niedziela, 25 stycznia 2009

Św. Paweł - sługa i apostoł słowa Bożego. List Pasterski Episkopatu Polski na święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła (25 stycznia)

 
ŚW. PAWEŁ – SŁUGA I APOSTOŁ SŁOWA BOŻEGO
 
 
W całym Kościele przeżywamy Rok św. Pawła. Aby obchody jubileuszu przyniosły obfite owoce duchowe, konieczne jest pełniejsze poznanie osoby i apostolskiego dzieła św. Pawła oraz podjęcie konkretnych zadań, które pozwolą nam odpowiedzieć na miłość Boga objawioną w Jezusie Chrystusie z podobną gorliwością, jaka cechowała Apostoła Narodów. Zatem w dniu święta Nawrócenia Świętego Pawła spójrzmy na jego i nasze życie, na jego i nasze zadania ewangelizacyjne.  
 
1. Droga do nawrócenia 
Szaweł pochodził z Tarsu, był Izraelitą z pokolenia Beniamina, a równocześnie po-siadał obywatelstwo rzymskie. Urodził się około ósmego roku po Chrystusie, prawdopodobnie w zamożnej rodzinie, która zapewniła mu staranne wykształcenie. Głęboko religijni rodzice byli dla Szawła pierwszymi nauczycielami wiary, która kształtowała się w oparciu o słowo Boże. Ponieważ od samego początku swojej nauki Szaweł odznaczał się niezwykłą inteligencją, rodzice postanowili wysłać go do Jerozolimy, aby pogłębiał swoją wiedzę u boku sławnego w tamtym czasie Rabbiego Gamaliela. Z czasem nie tylko poznał Prawo i Proroków, ówczesną teologię tekstów biblijnych, a także sposób ich interpretacji, lecz stał się również gorliwym wyznawcą i obrońcą wiary w jedynego Boga. Opacznie pojmując faryzejską gorliwość, „Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia” – jak o tym czytamy w Dziejach Apostolskich (Dz 8,3). Jednym z pierwszych męczenników za wiarę w Jezusa Chrystusa, był diakon Szczepan. Przy jego kamienowaniu – jako oficjalny przedstawiciel władz żydowskich – obecny był także Szaweł, który zgadzał się na zabicie diakona (por. Dz 8,1). 
 
W podróży do największego i najstarszego miasta w Syrii, Damaszku, której celem było dalsze prześladowanie uczniów Chrystusa, przed Szawłem stanął nieoczekiwanie Zmartwychwstały, który przedstawił mu się słowami: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz 9,5). Po tym wydarzeniu, w życiu Szawła nastąpiły niezwykłe i decydujące dla jego życia wydarzenia, które ostatecznie doprowadziły go do nawrócenia – między innymi na trzy dni stracił wzrok. Dzięki pośrednictwu chrześcijanina o imieniu Ananiasz odzyskał zdolność widzenia: „jakby łuski spadły z jego oczu” (Dz 9,18). Szaweł uwierzył w Jezusa i „został ochrzczony” (Dz 9,18). Doświadczywszy łaski nawrócenia i apostolskiego powołania, odmienił swoje życie – z prześladowcy chrześcijan stał się gorliwym głosicielem Ewangelii i krzyża Chrystusowego, który „głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia” (1 Kor 1,18). W swoich listach wielokrotnie przypominał, że nawrócenie jest łaską, oraz że zakłada wysiłek nawróconego, by porzucił złe postępowanie i wszedł na drogę prawości. Z nauczania św. Pawła wynika, że nawrócenie, rozumiane jako proces, ma zawsze dwa wymiary: negatywny – odwrócenie się od zła i pozytywny – zwrócenie się ku dobru. Chrześcijanin musi porzucić starego człowieka, a przyoblec się w nowego na miarę samego Chrystusa (por. Ef 4,22-24). Bo na tym po-lega tajemnica i istota życia chrześcijańskiego – każdy ochrzczony i bierzmowany powinien na drodze wierności powołaniu upodabniać się do Chrystusa, Syna Bożego. 
 
2. „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” 
Spotkanie ze Zmartwychwstałym było punktem zwrotnym w życiu św. Pawła. Było nim również przyjęcie przez Pawła we wspólnocie Kościoła chrztu i daru Ducha Świętego. Otrzymane dary stały się duchową siłą, dzięki której Paweł natychmiast wyruszył, by głosić Dobrą Nowinę o Jezusie, jedynym Zbawicielu człowieka (por. Ga 1,15n.). Tym samym odpowiedział na wezwanie Jezusa, skierowane do apostołów: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15). Św. Paweł uznawał głoszenie Dobrej No-winy za najważniejsze zadanie ucznia Jezusa. Mówił: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii” (1 Kor 9,16). Apostoł miał świadomość, że nawrócenie jest łaską, daną człowiekowi dla innych, dla wspólnoty Kościoła. Kto się nawrócił, powinien dzielić się otrzymanym darem nowego życia. Paweł czynił to, głosząc że Ukrzyżowany i Zmartwychwstały Jezus jest Panem (por. Rz 10,9). 
 
Do głoszenia słowa Bożego i jednocześnie karmienia się nim Apostoł wzywał wszystkich swoich uczniów. Pisząc do biskupa Efezu Tymoteusza, pouczał i zachęcał go, by był wzorem „w mowie, w obejściu, w miłości, w wierze, w czystości!” (1 Tm 4,12), ale w sposób szczególny, aby przykładał się „do czytania, zachęcania, nauki” (1 Tm 4,13). To bowiem czyniąc, i siebie samego zbawi, i tych, którzy będą go słuchać (por. 1 Tm 4,16). 
 
Wzywając do takiego działania, Paweł wskazywał, że fundamentem nauczania i wszelkiego dobrego czynu jest słowo Boże. Tylko ono może „nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie” (2 Tm 3,15). Z całą mocą podkreślał, iż „wszelkie Pismo od Boga natchnione jest i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości – aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu” (2 Tm 3,16). Głoszenie słowa wymaga prorockiego zapału, entuzjazmu i odwagi: „Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty, spełnij swe posługiwanie!” (2 Tm 4,1-2.5). 
 
Umiłowani w Panu Bracia i Siostry! Święci nie przemijają, święci pragną naszej świętości. Paweł wyraził to pragnienie w słowach: „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa” (1 Kor 11,1) oraz „Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami” (Flp 4,9) W duchu tych wezwań zwracamy się z apelem do Was, byście w trwającym Roku św. Pawła częściej sięgali po Biblię i z większym zaangażowaniem czytali oraz słuchali słowa, które Bóg do was kieruje. Wszystkich wiernych zachęcamy do wspólnotowego i indywidualnego czytania i rozważania słowa Bożego. Pięknym i owocnym zwyczajem byłaby lektura Pisma Świętego w gronie rodziny. Dzięki niej słowo Boże stałoby się zaczynem duchowej przemiany rodzin, zwłaszcza tych, które potrzebują światła, by rozwiązać trapiące je problemy, by odpowiedzieć na nurtujące pytania i wskazać drogę postępowania. 
 
Duszpasterzy zachęcamy do gorliwego przepowiadania słowa Bożego, zwłaszcza w ramach katechezy, do włączania się w Dzieło Biblijne i do organizowania w parafiach Kręgów Biblijnych, do karmienia wszystkich parafialnych grup, ruchów i stowarzyszeń przy stole słowa Bożego. 
 
Szczególnym czasem karmienia się słowem Bożym jest Msza święta. Prosimy zatem kapłanów – duszpasterzy, by zadbali o właściwe proklamowanie słowa Bożego, zwłaszcza przez lektorów, którzy powinni wyraźnie, ze zrozumieniem oraz szacunkiem czytać lekcje mszalne. Niech przyjęciu Bożego słowa służą także, wygłaszane z zaangażowaniem, pogłębione teologicznie i egzystencjalnie, homilie. Tym samym słowo Boże, nazywane często przez Ojców Kościoła „sakramentem słyszalnym”, stawać się będzie tronem łaski i prawdziwym źródłem życia.  
 
3. „Idźcie i głoście” 
Duchowa biografia św. Pawła jest zapisem służby. Apostoł poświęcił swoje życie, by Ewangelia dotarła aż na krańce ziemi. Nawrócenie Apostoła Narodów miało głęboki wymiar misyjny. Na wzór św. Pawła każdy uczeń Chrystusa winien być apostołem, dzielącym się z innymi skarbem wiary, która rodzi się z tego, co się słyszy (por. Rz 10,17). Stąd zwracamy się do Was, drodzy Bracia i Siostry, byście dziękując Bogu za łaskę wiary i dar Bożego słowa, chcieli się nim dzielić z innymi w duchu odpowiedzialności za los ewangelicznego ziarna, które pada na glebę ludzkich serc. Najbardziej skutecznym sposobem głoszenia słowa Bożego jest świadectwo życia. Mimo to nie można lekceważyć bezpośrednich form przekazywania słowa Bożego, jakimi są między innymi: katechizacja czy osobiste rozmowy. Zwracamy się więc z apelem przede wszystkim do rodziców, by byli zainteresowani katechizacją swych dzieci i ich postępami na drodze poznawania i przyjmowania słowa Bożego. 
 
Chociaż wszyscy chrześcijanie są odpowiedzialni za dzieło głoszenia Dobrej Nowiny, to jednak dla niektórych misje – apostolstwo – ewangelizacja stanowią życiowe powołanie. Mamy nadzieję, że Rok św. Pawła pobudzi wielu młodych do oddania siebie dziełu misyjnemu Kościoła. Niech modlitwa w parafialnych wspólnotach pomaga im w udzieleniu wspaniałomyślnej odpowiedzi na głos Bożego powołania. Otaczajmy nadto modlitwą pracujących misjonarzy – duchownych, osoby życia konsekrowanego i świeckich. Niech nasza duchowa łączność z nimi, wsparta pomocą materialną, będzie wyrazem odpowiedzialności za losy Ewangelii w świecie. 
 
Do takiej postawy zachęca nas św. Paweł. Jak uczy Ojciec Święty Benedykt XVI, Apostoł „dostrzegając dojmujący problem dostępu narodów, czyli pogan, do Boga, który w Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym daje zbawienie wszystkim ludziom bez wyjątku, poświęcił się przybliżaniu tej Ewangelii, dosłownie «dobrej nowiny», czyli głoszeniu łaski mającemu prowadzić do pojednania człowieka z Bogiem, z samym sobą i z innymi. Od pierwszej chwili zrozumiał on, że ta sytuacja nie dotyczyła tylko Żydów czy pewnej grupy ludzi, lecz była bardziej ogólna i dotyczyła wszystkich, ponieważ Bóg jest Bogiem wszystkich” (Benedykt XVI). 
 
Umiłowani Bracia i Siostry! Wzorem św. Pawła przyznajmy Jezusowi i Jego słowu pierwszeństwo w naszym życiu osobistym, wspólnotowym i społecznym oraz zaangażujmy się w dzieło głoszenia Ewangelii, abyśmy w godzinie naszej śmierci mogli wyznać za św. Pawłem: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan” (2 Tm 4,7-8). 
 
Z nadzieją, że tak się stanie przyjmijcie na trwający Rok Św. Pawła pasterskie błogosławieństwo. 
 
Podpisali Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi obecni na 346. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski Jasna Góra, 27 listopada 2008 r. 
 
 
 
 

Interpretacja listów św. Pawła w świetle Dziejów Apostolskich 9 Część 3: Kościół Ciałem Chrystusa

 

bp Andrzej Siemieniewski 


Homilia

25 stycznia 2009

Święto Nawrócenia św. Pawła

Interpretacja listów Św. Pawła

w Świetle Dziejów Apostolskich 9

Część 3: Kościół Ciałem Chrystusa

 

„W całym Kościele przeżywamy Rok św. Pawła. Aby obchody jubileuszu przyniosły obfite owoce duchowe, konieczne jest pełniejsze poznanie osoby i apostolskiego dzieła św. Pawła oraz podjęcie konkretnych zadań, które pozwolą nam odpowiedzieć na miłość Boga objawioną w Jezusie Chrystusie z taką gorliwością, jaka cechowała Apostoła Narodów. Zatem w dniu święta Nawrócenia Świętego Pawła spójrzmy na jego i nasze życie, na jego i nasze zadania ewangelizacyjne”[1].

To pierwsze słowa z listu, który 27 listopada 2008 roku podpisali Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi obecni na 346. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski” na Jasnej Górze i przeznaczyli do czytania na tę właśnie niedzielę — święto Nawrócenia św. Pawła. List ten znakomicie wpisuje się w cykl naszych rozważań o św. Pawle.

Mówiliśmy, że nauczanie Apostoła Pawła można lepiej zrozumieć wychodząc od doświadczenia jego osobistego spotkania z Chrystusem. To znaczy, że wielkie idee, do których św. Paweł przekonywał wspólnoty pierwszych chrześcijan i do których także nas przekonuje, przychodzą na drugim miejscu, a tym, co pierwotne, jest spotkanie: „Głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus” (Ga 1,11-12). W podobną stronę kieruje nas myśl zawarta w liście polskiego episkopatu na dzień 25 stycznia 2009 roku:

„Spotkanie ze Zmartwychwstałym było punktem zwrotnym w życiu św. Pawła. Było nim również przyjęcie przez Pawła we wspólnocie Kościoła chrztu i daru Ducha Świętego. Otrzymane dary stały się duchową siłą, dzięki której Paweł natychmiast wyruszył, by głosić Dobrą Nowinę o Jezusie, jedynym Zbawicielu człowieka (por. Ga l,15n.)”[2].

Najpierw spotkanie, otrzymane dary, a dopiero potem służba, misja. Najpierw doświadczenie, a dopiero potem służenie.

Zobaczmy, jaką zachętę kierują do nas biskupi:

„Zwracamy się z apelem do Was, byście w trwającym Roku św. Pawła częściej sięgali po Biblię i z większym zaangażowaniem czytali oraz słuchali słowa, które Bóg do was kieruje. Wszystkich wiernych zachęcamy do wspólnotowego i indywidualnego czytania i rozważania słowa Bożego. Pięknym i owocnym zwyczajem byłaby lektura Pisma Świętego w gronie rodziny”[3].

