sobota, 11 kwietnia 2009

Kościół apostolski, sukcesja apostolska

 
Dorota Baranowska
 
Kościół apostolski – jeden i jedyny KOŚCIÓŁ Jezusa Chrystusa Sukcesja apostolska w Kościele Katolickim
 
Pan Jezus dwa tysiące lat temu, podczas swojego ziemskiego życia, założył Kościół. Fundamentem tegoż Kościoła uczynił Dwunastu Apostołów, natomiast kamieniem węgielnym tej specyficznej budowli jest sam Jezus Chrystus, nasz Pan i Zbawiciel. Można zatem mówić o boskim pochodzeniu Kościoła. Powstaje jednak pytanie czy dzisiejszy Kościół jest tym samym Kościołem, który założył Jezus Chrystus; na jakiej podstawie można tak twierdzić; czy można założyć nowy Kościół w wypadku, kiedy nam już z jakiejś przyczyny nie odpowiada „stary”, gdy już się nim znudziliśmy, lub gdy zauważamy rażące grzechy ludzi Kościoła; co na ten temat mówi Biblia. Tym właśnie zagadnieniom postaramy się bliżej przyjrzeć. 
 
I. KOŚCIÓŁ zbudowany na fundamencie APOSTOŁÓW
 
W niniejszym rozdziale przyjrzymy się fundamentom, na jakich budowany jest Kościół z woli Jezusa Chrystusa, co znaczy, że Kościół jest apostolski, na czym polega misja Dwunastu Apostołów i w jaki sposób jest przekazywana następnym pokoleniom.  
 
Wybór i posłannictwo Dwunastu Apostołów 
 
Grecki rzeczownik apostolos pochodzi od czasownika apostello – „posyłam”. „Apostoł” oznacza zatem osobę posłaną, wysłannika, delegata, pełnomocnika, ambasadora, przedstawiciela, kogoś, kto spełnia posłannictwo osoby wyższej od siebie. Apostoł reprezentuje tego, przez kogo został wysłany: „Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał” (J 13,16). 
 
W Nowym Testamencie wiele osób nosi miano apostoła: dwunastu uczniów, których wybrał Jezus, aby założyć swój Kościół (por. Mt 10,2; Łk 6,13; Ap 21,14), Paweł (por. Rz 11,13; 1 Kor 9,1), Tymoteusz (por. 1 Tes 1,1; 2,7), Barnaba (Dz 14,14) i inni. Są również tzw. „fałszywi apostołowie” wypaczający naukę Chrystusa (por. 2 Kor 11,13). Mimo jednak tak szerokiego zastosowania słowa „apostoł”, Pan Jezus zatroszczył się o ustanowienie szczególnego grona uczniów, których znamy pod nazwą „Dwunastu Apostołów”. Nie była to tylko „luźna grupa najbliższych uczniów Jezusa”, lecz miała ona charakter instytucjonalny, co podkreśla na przykład Ewangelista Marek, kiedy w opisie ich wybrania używa formuły analogicznej do powoływania kapłanów w Starym Testamencie: „I ustanowił Dwunastu” (por. Mk 3,14.16; 1 Sm 2,35). Członkowie tego kolegium byli też często określani mianem: „jeden z Dwunastu” (Mk 14,10; J 6,71). 
 
Apostołowie nie zgłaszali się sami, lecz powoływał ich Jezus, niejednokrotnie wypowiadając przy tym słowa: „Pójdź za mną!” Oni zaś porzucali dotychczasowy sposób życia i łączyli się z Chrystusem, stając się zaczynem nowego ludu Bożego. Dwunastu uczniów Pańskich, zwanych Apostołami, posiadało zasadnicze znaczenie dla Kościoła jako widzialnej wspólnoty. Wprawdzie Chrystus miał koło siebie znacznie więcej słuchaczy, czasem nawet wielkie tłumy, wprawdzie wyznaczył „jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości” (Łk 10,1), ale owym wybranym dwunastu Apostołom poświęcił szczególną uwagę i otoczył ich wyjątkową troską, udzielił specjalnej władzy i powierzył im konkretne zadania. Opisując ich powołanie ewangelista Marek przedstawia istotę kolegium Dwunastu jako najgłębsze uczestnictwo w dziele Chrystusa: „Potem wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki, i by mieli władzę wypędzać złe duchy” (Mk 3,13-15). Apostołowie mieli zatem być posłańcami Jezusa (gr. apostolos) do ludzi, aby im przekazywać i udostępniać Dobrą Nowinę o królestwie Bożym. To właśnie tej grupie Pan Jezus powierza szczególną misję: wybiera ich, aby ich uczynić „rybakami ludzi” (por. Mt 4,19), wysyła ich na misje, ażeby przemawiali w Jego imieniu (por. Mk 6,6-13), ciesząc się Jego własną powagą: „Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje, a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał” (Mt 10,40 paral.). Oni też otrzymują specjalną władzę nad społecznością, którą mają kierować (por. Mt 16,18; 18,18). Także do nich zostały wypowiedziane w wieczerniku słowa: „to czyńcie na moją pamiątkę!” (Łk 22,19). Im została przekazana władza autentycznego nauczania, udzielania chrztu i zachowywania nauki Chrystusowej, połączona z obietnicą Jego osobistej obecności (por. Mt 28,18-20). Na nich to tchnął Jezus zmartwychwstały Ducha Świętego, aby mieli władzę odpuszczania grzechów (por. J 20,22-23). Oni to wreszcie podczas święta Pięćdziesiątnicy dostąpili udziału w wylaniu Ducha Świętego na Kościół (por. Dz 2,1-13). Apostołowie mają też być świadkami Chrystusa, to znaczy mają świadczyć o tym, że Jezus zmartwychwstały to ten sam Jezus, z którym oni przebywali za Jego życia (por. Dz 1,8.21). Krótko mówiąc, stanowią fundament nowego Izraela, co właśnie symbolizuje liczba „dwanaście” tego kolegium apostolskiego. Grono Dwunastu pozostaje też na zawsze fundamentem Kościoła: „A mur miasta ma dwanaście warstw fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka” (Ap 21,14)[1]. 
 
Powołując i formując w sposób szczególny Dwunastu, Pan Jezus przygotowywał ich zarazem do podjęcia posłannictwa głoszenia, kształtowania i uświęcania Kościoła po swoim odejściu. W ich posłannictwie zawarte są również zwierzchnie uprawnienia pasterskie, które wyrażają się w służbie „na rzecz jedności, porządku i organicznego wzrostu wspólnot kościelnych”. Ujawnia się to zwłaszcza we wskazaniach Jezusa zawartych w 18 rozdziale Ewangelii według św. Mateusza, dotyczących ewangelijnego sposobu życia oraz przewodnictwa w Kościele. W kontekście troski o ład i miłość w Kościele ewangelista zawarł obietnicę Pana Jezusa: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 18,18). Słowo „zaprawdę” użyte w celu podkreślenia wagi wypowiedzi, a także brak ograniczenia uprawnień („wszystko”) oraz odwołanie się do sankcji Bożej („w niebie”) wskazuje na to, że chodzi o uprawnienia, które są istotne w kontynuacji zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa. Zostały one ujęte za pomocą metafory: „wiązać – rozwiązywać”, która w języku biblijnym posiada „wiele uzupełniających się znaczeń: zezwalania i zakazywania, określania danej nauki jako prawdziwej lub fałszywej, nakładania obowiązków lub zwalniania z nich, włączania i wyłączania ze społeczności religijnej”. Na Apostołach zatem „spoczął obowiązek podejmowania wiążących decyzji w sprawie kształtowania życia Kościoła”. W zakończeniu Ewangelii według św. Mateusza, które jest jakby syntezą wszystkich objawień Zmartwychwstałego, Pan Jezus mówi: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,18-20). Ze słów tych wyraźnie wynikają uprawnienia nauczycielskie oraz uprawnienia do chrzczenia, którymi zostali obdarzeni Apostołowie. Łączy się to z nadaniem zwierzchniej władzy pasterskiej: „Apostołowie posłani przez Tego, któremu przysługuje pełnia władzy, mają nie tylko nauczać i chrzcić, czyli wprowadzać w czas i przestrzeń zbawczego dzieła Chrystusa wszystkie narody, ale uczyć je zachowywać to, co Pan przykazał. Mają więc zaprawiać wierzących w zachowywaniu nowego Prawa, strzec treści Ewangelii i jej zachowywania w burzliwych dziejach Kościoła”[2]. Podobnie czytamy w zakończeniu Ewangelii według św. Marka: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16,15-16). Grono Dwunastu otrzymuje w tych słowach „urząd sług Słowa Bożego, na których spoczywa obowiązek przekazywania światu ustalonej przez Chrystusa treści Ewangelii i ciężar odpowiedzialności za zbawienie”. Natomiast w Ewangelii św. Łukasza Zmartwychwstały Jezus stwierdza: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego” (Łk 24,46-48). Apostołowie mają być zatem „oficjalnymi świadkami męki i zmartwychwstania Chrystusa, tzn. gwarantami przekazów istotnych dla życia społeczności kościelnej”. Z kolei według świadectwa Ewangelii Janowej Pan Jezus w dniu zmartwychwstania mówi: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. […] Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,21-23). Można zatem powiedzieć, że „Apostołowie, działając w mocy Ducha Świętego, przedłużają posłannictwo Chrystusa, a odpuszczając grzechy, uczestniczą we władzy Boskiej”[3]. 
 
Kościół pierwotny jednoznacznie zrozumiał i potwierdził fakt ustanowienia przez Jezusa Dwunastu Apostołów oraz udzielenia im władzy eklezjalnej. Wyrazem tego było również skrupulatne zachowywanie w pamięci Kościoła wykazów imion Apostołów, czyli tzw. katalogów apostolskich (por. Mt 10,2-4; Mk 3,16-19; Łk 6,13-16; Dz 1,13-14), oraz uzupełnienie ich grona – po śmierci Judasza – poprzez wybór Macieja (por. Dz 1,15-26). W gminie jerozolimskiej Apostołowie kierowali życiem kultycznym (por. Dz 6,2; 13,42-44), organizacyjnym (por. Dz 1,15-26; 6,1-7) i ekonomicznym (por. Dz 4,32-37; 5,1-11). Wyraźną oznakę sprawowania władzy zwierzchniej przez Dwunastu stanowił tzw. Sobór Jerozolimski, który odbył się w Jerozolimie około roku 49/50. Nawet św. Paweł, mimo głębokiego przekonania o własnej godności apostolskiej, uznawał potrzebę odwoływania się do autorytetu Dwunastu. Pisze o tym na przykład w Liście do Galatów, gdzie Piotra, Jakuba i Jana nazywa „powagami” i „filarami” Kościoła (Ga 2,6.9). Także i Pierwszy List do Koryntian podkreśla autorytet apostolski stwierdzając, że „dla wiary chrześcijańskiej fundamentalne znaczenie ma fakt ukazania się Zmartwychwstałego «Kefasowi, a potem Dwunastu» (1 Kor 15,5)”[4]. 
 
