „Duch Święty wkłada w ich usta Boże słowa”[8], a nawet, że „gdyby Kefas i jego towarzysze sami nie zobaczyli, że Duch Święty zstępuje na tych nie-Żydów dokładnie tak samo jak na nich samych, to nie zgodziliby się ich zanurzyć [w wodzie chrztu]”[9].


A oto drugi przykład z Dziejów:


„Paweł znalazł jakichś uczniów […]. Kiedy włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich. Mówili też językami i prorokowali” (Dz 19,1-6).


Komentatorzy zauważają, że mówienie językami należy tu rozumieć tak samo, jak w Dz 10,46[10], ponieważ „towarzyszą temu te same zjawiska charyzmatyczne co stu dwudziestu osobom w Szawuot [Dzień Pięćdziesiątnicy] […] oraz Korneliuszowi i jego domownikom”[11].


W następujących potem tekstach Dziejów Apostolskich — Dz 10,44-46 i Dz 19,1-6 — „modlitwa w językach” nie tylko, że jest związana z wylaniem Ducha, ale nawet wydaje się przynajmniej w kilku sytuacjach pewnym znakiem rozpoznawczym Jego początkowego działania.


Pierwsi zielonoświątkowcy na początku XX wieku inspirowali się także tymi tekstami. Myśleli, że wynika z nich, iż modlitwa w językach jest koniecznym dowodem chrztu w Duchu Świętym do tego stopnia, że kto nie modli się „w językach”, ten na pewno nie otrzymał Ducha. Wspomniany Ch. Parham wierzył i uczył, że dar mówienia obcymi językami jest jedynym znakiem pewności napełnienia Duchem Świętym i ocalenia w dniu Bożego sądu[12].


2. „Języki” wchodzą w zwyczaj: Korynt


Przy lekturze Pierwszego Listu do Koryntian zauważamy, że „języki” przestały być czymś zaskakującym. Wydaje się, że są one stałym elementem modlitwy (przynajmniej tej jednej wspólnoty chrześcijan apostolskiego Kościoła, mianowicie w Koryncie): „Chciałbym, żebyście wszyscy mówili językami” (1 Kor 14,5), pisze Paweł. Apostoł wyznaje nawet: „Dziękuję Bogu, że mówię językami lepiej od was wszystkich” (1 Kor 14,18).


Czy chodzi tu o ten sam dar, o którym czytaliśmy w Dziejach Apostolskich? „Tajemnicze mamrotanie niezrozumiałych dźwięków” — tak opisuje to jeden z komentatorów, dodając, że taka „glosolalia różni się całkowicie od mówienia językami z Dz 2,4-11”, a może stać się do niej podobna dopiero wtedy, kiedy pojawi się dar tłumaczenia języków[13].


Nie wiadomo jednak, skąd powyższy autor zaczerpnął pewność, jak wyglądała modlitwa w językach, a w szczególności, że miało to być mamrotanie niezrozumiałych dźwięków: tekst biblijny nie wystarcza, by snuć takie przypuszczenia. Także u innych autorów znajdziemy szczegóły wyraźnie przekraczające dane opisu biblijnego, dodane — być może nawet bezwiednie — na podstawie innych, pozabiblijnych skojarzeń. Natomiast inny autor zauważa: „chociaż ekstatyczne mamrotanie jest zjawiskiem występującym w niektórych współcześnie istniejących kulturach pogańskich, starożytny świat śródziemnomorski dostarcza niewielu dowodów na występowanie podobnego zjawiska”. Co więcej, ten komentator jednak zrównuje zjawisko z 1 Kor 14 z darem posługiwania się faktycznym, niewyuczonym językiem, kiedy pisze, że „nie ma też żadnych znanych paralel «mówienia językami» (natchnionego przemawiania w nieznanym sobie języku — 1 Kor 14,2) lub natchnionego «tłumaczenia» języków (termin ten może oznaczać tłumaczenie lub komunikowanie ogólnego sensu wypowiedzi)”[14]. W końcu stwierdza wprost:


„termin, który przetłumaczono [w 1 Kor 14,1-20] jako «mówienie językami» oznaczał zwykle po prostu «mówienie obcymi językami». Tutaj jest jednak jasne [1 Kor 14,2.14], że człowiek, który pod natchnieniem modli się w obcych językach, wcale ich nie zna. Podobnie jak w Dziejach Apostolskich, dar ten zakłada nadprzyrodzone uzdolnienie”[15].