Przypatrzymy się kolejnej wielkiej Pawłowej nauce, mianowicie o Kościele jako Ciele Chrystusa. Kościół jest Ciałem Chrystusa i zanim stało się to doktryną nauczaną przez św. Pawła, stało się najpierw przeżytym przez niego doświadczeniem. Najpierw Szaweł, który stał się Pawłem, doświadczył, że Kościół jest Ciałem Chrystusa, gdyż Jezus działa przez Kościół w tym, co najważniejsze. Jeśli chcemy zrozumieć te wszystkie miejsca w listach św. Pawła, w których Paweł pisze o Kościele jako Ciele Chrystusa, musimy sobie uświadomić, że zanim Paweł to napisał, najpierw to oglądał. Tuż po spotkaniu z Chrystusem przed Damaszkiem, Apostoł spotkał Go znowu, tym raz już w Damaszku. W jaki sposób? Spotkał Kościół jako Ciało Chrystusa:

„Ananiasz poszedł” (Dz 9,17) do Pawła, okazał się więc jakby stopami tego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół;

„Ananiasz wszedł do domu” i „położył na nim ręce” (Dz 9,17), okazał się więc rękami Ciała Chrystusa;

„Powiedział: «Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał” (Dz 9,17). Czyż Ananiasz nie staje się ustami, którymi przemawia Pan?

Wiemy, że to sam Jezus chrzci Duchem Świętym, ale zobaczmy, w jaki sposób to się dokonuje:

„[Szaweł] «został napełniony Duchem Świętym». Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony” (Dz 9,17-18).

Gdy Kościół chrzci, sam Jezus chrzci. Zanim stało się to dogmatyczną doktryną Kościoła, było to najpierw osobistym doświadczeniem Apostoła Pawła. Doświadczył tego i przekazał to czytelnikom swoich listów w takich oto słowach:

„Ciało jest jednością, choć ma liczne części. Wszystkie części ciała, mimo że jest ich wiele, tworzą jedno ciało. Tak też jest z Chrystusem. W jednym Duchu wszyscy zostaliśmy ochrzczeni, by stanowić jedno Ciało: Żydzi i Grecy, niewolnicy i wolni. […] Gdyby całe ciało było okiem, to gdzie byłoby ucho? Albo gdyby całe ciało było słuchem, to gdzie byłoby powonienie? […] Tymczasem ciało jest jedno, mimo że składa się z licznych części. […] Wy jesteście Ciałem Chrystusa, a każdy z was jest jego częścią” (1 Kor 12,12-27) (Wyd. św. Pawła 2008).

„Ciało jest jednością, choć ma liczne części” — mowa o ciele człowieka, którego Paweł używa jako porównania. Ciało jest jedno, ale ma wiele różnych części, a „wszystkie części ciała, mimo że jest ich wiele, tworzą jedno ciało. Tak też jest z Chrystusem”. Być może oczekiwalibyśmy, że powie: „Tak też jest z Kościołem”, jednak mówi: „Tak też jest z Chrystusem”. Dlaczego? Gdyż wydaje się, że to jest to samo: tak jest z Chrystusem i z Jego Ciałem, którym jest Kościół. Zanim Paweł opisał to w Pierwszym Liście do Koryntian, na własne oczy w Damaszku oglądał to, że tak właśnie jest.

To doświadczenie Kościoła jako ciała przewija się przez wiele innych listów św. Pawła. Oto fragment z Listu do Rzymian:

„Podobnie jak liczne są części jednego ciała, a każda z nich spełnia inne zadanie, tak też my liczni stanowimy jedno ciało w Chrystusie, będąc nawzajem dla siebie częściami. Mamy zaś różne dary według danej nam łaski. Ma ktoś dar proroctwa? Niech prorokuje zgodnie z wiarą. Otrzymał ktoś dar posługi? Niech posługuje. Ktoś inny — dar nauczania? Niech naucza. Jeszcze inny — dar zachęcania? Niech zachęca. Kto rozdaje, niech rozdziela z prostotą. Ten kto przewodzi, niech to wykonuje z gorliwością. Kto okazuje miłosierdzie, niech to czyni z radością” (Rz 12,4-8) (Wyd. św. Pawła 2008).

To było doświadczenie pierwszego spotkania św. Pawła z Kościołem jako Ciałem Chrystusa. Po czasach apostolskich Kościół nieustannie przez wszystkie wieki żył tym doświadczeniem. Kiedy przeglądniemy sobie duchową literaturę II, III i następnych wieków, przez całą starożytność, średniowiecze, aż do naszych czasów, zobaczymy, że Kościół żyje tą prawdą nieustannie. Na przykład wspaniałą wizję Kościoła na początku III wieku roztacza przed nami Orygenes. Z jednej strony Kościół złożony jest ze zwykłych ludzi, takich jak my. Z drugiej strony jest to Kościół pełen mocy Ducha Świętego dzięki udzielonym charyzmatom:

„Jeden zajmuje się badaniem mądrości Bożej i nauki słowa oraz we dnie i w nocy nieustannie rozmyśla nad Prawem Bożym — ten jest okiem tego wielkiego ciała. Ktoś inny zajmuje się posługiwaniem braciom i ubogim — ten jest ręką tego świętego ciała. Jeszcze inny jest gorliwym słuchaczem słowa Bożego — on jest uchem ciała. Inny znów okazuje pilność, nawiedzając chorych, karcąc prześladowców, wspomagając tych, co się znaleźli w trudnej sytuacji: takiego niewątpliwie nazwiemy nogą kościelnego ciała” (KomRz I,10-13).

Gdzie kryje się klucz do zrozumienia tego tekstu? Otóż kryje się w pytaniu: co zrobi Pan Jezus, jeśli zechce pójść i ogłosić Dobrą Nowinę chorym, tym, którzy są w więzieniu, tym, co są w rozpaczy? jakżeż pójdzie, skoro wstąpił do nieba i Jego ciało uwielbione jest po prawicy tronu Ojca? Pójdzie, gdyż — w innym sensie — Jego ciało jest tu, na ziemi, a tym ciałem jest Kościół. Czyż nie nazwiemy — pyta Orygenes — nogą kościelnego ciała tego, kto pójdzie tam, gdzie Pan Jezus chciałby pójść i gdzie chciałby się znaleźć? Pójdzie ktoś i spełni rolę tej części ciała Chrystusa. Niektórzy pełni są rozbiegania, zamieszania, pełni codziennych kłopotów, trudno im się skupić na słuchaniu słowa Bożego i pośród nich znajduje się ktoś, kto jest gorliwym słuchaczem, kto ma duchową naturę bardziej refleksyjną, medytacyjną, może inni będą go pytać o znaczenie jakiegoś słowa, może będzie się z nimi dzielić. Pyta Orygenes: czy takiego gorliwego słuchacza nie nazwiemy uchem ciała?

Dalej, można pytać: co zrobi Pan Jezus, jeśli chce dotknąć, tak jak kiedyś dotykał trędowatych, sparaliżowanych, tych, którzy byli na marginesie wskutek obowiązywania ówczesnych praw społecznych, co zrobi, skoro swoje ręce zabrał do nieba, wstąpił na prawicę Ojca i stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych? Co zrobi? Pewnie będzie posyłał Ducha Świętego do tych, którzy mogą stać się ręką tego świętego ciała i ktoś zajmie się posługiwaniem braciom i ubogim.

I wreszcie Pan Jezus, który umiał dojrzeć, który widział ludzi znękanych, widział, że są jak owce nie mające pasterza: jakżeż teraz dojrzy, skoro w sensie fizycznym ten świat opuścił i odszedł do Ojca? Jest okiem tego wielkiego ciała ten, kto rozmyśla nad prawem Bożym w takim sensie, że będzie rozglądać się, gdzie są do spełnienia sprawy Boże, widzi to i umie służyć tym charyzmatem w Ciele Chrystusa.

Taką wizję Kościoła rozpostarł przed nami Orygenes. Łatwo zauważyć, że jest to wizja, która pasuje zarówno do Kościoła jako całości (Kościół powszechny), jak i do wszystkich cząstek Kościoła. Funkcje stopy, dłoni, ucha, oka, są potrzebne zarówno w Kościele powszechnym, jak i w diecezji czy w parafii. Ten, kto posługuje w Kościele, pokazuje, że zrozumiał św. Pawła, zrozumiał jego doświadczenie Kościoła jako Ciała Chrystusa. Bo popatrzmy, skoro to osobiste doświadczenie Pawła znalazło swoją drogę do Biblii, do listów, to po co je czytamy? Oczywiście po to, żeby znalazło to drogę do naszego doświadczenia, do osobistego doświadczenia nas, dzisiejszych czytelników Apostoła.

Kolejny przykład. Dziś mamy przykłady historyczne — jeden był starożytny, drugi będzie średniowieczny. Przykład o św. Gertrudzie z Helfty, o której zapisano tak (jest to objawienie, którego Pan Bóg udzielił komuś na temat św. Gertrudy, to jest późne średniowiecze):

„Jest ona jak moja prawa ręka, która czyni, co Ja chcę. Jej rozum jest dla Mnie jak oko, gdyż dostrzega to, co sprawia mi radość. A porywy jej ducha są dla Mnie niby język, bo z nakazu Ducha mówi to, czego pragnę. A jej zamiary są jak moje stopy, bo ona zmierza ku temu, ku czemu i Mnie zdążać wypada: […] zawsze spieszy zgodnie z natchnieniem mojego Ducha” (Zwiastun, I, 16,2).

Na tym polega jeden z aspektów wzrastania: modlić się i pytać, jaki mam dar w Ciele Chrystusa, gdzie jest moje miejsce, gdzie bym pasował. Są różne dary. Jeśli ktoś ma dar proroctwa — niech prorokuje zgodnie z wiarą. Otrzymał dar posługi — niech posługuje. Ma dar nauczania — niech naucza. Ma dar zachęcania — niech zachęca. Rozdaje — niech rozdziela z prostotą. Przewodzi — niech to wykonuje z gorliwością. Okazuje miłosierdzie — niech to czyni z radością!

Świadomy członek Kościoła koniecznie musi też pamiętać o podobnej nauce, która jest w Liście do Efezjan. Apelem zwróconym niegdyś przez Apostoła do Efezjan zakończymy dzisiaj nasze rozważanie:

„Jedno jest Ciało i jeden Duch, jak jedna jest nadzieja waszego powołania […]. [Chrystus] ustanowił apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli, aby przygotowali świętych do pełnienia posługi budowania Ciała Chrystusowego, aż wszyscy osiągniemy jedność wiary i poznanie Syna Bożego […]. Wzrastajmy pod każdym względem ku Temu, który jest Głową — ku Chrystusowi. Z Niego całe Ciało — złączone i powiązane dzięki mocy właściwej każdej części — wzrasta, budując siebie w miłości” (Ef 4,4-16) (Wyd. św. Pawła 2008).

Kiedy Apostoł wymienił różne posługi — apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli — i kiedy wzrok chrześcijanina mógłby ulec jakiemuś rozbieganiu, jak strasznie różne są te funkcje, posługi, te sposoby działania w Kościele, Apostoł sprowadza znowu wszystko do jedności. W jakim celu cała ta różnorodność? Aby przygotować świętych do pełnienia posługi budowania ciała — Ciała Chrystusa, bo z Chrystusa całe ciało złączone i powiązane dzięki mocy właściwej każdej części wzrasta budując siebie w miłości.

Tyle dziś spojrzenia na św. Pawła i o tym, jak czytać jego teksty w kluczu jego doświadczenia. Ktoś może wsłuchiwać się w jego teksty czy próbować je czytać jako rodzaj teoretyzowania, jakiejś teoretycznej teologii na temat Kościoła, tymczasem jest to przede wszystkim ujęcie w słowa praktyki apostolskiego doświadczenia. Pewnie, że potem przybrało to postać tekstu, ale tylko po to żeby ten tekst i z nas uczynił żywe i działające części Chrystusowego Ciała, którym jest Kościół. Amen.

Przypisy 

[1] Episkopat Polski, Św. Paweł — sługa i apostoł słowa Bożego — List pasterski Episkopatu Polski na święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła (25 stycznia 2009), [https://episkopat.pl/sw-pawel-sluga-i-apostol-slowa-bozego/ (2021)]. 

[2] Tamże. 

[3] Tamże. 



[2009]

środa, 21 stycznia 2009

Interpretacja listów św. Pawła w świetle Dziejów Apostolskich 9. Część 2: Eucharystia

bp Andrzej Siemieniewski 

 

Katecheza 

21 stycznia 2009

Interpretacja listów Św. Pawła

w Świetle Dziejów Apostolskich 9

Część 2: Eucharystia

 

Kontynuujemy wątek czerpania z nauki św. Pawła w bardzo specjalny sposób, mianowicie chcemy rozumieć jego nauczanie, listy, teologię w świetle wydarzenia pod Damaszkiem. To jest klucz do zrozumienia św. Pawła. Często wiele trudnych tematów, nad którymi teologowie przez całe wieki łamali sobie głowy, stają się jaśniejsze i prostsze, jeśli przypomnimy sobie, że pisał to i głosił człowiek, który przeżył nawrócenie pod Damaszkiem, który doświadczył spotkania z Jezusem Chrystusem, które go najpierw powaliło na ziemię, a potem podniosło i ujrzał światło.

a. Niedzielne zajęcia chrześcijanina

Spróbujmy zastosować ten sposób czytania tekstów św. Pawła do tematu Eucharystii. Zaczniemy jednak nie od Pawła, tylko od naszych realiów, od bardzo prostej obserwacji, mianowicie takiej, że w niedziele chodzimy do kościoła.

Często najciekawsze są pytania nie te strasznie skomplikowane, lecz te najprostsze. Zastanówmy się więc dlaczego w ogóle w niedziele chodzimy do kościoła i dlaczego robimy tam to, co zwykle robimy?

Chrześcijanin świadomy, odpowiedzialny, powinien sobie stawiać takie pytania. Nie dlatego, że się już zniechęcił do niedzielnego chodzenia do kościoła, ale dlatego, że są to pytania, które stoją przed bardzo wieloma ludźmi. A chrześcijanin świadomy i odpowiedzialny powinien, po pierwsze, czynić to, co do niego należy, a więc w niedziele i święta jego miejsce jest w kościele; a po drugie, powinien jeszcze umieć sprawnie i rzetelnie wyjaśnić, dlaczego tak jest.

Można by nawet postawić jeszcze prostsze i jeszcze bardziej fundamentalne pytanie, mianowicie dlaczego jako uczniowie Pana Jezusa w ogóle się zbieramy, dlaczego się schodzimy, dlaczego przeżywamy tę wiarę razem? To jest pytanie, które wielu ludzi sobie stawia i odpowiada na nie negatywnie. Mówią: „Mi łatwiej jest modlić się w górach niż wśród ludzi w kościele: oni mi przeszkadzają! Na łonie natury lepiej przeżywam moją duchowość”. Zobaczmy, czy tak uczył św. Paweł, a w każdym razie wywodzący się z jego szkoły List do Hebrajczyków:

„Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień” (Hbr 10,25).