Głęboka synteza miejsca Dwunastu w społeczności Kościoła zawarta została w Apokalipsie, gdzie jedno z objawień ukazuje już ukończone dzieło budowy Kościoła w postaci wspaniałego miasta i stwierdza: „A mur Miasta ma dwanaście warstw fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka” (Ap 21,14). Dwunastu Apostołów jawi się zatem jako kolegium powołane przez Jezusa do istnienia w celu, aby po Jego wniebowstąpieniu „pozostać zasadniczym, widzialnym elementem ustroju Kościoła”. Złączeni ścisłymi więzami z Chrystusem, umocnieni Duchem Świętym, stali się oficjalnymi świadkami Ewangelii. Spoczęła na nich władza odpuszczania grzechów, organizacji wspólnot kościelnych oraz ustanawiania pasterzy. Urząd Dwunastu znalazł w Kościele przedłużenie w ich następcach[5].  
 
Sukcesja apostolska 
 
Słowo „sukcesja” wywodzi się od łac. successio, czyli „następstwo”. Od samego początku Kościół był świadomy, że jednym z jego podstawowych zadań jest troska o zachowanie tożsamości ewangelicznej oraz trwanie jego ustroju apostolskiego w zmieniających się dziejach świata i warunkach życia człowieka. To wszystko składa się na szeroki sens słowa „sukcesja”. W sensie ścisłym jednak, gdy mówimy o sukcesji apostolskiej, mamy na myśli „zasadę następstwa na urzędzie apostolskim i kontynuację ustroju hierarchicznego Kościoła w historii”. Stąd też sukcesja apostolska oznacza przede wszystkim „ciągłość w przekazywaniu władzy, jaką Kościół otrzymał od Jezusa Chrystusa”, co z kolei „stanowi gwarancję apostolskości Kościoła zarówno w sprawach doktrynalnych, jak i w całym życiu, strzegąc jego tożsamości w rzeczach istotnych z Kościołem Chrystusa”[6]. 
 
Przekazywanie urzędu dokonywało się podczas rytu „wkładania rąk”, na co mamy liczne świadectwa w Piśmie Św. W pierwotnym Kościele trwanie urzędu apostolskiego było także wewnętrznie związane z wiernym zachowywaniem depozytu Objawienia[7]. 
 
Pasterze w Kościele ustanawiani byli przez Apostołów. Święty Paweł troszczył się o to, aby zwierzchnictwo biskupie nad utworzonymi przez siebie gminami przekazywać współpracownikom misyjnym. Przykładem może tu być Tymoteusz w Efezie oraz Tytus na Krecie. Podobnie jak to było w zwyczaju Dwunastu, także i Paweł kładł na nich ręce, wzywał do szczególnej gorliwości apostolskiej i posyłał do Kościołów. Wymownym świadectwem są słowa skierowane do Tymoteusza: „przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez nałożenie moich rąk” (2 Tm 1,6); „Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu, który został ci dany za sprawą proroctwa i przez nałożenie rąk kolegium prezbiterów” (1 Tm 4,14; por. 1 Tm 5,22). Także do podstawowych obowiązków owych współpracowników misyjnych niejednokrotnie należało zadanie nauczania i upominania w sprawach wiary i moralności oraz ustanawianie „w każdym mieście prezbiterów” (Tt 1,5). W Dziejach Apostolskich na przykład czytamy, że Paweł i Barnaba odwiedzając wspólnoty chrześcijańskie „w każdym Kościele wśród modlitw i postów ustanowili im starszych” (Dz 14,23). Tak zwani „starsi”, czyli prezbiterzy, nie byli wybierani przez wspólnotę, lecz byli jej dani „odgórnie”[8]. 
 
Z powyższych rozważań jasno wynika, że niepodważalny jest fakt pierwotnej sukcesji i troski o następców. W pierwszych gminach chrześcijańskich utrwalił się także zwyczaj sporządzania katalogów biskupów, a najstarsze Kościoły powoływały się na swe pochodzenie apostolskie drogą wykazywania następstwa kolejnych biskupów. W tym sensie św. Ireneusz (+ 202), biskup Lyonu, stwierdza w swoim dziele Przeciw herezjom: „potrafimy wymienić biskupów, których w rozmaitych Kościołach mianowali jeszcze sami apostołowie” (III 3)[9].  
 
Rola Piotra w Kościele 
 
Piotr bez wątpienia zajmował szczególne miejsce w gronie Dwunastu Apostołów wybranych przez Jezusa Chrystusa. Świadczy o tym wiele miejsc w Piśmie Świętym. Apostołowie traktowali Piotra jako swojego przedstawiciela: to Piotr najczęściej odpowiada na pytania Jezusa, skierowane do wszystkich (por. Mt 16,15), on w imieniu Apostołów zwraca się do Jezusa, gdy mają jakieś wątpliwości (por. Mt 15,15), to on jest przez ewangelistę Jana wymieniany z imienia, podczas gdy inni uczniowie występują anonimowo (por. J 18,15), także spisy Apostołów wymieniają go na pierwszym miejscu (por. Mt 10,2-4; Mk 3,16-19; Łk 6,13-16) i to właśnie on po wniebowstąpieniu Jezusa przewodzi młodemu Kościołowi, o czym świadczą Dzieje Apostolskie: pod jego wpływem dokonano uzupełnienia kolegium Dwunastu poprzez wybór Macieja (por. Dz 1,15-22), Piotr w imieniu Kościoła przemawia w dniu Pięćdziesiątnicy (por. Dz 2,14; 3,12), on nadzoruje zwyczaje pierwotnego Kościoła (por. Dz 5,3-9), broni wspólnoty przed Sanhedrynem (por. Dz 4,8), zabiera głos na tzw. Soborze Jerozolimskim (por. Dz 15,7), do niego kieruje swoje kroki Paweł po nawróceniu (por. Ga 1,18). W gminach popaschalnych Piotr był zatem powszechnie uważany za pierwszego w kolegium Dwunastu. Potwierdzają to tzw. katalogi apostolskie (por. Mk 3,16-19; Mt 10,2-4; Łk 6,14-16; Dz 1,13; J 21,2), które w każdym wypadku otwiera imię Piotra[10]. 
 
Nadanie imienia „Piotr” 
 
Wielkim wydarzeniem w życiu Apostoła była zmiana jego imienia z Szymona na Kefas, czyli Piotr. Wydarzenie to miało miejsce w okolicy Cezarei Filipowej. Jezus zwracając się do Szymona powiedział: „Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,17-18; por. J 1,42; Mk 3,16; Łk 6,14; Mt 10,2). 
 
W tradycji biblijnej zmiana imienia oznacza, że Bóg powierza danej osobie nową misję do wypełnienia w swoich planach zbawczych. I tutaj nowe imię oznacza powierzenie Szymonowi Piotrowi nowej funkcji i nowego powołania – bycia wsparciem dla Kościoła oraz opoką w kontynuacji dzieła Chrystusa. Tym, który wznosi i kształtuje Kościół, jest Chrystus, Piotr zaś należący „do całości budowli, pełni funkcję fundamentu wspólnoty Jezusowej […] a ta funkcja pozwoli przetrwać i wzrastać Kościołowi Chrystusowemu w dziejach wbrew mocom ciemności”[11].  
 
Nadanie kluczy Królestwa 
 
Kolejny tekst mówiący o posłannictwie Piotra Apostoła brzmi następująco: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19; por. Iz 22,22). 
 
Piotr nie jest „klucznikiem w niebie” – jego posłannictwo dotyczy ziemskich dziejów zbawienia. Ponieważ faryzeusze „zamykają królestwo niebieskie przed ludźmi” (por. Mt 23,13), dlatego klucze królestwa przechodzą w inne ręce. To właśnie Piotr ma teraz „administrować zbawczym dziełem Chrystusa na ziemi (wiązać – rozwiązywać)”. „Klucze” oraz „wiązanie” i „rozwiązywanie” są symbolami władzy. Piotrowi zatem została przyobiecana władza, mająca swoje skutki tak na ziemi jak i w niebie[12].  
 
Nadanie misji pasterza trzody
„A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje!» I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje!» Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje!»” (J 21,15-17).
Scena ta rozegrała się już po zmartwychwstaniu Chrystusa, dotyczy zatem Piotra, który przedtem trzykrotnie zaparł się swego Mistrza (por. J 18,15-27). Jednak po odejściu Zmartwychwstałego to właśnie Piotr „ma pełnić funkcję pasterza trzody Chrystusowej”, na co wskazują słowa: „paś baranki moje”, „paś owce moje”. Ma strzec jedności i troszczyć się o cały Kościół[13].  
 
Nadanie misji wspierania wiary Kościoła 
 
Oto kolejne słowa skierowane przez Pana Jezusa do Szymona Piotra: „Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci” (Łk 22,31-32). 
 
Jezus obiecuje tu Piotrowi stałość wiary. Obietnica nie opiera się jednak na nadzwyczajnych zaletach intelektu Apostoła ani nie na mocy jego osobistej wiary, ale na prośbie Jezusa skierowanej do Boga Ojca, w której to prośbie Jezus wstawia się za Piotrem, aby jego wiara nie ustała. Także i dzisiaj nasze przekonanie o roli papieży w Kościele ma takie oparcie: „jest nim prośba samego Jezusa skierowana bezpośrednio do Boga Ojca. Wiara Kościoła w owocność posługi Piotrowej, posługi papieskiej w Kościele nie wiąże się z nadzwyczajnymi cechami ludzi, którzy tę posługę sprawują, ale z nadzwyczajnymi cechami Ducha Świętego, którego moc nam to wszystko zapewnia. Moc Ducha sprawia, że Kościół może wierzyć Bogu z nieomylną pewnością”[14].  
 