„Języki”, którymi modlono się w Koryncie, na pewno są niezrozumiałe dla wielu, a może i dla wszystkich innych członków wspólnoty. Wynika to ze słów Apostoła: „Jeśli pod wpływem daru języków nie wypowiadacie zrozumiałej mowy, któż pojmie to, co mówicie? Na wiatr będziecie mówili” (1 Kor 14,9) oraz: „Ty wprawdzie pięknie dzięki czynisz, lecz drugi tym się nie buduje” (1 Kor 14,17). Fakt ich niezrozumiałości wyjaśnia, dlaczego potrzebują tłumaczenia: „Jeżeli korzysta ktoś z daru języków, to niech mówią kolejno dwaj, najwyżej trzej, a jeden niech tłumaczy!” (1 Kor 14,27).


Tekst 1 Kor 12 i 14 stał się ważną podstawą nauczania najpierw zielonoświątkowców, sto lat temu, a potem nowoczesnego ruchu charyzmatycznego na temat modlitwy w językach: uczono niezwykłych pożytków płynących z praktykowania takiej modlitwy, która jest niezrozumiała dla nikogo ze słuchaczy, a także dla samego wypowiadającego ją.


3. Każdy może to robić: nie musi być ochrzczony w Duchu!


Po krótkim spojrzeniu na przykłady biblijnego nauczania na temat „języków” spójrzmy teraz na znany nam teren Odnowy Charyzmatycznej. Czy to, co nazywa się dziś w Odnowie „językami”, rzeczywiście przypomina to, co określano tą nazwą w Biblii oraz w stuletniej historii ruchu charyzmatycznego? Wydaje się, że czasem tak, a czasem nie.


Ruch Odnowy Charyzmatycznej jest dziś niezmiernie zróżnicowany i niełatwo wypowiadać się o całej Odnowie. Sięgnijmy więc po jeden tylko przykład. Niech będzie on w miarę reprezentatywny — wypowiedź o. Roberta Faricy’ego. Jest to jezuita, wykładowca na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, od lat związany z Odnową. Występował na Ogólnopolskim Czuwaniu Modlitewnym ruchu Odnowy w Duchu Świętym w Częstochowie w 1992 roku. Głosił też konferencję w 1998 roku na sesji formacyjnej „Strumienie Wody Żywej”, organizowanej przez Stowarzyszenie „M” — Centrum Formacji i Kultury Chrześcijańskiej. Te doroczne sesje cieszą się wielkim uznaniem w Odnowie w Duchu Świętym. Materiały z sesji zostały opublikowane w „Zeszytach Odnowy w Duchu Świętym” (ZODŚ), najbardziej wpływowym czasopiśmie polskiej Odnowy.


O. Faricy nauczał o językach tak:


„Sposobem modlitwy kontemplacyjnej jest modlitwa w językach […].
− Kto umie modlić się w językach? Wszyscy mogą modlić się w językach!
− Czy muszę być do tego ochrzczony w Duchu Świętym? Nie! […]
− Więc jak modlę się w językach?
− Otwieram usta, patrzę na Jezusa oczami wiary i śpiewam, używając sylab, które nie mają sensu. Jak małe dziecko, które nie umie mówić. Potem pozwalam, aby te sylaby tworzyły całość. I śpiewam do Jezusa jak małe, gaworzące dziecko.
− Czy to prawdziwy język? Nie! Jest to modlitwa kontemplacyjna — bez myślenia, bez słów […]. Modlitwa w językach jest wyższym stopniem modlitwy kontemplacyjnej”[16].