Schodzimy się, naśladując w tym pierwsze chrześcijańskie pokolenie. Chrześcijaństwo bowiem nie jest przeżyciem indywidualistów. Chrześcijaństwo jest przeżyciem i doświadczeniem wspólnym. Kiedy Pan Jezus powoływał najpierwszą wspólnotę, wezwał ich razem i nawet nadał im miano, które od razu informowało, że są grupą — nazwał ich „Dwunastu” (por. Mk 3,16). Od tamtego czasu wszystkie Kościoły Boże naśladując pierwszych uczniów wiedzą, że są wezwane do tego, żeby się gromadzić: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20).

„Zachęcajmy się nawzajem…” — żeby się zachęcać nawzajem, trzeba się gromadzić; „…i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień” — co to za dzień? Dzień sądu, dzień osądzenia ludzkich czynów. Z jednej strony jest to ten dzień zupełnie najostatniejszy, domknięcie historii świata, ale nawet jeśli nie doczekamy końca świata za naszych dni, to i tak „zbliża się dzień” — dzień, kiedy wyjdziemy na spotkanie dniom ostatecznym, dzień odejścia z tego świata.

Ciekawe pytanie: dlaczego w ogóle się gromadzimy? Wielu wyznawców różnych nurtów New Age nie gromadzi się wcale, lecz przeżywają swoje wewnętrzne rozedrganie sami, zagłębiają się w swoim wnętrzu i tam szukają spełnienia swoich duchowych pragnień. A my zagłębiamy się w Ewangelii Jezusa Chrystusa, w doświadczeniu pierwszych chrześcijan i się gromadzimy.

Można jeszcze zapytać: dlaczego gromadzimy się akurat w niedziele? Pewnie, że gromadzimy się również w inne dni. To bardzo szlachetnie i bardzo godne pochwały, ale jest to coś dodatkowego. Pierwotne i wyjściowe spotkanie jest zgromadzeniem niedzielnym. Jeśli tak czynimy, to naśladujemy najpierwszych uczniów. Czytamy w Dziejach Apostolskich wspomnienie ich autora, św. Łukasza:

„W pierwszym dniu po szabacie […] zebraliśmy się na łamanie chleba” (Dz 20,7).

Pierwsi chrześcijanie zbierali się „w pierwszym dniu po szabacie”, a pierwszy dzień po szabacie to niedziela. Jeśli gromadzimy się w niedzielę na świętowaniu Eucharystii, czynimy to samo, co czynił św. Paweł i co zapisał św. Łukasz, i co od najpierwszych pokoleń czynili po kolei chrześcijanie.

Zajrzyjmy sobie do księgi Didache, napisanej pod koniec I wieku. Jest to zachwycające okienko, przez które można zajrzeć i zobaczyć, co robili, jak się zachowywali i co myśleli chrześcijanie drugiego i trzeciego pokolenia. Czytamy tam tak:

„W dniu Pana, w niedzielę, gromadźcie się razem, by łamać chleb i składać dziękczynienie, a wyznawajcie ponadto wasze grzechy, aby ofiara wasza była czysta” (Didache, XIV.I., ok. 90 roku).

Te ciekawe pytania — po co się gromadzimy? w jaki dzień? — znajdują swoje odpowiedzi i to nie odpowiedzi wywiedzione z naszych osobistych doświadczeń, nie odpowiedzi przez nas wymyślone albo wydedukowane. To są odpowiedzi przez nas odziedziczone. Dlatego że podstawową zasadą chrześcijańskiej duchowości jest zasada dziedziczenia. To zresztą orędzie już św. Pawła: jeżeli jesteśmy wyznawcami Chrystusa, to też jesteśmy współdziedzicami (por. Rz 8,17; Ga 3,29; Tt 3,7; Hbr 6,12). Następne pokolenie uczniów dziedziczy po Pawle, a następne dziedziczy po tych uczniach i tak aż do naszych czasów, i dalej aż do końca świata tak będzie. Bo chrześcijaństwo polega na dziedziczeniu. Jeśli rodzice przekazują swoją wiarę dzieciom, czyli następnym pokoleniom, to ich synowie i córki dziedziczą tę wiarę i są dziedzicami wraz z Jezusem Chrystusem. To właśnie jest znaczenie słowa „tradycja”.

Zastanówmy się jeszcze, jaki jest cel naszych zgromadzeń? Przecież można się schodzić i robić różne rzeczy po chrześcijańsku. Po chrześcijańsku można na przykład nauczać, śpiewać, można wspólnie zanosić do Boga nasze swobodne uwielbienia. Najdziwniejsze spotkanie — chrześcijańskie, ale nie katolickie — na którym byłem, wydarzyło mi się w Nowym Jorku. Poszedłem zobaczyć, co w niedzielę robią kwakrzy. Udałem się na ich nabożeństwo. Usiadłem w ławce. O godz. 10.00 ucichły wszystkie rozmowy i zapadła kompletna cisza. Około stu osób przez godzinę siedziało w całkowitym milczeniu. O godz. 11.00 wstała jakaś osoba i powiedziała: „Na zakończenie naszego nabożeństwa — ogłoszenia na bieżący tydzień”. To było najdziwniejsze spotkanie, które zdarzyło mi się przeżywać.

Tak więc różne rzeczy można robić po chrześcijańsku. Co więc powinniśmy robić, kiedy się zgromadzimy? Tu wychodzi nam naprzeciw oczekiwany św. Paweł:

„Gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej […] Cóż wam powiem? Czy będę was chwalił? Nie, za to was nie chwalę” (1 Kor 11,20.22).

Paweł czyni wyrzut chrześcijanom, którzy się zgromadzili. Wydaje się mówić: „To dobrze, że się zgromadziliście, ale to jeszcze nie jest doskonale, bo czegoś zabrakło, mianowicie „nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej”.

Jest więc problem: nie każde zgromadzenie zasługuje na apostolską pochwałę. Są i takie zgromadzenia, które czeka apostolska przygana. A jeśli tak, to czas na dobrą nowinę Apostoła Pawła o tym, co nazwał Wieczerzą Pańską. Ale pamiętajmy podstawową zasadę czytania św. Pawła, która brzmi:

„Głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus” (Ga 1,11-12).

Jeszcze jedno słowo wstępu: co to jest Wieczerza Pańska? To sformułowanie nawiązuje do biblijnej nazwy wieczerzy, którą nazywamy Ostatnią Wieczerzą. Pan Jezus spożywał z Apostołami bardzo wiele posiłków, ale pośród nich jeden się wyraźnie odróżnił — Ostatnia Wieczerza, która okazała się nie tylko posiłkiem i nie tylko spotkaniem. Ostatnia Wieczerza zawierała też i takie zalecenie Pana Jezusa: „To czyńcie na moją pamiątkę!” (Łk 22,19). To bardzo ważne słowa i padające tylko w tym kontekście w Ewangelii!

Kiedy Pan Jezus spożywał Ostatnią Wieczerzę, która stała się pierwszą Eucharystią, pierwszą Mszą św., Paweł miał jeszcze na imię Szaweł i nie tylko, że nie był Apostołem i nie był w wieczerniku, to jeszcze był kandydatem na najgorszego prześladowcę chrześcijan. Gdzie jest więc źródło jego dobrej nowiny o Eucharystii? Jeśli podstawowa zasada duchowości chrześcijańskiej to zasada dziedziczenia, to skąd się u Pawła wzięło doświadczenie, że to, co nazywamy Wieczerzą Pańską, jest powtarzaniem Ostatniej Wieczerzy, a przede wszystkim: cóż to może znaczyć, że „głoszona przeze mnie Ewangelia [także Ewangelia o Wieczerzy Pańskiej], nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus”. Kiedy? Czyżby tam pod Damaszkiem Pan Jezus objawił Szawłowi tajemnicę Eucharystii? Otóż trochę tak i trochę nie…

b. W Kościele ci powiedzą

Każdy, kto zajrzy do Dziejów Apostolskich, aby przeczytać sobie, co właściwie wydarzyło się pod Damaszkiem, odkryje ze zdziwieniem, że pod Damaszkiem Pan Jezus się przedstawia: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz 9,5). I w miejscu, w którym moglibyśmy oczekiwać, że powie: „Jestem Jezus, którego prześladujesz… a teraz wyjawię ci moją naukę”, Pan Jezus mówi: „Wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9,6).

Pan Jezus się przedstawia i o niczym więcej Pawła nie informuje — z jednym wyjątkiem! Zamiast dać Pawłowi szklankę prawdy, którą mógłby przekazać mówiąc przez kilka minut, daje mu dostęp do źródła prawdy, do którego Paweł będzie miał od tej pory dostęp przez całe życie.

„Tam ci powiedzą, co masz czynić” — co to za „oni”? To ludzie tacy jak Ananiasz, zwani „uczniami”. Wtedy nie istniała jeszcze nazwa „katolik”. Nie istniała nawet nazwa „chrześcijanin”. Tych, których dzisiaj nazywamy katolikami czy chrześcijanami, wtedy nazywano „uczniami”. Sens słów Jezusa był taki: „Idź, Szawle, do miasta, tam są Moi uczniowie i oni ci powiedzą, co masz czynić. Mój Kościół ci powie!” 

I do dzisiaj, każdy kto się nawraca, powtarza doświadczenie Szawła. Każdy grzesznik, każdy z nas, który musi się opamiętać, nawrócić, który spotyka Pana Jezusa, słyszy: „Ja jestem Jezus”. Objawia się w jakimś doświadczeniu, w jakimś błysku prawdy, w jakimś przebudzeniu sumienia: „To ja jestem ten Jezus, którego do tej pory odrzucałeś, a co do reszty, to idź do miasta, idź do Kościoła — tam są uczniowie tacy jak Ananiasz, oni ci powiedzą resztę”.

To w tym mieście, które nazywa się „Kościół Boży”, „Miasto Boże”, „Kościół Chrystusa”, Paweł coś usłyszał i zapisał: „Otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem” (1 Kor 11,23). Kiedy otrzymał od Pana? Czy pod Damaszkiem Pan Jezus zrobił mu wykład i o chrzcie, i o pokucie, i o Eucharystii, i o wszystkich cudach i przypowieściach, które wygłosił? Nie. Pod Damaszkiem wskazał drogę do źródła, z którego Paweł będzie mógł czerpać już nie jedną szklankę i nie drugą, ale będzie mógł pić prawdę aż do końca życia. To w ten sposób „otrzymałem od Pana”, w ten sposób otrzymałem „to, co wam przekazałem”.

c. Przymierze

„Otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: «To jest Ciało moje za was [wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę!». Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę!»” (1 Kor 11,23-25).

Znajduje się tu słowo „przymierze”. Dla każdego Izraelity z I wieku słowo „przymierze” to słowo-klucz, słowo-obietnica, słowo otwierające bramę do życia wiecznego, słowo, na którym w ogóle polega cały Stary Testament. I rzecz ciekawa: to słowo w ustach Pana Jezusa pojawia się tylko raz, mimo że na tym słowie polega cały Stary Testament! Ten jedyny raz to Ostatnia Wieczerza, ustanowienie Eucharystii: „Ten kielich jest Nowym Przymierzem”. Pan Jezus zdaje się mówić: „Jeśli chcieliście wiedzieć, do czego prowadził cały Stary Testament, jeśli chcieliście wiedzieć, po co była cała ta historia od Abrahama, Mojżesza, Dawida, przez wszystkich proroków, jeśli chcieliście wiedzieć, do czego prowadziły te kolejne przymierza od Adama, Noego, Mojżesza i o jakim to przymierzu mówił Jeremiasz i wszyscy inni prorocy, to już wiecie — to właśnie jest ten kielich Nowego i Wiecznego Przymierza we Krwi mojej”.

Przypominamy to sobie każdej niedzieli, bo chrześcijanin koniecznie musi wiedzieć, jakie bogactwo kryje się za tym słowem „przymierze”. Koniecznie musi wiedzieć, że też ma dostęp do źródła. Św. Paweł tego się właśnie nauczył, kiedy poszedł do miasta i usłyszał, co ma czynić.

d. Pamiątka — anamnesis

Drugie słowo, które kryje się w słowach Pana Jezusa z Ostatniej Wieczerzy, to słowo „pamiątka”: „na moją pamiątkę”. W tekstach biblijnych Nowego Testamentu znajduje się tam greckie słowo anamnesis, które w Starym Testamencie jest używane w opisach liturgii ofiarnej, na przykład w Księdze Kapłańskiej, gdzie jest mowa o „pamiątce chleba”, która jest „ofiarą spalaną dla Pana” (Kpł 24,7), albo w Księdze Liczb, tam gdzie jest mowa o ofiarach całopalnych (to te, które w całości idą do Pana Boga) i biesiadnych (to te, które się spożywa): „one będą przypomnieniem (anamnesis) o was przed Panem” (Lb 10,10). Tam w greckim tekście jest słowo anamnesis, mianowicie że te ofiary będą przypomnieniem, będą anamnesis o was przed Panem.

Dziś słowo „pamiątka” straciło moc. „Pamiątka” jest dzisiaj słowem trywialnym, niemocnym, wyblakłym. Musimy sobie przypomnieć całą moc, która za tym słowem stoi. To liturgiczny termin używany w Starym Testamencie przy tych dwóch wspomnieniach: z Księgi Kapłańskiej i z Księgi Liczb, przy wspominaniu ofiar całopalnych i biesiadnych. Św. Paweł tego termin użył, gdyż takie są w nim skojarzenia. To dobrze wykształcony rabin i wie, jak brzmi Stary Testament i po hebrajsku, i po grecku, i używa słów bardzo świadomie. Cóż to ma znaczyć? Że oto przy Wieczerzy Pańskiej stajemy wobec ofiary całopalnej Jezusa. Całopalnej dlaczego? Bo złożył się cały i cały po ofierze został wzniesiony do Ojca. Ofiara całopalna i jednocześnie, jak widzieliśmy to w Księdze Liczb, ofiara biesiadna.