Papież następcą św. Piotra 
 
Św. Piotrowi przysługiwało szczególne miejsce pośród Apostołów. Pan Jezus powierzył mu też swoiste zadania: jedne – wspólne całemu kolegium apostolskiemu, takie jak głoszenie Ewangelii, udzielanie chrztu, sprawowanie Eucharystii, odpuszczanie grzechów itp., inne – właściwe tylko jemu samemu, takie jak utwierdzanie braci w wierze, pełnienie pasterskiej pieczy nad owcami i barankami itp. Posługa powierzona Piotrowi „odnosi się także do jego następców i w ten sposób staje się ona opoką Kościoła”. Papież reprezentuje w Kościele godność, do której został wyniesiony Apostoł Piotr, posiada jego władzę i spełnia taką rolę, jaką on wykonywał w Kościele pierwotnym, jest sługą jedności Kościoła. Można powiedzieć, że „papież jest zawsze Piotrem czasów, w których żyje”[15].  
 
Co to znaczy, że Kościół jest apostolski? 
 
Jan Apostoł w widzeniu ujrzał miasto, którego „mur ma dwanaście warstw fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka” (Ap 21,14). Także św. Paweł wyjaśniał chrześcijanom w Efezie, że są „zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię” (Ef 2,20n). Kościół ma zatem ścisły związek z kolegium Dwunastu Apostołów. Kiedy więc w starożytności posługiwano się sformułowaniem „Kościół apostolski”, miano głównie na uwadze jego pochodzenie i naukę oraz jego ciągłość wyrażającą się w nieprzerwanej sukcesji apostolskiej. Ten aspekt zagadnienia stawał się fundamentem i gwarantem autentycznego głoszenia Ewangelii światu i niesienia Bożego zbawienia wszystkim narodom, bowiem „tylko Kościół związany ściśle z apostołami jako uczniami Jezusa Chrystusa mógł autentycznie głosić Ewangelię światu i nieść mu zbawienie Boże”[16]. 
 
Sukcesja apostolska nie istnieje sama dla siebie, lecz dokonuje się w Kościele i dla Kościoła, który ma swoją specyficzną naturę. Natura ta ujmowana jest w Biblii w różnorakich określeniach i obrazach, przybliżających istotę Kościoła. Przyjrzymy się niektórym z nich. 
 
II. Natura Kościoła
 
Przez długie wieki w Kościele katolickim akcentowano przede wszystkim jego stronę organizacyjną i hierarchiczną. Także i dzisiaj ciągle jeszcze pojawiają się próby sprowadzenia Kościoła do rzeczywistości świeckiej. Często „naturę Kościoła i więź z nim ogranicza się do strony estetycznej, wydobywając na pierwszy plan przeżycia płynące ze spotkania z architekturą, tradycją czy ceremoniami kościelnymi. Dość często szuka się w nim również swoistego «przedsiębiorstwa usług religijnych» dla «obsługi» najważniejszych momentów życia ludzkiego, takich jak: narodziny, zawarcie związku małżeńskiego czy śmierć”[17]. 
 
W niniejszym rozdziale przyjrzymy się zatem czym naprawdę jest Kościół, jaka jest relacja pomiędzy Jezusem Chrystusem a założonym przez Niego Kościołem, a także jaka powinna być nasza relacja z Kościołem.  
 
Kościół jako Lud Boży 
 
Wyrażenie „lud Boży” było w Starym Testamencie stosowane dla podkreślenia godności ludu, który został szczególnie wybrany, powołany oraz utrzymywany w istnieniu przez Pana Boga jako Jego szczególną własność. Izrael stanowił święty lud, wyodrębniony spośród innych poprzez przymierze oraz cieszył się wyjątkową opieką Boga. 
 
Od początku rodzenia się Kościoła żywa była w nim świadomość, że jest on „spadkobiercą i kontynuatorem starotestamentalnego ludu Bożego”. Po zmartwychwstaniu Chrystusa pierwsi chrześcijanie zaczęli dostrzegać, że to właśnie oni stanowią nowy, zapowiadany przez Proroków lud Boży, gromadzący się ze wszystkich narodów (por. Iz 66,18-24; Za 2,15). Wyraża to Pierwszy List św. Piotra skierowany do nowo powstałych wspólnot chrześcijańskich w Azji Mniejszej: „Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła, wy, którzyście byli nie-ludem, teraz zaś jesteście ludem Bożym” (1 P 2,9-10). Kościół, nowy lud Boży, uobecnia zatem nowe przymierze. Warunkiem przynależności nie są już więzy krwi, ryt obrzezania, czy ścisłe przestrzeganie Prawa Mojżeszowego, lecz wiara w Jezusa Chrystusa oraz chrzest[18].  
 
Kościół jako Oblubienica Baranka 
 
Jakie znaczenie ma Kościół dla Jezusa Chrystusa, dowiadujemy się m.in. z Listu do Efezjan, gdzie jest mowa o tym, że „Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić” (Ef 5,26), żywi go i pielęgnuje (Ef 5,29). I tak jak człowiek opuszcza ojca i matkę, aby połączyć się z żoną i stanowić z nią jedno ciało, tak samo i Chrystus łączy się z Kościołem (por. Ef 5,31n), który jest „Oblubienicą, Małżonką Baranka” (Ap 21,9; por. 19,7; 22,17; 2 Kor 11,2), czyli Chrystusa[19].  
 
Kościół jako Ciało Chrystusa 
 
Kolejny obraz, który nam przybliża istotę Kościoła, to obraz „Ciała Chrystusa” (por. Kol 1,24). W Pierwszym liście do Koryntian jest napisane: „Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami” (1 Kor 12,27-28). Biblia nie zna rozdzielenia Chrystusa od Kościoła: Kościół jest „Ciałem Chrystusa”, a Chrystus jest Głową tego Ciała (por. Kol 1,18; Ef 1,22; 4,15n; 1 Kor 12,13.27; Rz 12,5). Jedno i drugie jest ze sobą nierozdzielnie powiązane. 
 
Kościół jest zatem „żywym organizmem, w którym poszczególne członki uczestniczą we wspólnym dobru”. Nie można więc związku Kościoła z Chrystusem sprowadzić do zwykłej zależności, jaka zachodzi pomiędzy jakąś instytucją społeczną a jej założycielem. „Ciało Chrystusa” to „metafora szczególnego rodzaju”. Źródłem żywotności Kościoła jest Zmartwychwstały i żyjący Chrystus. To dzięki Niemu „całe Ciało, zaopatrywane i utrzymywane w całości dzięki wiążącym połączeniom członków, rośnie Bożym wzrostem” (Kol 2,19). Aż 164 razy Apostoł Paweł powtarza w swoich listach, że chrześcijanie istnieją „w Chrystusie”. Wszczepienie w Chrystusa dokonuje się przez chrzest, „wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało” (1 Kor 12,13)[20]. 
 
Jedność i jedyność Kościoła Chrystusowego 
 
Wiele jest w Nowym Testamencie fragmentów, z których można wyciągnąć wnioski co do intencji Jezusa Chrystusa założenia jednego Kościoła. Wskazują na to już obrazy i wyrażenia omówione powyżej, jak i inne słowa Pisma Świętego: „Jedno Ciało i jeden Duch, jak też istnieje jedna nadzieja, do której zostaliście powołani przez wołanie do was, jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest, jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest ponad wszystkim i we wszystkich” (Ef 4,4-6; por. 1 Kor 8,6); „A przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli” (1 Kor 1,10), bo „czyż Chrystus jest podzielony?” (1 Kor 1,13). 
 
Chrystus założył jeden Kościół na fundamencie Apostołów, sam stając się kamieniem węgielnym tej swoistej budowli, zbudowanej z żywych kamieni: „W Nim [w Chrystusie] zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha” (Ef 2,19-22). Także tekst o dobrym Pasterzu z Ewangelii według św. Jana wysuwa na pierwszy plan jedyność Kościoła (J 10). Jezus jako dobry Pasterz wyraźnie odróżnia „swoje” owce, które zna, od tych, które nie są z Jego owczarni. O nich to mówi: „I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz” (J 10,16). 
 
Jedyność i jedność Kościoła nie są zatem późniejszym wymysłem, lecz mają swoje źródło w samym Chrystusie, który ze swojej woli założył tylko jeden Kościół. Tzw. inne Kościoły chrześcijańskie powstały dopiero później, a ich geneza związana jest z założycielem – osobą ludzką[21]. 
 
Święty Kościół – grzeszni ludzie 
 
Ktoś mógłby jednak powiedzieć: no dobrze, ale tak było w pierwotnym planie Pana Boga, potem jednak Kościół okazał się grzeszny, więc trzeba założyć nowy Kościół, który będzie spełniał wymagania Boże i który będzie godny nazwy „Kościół Jezusa Chrystusa”. Przyjrzymy się zatem biblijnym świadectwom na temat pierwotnego Kościoła, czy Kościół Jezusa Chrystusa rzeczywiście składał się tylko z idealnych, bezgrzesznych ludzi oraz jaką postawę przybierał Pan Bóg wobec grzechu w Kościele. 
 
Niejeden z nas mógłby przytoczyć przykłady grzesznych, gorszących zachowań ludzi Kościoła. To nas boli. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że Kościół pierwszych wieków mógłby też taki być. Jednak bylibyśmy w błędzie sądząc, że wspólnota pierwszych chrześcijan była pod tym względem idealna i całkowicie wolna od wszelkich uchybień względem Pana Boga. Nawet najbliżsi uczniowie Pana Jezusa niejedno mieli na sumieniu, jednak Pan Jezus ich nie odrzucił. Szczególnie wiele miał na sumieniu Piotr, który zasłużył sobie nawet na ostre słowa Jezusa: „Zejdź mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16,23; por. Mk 8,33), również Piotr trzykrotnie zaparł się Jezusa (por. Łk 22,34; Mt 26,69-75), długo nie potrafił zrozumieć Jego misji mesjańskiej, Jego drogi Mesjasza sługi (por. Mk 8,31). Są to dość drastyczne momenty w życiu Apostoła Piotra. Jednak to właśnie na Piotrze Pan Jezus postanowił zbudować swój Kościół – Kościół, któremu dał obietnicę, że „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,17-18). 
 
Taki Kościół zbudowany na Piotrze-Skale jest domem Bożym, „Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15). W tym domu Bożym znajdują się jednak różni mieszkańcy, których przyrównać można do złotych i srebrnych, drewnianych i glinianych naczyń (por. 2 Tm 2,20). Grzech, herezje, czy odstępstwa wiernych, nie mogą jednak zachwiać Kościołem, który trwa na „mocnym fundamencie Bożym” (2 Tm 2,19). 
 
