piątek, 15 kwietnia 2011

Święci ewangelizatorzy wczesnego średniowiecza wobec danych astronomii: przyczynek do zagadnienia


bp Andrzej Siemieniewski


Święci ewangelizatorzy wczesnego średniowiecza wobec danych astronomii: przyczynek do zagadnienia

 

Urzekający średniowiecznymi i barokowymi zabytkami Salzburg to kuszący etap wakacyjnych wędrówek po Europie. Jest także dobrym miejscem, by przypomnieć sobie chrześcijańskie korzenie jedności naszego kontynentu. We wczesnym średniowieczu zaznaczyły się tu wpływy przyjezdnych duszpasterzy, którzy byli przybyszami z Wysp Brytyjskich, zarówno celtyckiego, jak i anglosaskiego pochodzenia. Jeden z najsławniejszych z brytyjskiego rodu Celtów to św. Wirgiliusz († 752), biskup Salzburga. Z kolei bardziej jeszcze sławny Brytyjczyk z rodu Anglosasów to współczesny mu św. Bonifacy († 754). Wydana w diecezji Salzburg broszurka informująca o św. Wirgiliuszu, wielkiej postaci germańskiego średniowiecza, jest świadectwem ciągłości tradycji europejskiej christianitas. Na marginesie świadczy jednak o jeszcze jednym, tym razem już całkiem nowożytnym fenomenie: o obecności pewnego mitu, sztucznie upowszechnianego od XIX wieku i do dziś zadziwiająco żywotnego. Nie, nie chodzi tu o jakiś mit, któremu dawaliby wiarę ludzie średniowiecza, wręcz przeciwnie, chodzi o mityczne poglądy, którym hołdują ludzie całkiem nam współcześni, choć — to prawda — w jakiś sposób mają związek ze wspomnianą, minioną epoką historyczną. Mit pokutujący w najlepsze za naszych czasów.

 a. Nowożytny mit o płaskiej Ziemi

Aby zorientować się w aktualności problemu, zacznijmy od kilku rodzimych przykładów, zaczerpniętych z rozmaitych polskich internetowych pomocy dla uczniów. Pewna szkoła, do tego nosząca imię Mikołaja Kopernika, informuje: „Gdy [Kopernik] urodził się w Toruniu w 1473 r., świat trwał jeszcze w przejętym od starożytnych przekonaniu, że Ziemia jest płaską tarczą osadzoną w centrum wszechświata, a wokół niej krążą Księżyc, Słońce i planety”. W podobnym duchu kształci inny portal, zwany nawet edukacyjną e-szkołą. Strona kolejnej szkoły u progu XXI wieku przekazuje taką informację: „Według uczonych średniowiecza Ziemia była płaska, nad nią krążyło Słońce i Księżyc, a gwiazdy były przymocowane do sfery niebieskiej, za którą znajdowała się siedziba Boga i Aniołów”. Nic dziwnego, że wykształceni na takich poglądach studenci z pełnym przekonaniem dzielą się później swoimi poglądami na ten temat: „W średniowieczu wolno było mówić, że ziemia jest płaska, a nie wolno — że jest okrągła. Kto sądził inaczej, szedł na stos niezależnie od czyichkolwiek uczuć” — zapewnia jeden z przedstawicieli akademickiej braci w Polsce. Historyczne tło odmalowują też inni chętni do popularyzacji wiedzy. Z portalu Historia od… do… żądny historycznych informacji czytelnik może się dowiedzieć, co następuje: „Kolumb twierdził, że ziemia jest kulista, dla średniowiecza ziemia była płaska, co najwyżej miała kształt okręgu, Kolumb za swe poglądy został potępiony”. Kiedy autorzy polskiej wersji encyklopedii internetowej, Wikipedii, chcieli zilustrować, jak przebiega postęp myśli ludzkiej, uciekli się do takiego oto przykładu: „W średniowieczu «wiedzieliśmy», że Ziemia jest płaska. Teraz «wiemy» co innego na ten temat”[1].