W Starym Testamencie ofiara całopalna nie mogła być biesiadną, bo ofiara biesiadna znaczy, że się coś spożywa, a ofiara całopalna oznacza, że się w ofierze wszystko spaliło. Natomiast w Nowym Testamencie jest to możliwe. Ofiara całopalna, którą jest Jezus, zostaje jako ofiara biesiadna dla ludu Bożego: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje” (Mt 26,26), chociaż zostało całe ofiarowane; „Pijcie z niego [z kielicha] wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza” (Mt 26,27-28), chociaż cała została wylana, ale dla was została do spożywania w ofierze biesiadnej. To wszystko mieści się w słowie „pamiątka”, anamnesis.

Msza św., na którą się zbieramy, zawsze ma w sobie coś z dramatu śmierci. Dlatego wyznajemy podczas liturgii: „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci”. Słowa te są spełnieniem tego, do czego Apostoł nas zachęcił i zobowiązał: „Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb [ten, o którym Pan Jezus mówił: „To jest Ciało moje”] albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie” (1 Kor 11,26). Parafrazując słowa Pawła, można by powiedzieć: „Ilekroć spożywacie z tej biesiadnej ofiary, tylekroć bierzecie udział w ofierze całopalnej Jezusa, którą złożył na krzyżu i tylekroć łaska i dar tej ofiary staje się darem dla was”.

e. Jedno z niewielu wydarzeń z życia Jezusa wspomnianych przez Apostoła Pawła

Na zakończenie słówko dla tych, którzy czują się rozczarowani, że św. Paweł tylko raz wspomina o Eucharystii, dla tych którzy mieliby pokusę powiedzieć: „Czemu nie więcej? Czemu nie mówi o tym w każdym liście?”. Spójrzmy na to z drugiej strony. Postawmy pytanie zupełnie inaczej: o ilu wydarzeniach z życia Pana Jezusa św. Paweł w ogóle pisze w swoich listach? O narodzeniu wspomina raz: „zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty” (Ga 4,4). O krzyżu i zmartwychwstaniu — wiele razy (por. Rz 6,5; 1 Kor 15,21; Ef 2,16; Hbr 12,2). A pomiędzy narodzeniem a krzyżem i zmartwychwstaniem — o ilu wydarzeniach Paweł wspomina? Ile słów Pana Jezusa Paweł przytacza z tych czasów „pomiędzy”, czyli z całej działalności Chrystusa? Szczegółowo z opisem i ze słowami Pana Jezusa Paweł wspomina tylko jedno wydarzenie: ustanowienie Eucharystii, Ostatnią Wieczerzę (por. 1 Kor 11,20-34). To pokazuje wagę tego wydarzenia. To pokazuje powagę stojącą za naszym świętym obyczajem — jak czasem mówimy popularnie — chodzenia w niedzielę do kościoła.

To jest dobra nowina o Wieczerzy Pańskiej. To jest dobra nowina, której dowiadujemy się od św. Pawła. Przekonaliśmy się po raz drugi, że prawdą jest, że głoszona przez Pawła Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim, nie otrzymał jej bowiem ani nie nauczył się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mu ją Jezus Chrystus. I po raz kolejny odkrywamy, że jesteśmy w tak samo uprzywilejowanej sytuacji, jak Apostoł Paweł. Nie prześcignął nas Apostoł w dostępie do prawd Bożych, bo dzisiaj każdy z nas stoi wobec tych samych słów i tego samego daru Pana Jezusa: Wstań, idź do miasta, tam są uczniowie; idź do Kościoła, tam ci powiedzą, co masz czynić. 


[2009]

niedziela, 18 stycznia 2009

Interpretacja listów św. Pawła w świetle Dziejów Apostolskich 9 Część 1: Usprawiedliwienie

 
bp Andrzej Siemieniewski 


Homilia

18 stycznia 2009

Interpretacja listów Św. Pawła

w Świetle Dziejów Apostolskich 9

Część 1: Usprawiedliwienie

 

a. Rok poznawania św. Pawła

Od 28 czerwca 2008 do 29 czerwca 2009 przeżywamy w Kościele Rok św. Pawła. To wielka okazja dla nas, abyśmy w tym czasie bardziej zainteresowali się nauczaniem Apostoła Narodów i byśmy częściej przyglądali się poszczególnym jego tekstom, starając się poznać i zrozumieć św. Pawła w całości — całą jego postać, jego misję i jego orędzie.

Szczególnie w tym czasie, kiedy trwa jubileusz dwutysiąclecia urodzin Apostoła, wypada nam sięgać po wielkie natchnienia i wielkie inspiracje, którymi żyje cały Kościół. To jest ważne dla każdego, kto chce być dobrym, odpowiedzialnym, światłym i skutecznym chrześcijaninem.

Historia św. Pawła i jego listy zajmują około 1/3 Nowego Testamentu. To bardzo dużo! Patrząc z boku jest to o tyle dziwne, że Paweł prawdopodobnie nigdy nie widział Pana Jezusa w ziemskiej postaci. I w tym właśnie jest niepodobny do innych Apostołów, którzy z Jezusem wędrowali i rozmawiali, jak pisze Apostoł Jan:

„To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce […] oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli” (1 J 1,1.3).

To, że św. Paweł nigdy Pana Jezusa nie widział na oczy, jest dla nas — paradoksalnie! — wielką pomocą, ponieważ uczymy się wiary od kogoś, kto może nie spotkał Chrystusa w ziemskiej postaci, ale za to przeżył wielkie spotkanie wiary ze zmartwychwstałym Zbawicielem.

Apostoł Paweł bywa nazywany największym teologiem całej historii chrześcijaństwa, bowiem w swoich pismach mniej skupiał się na opisywaniu wydarzeń z życia Pana Jezusa i Apostołów, a bardziej koncentrował się na interpretowaniu tego, co się wydarzyło od zwiastowania, poprzez narodzenie w Betlejem i całą działalność Pana Jezusa, aż po Jego krzyż i zmartwychwstanie. Wszystkie te wydarzenia interpretował w świetle proroctw Starego Testamentu.

b. Jak lepiej zrozumieć listy św. Pawła?

Niektóre sposoby poznania pism Apostoła Pawła są dla nas mało dostępne, trudne i czasochłonne. Można oczywiście studiować dzieła wybitnych biblistów, można nauczyć się języka greckiego — są tacy, którzy takim studiom poświęcili wiele lat — ale dla większości z nas jest to niedostępne, czasochłonne i trudne.

Dlatego chciałbym zaproponować taki sposób poznawania św. Pawła i taki sposób rozumienia jego życia, a szczególnie jego listów, jaki jest dostępny dla każdego. Może to wykonać każdy, choćby zajmował się bardzo odpowiedzialną pracą w firmie i dopiero wieczorem wracał z pracy, choćby mnóstwo czasu poświęcał na wykończenie mieszkania (malowanie ścian, dobieranie firanek), choćby sen z oczu spędzał mu problem, jak związać koniec z końcem, kiedy rachunki przychodzą większe niż pozwala na to zasobność portfela, choćby wychowywał kilkoro małych dzieci, choćby musiał dojeżdżać do pracy na drugi koniec miasta.

Dla wszystkich tych kategorii osób jest sposób — dostępny dla niego i dla niej — aby listy św. Pawła stały się nagle o wiele bardziej czytelne i zrozumiałe, aby można było szybko pojąć, czego naprawdę dowiadywali się z nich pierwsi słuchacze, pierwsi chrześcijanie w Koryncie, w Rzymie, w Tesalonikach czy w Kolosach.

c. Listy Pawła zrozumiemy w świetle jego nawrócenia

Co to za sposób w miarę szybki i dostępny dla każdego? Otóż myślę, że całość myśli Apostoła można uporządkować jako wychodzącą od doświadczenia pierwotnego spotkania, jego własnego osobistego spotkania z Chrystusem:

„[Szawle], Bóg naszych ojców wybrał cię, abyś poznał Jego wolę i ujrzał Sprawiedliwego, i Jego własny głos usłyszał” (Dz 22,14).

To jest sprawozdanie z doświadczenia życiowego Apostoła Pawła. I zobaczmy, że można tu wyróżnić dwa etapy. Etap pierwszy: „Bóg naszych ojców wybrał cię, abyś […] ujrzał” i etap drugi: „abyś […] Jego własny głos usłyszał”. I oczywiście, byś też stawał się echem tego głosu dla chrześcijan w Rzymie, w Koryncie, w Tesalonikach, a także dla nas.

Całe orędzie św. Pawła stanie się dla nas o wiele bardziej zrozumiałe, jeśli przypomnimy sobie scenę nawrócenia pod Damaszkiem i uświadomimy sobie, że początkiem jest: „abyś […] ujrzał Sprawiedliwego i Jego własny głos usłyszał”. Oczywiście to spotkanie nie było jednorazowe. Św. Paweł przypomni nam, że spotkawszy Chrystusa raz, dostaje się potem „śmiały przystęp do Ojca z ufnością dzięki wierze w Niego [w Chrystusa]” (Ef 3,12). Zatem to pierwsze, dla św. Pawła nawet oszałamiające doświadczenie pozostaje potem już stałą możliwością nieustannego spotykania. Przypomina to otwarcie drzwi, które już potem pozostają otwarte albo otwarcie okna, którego już potem się nie zamyka.

Kto chce zrozumieć myśl św. Pawła, winien zacząć nie tyle od analizy pojęć składających się na zawartość jego tekstów, ale od uświadomienia sobie wydarzenia, które stało się źródłem wszystkich tych tekstów. Kto zna źródła rzeki, rozumie skąd się bierze woda w rzece. Na pewno więc warto analizować różne trudne pojęcia składające się na zawartość tekstów św. Pawła i na pewno jest bardzo pożyteczne analizować różne nurty i kultury I wieku, ale najbardziej warto uświadomić sobie to wydarzenie, które stało się źródłem wszystkich tekstów św. Pawła. Wydaje się, że nawet św. Paweł zalecał to swoim słuchaczom czy czytelnikom, czytamy bowiem w Liście do Galatów:

„Głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus. […] spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie” (Ga 1,11-12.15-16).

Napomnienia do etycznych decyzji, których pełne są Pawłowe listy, oraz wielkie teologiczne idee, do których przekonywał wspólnoty pierwszych chrześcijan, są w pewnym sensie wtórne. Tym, co pierwotne, jest Spotkanie.

Jak w praktyce mogłoby wyglądać takie czytanie tekstów św. Pawła, do którego zachęcam? Można czytać List do Tesaloniczan czy do Tymoteusza w autobusie, można przeczytać kilka rozdziałów Listu do Rzymian przed zaśnięciem czy — jeśli ktoś jest rannym ptaszkiem — przed wyjściem do pracy, ale zawsze przypomniawszy sobie: zrozumiem ten tekst, jeśli będę pamiętać, że staje się jasny w świetle nawrócenia Pawła.

Oto pierwszy przykład. Czytamy w Dziejach Apostolskich:

„Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił” (Dz 9,7-9).

Doświadczenie spotkania z mocą Chrystusa, z mocą Zmartwychwstałego, paradoksalnie połączyło się z doświadczeniem niesłychanej słabości Szawła: upadł na ziemię, nic nie widział, przez kilka dni nic nie jadł i nic nie pił. Czy nie dostrzeżemy echa tych wspomnień po latach, kiedy w Drugim Liście do Koryntian czytamy:

„Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele” (2 Kor 4,7-10).

Dopóki takie refleksje św. Pawła traktujemy jako rodzaj mądrych czy błyskotliwych porównań wytworzonych za biurkiem czy może w przygotowaniu do jakiejś kaznodziejskiej misji Apostoła, to jeszcze nie odczujemy całej ich mocy i całej prawdy, która jest w nich zawarta. Wydaje się, że bardziej jest to dzielenie się tym, czego doświadczył: kiedy spotkałem Pana, padłem na ziemię; kiedy spotkałem Pana, byłem słaby i bezsilny; przechowuję ten skarb w naczyniu glinianym, aby z Boga była owa przeogromna moc.

To taki pierwszy przykład, który pokazuje, że fragment z listu św. Pawła nagle staje się jasny, bliski, zadomowiony, jeśli uzmysłowimy sobie, że jest on sięganiem do własnych doświadczeń Apostoła.

d. Źródła Pawłowej nauki o usprawiedliwieniu

Najbardziej przyda nam się to przy jednym z wiodących tematów całej twórczości Apostoła. Kto wie, czy nie jest to też najbardziej — historycznie rzecz biorąc — rozpoznawalna nauka św. Pawła, mianowicie jego nauka o usprawiedliwieniu grzesznika przez wiarę, niezależnie od pełnienia uczynków Prawa.

Wiemy, ile w historii namnożyło się komentarzy, sporów, debat, nawet kłótni teologicznych, cóż mogłoby oznaczać to sformułowanie św. Pawła: grzesznik usprawiedliwiony przez wiarę, niezależnie od uczynków Prawa. Wiele o tym jest i w Liście do Rzymian, i w Liście do Galatów, i w wielu innych listach rozsiane są krótsze czy dłuższe wzmianki. Kto wie, czy nie udałoby się uniknąć wielu debat, sporów i kłótni, gdyby zastosować klucz biograficzny. Św. Paweł nie teoretyzował o usprawiedliwieniu grzesznika, tylko ucząc grzeszników drogi do usprawiedliwienia, dzielił się swoim własnym doświadczeniem, jak on został przez Boga doprowadzony do usprawiedliwienia z grzechów.

„Głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim” (Ga 1,11) — przypomina Apostoł i odnosi się to w pełni także do tego momentu jego nauczania, którym jest usprawiedliwienie grzesznika przez wiarę. W jakim sensie usprawiedliwienie przez wiarę „nie jest wymysłem ludzkim”, a jest Pawłowi objawione przez Jezusa Chrystusa? Wydaje się, że ta nauka należy po prostu do pierwotnego doświadczenia nawrócenia św. Pawła.

Kiedy po raz pierwszy spotykamy się z Pawłem na kartach Biblii, spotykamy go jako grzesznika, jako osobę, o której czytamy, że „siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9,1). To jest niewątpliwie opis grzesznika, niewątpliwie opis osoby, w której wszystkim znajdującym się wokół niego najbardziej rzuca się w oczy to, co złe:

„Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł” (Dz 9,1-2).

Tak Biblia opisuje jego własne doświadczenie grzechu i słabości ludzkiej. I popatrzmy, że kiedy w swojej podróży zbliżał się do Damaszku (por. Dz 9,3), to przecież tylko po to, aby tym gorliwiej służyć Bogu, tak jak to pojmował najlepiej. Mniemał, że jeśli będzie gorliwie spełniać uczynki Prawa, to będzie sprawiedliwy w oczach Boga, ale okazało się, że szukanie usprawiedliwienia na tej drodze prowadzi do katastrofy.