Mamy w Biblii więcej świadectw o grzechu w Kościele. Oto w Apokalipsie zapisane zostały następujące słowa skierowane do Kościoła w Efezie: „mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij!” (Ap 2,4n). A to z kolei słowa do Kościoła w Pergamonie: „mam nieco przeciw tobie, bo masz tam takich, co się trzymają nauki Balaama, który pouczył Balaka, jak podsunąć synom Izraela sposobność do grzechu przez spożycie ofiar składanych bożkom i uprawianie rozpusty. Tak i ty także masz takich, co się trzymają podobnie nauki nikolaitów. Nawróć się zatem!” (Ap 2,14-16). A do Kościoła w Tiatyrze: „mam przeciw tobie to, że pozwalasz działać niewieście Jezabel, która nazywa siebie prorokinią, a naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę i spożywali ofiary składane bożkom. Dałem jej czas, by się mogła nawrócić” (Ap 2,20n). A do Kościoła w Sardes: „Znam twoje czyny: masz imię, [które mówi], że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga. Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż tego i nawróć się!” (Ap 3,1-3; por. 3,15-19). Reakcją zatem Pana Boga na grzech w Kościele nie jest nigdy odwrócenie się, czy porzucenie swojego ludu, lecz wezwanie do nawrócenia. 
 
Świętość Kościoła nie polega na sumie świętości jego członków. Kościół jako nowy lud Boży i Ciało Chrystusa uczestniczy w świętości Boga. Całe ciało Kościoła jest święte, ponieważ jest Ciałem Chrystusa, a Chrystus jest jego Głową i ponieważ ożywia je Duch Święty. Świętość Kościoła jest darem Bożym, ma swoje źródło w Chrystusie, w Nim jest ugruntowana i przez Niego urzeczywistniana: „Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany” (Ef 5,25-27). Ten święty Kościół jest zarazem Kościołem grzeszników, trwała bezgrzeszność jest raczej właściwością nieba niż ziemi, nikt z ludzi pielgrzymujących nie jest ostatecznie zabezpieczony przed grzechem, „nikt nie ma glejtu na bezgrzeszność”. Grzech znajduje się nie tylko na zewnątrz Kościoła, lecz „zakrada się on także do jego wnętrza i sadowi się nieraz w miejscach eksponowanych, budząc w ten sposób strach i zgorszenie”. Nie jest to jednak wystarczający powód do opuszczenia Kościoła. Jeśli chcemy być posłuszni Bogu, powinniśmy postępować tak jak i On postępował w Jezusie Chrystusie. Jeśli zatem „Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25), to i nasza postawa wobec Kościoła ma być podobna: za przykładem Apostołów mamy oddawać Panu Bogu chwałę „w Kościele i w Chrystusie Jezusie” (Ef 3,21), gdyż odwracanie się od Kościoła jest równocześnie odwróceniem się od naszego Zbawiciela, który się ze swoim Kościołem utożsamia[22]. 
 
***
 
Jezus Chrystus założył tylko jeden jedyny Kościół i pragnął, ażeby panowała w nim jedność. W tym celu z dużej grupy uczniów wybrał Dwunastu Apostołów, aby „zcentralizować najbardziej odpowiedzialną służbę i funkcję przyszłego Kościoła, władzę «wiązania i rozwiązywania»”, aby Kościół stał na mocnych fundamentach. Liczba Dwunastu nie jest tu przypadkowa, lecz wskazuje i przypomina „jedność Izraela, składającego się z dwunastu pokoleń”. Nowy Izrael – Kościół „ma już w swojej pierwszej fazie organizacyjnej tę jedność posiadać jako właściwość elementarną, istotową”. Urząd apostolski przekazywany poprzez symboliczny gest „nałożenia rąk” będzie odtąd zawsze bazował na kolegium Dwunastu, gwarantując „jedność i trwałość apostolskiej tradycji”[23]. 
 
„Prawda o jedyności Kościoła wyklucza istnienie obok siebie lub w następstwie czasowym innych prawdziwych kościołów”, bowiem „prawdziwy Kościół Chrystusa jest jedyny aż do skończenia świata i jedyny na całej ziemi. Obejmuje on swoim zasięgiem całość czasu i przestrzeni. Nie ma i nie może być innej ekonomii zbawczej, nie ma i nie może być innego ludu Bożego jak ten, którym jest Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa. Jeden bowiem jest Chrystus, jedno jest przymierze między Bogiem a ludźmi, jeden cel, do którego wszyscy ludzie zostali wezwani”[24]. O tę jedność modlił się także Jezus Chrystus: „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17,20-21). 
 
Wobec powyższych rozważań tworzenie własnego Kościoła „Chrystusowego” jest zatem wielkim nieporozumieniem, jest niezrozumieniem natury i istoty Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa na fundamencie Apostołów i trwającego do dziś w Kościele Katolickim. Jest bowiem tylko jeden Bóg, jak i jeden Lud Boży, jedna Oblubienica Baranka, jedno Ciało Chrystusa, jedna owczarnia i jeden Pasterz. Jest tylko jeden fundament jednego tylko Kościoła i tylko jeden kamień węgielny, wbudowany w tenże fundament. Tym kamieniem węgielnym jest jedyny prawdziwy założyciel Kościoła – Jezus Chrystus i nie ma innego Kościoła Chrystusowego, jak tylko ten, który założył Jezus Chrystus. W związku z tym „wszelka próba budowania Kościoła o własnych siłach jest zwykłą ułudą i musi się skończyć niepowodzeniem”[25]. 
 
Nigdy nie możemy zapominać o tym, że Kościół istnieje z powołania Bożego, a nie z inicjatywy ludzkiej, zrodzony ludzkim tylko wysiłkiem. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że „Kościół […] Eucharystii i sakramentalnego odpuszczenia grzechów jest tylko tam, gdzie zachowana została sukcesja apostolska” i że „tylko mając łączność ze źródłem, człowiek może być przekonany, iż woda, którą pije, nie pochodzi skądinąd”[26]. 
 
 
 
Przypisy 
 
[1] X. Léon-Dufour, Apostołowie, [w:] X. Leon-Dufour (red.), Słownik Teologii Biblijnej, Poznań 1990, s. 54-56; por. E. Ozorowski, Kościół – zarys eklezjologii katolickiej, Wrocław 1984, s. 84-85; M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 222. 
[2] M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 222-223. 
[3] Tamże, s. 223-224. 
[4] Tamże, s. 224. 
[5] Tamże, s. 224-225. 
[6] T. Gogolewski, Sukcesja apostolska, [w:] Z. Pawlak, Katolicyzm A-Z, Łódź 1989, s. 354-355; por. M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 225. 
[7] Tamże, s. 354-355. 
[8] A. Siemieniewski, Na skale czy na piasku? Katolicy a Biblia, Wrocław 2000, s. 32-33; por. M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 226. 
[9] [Za:] M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 226. 
[10] A. Siemieniewski, Na skale czy na piasku? Katolicy a Biblia, Wrocław 2000, s. 43; por. M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 225, 228-229. 
[11] M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 228-229; por. A. Siemieniewski, Na skale czy na piasku? Katolicy a Biblia, Wrocław 2000, s. 36-37. 
[12] E. Ozorowski, Kościół – zarys eklezjologii katolickiej, Wrocław 1984, s. 87; por. M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 229. 
[13] M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 229; por. E. Ozorowski, Kościół – zarys eklezjologii katolickiej, Wrocław 1984, s. 87. 
[14] A. Siemieniewski, Na skale czy na piasku? Katolicy a Biblia, Wrocław 2000, s. 39. 
[15] E. Ozorowski, Kościół – zarys eklezjologii katolickiej, Wrocław 1984, s. 147-148; por. M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 231-232. 
[16] Tamże, s. 84-85, 88; por. H. Langkammer, Etyka Nowego Testamentu, Wrocław 1985, s. 175-176. 
[17] M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 234-235. 
[18] Tamże, s. 235-236; por. E. Ozorowski, Kościół – zarys eklezjologii katolickiej, Wrocław 1984, s. 50. 
[19] E. Ozorowski, Kościół – zarys eklezjologii katolickiej, Wrocław 1984, s. 61; por. A. Siemieniewski, Na skale czy na piasku? Katolicy a Biblia, Wrocław 2000, s. 25-26; H. Langkammer, Nowy Testament o Kościele, Wrocław 1995, s. 13. 
[20] M. Rusecki (red.), Być chrześcijaninem dziś, Lublin 1992, s. 237-238; por. E. Ozorowski, Kościół – zarys eklezjologii katolickiej, Wrocław 1984, s. 55; H. Langkammer, Nowy Testament o Kościele, Wrocław 1995, s. 14. 
[21] H. Langkammer, Nowy Testament o Kościele, Wrocław 1995, s. 174, 177. 
[22] A. Siemieniewski, Na skale czy na piasku? Katolicy a Biblia, Wrocław 2000, s. 26-28; por. H. Langkammer, Nowy Testament o Kościele, Wrocław 1995, s. 177; E. Ozorowski, Kościół – zarys eklezjologii katolickiej, Wrocław 1984, s. 76-78; por. H. Langkammer, Etyka Nowego Testamentu, Wrocław 1985, s. 177. 
[23] H. Langkammer, Etyka Nowego Testamentu, Wrocław 1985, s. 175-177; por. X. Léon-Dufour, Apostołowie, [w:] X. Leon-Dufour (red.), Słownik Teologii Biblijnej, Poznań 1990, s. 56. 
[24] E. Ozorowski, Kościół – zarys eklezjologii katolickiej, Wrocław 1984, s. 72. 
[25] Tamże, s. 55. [26] Tamże, s. 89, 91. 

 


środa, 8 kwietnia 2009

Aktywne uczestnictwo we Mszy św.


Dorota Baranowska


„Aktywne  uczestnictwo” we Mszy świętej — sprawa  pewnego dramatycznego nieporozumienia


„Z liturgii przeto, a głównie z Eucharystii jako ze źródła,
spływa na nas łaska i z największą skutecznością
przez nią dokonywa się
uświęcenie człowieka w Chrystusie i uwielbienie Boga,
które jest celem wszystkich innych dzieł Kościoła.