Jak łatwo zauważyć, określenie „modlitwa w językach” wydaje się tu oznaczać coś innego niż w Piśmie Świętym. Pierwsza różnica polega na tym, że nie niesie ze sobą żadnej treści możliwej do wyrażenia słowami. Nie tylko więc, że nikt z obecnych nie może jej zrozumieć (tak jak rozumiano „języki” w Dz 2,4-12), ale jest to w ogóle niemożliwe: próżno byłoby czekać na tłumaczenie (jak w 1 Kor 14), skoro jest to rodzaj gaworzenia „bez myślenia i bez słów”. Jako przykład wypowiedzi analogicznej do takiej współczesnej modlitwy językami podaje się niekiedy w Odnowie Charyzmatycznej, że „matka «rozmawia» ze swoim malutkim, zaledwie gaworzącym dzieckiem” albo że „kibice sportowi wydobywają z siebie jęki zawodu”[17]. Tego typu wypowiedzi, jak wspomnianej matki lub kibiców, nie da się przetłumaczyć nie z powodu braku znajomości tego „języka”, ale z powodu bardziej zasadniczego: to po prostu nie jest język składający się ze słów nadających się do tłumaczenia. Bardziej niż słowo „język” pasowałoby tu zapewne określenie „odgłosy” (na kształt porozumiewania się istot nie korzystających aktualnie z zasobów rozumu).


Druga różnica to brak związania tego rodzaju modlitwy z jakimś specjalnym, nadzwyczajnym działaniem Ducha Świętego. Nie trzeba być do tego — jak zapewnia o. Faricy — nawet „ochrzczonym w Duchu Świętym” i dlatego każdy może to robić.


Trzecia różnica wymaga dalszej lektury tekstu o. Faricy’ego:


„Teraz wszyscy będziemy śpiewać w językach.
− Czy to jest łatwe?
− To zależy! Jeżeli jesteście ludźmi młodymi, to jest to bardzo łatwe”[18].


Najpierw uwaga mniej ważna: nie jest pewne, czy Pismo Święte wspomina o śpiewie w językach; jest natomiast pewne, że zawiera wyraźny zakaz (Pawłowy) używania języków na zgromadzeniu przez więcej niż jedną osobę naraz. Kolejna różnica, i to ważniejsza, polega na tym, że nazwa „śpiew w językach” oznacza coś, co wszyscy — choćby nigdy wcześniej tego nie robili — mogą robić po krótkim ćwiczeniu. Przeszkody wydają się głównie natury psychologicznej: dlatego młodszy wiek, sprzyjający eksperymentowaniu i nowatorstwu, jest gwarancją powodzenia śpiewanej modlitwy w „językach”.


A oto jak wygląda praktyczne wprowadzenie do modlitwy językami. Wbrew temu, czego moglibyśmy oczekiwać, nie jest to skupiona otwartość na Ducha Świętego i oczekiwanie na niespodziankę: nie, jest to rodzaj wokalnego ćwiczenia:


„Proszę wstać. Będziemy teraz śpiewać «Alleluja» i po ostatnim «Alleluja» zaczniemy śpiewać w językach. Alleluja, Alleluja…”[19].


Bywalcy takich zgromadzeń wiedzą, czego skrótem są owe trzy kropki w tekście: w śpiewanym wyrazie Alleluja przedłuża się ostatnią sylabę „a”, która zmienia się w aaaaaaa, a potem zachęca się ludzi do jej modyfikowania w sylaby bez znaczenia, np. aaa-alala-lalala, a potem do kolejnych modyfikacji: aaa-alala kalala-kalala-balaba.


Taka „modlitwa językami” na pewno bywa piękna i wartościowa. Na pewno też wywiera niekiedy wielkie wrażenie swoim majestatem i wzniosłą siłą uczucia. Czy jednak nazwa „języki” odnosi się w tym przypadku do tego samego, co „języki” w Biblii? Wydaje się, że ten typ współczesnych „języków” jest bardziej podobny do naturalnych sposobów wyrazu stosowanych w muzyce świeckiej (zwłaszcza ludowej) niż do zaskakującego daru biblijnej modlitwy. Te sposoby wyrazu to wokaliza, śpiewanie skatem lub jodłowanie.