On sam tego doświadczył, on sam tego dotknął w życiu. Wyszło na jaw, że w kwestii usprawiedliwienia wobec Boga droga realizacji pomysłów ludzkich jest drogą do destrukcji i że trzeba szukać innego szlaku. „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” (Dz 9,4) — pyta Pan Bóg człowieka, który poświęca się Mu bez reszty, pyta Pan Bóg człowieka, który jedzie, aby jak najlepiej Panu Bogu służyć całym swoim życiem i według swoich wyobrażeń. I Ten, któremu tak pragnie służyć, pyta go: „Dlaczego Mnie prześladujesz?”!

Szaweł doświadczył na własnej skórze, że może się zdarzyć, iż człowiek pragnąc z całego serca służyć Bogu, faktycznie służy złu, że chcąc być sprawiedliwy, okazuje się niesprawiedliwy, że podając się za mędrca, okazuje się głupi. Zobaczmy, co o Pawle powiedział Ananiasz, zwracając się w modlitwie do Chrystusa:

„Panie, słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie” (Dz 9,13).

A przecież Paweł to, jak sam o sobie pisze w Liście do Filipian:

„Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa — faryzeusz, co do gorliwości — prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej — stałem się bez zarzutu. Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim — nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze” (Flp 3,5-9).

Od kiedy w taki sposób zacząłem czytać teksty św. Pawła, stały się dla mnie o wiele jaśniejsze. Na przykład te zdania z Listu do Rzymian:

„Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. […] Gdzież więc podstawa do chlubienia się? Została uchylona. Przez jakie prawo? Czy przez prawo uczynków? Nie, przez prawo wiary. Sądzimy bowiem, że człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa” (Rz 3,21-25.27-28; por. 4,1-8; 5,12-21).

„Teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa” — co to znaczy „teraz”? „Teraz” to znaczy „kiedy spotkałem Chrystusa”. Kontynuując myśl Pawła, można by dodać: teraz także dla was może stać się sprawiedliwość Boża jawna, ta sprawiedliwość, która jest niezależna od Prawa, jeśli i wy spotkacie Chrystusa.

Osobie, którą był Szaweł idący do Damaszku na spotkanie Pana Jezusa — o czym jeszcze nie wiedział — my może raczej zastanawialibyśmy się, ile dać lat więzienia za to wszystko, co uczynił: czy dożywocie, czy dwadzieścia pięć lat, czy może w drodze wyjątku tylko dwadzieścia lat kary pozbawienia wolności, a Pan Jezus mówi o nim: „On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela” (Dz 9,15) i aż na krańce ziemi.

Czy nie o tym wspominał św. Paweł w Liście do Rzymian, kiedy pytał, gdzie jest podstawa do chlubienia się z tego, że się jest chrześcijaninem, gdzie jest podstawa do chlubienia się, że się jest ewangelizatorem, gdzie jest podstawa do naszego chlubienia się, żeśmy tu, w kościele się znaleźli? Mówi Paweł: ta podstawa do chlubienia się została uchylona przez prawo wiary, bo „człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia nakazów Prawa”.

e. Usprawiedliwienie jako wewnętrzne oświecenie

Słowo „usprawiedliwienie”, które w naszych uszach może brzmieć trochę legalistycznie, tak jakby chodziło tylko o jakieś kanony kodeksu karnego, św. Paweł rozumiał w sposób egzystencjalny, życiowy, namacalny, doświadczeniowy. Mówił, że to usprawiedliwienie jest nowym życiem, nowym narodzeniem, oświeceniem. Sam tego doświadczył, kiedy przez trzy dni nic nie widział, a dopiero przy chrzcie „jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok”:

„Ananiasz […] wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: «Szawle, bracie, Pan Jezus, co ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym». Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony” (Dz 9,17-18).

Czy nie o tym Paweł pisał w Drugim Liście do Koryntian?

„A jeśli nawet Ewangelia nasza jest ukryta, to tylko dla tych, którzy idą na zatracenie, dla niewiernych, których umysły zaślepił bóg tego świata, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga. […] Albowiem Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa” (2 Kor 4,3-6).

Usprawiedliwienie przychodzi jako dar od Boga, jako nowe narodzenie z góry: „olśniła go nagle światłość z nieba” (Dz 9,3). Usprawiedliwiająca łaska jest darem nieoczekiwanym i niezasłużonym. Przychodzi też jako chrzest Duchem Świętym i mocą: „Szawle, bracie, Pan Jezus, co ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym” (Dz 9,17). Nowe narodzenie jest też chrztem z wody i z Ducha: „Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony” (Dz 9,18). Moc ujrzenia po raz pierwszy świata tak, jak widzi go Bóg, jest jednocześnie mocą, aby działać w tym świecie zgodnie z wolą Boga: „Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9,6).

Dwadzieścia wieków temu ludziom świadomym swojej grzeszności i szukającym oczyszczenia serc z grzechów Paweł głosił Dobrą Nowinę o przebaczającym Bogu. W Liście do Rzymian znajdujemy sformułowanie Ewangelii dla ludzi głęboko tęskniących za możliwością uwolnienia się od grzechów:

„W niej bowiem [w Ewangelii] objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: «a sprawiedliwy z wiary żyć będzie»” (Rz 1,17; por. Ha 2,4; Ga 3,11; Hbr 10,38).

***

Pawłowa nauka o usprawiedliwieniu grzesznika z wiary, a nie z uczynków, okazuje się w pełni zrozumiała dopiero w świetle osobistego spotkania między Apostołem i Chrystusem. Tych kilka myśli niech będzie pierwszą częścią refleksji nad metodą czytania listów św. Pawła w świetle sceny jego nawrócenia, czytania listów św. Pawła jako echa tego, co wydarzyło mu się pod Damaszkiem.

Zatem już nie czytamy tych listów jako teologicznych wypracowań, które dają materię do tego, by teologowie w nieskończoność debatowali i pisali grube księgi. Czytamy te listy jako życiowe dzielenie się tego, który doświadczył i któremu tak bardzo zależy, żeby tego samego doświadczyli też i inni, tego, który wie z doświadczenia, że usprawiedliwienie z grzechów nie pochodzi z uczynków Prawa, że usprawiedliwienie z grzechów pochodzi z wiary w Jezusa Chrystusa, że wygląda jak olśnienie blaskiem, jak powstanie z ziemi, jak nowe narodzenie, jak nowe stworzenie.

Głos św. Pawła nie przestaje wzywać i być inspiracją dla chrześcijan w Kościele od dwudziestu wieków. Niech nie przestanie być inspiracją także i dla nas dziś. Amen. 

 

[2009]  

niedziela, 11 stycznia 2009

Święty Paweł - patronem fizyków?


bp Andrzej Siemieniewski


Wykład w ramach spotkania
Verbum cum musica
11 stycznia 2009
w auli Papieskiego Fakultetu Teologicznego
we Wrocławiu
na temat:

„Święty Paweł Apostoł – patron fizyków?”


Wstęp: patron badaczy przyrody: św. Paweł


Spojrzenie do źródeł katolickiej duchowości uświadomi nam, że św. Pawła uważa się za patrona bardzo wielu środowisk.


– Jest więc najpierw patronem prasy katolickiej, teologów i duszpasterzy. Dlaczego? Odpowiedź będzie nietrudna: te grupy odwołują się do Apostoła jako autora duszpasterskich i teologicznych listów, oraz jako niestrudzonego głosiciela Słowa i organizatora wspólnot chrześcijańskich.


– Jest następnie patronem tkaczy, tkaczy dywanów, siodlarzy, powroźników i wikliniarzy; tu z kolei ustalenie powodów ułatwi nam odwołanie się do pewnego tekstu z Dziejów Apostolskich: kiedy Paweł „przybył do Koryntu, znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, który z żoną Pryscyllą przybył niedawno, a ponieważ znał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów” (por. Dz 18, 1-3).


– Także to, że jest patronem nieszczęśników kurujących się po ukąszeniu przez węża, oraz w przypadkach strachu, w błaganiach o deszcz i o urodzaj, nietrudno wyjaśnić: pomogą nam w tym kolejne stosowne fragmenty biblijnej księgi Dziejów lub Pawłowe listy wspominające epizody z jego burzliwych losów.


Dziś jednak chcemy postawić pytanie: czy św. Pawła można określić mianem patrona fizyków? Wprawdzie nie ma na razie takiego zwyczaju, ale czy czasem nie można by tak właśnie myśleć o wielkim Apostole Narodów? Podobnie jak w poprzednich przypadkach jego patronatu, także i tu należałoby znaleźć oczywiście jakąś biblijną podstawę. Na pierwszy rzut oka wydaje się to mało prawdopodobne. Apostoł nie przejawiał przecież zainteresowań ani prawem Archimedesa ani wodnymi zegarami; nie pasjonowały go dźwignie czy podobne zagadnienia intrygujące starożytnych fizyków. Czy więc uznawanie go za patrona uczonych tej dziedziny wiedzy można jakoś usprawiedliwić?


Wydaje się, że jednak tak. A wszystko to z powodu dwóch zwięzłych zdań, które znajdują się w jednym z listów Pawła z Tarsu. Zdania wprawdzie są krótkie, ale ich waga nie płynie z ilości zawartych w nich słów. Pomimo swej zwięzłości dawały natchnienie fizykom i astronomom przez dwa tysiąclecia; jak się zdaje, i dziś nie straciły swojej inspirującej mocy. Jak okręt płynący po powierzchni morza zostawia za sobą długi ślad wzburzonej wody, tak owe zdania św. Pawła torujące sobie drogę przez wieki upływającego czasu, zostawiały za sobą wyraźny wpływ w zaciekawionych umysłach i w poruszonych sercach.


Zajrzyjmy więc najpierw do listu do Rzymian, a potem udajmy się w wędrówkę przez wieki…


„To, co można wiedzieć o Bogu, jest [dla nich] jawne, gdyż Bóg [im] to objawił. To bowiem, co w Bogu niewidzialne – Jego wiekuista moc oraz boskość – od stworzenia świata staje się widzialne dzięki rozumnemu oglądaniu dzieł Bożych” (Rz 1,19-20).

Ta wypowiedź Apostoła odnosiła się do pogan, a więc ludzi wychowanych poza strefą oddziaływania Biblii, poza objawieniem przyjętym najpierw przez Izraelitów, a potem przez wszystkich wyznawców Chrystusa. Św. Paweł uczył wyraźnie, że nawet pogańscy uczeni, choć byli ukształtowani poza biblijną wiarą, byli jednak w stanie poznać coś o Bogu.


Ale uwaga! Zdanie to nie oznaczało, że poganie mogli znać Boga tak jak ten człowiek, któremu Bóg sam się objawia w sposób nadprzyrodzony. Apostoł jest tu znacznie bardziej powściągliwy. Co do Boga to wśród pogan może być „jawne” tylko to, „co można wiedzieć o Bogu” siłami naturalnego rozumu.


– Na jakiej podstawie? Przez obserwację „dzieł Bożych”, a więc przez badanie stworzonego świata.


– Do czego można w ten sposób dojść? Do poznania niektórych przymiotów Boga, czy – jak powiedzielibyśmy dzisiaj – Jego cech.


Od najdawniejszych wieków Kościoła chrześcijanie pasjonujący się łączeniem biblijnej wiary z przyrodniczą nauką nie przestawali zachwycać się tym tekstem św. Pawła Apostoła i inspirować się nim do badań naukowych.


a. Boży ślad w stworzonym świecie: św. Grzegorz z Nyssy


Zacznijmy od przykładu zaczerpniętego z IV wieku. Oto jeden z trzech wielkich ojców kapadockich, św. Grzegorz z Nyssy (ok. 335-394) tak przedstawiał kolejność Bożego stworzenia: najpierw „Stwórca wszechrzeczy przysposobił zawczasu jakby siedzibę królewską dla tego, kto miał władać [czyli człowieka]. Stanowią ją ziemia, wyspy, morze i niebo”. Pojawił się więc świat materialny. A wtedy: 
 
„ukazał się we wszechświecie człowiek – badacz i władca znajdujących się w nim cudów, by używając ich poznał Tego, który je stworzył i dzięki pięknu i wielkości rzeczy widzialnych wytropił niewypowiedzianą moc ich Stwórcy”[1].

Według św. Grzegorza stworzenie zostało więc nie tylko dane człowiekowi jako przyjazne mu i posłuszne środowisko (użyte tu słowo kurios to władca, pan); stworzenie zostało też ludziom zadane jako przedmiot badań naukowych (człowiek ma być przecież też badaczem).


I co ważne: ma to pozostawać nie bez związku z relacją do Boga. Piękno i wielkość obserwowanych stworzeń ma stać się ścieżką prowadzącą do poznania samego Stwórcy („by używając ich poznał Tego, który je stworzył”). Bóg ustanowił człowieka królem pośród stworzenia, a dając mu przyrodę jako królewską siedzibę obdarzył też ludzi naukową pasją prowadzącą do Stworzyciela, wielkiego architekta kosmosu.


Ten sam autor, św. Grzegorz z Nyssy, używa jeszcze innego obrazu obok Boga-Architekta, tym razem Boga-rzemieślnika. Zaczyna od porównania wziętego z codziennego życia:

„W ludzkich dziełach umysł może zobaczyć twórcę przedłożonego mu przedmiotu, który zostawił w dziele znamiona swojej sztuki. Nie widzi się jednak natury rzemieślnika, a tylko jego biegłość w sztuce, której znamiona może rozpoznać w dziele”.

Od codziennego doświadczenia kontaktu z wytworami pracy rzemieślników przechodzi nagle do skutków stwórczej pracy Bożej:


„Tak samo patrząc na porządek stworzenia mamy pojęcie o mądrości, choć nie o naturze Tego, który wszystko mądrze uczynił”[2].

Kiedy oglądamy piękne dzieło sztuki ludzkiej, zdobną wazę, smukłą rzeźbę, czy barwną mozaikę, możemy dowiedzieć się czegoś o twórcy tego dzieła: czy jest wrażliwy, czy przyjazny ludziom, czy cierpliwy, czy dostrzegający piękno.