Dla osiągnięcia tej pełnej skuteczności
wierni mają przystępować do liturgii
z należytym usposobieniem duszy
,
myśli swoje uzgodnić ze słowami
i tak współpracować z łaską niebieską,
aby nie otrzymywali jej na darmo.

Dlatego duszpasterze powinni czuwać,
aby czynności liturgiczne
odprawiano nie tylko ważnie i godziwie,
lecz także aby wierni uczestniczyli w nich
świadomie, czynnie i owocnie


(Sobór Watykański II, Sacrosanctum Concilium
— Konstytucja o liturgii świętej, 10-11)


Błędne zrozumienie soborowej idei


Celebracja Mszy świętej stanowi centrum całego życia chrześcijańskiego. Uczestnictwo wiernych świeckich w tej celebracji nie byłoby jednak dostateczne, gdyby sprowadzało się „do samej tylko biernej obecności”[1]. Dlatego ojcowie Soboru Watykańskiego II pośród kluczowych idei konstytucji o liturgii świętej, Sacrosanctum Concilium, umieścili i taką, aby wierni uczestniczyli w czynnościach liturgicznych „świadomie, czynnie i owocnie” (KL 11). Niestety, idea czynnego, aktywnego uczestnictwa (łc. participatio actuosa) została przez wielu zrozumiana opacznie[2]. Zwrócił na to uwagę m.in. Joseph Ratzinger, według którego pojęcie czynnego uczestnictwa wkrótce po Soborze „zaczęło być rozumiane niewłaściwie, w jego czysto zewnętrznym sensie, i sprowadzane do konieczności jakiegoś powszechnego działania, jak gdyby w czasie sprawowania liturgii możliwie wielu możliwie często musiało w sposób widoczny dla wszystkich wykazywać aktywność”[3], podczas gdy tak naprawdę czynne uczestnictwo w celebracji liturgicznej wcale „nie pokrywa się samo przez się ze spełnianiem określonej posługi”[4]. Wydaje się również, „iż niektórzy podczas liturgii zachowują się jak animatorzy, którzy muszą zwrócić uwagę publiczności na swoją obecność, zamiast być sługami Chrystusa, powołanymi, by prowadzić wiernych do zjednoczenia z Nim”. Wszystko to „wywiera negatywny wpływ na wiernych”, a „niemało tego typu inicjatyw pochodzi od ruchów czy grup, które dążą do odnowy liturgii”[5].


Michael Davies, katolicki pisarz i publicysta, w swojej książce Liturgiczne bomby zegarowe z niepokojem zauważa, że jeśli „przyjmie się zasadę głoszącą, że aktywne uczestnictwo wiernych jest w liturgii najważniejsze”, to już nie sposób „powstrzymać samozwańczych ekspertów, dążących do jej całkowitej desakralizacji”[6]. Obawy Daviesa wydają się być nie bezzasadne, daje się bowiem zauważyć, że wraz z mnożeniem przez uczestników liturgii czynności i posług niejednokrotnie idzie w parze brak dbałości o pobożne zachowanie, o należyte skupienie wewnętrzne, o pełne czci gesty modlitewne, o przyklękanie ze czcią przed Najświętszym Sakramentem itp. Gesty niejednokrotnie wykonywane są byle jak, a zachowanie świadczy o lekceważeniu i braku szacunku wobec sacrum. Zapomina się również, że zaangażowanie w liczne zewnętrzne czynności nie powoduje w sposób magiczny wewnętrznego uczestnictwa. Można bowiem zewnętrznie robić wiele, a wewnętrznie pozostać nieobecnym i tym samym nie spełnić oczekiwania Kościoła odnośnie do uczestnictwa świadomego, czynnego i owocnego.


Wobec tego można by zadać pytanie: czym w takim razie jest owo „czynne uczestnictwo”, na czym ma ono polegać, co w takim razie należy czynić? Aby odpowiedzieć na to pytanie i poznać właściwą intencję, która przyświecała ojcom Soboru, przyjrzymy się użytemu w dokumencie soborowym pojęciu „czynnego uczestnictwa” (KL 11).


Wspomniany już Michael Davies zwraca uwagę na to, że łacińskie słowo, które w konstytucji o liturgii zostało przetłumaczone jako „czynne”, to actuosus. Powszechna świadomość katolików przetłumaczyła je sobie jako: „czynny, praktyczny”, jednak actuosus ma w rzeczywistości nieco inne znaczenie, mianowicie „działanie gorliwe, pod wpływem wewnętrznego impulsu” i odnosi się „do duchowego, wewnętrznego uczestnictwa we Mszy — i w tym kontekście powinno być zawsze rozumiane”. Rolą zewnętrznych gestów jest właśnie wyrażanie tego „wewnętrznego uczestnictwa, bez którego są one całkowicie pozbawione wartości”. To działa także i w drugą stronę, bowiem „znaki te powinny nie tylko manifestować, ale pomagać w wewnętrznym uczestnictwie, które symbolizują”[7]. Joseph Ratzinger natomiast w swojej książce Duch liturgii wyjaśnia znaczenie słowa participatio, „uczestnictwo”. Słowo to wskazuje mianowicie „na działanie zasadnicze, w którym wszyscy powinni mieć swoją część, swój udział”. Jeśli więc chcielibyśmy „dowiedzieć się, o jakie działanie tu chodzi, to trzeba najpierw zbadać, co jest ową właściwą, centralną actio, w której wszyscy członkowie wspólnoty mają uczestniczyć. Studiowanie źródeł liturgicznych daje nam odpowiedź na pozór zaskakującą, lecz w odniesieniu do podstaw biblijnych […] — całkowicie oczywistą. Pod pojęciem actio liturgii rozumie się w tekstach źródłowych Modlitwę eucharystyczną”. Kontynuując Ratzinger stwierdza:


„Rzeczywistą akcją liturgiczną, prawdziwym aktem liturgicznym, jest oratio, wielka modlitwa, która jest najważniejszym momentem święta Eucharystii, właśnie z tego powodu określanej przez Ojców Kościoła mianem oratio”[8].


To, co w liturgii chrześcijańskiej jest najważniejsze, zawiera się właśnie w oratio, która stanowi centrum, „ośrodek i szczyt całej celebracji”[9]. Warto w tym miejscu przypomnieć, że pierwotnie oratio oznaczało nie tyle modlitwę (którą określano słowem prex), co „uroczystą, publiczną przemowę, osiągającą najwyższą godność dzięki temu, że jest skierowana do Boga, czemu towarzyszyła świadomość, że wszelka modlitwa pochodzi od Boga i tylko dzięki Niemu jest w ogóle możliwa”. Odniesienie słowa oratio do Eucharystii było jednocześnie zakomunikowaniem poganom fundamentalnej prawdy, że chrześcijaństwo jest religią duchową, gdzie kult Boży w sposób rzeczywisty dokonuje się w słowie, a ofiary ze zwierząt i wszystko to, co było i jest w religiach pogańskich, „a co ostatecznie nikogo nie może zadowolić, jest już zniesione”[10].


Uczestnictwo w actio divina


Owa oratio (Modlitwa eucharystyczna, Kanon) jest w istocie czymś o wiele więcej aniżeli tylko mową, „jest w najwyższym stopniu actio. Tutaj bowiem ludzka actio (w znaczeniu, w jakim sprawowali ją dotąd kapłani różnych religii) schodzi na plan dalszy i robi miejsce dla actio divina, działania Bożego”. W oratio kapłan jako reprezentant Pana mówi w pierwszej osobie: „to jest Ciało moje”, „to jest Krew moja”, pamiętając jednocześnie, że „nie mówi sam z siebie, lecz mocą otrzymanego sakramentu” i „że staje się głosem Innego, który teraz przez niego mówi i działa”. I właśnie „to działanie Boga, które dokonuje się poprzez ludzkie słowa, jest właściwą «akcją», na którą czeka całe stworzenie. W pierwiastkach ziemi dochodzi do «zmiany substancji»; zostają one jak gdyby pozbawione swojego zakorzenienia w stworzeniu, dotknięte w najgłębszych podstawach bytu, przemienione w Ciało i Krew Chrystusa”[11].


Tak więc właściwa „akcja” liturgiczna, w której wszyscy winniśmy brać udział, jest działaniem samego Boga. W tej „akcji” uczestniczą zarówno kapłani, jak i wierni świeccy. Należy jednak pamiętać, że kierowanie actio do Pana w imieniu Kościoła i wypowiadanie w jej szczytowym momencie „Ja” Jezusa Chrystusa należy wyłącznie do kapłana „na mocy udzielonej mu władzy święceń”[12]. Trzeba uznać różnorodność hierarchicznych ról zawartych w samej celebracji, a nade wszystko pamiętać, że sprawie czynnego uczestnictwa wiernych nie służy „zamieszanie spowodowane niezdolnością rozróżnienia w kościelnej wspólnocie różnych zadań przypadających na poszczególne osoby. W szczególności potrzebna jest jasność co do specyficznych zadań kapłana”, który według tradycji Kościoła „w sposób niezastąpiony […] przewodniczy całej celebracji eucharystycznej od początkowego pozdrowienia aż do ostatniego błogosławieństwa. Na mocy otrzymanych Święceń reprezentuje on Jezusa Chrystusa, Głowę Kościoła, oraz w sposób sobie właściwy, także sam Kościół”[13]. Modlitwa eucharystyczna winna być w całości recytowana przez samego tylko kapłana. Jej fragmentów, z wyjątkiem aklamacji Święty oraz aklamacji po przeistoczeniu, nie wolno wypowiadać ani diakonom, ani wiernym świeckim[14].


Ofiara eucharystyczna nie może być także pojmowana jako koncelebracja kapłana i towarzyszącego mu ludu. Ażeby zgromadzenie wiernych zbierające się w celu sprawowania Eucharystii było prawdziwie wspólnotą eucharystyczną, „absolutnie potrzebuje kapłana z mocą święceń, który będzie jej przewodniczył”. Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów zauważa, iż „istnieje pilna konieczność […], aby wyeliminować w tej dziedzinie wszelką dwuznaczność i dostarczyć lekarstwo na trudności, jakie pojawiły się w ostatnich latach. Z wielką ostrożnością trzeba więc używać wyrażeń typu «wspólnota celebrująca» lub «celebrujące zgromadzenie» […] i innych tym podobnych”[15], tak aby „nie zacierać hierarchicznej struktury zgromadzenia i zróżnicowania funkcji, a wśród nich niezastąpionej funkcji wyświęconego szafarza, który jest jakby «ikoną» Chrystusa Kapłana (por. KKK 1142)”[16].