Wokaliza to solowy utwór wokalny bez tekstu. Zrozumiały tekst zastępuje śpiewanie samogłosek lub pewnych sylab: tra-la-la-la; ram-pam-pam (lub bardziej swojskie tara-rira). Możliwe są oczywiście najróżniejsze zestawy dźwiękowe: w muzyce jidysz znane były na przykład dźwięki jom-pom-pom.


Scat singing to technika śpiewania używana w ragtimach i w jazzie, polegająca na śpiewie sylab bez znaczenia. Upowszechniona została przez Louisa Armstronga w latach trzydziestych XX wieku. Armstrong, śpiewając, modyfikował fantazyjnie słowa (np. słowo Daddy zmieniało mu się w Ding Dong Daddy), a nawet tworzył długie utwory śpiewane za pomocą dźwięków w ogóle pozbawionych znaczenia.


Podobnie ma się rzecz z jodłowaniem (niem. jodeln): jest to śpiew popularny w Tyrolu i okolicznych krainach, utworzony z sylab bez znaczenia, np. hol-la-la di-o lub di-ri di-ri a-ha. Sylaby takie można tworzyć na bieżąco w miarę potrzeby śpiewaka.


4. Czy takie języki to na pewno języki?


Trzy podstawowe znaczenia słowa „języki” używanego we współczesnej Odnowie Charyzmatycznej (w sensie modlitewnego daru) są więc takie:


− dar udzielony apostołom w dniu Pięćdziesiątnicy: cudowny znak zrozumiały w wielu językach świata; dar opisany w następnych miejscach Dziejów Apostolskich: znak, po którym rozpoznawano zstąpienie Ducha; opisywany niekiedy, choć rzadko, w późniejszej historii Kościoła;


− dar opisany w Pierwszym Liście do Koryntian 14: dar modlitewny, który raczej też był cudownym znakiem, choć być może był tylko rodzajem nieskoordynowanej mowy o modlitewnej intencji;


− „modlitwa w językach” jako możliwa do wyuczenia modlitewna technika tworzenia niezrozumiałych dźwięków nawet bez potrzeby chrztu w Duchu Świętym; jest to często proponowana dzisiaj w Odnowie forma „modlitwy w językach”.


W świetle tak zróżnicowanego zastosowania nazwy „języki” warto zastanowić się nad używaniem tego samego określenia „modlitwa w językach” (mówiona lub śpiewana) w związku z tak różnymi zjawiskami. W Odnowie Charyzmatycznej kojarzą się z tą nazwą najpierw rozmaite zjawiska biblijne: dlatego „języki” mogą oznaczać ewidentny cud (Dz 2,4n); mogą opisywać jeden ze znaków przekonujących o zstąpieniu Ducha Świętego (Dz 10,44n); mogą opisywać charyzmat modlitwy wprawdzie aktualnie niezrozumiałej, ale możliwej do przetłumaczenia (1 Kor 14).


Czy warto do tej mnogości znaczeń dodawać jeszcze kolejne: wspólnotowe wokalizy, bez specjalnego związku z chrztem w Duchu Świętym, a nawet w ogóle niespecjalnie związane z jakimś szczególniejszym, aktualnym działaniem Ducha Świętego? Wokalizy, w które może włączyć się każdy bez wyjątku, jeśli tylko nie ma specjalnych zahamowań w tej mierze?


Pytanie to jest o tyle ważne, że rozszerzanie znaczenia terminu „języki” utrudnia zrozumienie historii ruchu charyzmatycznego. U początków tego ruchu ludzie wyczekiwali miesiącami i latami na dar języków. Jeden z najważniejszych inicjatorów nowożytnego pentekostalizmu, William J. Seymour — głosiciel słynnej Azusa Street Mission w Los Angeles — przez długi czas tak właśnie uczył o modlitwie w językach, choć sam tego daru jeszcze nie dostąpił. Najwidoczniej więc sto lat temu ta sama nazwa „języki” oznaczała coś innego niż dziś. Nie przesądzając o tym, czy była to na pewno taka sama modlitwa, o której mówił Apostoł Paweł, możemy stwierdzić z całą pewnością, że nie była to taka sama modlitwa, do której niekiedy zachęca się dziś na dużych charyzmatycznych spotkaniach modlitewnych: może to robić każdy, choćby nigdy wcześniej tego nie robił; nie musi być do tego ochrzczony w Duchu; jeśli raz nauczy się tego, ta umiejętność już nigdy nie zaniknie[20].