O ileż więcej, podpowiada nam wielki starożytny teolog, możemy dowiedzieć się o Stwórcy, obserwując i analizując przyrodę, jak zostawione nam dzieło Bożej sztuki. Możemy poznać Jego cechy, Jego usposobienie, a co najważniejsze – Jego stosunek do nas. Tak starożytny teolog rozumiał słowa św. Paweł: 
 
„To, co w Bogu niewidzialne […] staje się widzialne dzięki rozumnemu oglądaniu dzieł Bożych” (Rz 1,19-20).

b. od duchowej ślepoty do widzenia Boga: Orygenes


Sto pięćdziesiąt lat wcześniej, prawie u zarania chrześcijaństwa, wielki aleksandryjski teolog Orygenes (ok. 186-254) poświęcił wiele uwagi tym dwóm zdaniom św. Pawła z listu do Rzymian, które dziś skupiają naszą uwagę.

„I ślepi widzą, kiedy patrząc na świat z wielkości piękna stworzeń przez podobieństwo poznają ich Stwórcę (Mdr 13,5); kiedy rozpoznają od stworzenia świata niewidzialne przymioty Boga, zrozumiałe dla umysłu dzięki Jego dziełom (por. Rz 1,20), to jest z uwagą na nie patrzą i jasno je rozumieją”[3].
 
Piękno stworzenia pozwala więc widzieć cechy Boga. A piękno to rozumiane jest nie tylko na sposób estetyczny (jak zachwyt wzbudzony widokiem zachodzącego Słońca czy panoramą ośnieżonych szczytów), ale także jako piękno intelektualne. Cóż to znaczy? Nieco jaśnie wyraził to Orygenes w innych miejscach swoich dzieł[4].


Ten wielki starożytny pisarz chrześcijański zauważa najpierw, że z tekstu św. Pawła wynika możliwość poznania pewnych prawd o Bogu „dzięki naturalnym zdolnościom, które Bóg wszczepił w duszę”. Podstawowy okazuje się tu pewien dar Ducha Świętego: „dar roztropności”. Dzięki niemu „na podstawie tego, co widzialne, to znaczy dzięki obserwacji stworzenia, można poznać to, co jest wiadome o Bogu”. Następnie Orygenes podaje bardziej precyzyjne sformułowanie wyjaśniające tekst Rz 1,19-20: 
 
„Słowa te odnoszą się wprawdzie do wszystkich ludzi, którzy mają wrodzony rozum, zwłaszcza jednak dotyczą mędrców tego świata oraz tak zwanych filozofów, którzy umieją badać stworzenia świata […], oraz na podstawie spraw widzialnych potrafią wnioskować o sprawach niewidzialnych”[5].

Aby dobrze zrozumieć te słowa, należy pamiętać o innym zakresie pojęcia filozofii w starożytności w porównaniu z czasami dzisiejszymi. Dziedzina wiedzy nazywana filozofią obejmowała wtedy także nauki ścisłe i przyrodnicze. Sens wypowiedzi Orygenesa jest więc taki: to właśnie odkrycia matematyków i przyrodników są ważnym dowodem na to, że Bóg obdarzył człowieka darem rozumu. To właśnie dzięki ich pracy ludzkość może poznać ważne cechy Stwórcy świata.


Jak się wydaje, takie właśnie znaczenie niesie myśl Orygenesa z jego polemiki z Celsusem: oto Apostoł Paweł „mówi o niektórych mędrcach greckich […], że poznali Boga, a ponieważ poznanie Boga nie może przyjść bez Bożej pomocy, powiada: «Gdyż Bóg im to ujawnił»”[6]. W podobny sposób także chrześcijanie „od stworzeń tego świata wznoszą się ku górze, a skoro już je dostatecznie poznali, dążą «ku wiecznej Jego mocy», czyli po prostu do Jego Bóstwa”[7].


Analizując różne rodzaje wiedzy wzmiankowane w tekstach biblijnych, Orygenes odróżnia „mądrość tego świata” od „mądrości władców tego świata” (por. 1 Kor 2,6).


Ta pierwsza, czyli mądrość tego świata wprawdzie nie pozwala na bezpośrednie poznanie Bóstwa ani też na „podjęcie dobrego i szczęśliwego życia”, ale jest ze wszech miar pożyteczna: „w jej skład wchodzi cała sztuka poetycka i gramatyka, retoryka, geometria czy muzyka, a może nawet da się tu zaliczyć medycynę”[8].


Natomiast „mądrość władców tego świata” ma charakter demonicznego zwiedzenia i obejmuje wszelki okultyzm i magię: „do niej należy tak zwana tajemna i sekretna filozofia egipska, astrologia chaldejska, nauka indyjska oraz […] opinie Greków na temat Bóstwa”[9].


Widać, że Orygenes odróżniał naturalne ludzkie zdolności naukowe, które należały do „tego świata”, od wiedzy złych duchów, które nazywał „władcami tego świata”. To rozróżnienie jest jak najbardziej zrozumiałe i dla nas. Jest przecież poważna różnica między obiektywną i możliwą do weryfikacji wiedzą naukową – czy to humanistyczną, czy przyrodniczą, czy też matematyczną – a pseudowiedzą opartą na okultystycznych wierzeniach i praktykach New Age.


W jaki jednak sposób owo pożyteczne w kwestiach praktycznych poznanie świata przyrody może prowadzić do poznania Boga? Jak ćwiczenie się w geometrii czy w astronomii ma otwierać umysł na zrozumienie prawd Bożych? Otóż dzieje się tak dlatego, że Boski Twórca zostawił bardzo wiele swoich śladów w procesie stwarzania świata i podtrzymywania go w istnieniu[10].


Najobszerniejszy wykład tego poglądu Orygenes zostawił nam w drugiej księdze swego arcydzieła O zasadach. Odwołuje się tam do przejrzystego porównania:

„W zakresie sztuk rzemieślniczych istota tego, co, jak i w jakim celu powstaje zawiera się w umyśle [rzemieślnika]; natomiast wynik pracy rąk objawia się w działaniu. Podobnie trzeba myśleć również o dziełach stworzonych przez Boga”[11].

Jak to rozumieć? Bóg, działając przy stworzeniu analogicznie do rzemieślnika, najpierw powziął ideę racjonalnego świata, następnie zaś wcielił tę ideę w materię stworzenia. Jak garncarz najpierw ma w wyobraźni ideę pięknego naczynia, a potem wciela swoją ideę w bryłę gliny, tak i zamysł Boga przyobleka się w materialne kształty przez stworzenie. Dlatego odkrywanie zasad funkcjonowania świata materialnego pozwala człowiekowi przynajmniej częściowo poznać pierwotny stwórczy zamysł Boga, a więc dostąpić pewnego wglądu w ideę Bożego umysłu. Przecież oglądając barwną amforę można uzyskać pewne wyobrażenie o tym, jaka idea w umyśle twórcy stała u jej początków: 

„Gdy oko nasze ogląda dzieło artysty, to umysł, ujrzawszy w nim coś szczególnie kunsztownego, bezustannie pragnie dowiadywać się, co, jak i dla jakiego pożytku zostało wykonane.


O wiele bardziej i nieporównywalnie silniej umysł płonie niewysłowionym pragnieniem poznania istoty rzeczy, które – jak wiemy – są dziełem Bożym”[12].

Naukowa pasja, rozpalająca człowieka niepohamowanym pragnieniem wiedzy o świecie, ma więc w oczach Orygenesa ścisły związek z wiarą. Kto poznaje istotę rzeczy stworzonych i rządzące nimi prawa, ten poznaje dzieło Boga. A od znajomości dzieła już tylko krótka droga do początków poznawania Twórcy.


Zaraz potem Orygenes przechodzi do bezpośredniego powiązania procesu zdobywania wiedzy naukowej z duchowością. Odmalowuje przy tym przed oczami czytelnika kolejne porównanie: chrześcijanin zdobywający tu na ziemi wiedzę jest podobny do malarza. Artysta taki najpierw szkicuje zarys kształtu mającego później powstać dzieła, a później barwami wypełnia początkowy kontur i tworzy ostateczny kształt obrazu. Powstawanie dzieła artysty plastyka ma więc dwa etapy. Odwołując się do tego, Orygenes takimi oto podniosłymi słowami kończy swoją metaforę: 

„Podobnie ci, którzy w obecnym życiu z najwyższym wysiłkiem poświęcili się pobożnym i bogobojnym zamiłowaniom, chociaż niewiele tylko czerpią z tylu niezmierzonych skarbnic Bożej wiedzy […], jednak wielkie osiągają korzyści. […]


Wiadomo, że tym, którzy już w obecnym życiu dysponują jakimś konturem prawdy i wiedzy, w przyszłym życiu ma być dodane piękno doskonałego obrazu”[13].

Owszem, mówiąc o zdobywaniu wiedzy, Orygenes z pewnością na pierwszym miejscu ma na myśli naukę teologiczną, dotyczącą interpretacji Objawienia Bożego w Piśmie Świętym. Ale nie tylko. Dowodzą tego jasno następujące zaraz potem słowa dzieła O zasadach

„Na przykład w czasie pobytu na ziemi widzieliśmy zwierzęta i drzewa, dostrzegaliśmy zarówno różnice między nimi, jak i istotne dysproporcje pomiędzy ludźmi. Widząc to, jednak nie rozumieliśmy ich istoty […].


Jeśli jednak już tu na ziemi pojawiła się chęć i pragnienie tego poznania, to po śmierci będzie nam dana również pełnia poznania i zrozumienie tego problemu […]. Wówczas w dwojaki sposób zrozumiemy to, co widzieliśmy na ziemi”[14].

W porywach zachwytu nad wiedzą naukową zdobywaną na ziemi i pogłębianą w przyszłym życiu ludzi zbawionych Orygenes nie waha się nazwać raju „salą wykładową i szkołą dusz”, gdzie „święci otrzymają naukę o tym wszystkim, co dzieje się na ziemi”. Zbawionych czeka nawet zdobycie wiedzy o częściach wszechświata leżących poza naszą Ziemią. Aleksandryjski uczony kreśli przed oczami czytelnika intelektualną wędrówkę poznawczą przez kolejne regiony stworzenia, abyśmy otrzymali jakby nadprzyrodzoną lekcję astronomii.


Cały czas przypomina nam przy tym, że wiedza przyrodnicza czekająca na człowieka po śmierci wcale nie zwalnia od poznawczego wysiłku za życia. Wręcz przeciwnie, tym bardziej trzeba starać się już tutaj, aby posiąść wiedzę – również przyrodniczą – by nakreślić w sobie wspomniany kontur, który w życiu wiecznym wypełni się barwami pełnego poznania całej stworzonej rzeczywistości:

„Kto będzie «czysty w sercu», oczyszczony w umyśle i wyćwiczony w myśli, ten prędzej się rozwijając, szybko też się wzniesie. […]


Przechodząc, że tak powiem, przez poszczególne miejsca, które Grecy określili jako «sfery», czyli kręgi, a które Pismo Boże nazywa «niebiosami», najpierw ujrzy to, co się tam dzieje, a potem pozna przyczyny tych działań”[15].

Korzystając z przykładu problemów, które zaprzątały wówczas umysły przyrodników, Orygenes snuje dalej swoją refleksję: „święci dostrzegą już dokładnie istotę gwiazd i dowiedzą się, czy są one istotami ożywionymi, czy czymś innym; zrozumieją też zasady innych dzieł Boga, które On im odkryje”[16]. Ostatecznie święci dostąpią udziału w zrozumieniu jakiejś ostatecznej teorii fizycznej, wyjaśniającej wszystko, co dotyczy materii i kosmosu, będzie to pełne poznanie zamysłu Bożego, czyli praw przyrody stojących u podstaw stworzenia, a wszystko to będzie uzupełnieniem intelektualnego wysiłku poznawczego na ziemi.


Ujęte jest to w nieco dłuższym wywodzie, który jednak jest tak porywający, że warto zapoznać się z jego obszerniejszą partią: 

„Bóg jako synom ujawni im przyczyny rzeczy i moc swego stanu, pouczając ich, dlaczego określona gwiazda została umieszczona w określonym miejscu nieba i dlaczego od innej gwiazdy oddziela ją tak wielka przestrzeń.


Wyjaśni im na przykład, co by się stało, gdyby gwiazdy leżały bliżej siebie, a co by było, gdyby odległość między nimi była większa. Pouczy ich, dlaczego wszechświat nie byłby taki, jaki jest, lecz wszystko przybrałoby jakąś inną postać, gdyby ta gwiazda była inna od tamtej.


A zatem przeszedłszy przez wszystko, co się zawiera w naturze gwiazd i w sposobie istnienia ciał niebieskich, dojdą również do tego, «czego nie widać»”[17].

Niezrównany w swoim alegorycznym stylu Orygenes nawet dziś zachwyca tym, jak sugestywnie zachwala duszpasterskie atuty wynikające ze znajomości nauk przyrodniczych. Docenia ich zalety informowania o strukturze świata, w jakim żyjemy, ale do najwyższych wzlotów pisarskich dochodzi dopiero wówczas, gdy opiewa możliwości ewangelizacyjne, jakie otwierają przed nami zainteresowania naukowe. Czyni to w stylu polemicznym, zapewne odpowiadając na zastrzeżenia wobec pogańskich mistrzów nauk przyrodniczych – zastrzeżenia spotykane w łonie chrześcijańskiej wspólnoty.


Wszystko to jest tematem jedenastej homilii Orygenesa o Księdze Rodzaju[18]. Wyjaśnia tam, że jeśli oprócz reguł prawa Bożego poświęcimy się „dziedzinom świeckim, takim jak […] geometria i arytmetyka, i jeśli włączymy te dziedziny do naszego programu studiów w ramach poświadczenia [Bożego] Prawa, to […] taki związek doprowadzi do lepszego wyrażenia naszych idei lub do głębszej dyskusji i do odparcia zarzutów, a skutkiem tego będzie nawrócenie kogoś do wiary”. Orygenes – jak widać – nie tylko zachęca do poznania osiągniętych przez pogan zdobyczy naukowych, ale nawet do operowania naukową metodą jeszcze lepiej od nich[19].


Należące do sztuk wyzwolonych nauki, takie jak geometria, arytmetyka i logika, są porównane z kobietami obcej narodowości: nauki te nie pochodzą przecież z Biblii i zostały opracowane przez pogan. A jednak nie przeszkadza to chrześcijaninowi w korzystaniu z nich, a może to nawet przynieść „potomstwo” w postaci nawrócenia kogoś do wiary i zrodzenia go w ten sposób do nowego, duchowego życia[20].


Nauka pogan może na tej drodze przyczynić się do przyjścia na świat nowych dzieci Kościoła i do przyjęcia przez nich sakramentu chrztu. W formie alegorycznej, nieco obcej – trzeba przyznać – naszej dzisiejszej mentalności, Orygenes wyraził przed osiemnastoma wiekami nadzwyczaj aktualne myśli o związku skutecznej, ewangelizującej wiary z dobrym rozeznaniem w wynikach nauk szczegółowych.