Podczas Modlitwy eucharystycznej „kapłan wzywa lud, aby wzniósł serca do Pana, oraz jednoczy go z sobą w modlitwie i dziękczynieniu, jakie w imieniu całej wspólnoty zanosi do Ojca przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Znaczenie tej modlitwy polega na tym, aby całe zgromadzenie wiernych zjednoczyło się z Chrystusem w głoszeniu wielkich dzieł Bożych i w składaniu Ofiary”[17]. Natura Modlitwy eucharystycznej domaga się, aby „była wypowiadana głośno i wyraźnie”[18] i „aby wszyscy wsłuchiwali się w nią” uważnie, „w pełnym czci skupieniu”[19]. Dlatego podczas gdy kapłan wypowiada Modlitwę eucharystyczną, „nie można wykonywać innych modlitw ani śpiewów; nie wolno też wtedy grać na organach ani na innych instrumentach”[20], z wyjątkiem „prawnie zatwierdzonych aklamacji”[21]. Lud jednak „nigdy nie jest całkowicie bierny: «ożywiony bowiem wiarą, łączy się z kapłanem w milczeniu oraz poprzez formuły ustalone w strukturze Modlitwy eucharystycznej»”, którymi są „odpowiedzi w dialogu prefacji, Święty, aklamacja po konsekracji i aklamacja Amen po końcowej doksologii oraz inne aklamacje wprowadzone przez Konferencję Episkopatu i zatwierdzone przez Stolicę Świętą»”[22].


W liturgii chrześcijańskiej czymś nowym i niespotykanym jest to, że działa tu sam Bóg, dokonując dzieła nowego stworzenia. Daje nam dostęp do siebie, dzięki czemu możemy osobiście obcować z Nim poprzez dary tej ziemi, które są naszymi darami. Podczas liturgii „Bóg włącza człowieka we współdziałanie ze sobą”, co wyraża się w modlitwie ofiarniczej, będącej częścią oratio. Co prawda, ofiara Chrystusa jest już na zawsze przyjęta, musimy jednak prosić, aby stała się ona także naszą ofiarą. Może ktoś jednak zapytać: W jaki sposób my możemy uczestniczyć w tym działaniu? Czy człowiek, który jest skończony i grzeszny, jest w stanie współdziałać z nieskończonym i świętym Bogiem? Joseph Ratzinger uważa, że jest to możliwe z tego powodu „że sam Bóg stał się Człowiekiem, że przyjął ciało i wciąż na nowo poprzez swe Ciało zbliża się do nas, żyjących w ciele”[23].


W czynnościach liturgicznych dążymy do tego, aby — zgodnie ze słowami Pierwszego Listu do Koryntian (1 Kor 6,17) — „łączyć się z Panem” i by w ten sposób „być z Nim jednym duchem”, aby różnica pomiędzy actio Chrystusa a naszą własną została ostatecznie zniesiona, „by istniała już tylko jedna actio, która jest równocześnie Jego i nasza — nasza przez to, że staliśmy się z Nim «jednym ciałem i jednym duchem». Wyjątkowość liturgii chrześcijańskiej polega właśnie na tym, że to sam Bóg działa, a my w to Boże działanie jesteśmy włączeni. Wszystko inne staje się wobec tego drugorzędne”[24].


Jeśli natomiast chodzi o działania zewnętrzne, takie jak czytania, śpiew, przyniesienie darów — można je wprawdzie podzielić na części i powierzyć różnym osobom, lecz należy pamiętać i jasno sobie uświadomić, że gdy następuje oratio, „działanie musi zostać całkowicie wstrzymane”. Musi się stać również jasne i „widoczne, że to jedynie oratio jest tym, co zasadnicze, oraz że jest ona ważna, gdyż stwarza przestrzeń dla actio Boga”. Joseph Ratzinger uważa, iż „kto to pojął, zrozumie także bez trudu, że nie chodzi już teraz o to, by patrzeć na kapłana, lecz o to, by wspólnie spoglądać na Pana i wyjść Mu naprzeciw”, a „ów niemalże teatralny występ różnych aktorów, który dziś obserwujemy zwłaszcza w momencie przygotowania darów, pomija po prostu istotę rzeczy. Jeśli pojedyncze akcje zewnętrzne (których nie ma przecież tak wiele i które są sztucznie mnożone) stają się istotą liturgii, a ona sama przeradza się w jakieś wspólne odgrywanie czegoś, to traci się z oczu właściwy teodramat liturgii, zamieniając go niemalże w parodię”. Według Ratzingera „prawdziwe kształcenie liturgiczne nie powinno polegać na wyuczeniu i wyćwiczeniu czynności zewnętrznych, lecz na wprowadzeniu w zasadniczą, decydującą o liturgii actio, w przemieniającą moc Boga, która poprzez wydarzenie liturgiczne pragnie przemienić nas i świat”. Ratzinger stwierdza, że niestety, „w tym zakresie liturgiczne kształcenie kapłanów i świeckich wykazuje zasmucające braki” i „wiele jest tu jeszcze do zrobienia”[25].


Ciało wyćwiczone dla królestwa Bożego


Można by wobec powyższego zadać pytanie: Czy zatem ciało się w liturgii w ogóle nie liczy? Czy wraz z pojęciem ofiary słownej (oratio) wszystko miałoby być teraz nastawione na ducha? Joseph Ratzinger uważa, iż tego rodzaju wnioski nie mogą dotyczyć liturgii, będącej „liturgią Słowa, które stało się ciałem” i „które ofiarowuje się nam w Ciele i Krwi, a zatem cieleśnie”. Co prawda, „w nowej cielesności Zmartwychwstałego”, jest to jednak cielesność prawdziwa, a „ofiarowuje się nam w materialnych znakach chleba i wina”. Oznacza to, że właśnie w naszej cielesnej egzystencji wzywani jesteśmy przez Chrystusa, aby „działać przez wzgląd na Niego”. Podczas gdy prawdziwa „akcja” liturgiczna jest działaniem samego Boga, „to liturgia wiary zawsze przekracza akt kultu i sięga w codzienność, która […] powinna stać się posługą w celu przemiany świata”[26].


„Wejść w akcję Boga tak, abyśmy mogli z Nim współdziałać — to właśnie powinno rozpoczynać się w liturgii i rozwijać się potem poza nią” — pisze Ratzinger. Od ciała wymaga się o wiele więcej aniżeli tylko przenoszenia przedmiotów liturgicznych — niezbędne jest używanie go w codzienności życia, powinniśmy więc tak je używać, aby stało się „zdolne do zmartwychwstania”, aby kierowało się „w stronę królestwa Bożego, którego krótka definicja brzmi: bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Nasza wola musi stać się jedno z wolą Bożą. Gdzie bowiem „spełnia się wola Boga, tam jest niebo, tam ziemia staje się niebem”[27].


„Ciało musi zostać niejako «wyćwiczone» do zmartwychwstania”, czyli „do panowania miłości, które jest królestwem Bożym”. Ratzinger spostrzega, iż z jednej strony owo ćwiczenie „przynależy do naszej codzienności”, lecz z drugiej strony musi „znaleźć swoje wewnętrzne oparcie w liturgii, w jej «orientacji» na zmartwychwstałego Chrystusa. […] Jest to ćwiczenie się w miłości, w przyjmowaniu całkowicie Innego, Boga, tak aby mógł On nas kształtować i używać zgodnie z Jego wolą”. Św. Paweł pisze: „Poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę” (1 Kor 9,27), a mówiąc o ćwiczeniu własnego ciała stawia za wzór dyscyplinę zawodników. Słowo „asceza” pochodzi od greckiego słowa askesis, które oznacza „ćwiczenie (fizyczne)”. Ratzinger zauważa, iż „dzisiaj zdarza się nam z wielką gorliwością, wytrwałością oraz wyrzeczeniem ćwiczyć w różnych celach; dlaczego więc nie mielibyśmy wyćwiczyć się dla Boga i Jego królestwa?”. I dodaje, iż „uczestnictwo ciała, o jakie chodzi w liturgii wcielonego Słowa, wyraża się w swoistej dyscyplinie ciała, w gestach, które wyrosły z wewnętrznego wymogu liturgii i które niejako cieleśnie unaoczniają jej istotę. Gesty te w rozmaitych kręgach kulturowych mogą się różnić w szczegółach, ale w swej zasadniczej formie przynależą do kultury religijnej, która wykształciła się z kultu; jako wspólny język przekraczają przestrzenie kulturowe”[28].


Człowiek mówi nie tylko za pomocą słów, lecz także postawą całego ciała. Podobnie jak w życiu codziennym, tak i „podczas liturgii przyjmujemy wiele postaw: stoimy, siedzimy, klękamy, kreślimy znak krzyża lub wykonujemy głęboki ukłon”[29]. Postawy te, przyjmowane i wykonywane przez wszystkich uczestników liturgii, są „wyrazem wspólnotowego działania i uczestniczenia w misterium Chrystusa”. Przyczyniają się do piękna i harmonii celebracji liturgicznej. Przede wszystkim zaś są „formą czci Boga” i „należą do całokształtu działań liturgicznych. Wykonując przewidziane postawy i gesty człowiek kontaktuje się z Bogiem, realizuje uczestnictwo w akcji. Postawy i gesty nie stoją obok czynności, lecz tworzą ją”[30].


W liturgii mamy do czynienia ze swoistego rodzaju „pedagogią postaw i gestów”. Podobnie jak zewnętrzne postawy i zachowanie człowieka wypływają z jego wewnętrznego usposobienia, tak z drugiej strony człowiek potrzebuje wykonywania pewnych gestów i przyjmowania postaw zewnętrznych, aby ożywiać, „podtrzymywać i rozwijać wewnętrzny kult”[31]. Czynienie znaku krzyża, bicie się w piersi, pokłony, klęczenie, włączanie się w śpiewy i odpowiedzi — wszystko to jest „zewnętrzną manifestacją wewnętrznego uczestnictwa”. Nie należy jednak przeceniać wagi tych zewnętrznych gestów, „najwyższą formą” uczestnictwa we Mszy św. jest bowiem to, gdy wierni jednoczą się z kapłanem w ofierze Jezusa Chrystusa i wraz z Boską Ofiarą ofiarowują samych siebie, „z i poprzez samego Najwyższego Kapłana”[32].