Oczywiście nie chodzi o pomniejszanie wartości wokalizy modlitewnej. Podobnie jak wyuczony śpiew pieśni bywa budujący i duchowo pożyteczny, tak samo wyuczona wokaliza o różnym stopniu spontaniczności i improwizacji może spełniać wspaniałą rolę na spotkaniach modlitewnych Odnowy Charyzmatycznej. Może to być wokaliza śpiewana (nazywana wtedy „śpiewem w językach”) lub recytowana (nazywana „modlitwą w językach”). Problemem jest tylko to, że jeśli używamy określenia „modlitwa w językach” w tak szerokim znaczeniu, to po pierwsze, niezrozumiały staje się nieoczekiwany i cudowny charakter wielu wydarzeń w Nowym Testamencie związanych z modlitwą językami. Po drugie, zagubi nam się znaczenie potrzeby modlitwy o charyzmaty (w tym charyzmat „języków”), skoro „języki” nabywa się drogą ćwiczeń w spontaniczności charyzmatycznego jodłowania. Po trzecie wreszcie, przestaniemy rozumieć prawdziwą historię „języków” w pentekostalizmie, czyli nowożytnym ruchu charyzmatycznym.



* * * * *


In the charismatic renewal the gift of tongues is often spoken about. The participants of the movement are frequently taught that the way they pray „in tongues” is the same phenomenon that the Apostles experienced on the day of Pentecost in Jerusalem. To verify this thesis we reflect upon basic ways of understanding the tongues: one described as an obvious miracle in Acts and in 1 Corinthians and another one − the modern “tongues” as can be observed in the charismatic renewal. The latter are usually no more than a vocalization that demand no specific action of the Holy Spirit, a vocalization that is similar to phenomena found in other areas of human activity, e.g. in folk or jazz music. The differences we find between the biblical phenomenon and the modern use of this gift are so strong that the question arise if the use of the same term is justified.



Przypisy

[1] M. Wrzos, Dar języków, „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym” (2004), nr 5, s. 47-56.
[2] R.E. Brown, J.A. Fitzmyer, R.E. Murphy, Katolicki komentarz biblijny, Warszawa 2001, s. 1192.
[3] C.S. Keener, Komentarz historyczno-kulturowy do Nowego Testamentu, Warszawa 2000, s. 239.
[4] Por. D.H. Stern, Komentarz żydowski do Nowego Testamentu, Warszawa 2004, s. 361.
[5] X. Léon-Dufour, Słownik Nowego Testamentu, Poznań 1986, s. 319.
[6] Por. R. Owens, The Azusa Street Revival: The Pentecostal Movement Begins in America, [w:] The Century of the Holy Spirit: 100 Years of Pentecostal and Charismatic Renewal, red. V. Synan, Nashville (Tenn) 2001, s. 42-44.
[7] R.E. Brown, J.A. Fitzmyer, R.E. Murphy, o.c., s. 1216.
[8] C.S. Keener, o.c., s. 261.
[9] D.H. Stern, o.c., s. 410.
[10] Por. C.S. Keener, o.c., s. 282.
[11] D.H. Stern, o.c., s. 454.
[12] Por. R. Owens, o.c., s. 43.
[13] Por. R.E. Brown, J.A. Fitzmyer, R.E. Murphy, o.c., s. 1341-1342.
[14] C.S. Keener, o.c., s. 365.
[15] Tamże, s. 367.
[16] R. Faricy, konferencja Potrzeba uzdrowienia wewnętrznego na sesji Strumienie Wody Żywej ‘98, „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym” (1999), nr 1, s. 11.
[17] A. Sapieha, Modlitwa w językach, „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym” (2004), nr 5, s. 62-63.
[18] R. Faricy, o.c., s. 12.
[19] Tamże.
[20] Por. M. Wrzos, Dar języków, o.c., s. 55.



[2005]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.