Tytułem uzupełnienia warto napomknąć o jeszcze jednym aspekcie Orygenesowej idei spotkania duchowości z nauką, mianowicie o relacji niezmiennego tekstu biblijnego do rozwijającej się wciąż nauki o przyrodzie. Chrześcijanin XXI wieku często staje przecież zakłopotany wobec pytań o zgodność Biblii z nauką, równie często wydaje mu się, że jest to problem czysto nowożytny i że dopiero w ostatnich czasach zmieniono zasadę dosłownej lektury Biblii w kwestiach przyrodniczych. Bardzo wiele możemy się pod tym względem nauczyć od naszego najwybitniejszego teologa chrześcijańskiego początków III wieku.


Omawiając tego typu kwestie, Orygenes sygnalizuje od razu, że właściwa lektura Biblii nie jest czymś łatwym: „ludzie, którzy nieprawidłowo odczytują lub rozumieją Pismo, popadają w rozliczne błędy”, a „wyłączną przyczyną ich fałszywych wyobrażeń jest fakt, że pojmują oni Pismo Święte nie w sensie duchowym, lecz dosłownie”[21]. Większość problemów, na jakie wskazuje Orygenes, odnosi się do wyobrażeń na temat samego Boga oraz do roli Chrystusa, ale niektóre dotyczą też kwestii przyrodniczych. Emocjonalny charakter niektórych wypowiedzi na ten temat świadczy o tym, jak ważne w oczach Orygenesa były poruszane tu zagadnienia. Czujemy, że nie są to czysto teoretyczne rozważania, ale że odnoszą się one do konkretnych sytuacji życiowych, może do dyskusji z uczniami, a może do debat w gronie aleksandryjskich filozofów. „Czyż znajdzie się taki prostak, który by sądził, że Bóg, niby jakiś rolnik, «zasadził drzewa w raju, w Edenie na wschodzie» oraz posadził «drzewo życia», to znaczy widzialne i dotykalne drzewo?”[22], zadaje retoryczne pytanie, a my czujemy się jak świadkowie jakiegoś intelektualnego sporu, który Orygenes z kimś wiódł i który tu oto znajduje swój finał.


Nie przedstawia przy tym swojego alegorycznego sposobu czytania Pisma Świętego jako jakiejś rzadko spotykanej hipotezy, ale raczej jako oczywisty dla wszystkich wykształconych chrześcijan sposób jej lektury: 

„Co się tyczy opowiadania, że «Bóg po południu przechadzał się po raju» i że «Adam skrył się pod drzewem» (Rdz 3,8), zaiste sądzę, że nikt nie ma wątpliwości, iż Pismo przedstawiło je przenośnie, aby w ten sposób wskazać na pewne tajemnice”[23].

Następne pokolenia chrześcijan zachowały taki właśnie obraz Orygenesa: męża uczonego w teologii (często, trzeba przyznać, kontrowersyjnej), ale biegłego też w naukach ścisłych.


Oczywiście, droga przez badanie stworzeń jest według niego niższa, niż droga przez duchowe dzieła Chrystusa. Orygenes omawia dwie grupy ludzi stojących w pobliżu Chrystusa, nazywa ich odpowiednio „lepszymi” i „gorszymi”, w zależności od tego, czy zbliżali się do niego drogą badania stworzeń, czy też drogą bezpośredniego przyjmowania objawienia:

„Lepszy spośród innych stojących blisko Niego [jest] po prawej stronie i niejako dotyka Go, i [jest] złączony z prawicą Słowa; a gorszy [jest blisko Jego lewej strony].
To, co jest po prawej stronie, możesz zrozumieć jako dzieła Chrystusa zwane niewidzialnymi, a to, co po lewej, jako dzieła widzialne i materialne (por. Rz 1,20).
Wszakże Chrystus króluje nad wszystkimi”[24].
 
c. teolog zachwycony astronomią: św. Augustyn

Można by oczywiście wędrować tak przez wieki i zatrzymywać się jeszcze przy tak wielu innych wybitnych teologach starożytności[25]. Aby jednak zmieścić się w zaplanowanych ramach dzisiejszego spotkania przejdźmy już do osoby wybitnie zasłużonej w komentowaniu owego sławetnego zdania św. Pawła z listu do Rzymian. Osobą tą jest św. Augustyn. Oto pierwsza próbka jego entuzjastycznego tonu w odniesieniu do odkrywania prawdy o Bogu na ścieżce nauk przyrodniczych:

„Wiesz przecież, że niewidzialne atrybuty Boga są poznawalne a nawet widzialne poprzez rzeczy stworzone. Obserwuj więc i podziwiaj stworzenia, poszukując ich Stworzyciela”[26].

Święty doktor Kościoła niekiedy szerzej opisywał naukową ścieżkę do Boga odnalezioną wskutek refleksji nad tekstem Rz 1,19-20. „Widzimy przeogromną konstrukcję świata (fabrica mundi) złożoną z nieba i ziemi”, pisze; „a wielkość i piękno tej konstrukcji skierują nas ku miłowaniu – choć niewidzialnych jeszcze – nieogarnionej wielkości i piękna samego Architekta (fabricator)”. Augustyn podsumowuje wizję tej ścieżki we właściwy sobie sposób, piętrząc zgrabne sformułowania i kontrastujące ze sobą wyrażenia:

„Widząc to, co możemy,
miłujmy Tego, którego widzieć nie możemy;
a dzięki tej miłości kiedyś Go ujrzymy"
(ut videntes quae possumus, amemus quem videre non possumus,
ut ipsius amoris merito aliquando videre possimus)[27].

Podobnie jak jego poprzednik, św. Grzegorz z Nyssy, także św. Augustyn chętnie odwołuje się do porównania z architektem i wznoszonym przez niego budynkiem:

„Podziwiając dzieło, chwalimy działającego;
podziwiając budowlę, chwalimy budowniczego;
podziwiając stworzenie, chwalimy Stworzyciela
(de operibus laudemus operantem, de conditis Conditorem, de creatura Creatorem)”.

Augustyn zdaje się zapraszać przyszłych naukowców do podążania tą ścieżką; zachęca ich do wykorzystania ich przyszłych odkryć naukowych: „któż wie, ile rzeczy stworzyła niezmierzona dobroć i nieograniczona wielkość Boga?”, pyta; a „na ile znamy Jego dzieła, chwalmy Boga wychodząc z tych właśnie dzieł (laudemus eum per opera eius)”[28].


W odczuciu świętego doktora Kościoła świat stworzony zdaje się wołać wprost o swoim Stwórcy:

„Wszystkie stworzenia wyznają Boga, wszystkie wołają; a ich jakby głosem jest piękno, które wszystkie posiadają i którym wyznają Boga (omnium pulchritudo quodam modo vox eorum est). Niebo woła do Boga: stworzyłeś mnie, to nie ja samo siebie stworzyłem. Ziemia woła: Tyś mnie ukształtował, nie ja sama. Jak wołają te stworzenia? Za każdym razem, kiedy człowiek je rozważa i odkrywa te prawdy. Wołają poprzez twoje badania (ex tua consideratione clamant), wołają twoim głosem (ex voce tua clamant)”[29].

Święty doktor Kościoła piszący u kresu starożytności we właściwym sobie, pięknym stylu, podsumowuje: „Jeśli piękne jest, co stworzył, i ileż piękniejszy jest, Który stworzył (si pulchra sunt quae fecit, quanto pulchrior est qui fecit)?”[30].

d. Irlandczyk, Szkot i fizyk zarazem

Aby pokazać, że podobne rozumienie słów św. Pawła trwało także w następnych wiekach, odwołajmy się teraz do przykładu pochodzącego z okresu zwanego niestety niekiedy „ciemnym średniowieczem”. Żyjący w samym sercu średniowiecza mnich Jan Szkot (815-877) o przydomku Eriugena (wskazującym na jego Irlandzkie pochodzenie), niech stanie się dowodem trwającej fascynacji zdań św. Pawła: jak dojść do Boga ścieżką nauki przyrodniczej.


Podobnie jak niektórzy wspomniani już wcześniej pisarze chrześcijańscy, tak i Eriugena powołuje się na ulubiony przez ojców Kościoła fragment Pisma Świętego, mianowicie urywek z Listu do Rzymian: „niewidzialne przymioty Boga stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (por. Rz 1,20)[31].


Ten biblijny tekst odnosił się oryginalnie do pogańskich mędrców, o których Apostoł pisał, że pomimo braku dostępu do Objawienia Bożego mogą spotkać Boga przez zgłębianie tajników natury. Byłoby to wprawdzie spotkanie ograniczone i fragmentaryczne, ale jednak realne. Dlaczego jednak droga do Boga przez poznawanie materialnego świata jest w ogóle możliwa? Eriugena podpowie nam, że dzieje tak dlatego, gdyż jest to odtwarzanie tej drogi, którą sam Bóg wybrał najpierw przy stworzeniu:

„Kiedy czytamy w Ewangelii, że «na początku był logos», można to przetłumaczyć albo «na początku było Słowo (Verbum)», albo «na początku był rozum (ratio)», albo «na początku była przyczyna (causa)». Możemy używać wszystkich tych formuł i nie oddalimy się od prawdy, gdyż Jednorodzony Syn Ojca jest zarówno «Słowem», «rozumem», jak i «przyczyną». […] Jest On «rozumem», gdyż jest wzorcowym modelem wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”[32].

Skoro Syn Boży jest wzorcowym modelem wszystkich rzeczy stworzonych, to im lepiej poznamy stworzenia, tym bardziej zbliżymy się do poznania tego wyjściowego modelu. Używając języka św. Pawła, można powiedzieć, że widzialne dzieła Boże, zwłaszcza poznawane przez naukę, pozwolą uchwycić umysłem niektóre przymioty Boga, takie jak Jego mądrość czy dobroć. Ten schemat myślowy przybiera czasem o wiele konkretniejsze formy i staje się bezpośrednią zachętą do studiowania zagadnień przyrodniczych, aby zbliżyć się w ten sposób do Boga.


Biblia jest w tym naukowym przedsięwzięciu jak najbardziej potrzebna, ale na swój sposób. Eriugena znajduje w Piśmie Świętym nie tyle bezpośrednie źródło wiedzy o przyrodzie, co raczej pośrednie zaproszenie, aby taką wiedzę zdobywać. Objawiona księga Biblii zachęca, by odczytywać ślady działania Boga także w księdze Bożego stworzenia. Na przykład Pismo Święte nie podaje wprawdzie odległości Ziemi od ciał niebieskich, ale za to stawia pytanie: „Wysokość nieba […] któż potrafi zbadać?” (Syr 1,3), zachęcając astronomów do szukania odpowiedzi. Eriugena wyciąga z tego następujący wniosek:

„Nie myślę, aby ten świat pozostawał poza zasięgiem natury rozumnej […]. Autorytet Boga nie tylko nie zakazuje, ale nawet wzywa do zdobywania wiedzy o rzeczach widzialnych i niewidzialnych. […]


Nie jest to jakiś mały krok, ale wielki: przechodzić od rzeczy zmysłowych do rozumienia rzeczy pojęciowych, gdyż tak jak idzie się od zmysłów do intelektu, tak też powraca się do Boga drogą stworzonego świata (per creaturam ad Deum)”[33].

Ten wczesnośredniowieczny autor udziela dalej następującej zachęty do zgłębiania nauk przyrodniczych, zadziwiająco śmiałej w zestawianiu rzeczywistości duchowych i naturalnych. Oto podczas przemienienia na górze – pisze Eriugena – zajaśniało zarówno słowo Chrystusa, jak i Jego odzienie (por. Łk 9,28-36).


Jedno i drugie jest rodzajem szaty Syna Bożego:


– słowo, za którym kryje się Jego Bóstwo,
– oraz odzienie, które jaśniejąc, objawiło Jego chwałę.


Jeśli chrześcijanie tak gorliwie badają słowo Objawienia, aby dotrzeć do Tego, którego jest ono szatą, to dlaczegóż nie badać widzialnego stworzenia?


Eriugena podsuwa przykład Abrahama, który poznał Boga nie poprzez słowo Biblii (wtedy przecież jeszcze nie została spisana), ale przez namysł nad gwiazdami (por. Rdz 15,5: „[Bóg] polecił Abramowi wyjść z namiotu i rzekł: «Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić»; potem dodał: «Tak liczne będzie twoje potomstwo”.


Wzorem innych autorów pierwszego tysiąclecia Eriugena wskazuje na lud Izraela wychodzący z Egiptu wraz z łupami: przed wiekami Izraelici spożytkowali wyniesione dobra na służbę Bożą. Podobnie trzeba czynić ze zdobyczami filozofów (czyli matematyków i astronomów) w celu badania przyrody.


Zapewne – ocenia Eriugena – wielu z nich błądziło w wierze jako poganie, ale błędem owych filozofów było przecież nie zgłębianie nauk przyrodniczych, ale to, że poza przyrodą nie szukali Boga. Eriugena z grona pogańskich filozofów wyróżnia jedynie Platona, który według niego umiał godzić jedno z drugim i poczynił znaczne postępy na rozumowej drodze do Boga[34].

e. współczesne przypieczętowanie nauki św. Pawła: Jan Paweł II i Benedykt XVI

W ostatnim etapie naszego rozważania przenosimy się do współczesności. Inspirację znajdziemy w encyklice Jana Pawła II Fides et ratio o relacjach między wiarą i rozumem. Przytoczymy nieco dłuższy jej fragment dotyczący interesującego nas fragmentu z Listu do Rzymian, tekstu Apostoła Pawła na temat pogańskich intelektualistów:

„To, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (Rz 1,19-20).

Jan Paweł II komentuje to tak:

„Apostoł przeprowadza filozoficzny wywód, w którym wyraża głęboką prawdę: obserwacja «oczyma umysłu» rzeczywistości stworzonej może doprowadzić do poznania Boga. Poprzez stworzenia daje On bowiem rozumowi wyobrażenie o swojej «potędze» i «boskości» (por. Rz 1,20).


Wyraża się w tym uznanie, że rozum ludzki posiada zdolność, która zdaje się nieledwie przekraczać jego własne naturalne ograniczenia: nie tylko nie jest zamknięta w sferze poznania zmysłowego, potrafi bowiem poddać je krytycznej refleksji, ale analizując dane zmysłowe, może też dotrzeć do przyczyny, z której bierze początek wszelka postrzegalna rzeczywistość” (FR 22).