Należy przeto pamiętać — jak przypomina i ostrzega Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów — że mimo iż „sprawowanie liturgii […] charakteryzuje się zaangażowaniem wszystkich wiernych, to nie wynika z tego, że wszyscy, oprócz przewidzianych gestów i postaw ciała, z konieczności powinni coś wykonywać, jak gdyby każdy koniecznie musiał wypełniać specyficzne zadanie liturgiczne”. Należy też zadbać o skorygowanie „rozpowszechnionej gdzieniegdzie w ostatnich latach powierzchownej wiedzy i praktyki liturgicznej oraz by wszyscy wierni jakby na nowo ożywili w sobie owo poczucie wielkiego zdumienia wobec głębi tajemnicy wiary, jaką jest Eucharystia, w sprawowaniu której Kościół nieustannie przechodzi «od złych przyzwyczajeń do nowego życia». W sprawowaniu Eucharystii bowiem, jak w całym życiu chrześcijańskim, które z niej czerpie moc i do niej prowadzi, Kościół, na wzór św. Tomasza Apostoła, z uwielbieniem pada na twarz przed ukrzyżowanym, umęczonym, pogrzebanym i zmartwychwstałym Panem «w pełni Jego Boskiego blasku i nieustannie woła: Pan mój i Bóg mój»”[33].


Zgodnie z intencją Soboru Watykańskiego II „w celu zwiększenia i ukazania czynnego uczestnictwa wiernych” dowartościowano „aklamacje ludu, odpowiedzi, psalmy, antyfony, pieśni, jak również czynności czy gesty oraz postawę ciała”. Pozostawiono też „więcej miejsca dla pożytecznej inwencji”, aby każda celebracja mogła być „dostosowana do potrzeb, zdolności percepcyjnych, duchowego przygotowania i temperamentu uczestników, zgodnie z możliwościami stworzonymi w ramach przepisów liturgicznych”. Stworzono wiele możliwości „wprowadzania do każdej celebracji pewnego urozmaicenia, aby dzięki temu ujawniło się wyraźniej również bogactwo tradycji liturgicznej” oraz aby uczestnikom celebracji „ułatwić przeżycie wewnętrzne”. Owo urozmaicenie dotyczy zwłaszcza wyboru pieśni, melodii, modlitw i czytań biblijnych oraz przygotowania homilii, modlitwy wiernych, wypowiadania zachęt, ozdabiania kościoła stosownie do okresu liturgicznego. Należy jednak pamiętać, że „moc czynności liturgicznych nie zawiera się w często zmienianych obrzędach liturgicznych, lecz w słowie Boga i w sprawowanej tajemnicy, w które należy coraz głębiej wnikać”[34].


Jak wyjaśnia ks. prof. Stanisław Czerwik, czynne uczestnictwo nie ma być „rodzajem aktywizmu, ale wysiłkiem serca chrześcijanina, podejmowanym w celu wewnętrznego przyswajania sobie treści misterium”. Świadome, czynne i owocne uczestnictwo w Eucharystii, „takie, jakiego pragnął Sobór, do jakiego zmierza posoborowa reforma obrzędów (por. KL 14) i jakiemu mają sprzyjać przewidziane w przepisach możliwości wyboru pieśni, modlitw, czytań, treść homilii i modlitwy powszechnej, urozmaicenie w przyozdobieniu wnętrza kościoła, ma być uczestnictwem całkowitym, ogarniającym całego człowieka jako istotę cielesno-duchową i społeczną, religijną — wierzącą, szukającą Boga, powołaną do pełni Jego życia — tu na ziemi i w wieczności”[35].


Środki służące ożywieniu wewnętrznego uczestnictwa w liturgii


Benedykt XVI w adhortacji Sacramentum caritatis zwraca uwagę na to, iż „dla owocnego uczestnictwa konieczne jest osobiste zaangażowanie, aby można było odpowiedzieć na tajemnicę, którą się celebruje, poprzez dar złożony Bogu z własnego życia, w jedności z ofiarą Chrystusa daną dla zbawienia całego świata”. Z tego też powodu ważne jest, aby zatroszczyć się „o zgodność wewnętrznej dyspozycji z gestami i wypowiadanymi słowami. Gdyby, pomimo ożywienia, naszym celebracjom zabrakło tego, groziłoby nam zejście do poziomu zewnętrznego rytualizmu”. Dlatego jest potrzeba rozwijania wychowania „w wierze eucharystycznej, która uzdalnia wiernych do osobistego przeżywania tego, co się celebruje”. Mając na uwadze „istotne znaczenie” osobistego i świadomego uczestnictwa, papież Benedykt wskazuje na odpowiednie środki formacyjne. Z całą pewnością jest potrzebna katecheza, która pomogłaby wiernym w głębszym wnikaniu „w sprawowane tajemnice”. Benedykt XVI podkreśla, że „«najlepszą katechezą o Eucharystii jest sama Eucharystia dobrze celebrowana». Liturgia ma bowiem z samej swej istoty pedagogiczną zdolność wprowadzania wiernych w pojmowanie celebrowanej tajemnicy”. Każda wspólnota chrześcijańska „jest wezwana, by była miejscem pedagogicznego wprowadzania w tajemnice, które się celebruje w wierze”. Przekonywującym znakiem skuteczności oddziaływania katechezy eucharystycznej na wiernych powinien być „wzrost zmysłu tajemnicy Boga obecnego wśród nas”. Można to zweryfikować poprzez nabyte przez wiernych „określone przejawy szacunku dla Eucharystii”, ujawniające się podczas każdej celebracji, kiedy za pomocą postaw i gestów wierni przeżywają i wyrażają „świadomość znalezienia się wobec nieskończonego majestatu Boga, który dociera do nas w pokorny sposób w znakach sakramentalnych”[36].


Inne godne polecenia środki do „pobudzenia, zwiększenia i ożywienia” wewnętrznego uczestnictwa w liturgii jest „stałe i poszerzone sprawowanie Liturgii Godzin, korzystanie z sakramentaliów oraz nabożeństwa chrześcijańskiej pobożności ludowej”. A ponieważ „tego rodzaju nabożeństwa […] prowadzą lud chrześcijański zarówno do częstego korzystania z sakramentów, zwłaszcza Eucharystii, «jak i do rozmyślania nad tajemnicami naszego odkupienia oraz do naśladowania chwalebnych przykładów Świętych Pańskich, przeto przyczyniają się do naszego udziału w kulcie liturgicznym ze zbawiennymi owocami»”[37].


Duch ciągłego nawracania się


Idąc dalej w rozważaniach na temat „actuosa participatio wiernych w świętym obrzędzie”, warto zwrócić uwagę „na osobiste warunki, które każdy powinien spełniać, by jego uczestnictwo było owocne. Jednym z nich jest […] duch ciągłego nawracania się, który winien charakteryzować życie wszystkich wiernych”. Benedykt XVI zwraca uwagę na to, iż „nie można oczekiwać czynnego uczestnictwa w liturgii eucharystycznej, jeśli przystępuje się do niej w sposób płytki, bez stawiania sobie pytań dotyczących własnego życia”. Takiemu wewnętrznemu nastawieniu sprzyja na przykład „skupienie i cisza, przynajmniej przez chwilę przed rozpoczęciem liturgii, post i, jeśli to jest konieczne, spowiedź sakramentalna. Serce pojednane z Bogiem uzdalnia do prawdziwego uczestnictwa”. Papież Benedykt dodaje, że „w szczególności warto przypomnieć wiernym fakt, iż actuosa participatio w świętych tajemnicach nie może mieć miejsca, jeśli wierny nie stara się równocześnie uczestniczyć czynnie w życiu kościelnym w jego całości, w czym mieści się także zaangażowanie misyjne, polegające na wprowadzaniu miłości Chrystusa w życie społeczne”[38].


Przy tym temacie nie można też pominąć prawdy, iż „pełne uczestnictwo w Eucharystii występuje wtedy, kiedy osobiście przystępuje się do ołtarza, aby przyjąć Komunię św.” Należy jednak zwrócić uwagę, by nie wprowadzać jakiegoś „automatyzmu wśród wiernych, tak jakby przez sam fakt znalezienia się w kościele podczas liturgii miało się prawo albo nawet i obowiązek przystąpienia do stołu eucharystycznego”. Nawet gdy „przystąpienie do sakramentalnej Komunii” nie jest możliwe, „uczestnictwo we Mszy św. pozostaje konieczne, ważne, znaczące i owocne. W tej sytuacji dobrze jest żywić pragnienie pełnego zjednoczenia z Chrystusem, za pomocą, na przykład, praktyki komunii duchowej, przypomnianej przez Jana Pawła II i polecanej przez świętych mistrzów życia duchowego”[39].


Wiernym potrzeba „«głębszego zrozumienia relacji pomiędzy Eucharystią i codziennym życiem. Duchowość eucharystyczna nie ogranicza się tylko do uczestnictwa we Mszy św. i pobożności wobec Najświętszego Sakramentu. Obejmuje ona całe życie». Ta uwaga nabiera dzisiaj szczególnego znaczenia dla nas wszystkich”. Jednym z najpoważniejszych skutków sekularyzacji jest usuwanie wiary chrześcijańskiej na margines życia, jakby była nieużyteczna w codziennej egzystencji. „Bankructwo takiego sposobu życia «jakby Boga nie było» jest dziś dla wszystkich widoczne”, dlatego „trzeba odkryć na nowo, że Jezus Chrystus nie należy zwyczajnie do sfery prywatnych przekonań dotyczących abstrakcyjnej doktryny, ale jest rzeczywistą osobą, a Jego wejście w historię prowadzi do odnowienia życia wszystkich”. Z tego względu „Eucharystia, jako źródło i szczyt życia i misji Kościoła, winna zaowocować duchowością — życiem «według Ducha» (Rz 8,4n; por. Ga 5,16.25)”. Warto też zauważyć, że św. Paweł zapraszając „do nowego duchowego kultu, przywołuje równocześnie konieczność przemiany własnego sposobu życia i myślenia: «Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i doskonałe» (Rz 12,2). W ten sposób Apostoł Narodów podkreśla związek pomiędzy prawdziwym kultem duchowym a koniecznością nowego pojmowania istnienia i postępowania w życiu”[40].


Nasze uczestnictwo w liturgii eucharystycznej winno mieć swój ciąg dalszy w naszym codziennym życiu — wszystko winniśmy czynić na chwałę Bożą:


„Dzień po dniu przeżywając swoje życie jako powołanie, chrześcijanin oddaje się na służbę miłą Bogu”[41].