Można zauważyć tu cztery ważne elementy:


– badanie przyrody jest częścią nabywania filozoficznej mądrości,
– przyrodoznawstwo to jedna z możliwych dróg do poznania rozumu samego Boga,
– przyrodę można traktować jako otwartą księgę
– i wreszcie, wielowarstwowy przekaz Boży zapisany w tej księdze i możliwy do odczytania przez człowieka.


A zatem chrześcijaństwo także dziś podejmuje ten wątek tradycji biblijnej i patrystycznej, który odnosi się do traktowania natury jako Bożej księgi i do zapału w odczytywaniu coraz głębszych warstw jej treści. I znowu silnie zaznaczony jest element dotyczący duchowości. O ile świętość nadaje przyrodoznawstwu moc bezpośredniego otwierania drogi do Boga, o tyle grzech tę moc odbiera:

„Na mocy pierwotnego zamysłu stwórczego rozum miał być wyposażony w zdolność swobodnego przekraczania granic doświadczenia zmysłowego i docierania do najgłębszego źródła wszystkiego: do Stwórcy.


W następstwie nieposłuszeństwa, przez które człowiek postanowił nadać sobie całkowitą i absolutną autonomię w stosunku do Tego, który go stworzył, utracił tę zdolność sięgania rozumem do Boga Stwórcy” (FR 22).

Z jednej strony solidne podstawy racjonalne są konieczne dla mocnych podstaw duchowości chrześcijańskiej:

„złudne jest mniemanie, że wiara może silniej oddziaływać na słaby rozum; przeciwnie, jest wówczas narażona na poważne niebezpieczeństwo, może bowiem zostać sprowadzona do poziomu mitu lub przesądu” (FR 48).

Z drugiej zaś strony Papież cytuje słowa I Soboru Watykańskiego[35]:

„Nigdy nie może zaistnieć prawdziwa rozbieżność między wiarą a rozumem:
ten sam Bóg, który objawia tajemnice i udziela wiary, rozniecił też w ludzkim umyśle światło rozumu, nie może zatem tenże Bóg wyprzeć się samego siebie ani też prawda nie może zaprzeczać prawdzie” (FR 53)[36].

„Światło rozumu rozniecone w ludzkim umyśle” – te rozbrzmiewające prawdziwym entuzjazmem słowa miały w intencji ojców soborowych kierować z wdzięcznością serce ku najwyższemu Dawcy rozumności, czyli ku Bogu. Jakkolwiek sfery stosowania rozumu obejmują dziedziny teologiczne i metafizyczne, to jednak na nich się nie kończą:


– „jest konieczne, aby rozum wierzącego zdobył naturalną, prawdziwą i uporządkowaną wiedzę o rzeczywistości stworzonej, o świecie i o człowieku, która jest także przedmiotem Bożego Objawienia” (FR 66),


co więcej: „odwołanie się do nauk przyrodniczych może być w wielu przypadkach użyteczne” (FR 69).


Wreszcie przy końcu swojej encykliki Fides et ratio Jan Paweł II już wprost zachęca do łączenia nauk ścisłych z otwartością na perspektywy duchowe:

„Przedstawiciele nauk przyrodniczych są w pełni świadomi tego, że poszukiwanie prawdy, nawet wówczas, gdy dotyczy ograniczonej rzeczywistości świata czy człowieka, nigdy się nie kończy, zawsze odsyła ku czemuś, co jest ponad bezpośrednim przedmiotem badań, ku pytaniom otwierającym dostęp do Tajemnicy” (FR 106).

Bardzo podobne myśli wypowiadał wielokrotnie kontynuator posługi polskiego Papieża, czyli Benedykt XVI. W 2006 roku, w czasie spotkania z młodzieżą w Rzymie, w rozmowie z młodym człowiekiem stwierdził:

„Albo Bóg jest, albo Boga nie ma: są tylko dwie możliwości. Albo postawimy na rozum, rozum stwórczy, który dał początek wszystkiemu, albo na irracjonalizm, według którego wszystko, co istnieje, miałoby być przypadkowe”.

Co ciekawe, Papież następnie wyraźnie skierował myśli swojego rozmówcy w stronę pożytku płynącego ze znajomości matematyki i nauk przyrodniczych: „Bóg zostawił nam dwie księgi: księgę Biblii napisaną językiem codziennym i księgę natury napisaną językiem matematyki”, i dlatego „matematyka, genialny abstrakcyjny wytwór ludzkiego rozumu, okazuje się przydatna do poznania natury i do wykorzystania jej, by nam służyła; […] matematyka jest językiem Stwórcy – tak napisał księgę świata”[37].


W papieskiej książce Jezus z Nazaretu czytamy zaś:


„Świat ukazuje się jako rzeczywistość rozumna: wywodzi się od wiekuistego Rozumu i tylko ten stwórczy Rozum stanowi rzeczywistą potęgę panującą nad światem i w świecie. Jedynie wiara w jednego Boga naprawdę wyzwala i «racjonalizuje» świat. […]


Umieszczanie świata w świetle rozumu (ratio), który pochodzi od przedwiecznego stwórczego Rozumu, od jego uzdrawiającej dobroci, i na niego wskazuje, jest trwałym, centralnym zadaniem posłańca Jezusa Chrystusa”[38].

Czerpiąc inspiracje pochodzące od takich autorytetów, zachęcające do poszukiwania wątków łączących duchowość z naukami przyrodniczymi, nie pozostaje nam nic innego, jak kontynuować w naszych czasach głęboką intuicję św. Pawła, obdarzając go, na razie nieoficjalnie, tytułem patrona fizyków.


Przypisy

[1] Grzegorz z Nyssy, O stworzeniu człowieka, Kraków 2006, s. 55.

[2] Grzegorz z Nyssy, Homilie do błogosławieństw, Kraków 2005, s. 78-79.

[3] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według Mateusza, Kraków 1998, s. 104.

[4] Por. Orygenes, Homilie o księdze Psalmów, Kraków 2004, s. 73: „Aby dostrzegali porządek stworzenia i ze stworzenia poznali Stwórcę”;

Orygenes, Przeciw Celsusowi, Warszawa 1986, s. 203: „Szczerze dajemy świadectwo, że niektórzy filozofowie greccy poznali Boga, ponieważ Bóg im się objawił (Rz 1,19), chociaż nie oddawali Mu czci jako Bogu, ani Mu nie dziękowali”;

Orygenes, Przeciw Celsusowi, Warszawa 1986, s. 362: „Nie w jakichś tajnych dokumentach albo w księgach, które są przedmiotem badań nielicznych mędrców, lecz w pismach ogólnie dostępnych znajdują się następujące słowa: «Niewidzialne przymioty Boga od stworzenia świata stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła». Można z nich wyciągnąć wniosek, że choć ludzie zamierzający wznieść się ku rzeczom poznawalnym rozumowo powinni rozpoczynać poznanie od zmysłów i spraw poznawalnych zmysłowo, to jednak nie powinni na tym poprzestawać”.

Orygenes, Przeciw Celsusowi, Warszawa 1986, s. 369: „Miłujący Bóg objawił prawdę i to, co można o Bogu poznać, nie tylko tym, którzy się Jemu poświęcili, ale również ludziom nie znającym prawdziwej bogobojności i czci Bożej”.

[5] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, I, 16.

[6] Orygenes, Przeciw Celsusowi, III, 47.

[7] Orygenes, Przeciw Celsusowi, VII, 46.

[8] Orygenes, O zasadach, III, 3,2.

[9] Orygenes, O zasadach, III, 3,2.

[10] W niezwykle śmiałym porywie myśli Orygenes wyraził to nawet około roku 220 tak: „Cały świat należy uznać za jakiś jeden olbrzymi organizm, obejmowany mocą i rozumem Bożym niczym jedną duszą”, tenże, O zasadach, II, 1,3.

[11] Orygenes, O zasadach, II, 11,4.

[12] Orygenes, O zasadach, II, 11,4.

[13] Orygenes, O zasadach, II, 11,4.

[14] Orygenes, O zasadach, II, 11,6.

[15] Orygenes, O zasadach, II, 11,6.

[16] Orygenes, O zasadach, II, 11,7.

[17] Orygenes, O zasadach, II, 11,6.

[18] Orygenes, Homilie o Księdze Rodzaju, XI.

[19] Orygenes, Homilie o Księdze Rodzaju, XI; por. O. Pedersen, The Two Books: Historical Notes on Some Interactions between Natural Science and Theology, Vaticano 2007, s. 72.

[20] Por. O. Pedersen, The Two Books…, s. 72.

[21] Orygenes, O zasadach, IV, 2,1-2.

[22] Orygenes, O zasadach, IV, 3,1.

[23] Orygenes, O zasadach, IV, 3,1.

[24] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według Mateusza, Kraków 1998, s. 282.

[25] Nowacjan, O Trójcy Świętej, Kraków 2005, s. 33: „Ponieważ spojrzeniem oczu nie możemy widzieć [Boga], uczymy się z wielkości, potęgi i majestatu dzieł. «Albowiem niewidzialne Jego przymioty – mówi Apostoł – stają się dostrzegalne przez rzeczy, które zostały stworzone», aby umysł ludzki, dobrze pojmując rzeczy ukryte poprzez te, które zostały ukazane, z wielkości dzieł, które widzi oczami umysłu, poznał wielkość Stwórcy […] Cały świat jest świadkiem Jego dobroci, bo przecież nie stworzyłby go, gdyby nie był dobry […] rzeczy, które pochodzą od dobrego Założyciela nie mogą być inne, jak tylko dobre”.

Ambrozjaster, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, Kraków 2000, s. 37: „[Bóg] stworzył tak piękne gwiazdy, by mogli poznać na ile i jak wspaniały jest ich Stwórca, oraz by jedynie Jego czcić. Stąd napisano w psalmie: «Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego obwieszcza nieboskłon» (Ps 18,2). A zatem rodzaj ludzki jest winny w oparciu o prawo naturalne. Bowiem ludzie mogli poznać dzięki prawom przyrody, a potwierdza to stworzenie świata, że należy miłować jedynie Boga Stwórcę”;

Ambrozjaster, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, Kraków 2000, s. 38: Prawda o Bogu objawia się w oparciu o porządek świata. Bowiem żeby można było poznać Boga, który jest niewidzialny, nawet z rzeczy widzialnych, dokonał On dzieła, które ukazuje swego Stwórcę […] Skoro stworzenie na własne oczy nie jest w stanie dostrzec potęgi Boga i Jego majestatu, to przymioty te stają się dostępne dla umysłu w oparciu o budowę świata”.

Pelagiusz, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, Kraków 1999, s. 181: „W sposób naturalny (naturaliter) można wiedzieć o Bogu: że jest i że jest sprawiedliwy […] Całe stworzenie poświadcza, że nie jest samo w sobie Bogiem, i wskazuje, że zostało stworzone przez kogoś Innego”.

Pelagiusz, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, Kraków 1999, s. 182: „Tajemnicze Jego moce można poznać na podstawie tego, co jest jawne […] Rzeczy widzialne tak cudownie zostały przez Niego stworzone, że […] mogli pojąć Stwórcę przedwiecznego, wszechmocnego i nieskończonego, na podstawie Księgi Mądrości mówiącej: «Z wielkości i piękna stworzenia poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę» (Mdr 13,5)”.

św. Ambroży, O tajemnicach, Kraków 2004, s. 53: „Niewidzialne rzeczy Boga od stworzenia świata są zrozumiałe poprzez rzeczy stworzone, również wieczysta moc i Bóstwo na podstawie Jego dzieł bywają oceniane”.

Teodoret z Cyru, Komentarz do Listu św. Pawła Apostoła do Rzymian, Kraków 1997, s. 32: „Stworzenie i wszelkie zjawiska, jakie się dokonują w stworzeniu, a więc: bieg godzin, zmiany pór roku, następstwo nocy i dnia, powstawanie chmur, powiewy wiatrów […] wszelkie tego rodzaju sprawy pouczają nas w sposób oczywisty, że Bóg jest Stwórcą wszystkiego, i że mądrze kieruje stworzeniem”.

[26] św. Augustyn, Objaśnienia psalmów, Warszawa 1986, Ps 99,6.

[27] św. Augustyn, Objaśnienia psalmów, Warszawa 1986, Ps 103,1.

[28] św. Augustyn, Objaśnienia psalmów, Warszawa 1986, Ps 144,6.

[29] św. Augustyn, Objaśnienia psalmów, Warszawa 1986, Ps 148,15.

[30] św. Augustyn, Objaśnienia psalmów, Warszawa 1986, Ps 148,15.

[31] Jan Szkot Eriugena, Homilia o Prologu do Ewangelii św. Jana.

[32] Jan Szkot Eriugena, De divisione naturae (Periphyseon), III, 9 (642A-B).

[33] Jan Szkot Eriugena, De divisione naturae (Periphyseon), III, 35, 723C.

[34] Jan Szkot Eriugena, De divisione naturae (Periphyseon), III, 35, 724A.

[35] Sobór Watykański I, Konst. dogm,. o wierze katolickiej, II, 20 [w:] Dokumenty soborów powszechnych, Kraków 2005, s. 895: „Święta matka Kościół utrzymuje i naucza, że Boga, początek i cel wszystkich rzeczy, na pewno można poznać z rzeczy stworzonych naturalnym światłem rozumu ludzkiego, «albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła» (Rz 1,20)”.

Sobór Watykański I, Konst. dogm,. o wierze katolickiej, IV, 44.47 [w:] Dokumenty soborów powszechnych, Kraków 2005, s. 903: „Apostoł poświadcza, że poganie poznają Boga «przez Jego dzieła» (Rz 1,20) […] nigdy nie może istnieć rzeczywista niezgodność między wiarą i rozumem, gdyż ten sam Bóg, który objawia tajemnice i wlewa wiarę, wzniecił też światło rozumu (rationis lumen) w duszy ludzkiej; Bóg zaś nie może zaprzeczyć samemu sobie”.

[36]I Sobór Watykański, Konstytucja dogmatyczna o wierze katolickiej Dei Filius, IV, DS 3017.

[37] Benedykt XVI, Colloquio di Sua Santità Benedetto XVI con i giovani, 6 IV 2006, http://www.vatican.va/holy_father/benedict_xvi/speeches/2006/april/documents/hf_ben-xvi_spe_20060406_xxi-wyd_it.html (2008).

[38] Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, Kraków 2007, s. 151.



[2009]