Wzmocnieni Eucharystią chrześcijanie są wzywani „by żyć radykalną nowością wprowadzoną przez Chrystusa w powszechne warunki życia. Winni oni podtrzymywać pragnienie, by Eucharystia wyciskała coraz głębsze znamię na ich codziennej egzystencji, sprawiając, by w swym środowisku pracy oraz w całym społeczeństwie byli rozpoznawalnymi świadkami”. Do pasterzy natomiast należy „podtrzymywanie, wychowywanie oraz zachęcanie wiernych świeckich, by przeżywali w pełni swe powołanie do świętości w tym świecie, który Bóg tak umiłował, że Syna swego dał, «aby został przez Niego zbawiony» (J 3,17)”[42].


Wszyscy jesteśmy wezwani do świętości, której szczególnym źródłem jest Eucharystia. Przykładem tego jest życie wielu świętych, m.in. św. Ignacego z Antiochii, św. Augustyna, św. Franciszka z Asyżu, św. Tomasza z Akwinu, św. Katarzyny ze Sieny, św. Jana Marii Vianneya, św. Teresy z Lisieux, św. Pio z Pietrelciny. Ich „świętość zawsze miała swoje centrum w sakramencie Eucharystii”. Dlatego jest konieczne „by w Kościele naprawdę wierzono w tę najświętszą tajemnicę, by ją pobożnie sprawowano, i by była ona przeżywana intensywnie”. Celebracja i adoracja Eucharystii jest wielką pomocą w „przybliżaniu się do miłości Boga i przylgnięciu do niej osobiście, aż do zjednoczenia z umiłowanym Panem”. Benedykt XVI nakłania „wszystkich pasterzy, by dołożyli wszelkich starań, aby promować autentycznie eucharystyczną duchowość chrześcijańską. Prezbiterzy, diakoni oraz wszyscy, którzy spełniają posługę eucharystyczną” zawsze winni czerpać „z tychże posług, spełnianych z uwagą oraz przygotowaniem, moc i zachętę do własnej, osobistej i wspólnotowej drogi uświęcenia”[43].



***


Tak więc „Sobór Watykański II słusznie położył szczególny nacisk na czynne, pełne i owocne uczestnictwo całego Ludu Bożego w celebracji eucharystycznej”. Nadal aktualne jest też polecenie soborowej konstytucji Sacrosanctum Concilium, która wzywa wiernych, by „nie uczestniczyli w liturgii eucharystycznej «jak obcy i milczący widzowie», ale by «w świętej czynności uczestniczyli świadomie, pobożnie i aktywnie»”. Odnowa liturgiczna przyczyniła się w tym względzie do znacznego postępu. Nie można jednak lekceważyć faktu, że gdzieniegdzie ujawniło się „pewne niezrozumienie znaczenia tegoż uczestnictwa”. Dlatego ważne jest głębokie uświadomienie sobie, że to wyrażenie nie oznacza „jedynie prostej zewnętrznej aktywności podczas celebracji. W rzeczywistości czynne uczestnictwo, którego pragnął Sobór, winno być rozumiane w sensie głębszym, począwszy od większej świadomości tajemnicy, która jest celebrowana, aż do jej związku z codzienną egzystencją”[44]. Wszyscy wierni winni czcić Eucharystię „z miłością przez akty pobożności i nawrócenie życia”[45]. Rozwijając tę myśl Sobór postulował, by „wierni «byli kształtowani przez słowo Boże, posilali się przy stole Ciała Pańskiego i składali Bogu dzięki, a ofiarując niepokalaną hostię nie tylko przez ręce kapłana, lecz także razem z nim, uczyli się samych siebie składać w ofierze dzień po dniu, by za pośrednictwem Chrystusa doskonalili się w zjednoczeniu z Bogiem i wzajemnie z sobą»”[46].



Przypisy

[1] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum — Instrukcja o tym, co należy zachowywać, a czego unikać w związku z Najświętszą Eucharystią (25 marca 2004), 36-37; por. Jan Paweł II, Mane nobiscum Domine — List apostolski na Rok Eucharystii (7 października 2004), 17.

[2] Por. T. Kondrusiewicz, Przestrzegać norm liturgicznych, „L’Osservatore Romano” (wyd. polskie) 27(2006) nr 1, s. 13.

[3] J. Ratzinger, Duch liturgii, Poznań 2002, s. 153-154; por. Benedykt XVI, Sacramentum caritatis — Posynodalna adhortacja apostolska o Eucharystii, źródle i szczycie życia i misji Kościoła (22 lutego 2007), 53.

[4] Benedykt XVI, Sacramentum caritatis, 53.

[5] Synod Biskupów, XI Zwyczajne Zgromadzenie Biskupów. Eucharystia źródłem i szczytem życia oraz misji Kościoła. „Instrumentum laboris”, 40 i 59 [w:] http://www.vatican.va/roman_curia/synod/documents/rc_synod_doc_20050707_instrlabor-xi-assembly_pl.html (15.09.2005).

[6] M. Davies, Liturgiczne bomby zegarowe, Warszawa 2004, s. 41; por. Święty Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, III, 38,2.3.

[7] Tamże, s. 39-40.

[8] J. Ratzinger, Duch liturgii, dz. cyt., s. 153-154.

[9] Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 78 i 147; por. Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia — Encyklika o Eucharystii w życiu Kościoła (17 kwietnia 2003), 28; Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum — Instrukcja o tym, co należy zachowywać, a czego unikać w związku z Najświętszą Eucharystią (25 marca 2004), 52; J. Ratzinger, Duch liturgii, dz. cyt., s. 153-154; Święta Kongregacja ds. Sakramentów i Kultu Bożego, Inaestimabile donum — Instrukcja w sprawie niektórych norm dotyczących kultu tajemnicy eucharystycznej (3 kwietnia 1980), 4; Święta Kongregacja Kultu Bożego, Liturgicae instaurationes — Instrukcja o należytym wykonaniu Konstytucji o Świętej Liturgii (5 września 1970), 4.

[10] J. Ratzinger, Duch liturgii, dz. cyt., s. 153-154.

[11] Tamże, s. 154-156.

[12] Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 32, 78 i 147; por. Benedykt XVI, Sacramentum caritatis, 53; S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli instrukcji "Redemptionis Sacramentum" — O tym, co należy zachowywać, a czego unikać w związku z Najświętszą Eucharystią (25 III 2004), [w:] http://www.kkbids.episkopat.pl/anamnesis/41/10.htm (15.09.2005); Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 28; J. Ratzinger, Duch liturgii, dz. cyt., s. 154-156; Kongregacja ds. Kultu i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 42 i 52; Święta Kongregacja ds. Sakramentów i Kultu Bożego, Inaestimabile donum, 4; Święta Kongregacja Obrzędów, Musicam sacram — Instrukcja o muzyce w świętej liturgii (5 marca 1967), 14; Święta Kongregacja Kultu Bożego, Liturgicae instaurationes, 4.

[13] Benedykt XVI, Sacramentum caritatis, 53.

[14] Por. S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli…, dz. cyt.; Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 28; Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 52; Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 147; Święta Kongregacja ds. Sakramentów i Kultu Bożego, Inaestimabile donum, 4; Święta Kongregacja Kultu Bożego, Liturgicae instaurationes, 4.


[15] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 42; por. S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli…, dz. cyt.; KKK 1140-1144.

[16] S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli…, dz. cyt.

[17] Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 78.

[18] Por. Święta Kongregacja Obrzędów, Musicam sacram, 14.

[19] Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 78; por. Święta Kongregacja Obrzędów, Musicam sacram, 14.

[20] Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 32; por. S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli…, dz. cyt.; Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 53.

[21] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 53; por. S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli…, dz. cyt.

[22] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 54; por. Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 147.

[23] J. Ratzinger, Duch liturgii, dz. cyt., s. 154-156.

[24] Tamże, s. 154-156; por. Benedykt XVI, Sacramentum caritatis, 53; Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 32 i 78; Święta Kongregacja Obrzędów, Musicam sacram, 14.

[25] Tamże, s. 156; por. Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 28; Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 52; Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 78-79 i 147; Święta Kongregacja ds. Sakramentów i Kultu Bożego, Inaestimabile donum, 4; Święta Kongregacja Kultu Bożego, Liturgicae instaurationes, 4.

[26] Tamże, s. 156-158.

[27] Tamże, s. 156-158.

[28] Tamże, s. 156-158; por. B. Nadolski, Liturgika, t. I, Poznań 1989, s. 81; W. Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1967, s. 72.

[29] A. Hück, Służba dająca radość, Kielce 2000, s. 44.

[30] B. Nadolski, Liturgika, t. I, dz. cyt., s. 122; por. Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 35-36; Święta Kongregacja Obrzędów, Musicam sacram, 16a.

[31] Tamże, s. 122; por. Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 35-36; Święta Kongregacja Obrzędów, Musicam sacram, 16a.

[32] M. Davies, Liturgiczne bomby zegarowe, dz. cyt., s. 40.

[33] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 40; por. S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli…, dz. cyt.

[34] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 39; por. S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli…, dz. cyt.

[35] S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli…, dz. cyt.; por. Kongregacja ds. Kultu i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 37-40.

[36] Benedykt XVI, Sacramentum caritatis, 65.

[37] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 41.

[38] Benedykt XVI, Sacramentum caritatis, 55; por. Jan Paweł II, List Ojca Świętego Jana Pawła II do wszystkich biskupów Kościoła o tajemnicy i kulcie Eucharystii (24 lutego 1980), 3-7.

[39] Tamże, 55; por. J. Grzybowski, Kościół jest wciąż w drodze…, [w:] http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr300/300-11-N-K_jest_wciaz.htm (10.06.2008); Jan Paweł II, Ecclesia de Eucharistia, 34; Jan Paweł II, List Ojca świętego Jana Pawła II do wszystkich biskupów Kościoła o tajemnicy i kulcie Eucharystii, 11; J. Salij, Komunia pragnienia, [w:] http://www.mateusz.pl/wdrodze/nr376/17-wdr.htm (10.06.2008).

[40] Tamże, 77.

[41] Tamże, 79.

[42] Tamże, 79.

[43] Tamże, 94.

[44] Tamże, 52.

[45] Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Redemptionis sacramentum, 186; por. S. Czerwik, Potrzeba i główne myśli…, dz. cyt.; Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego, 24.

[46] Benedykt XVI, Sacramentum caritatis, 52.