Mało kto wie, że to powszechne przekonanie, iż średniowiecze wierzyło w płaską Ziemię, zostało upowszechnione dopiero w XIX wieku, do tego przez powieściopisarzy. Tak, szeroko rozpowszechniony mit o wierze ludzi średniowiecza w płaską Ziemię jest nowożytnego pochodzenia.

b. Papież Zachariasz, ewangelizator Bonifacy i uczony biskup Wirgiliusz

Powróćmy jednak do naszego punktu wyjścia: do popularno-historycznych materiałów z austriackiego Salzburga. Oto, co można wyczytać w skądinąd bardzo ciekawej i barwnie napisanej broszurce na temat okoliczności sporów między dwoma świętymi ewangelizatorami germańskich plemion VIII wieku, czyli między św. Bonifacym i św. Wirgiliuszem:

 

„Wydało się Bonifacemu, że udało mu się przyłapać Salzburczyka [czyli Wirgiliusza] na herezji, na «błędnej nauce», że Ziemia miałaby mieć kształt kuli. Co gorsza, że na jej spodniej stronie mieliby mieszkać ludzie, a więc antypodzi czyli «ludzie o stopach w przeciwną stronę»”.

 

Współczesny autor owej broszurki dodał do tego swój historyczny komentarz, aby wyjaśnić nam okoliczności owego podejrzenia o herezję: „W tamtym czasie zdawało się to sprzeczne z Pismem św., według którego Ziemia raczej przedstawia się jako płaska tarcza”[2]. W każdym razie św. Bonifacy niezwłocznie miał poinformować o tym papieża Zachariasza, a ten miał zagrozić Wirgiliuszowi pozbawieniem urzędu, gdyby oskarżenie okazało się prawdą. W celu wyjaśnienia całej kwestii poprosił Wirgiliusza o przybycie do Rzymu. Tyle popularna informacja w świętym stojącym u początków organizacji kościelnej w tej części Austrii.

Czyżby więc przynajmniej niektórzy spośród wielkich przedstawicieli średniowiecza rzeczywiście uważali Ziemię za płaską? Może jednak przynajmniej w VIII stuleciu, które dziś uchodzi za apogeum „ciemnych wieków średniowiecza”, zdarzyły się spory o to, czy Ziemia jest płaska, do tego z powoływaniem się na argumentację biblijną? Aby odpowiedzieć na to pytanie nie pozostaje nam nic innego, jak zajrzeć do zachowanej dokumentacji (niezbyt skądinąd chlubnego, przyznajmy), sporu dwóch wielkich świętych ewangelizatorów.

W zachowanej korespondencji papieża Zachariasza (sprawował swój urząd w latach 741-752) ze św. Bonifacym (który żył w latach ok. 672-754) imię Wirgiliusza pojawia się dwukrotnie. Po raz pierwszy miało to miejsce w roku 746 w liście papieskim wyjaśniającym, czy należy powtórnie udzielić chrztu osobom, które przyjęły ten sakrament w Bawarii z rąk kapłana na tyle mało wprawnego w łacinie, że nawet nie potrafił poprawnie powtórzyć liturgicznej formuły chrztu. Miał ją wymawiać w postaci: Ego te baptizo in nomine patria, et filia, et spiritus sancti[3]. Jakkolwiek ważny i pasjonujący był ten problem, to widać jasno, że nie miało to żadnego związku z kształtem Ziemi.

Dwa lata później, w maju 748 roku, imię Wirgiliusza znowu pojawia się w papieskim liście do św. Bonifacego[4]. Tym razem rzeczywiście znajdziemy tam coś na temat błędnych nauk związanych z wyobrażeniami o kosmosie. Sprawdźmy więc to dokładniej.

Zachariasz przypomina najpierw o informacjach, jakie dotarły do niego od Bonifacego: doszło do konfliktu z Wirgiliuszem po tym, jak Bonifacy przekonał go o błędach zawartych w jego nauczaniu. Na czym miały polegać te błędy? Dowiadujemy się o tym w kilku krótkich i treściwych słowach:

 

„Gdyby potwierdziło się, że głosi on, iż jest jeszcze inny świat i inna ludzkość pod spodem Ziemi, a także jeszcze inne Słońce i Księżyc, to zwołaj zgromadzenie kościelne i wyłącz go z Kościoła, po odebraniu mu godności kapłańskiej”.

 

Dodatkowo papież Zachariasz informuje, że wysłał jeszcze jeden list, tym razem do księcia Odylona Bawarskiego. To pismo zawierało zaproszenie skierowane do Wirgiliusza, aby sprawę wyjaśnił i ewentualnie poddał się zasadom wynikającym z prawa kanonicznego[5].

Konsekwencje zarysowane tu przez papieża są rzeczywiście surowe: pozbawienie godności kapłańskiej i wyłączenie z Kościoła w razie uporu Wirgiliusza w trwaniu w nauce, nazywanej tu ewidentnie błędną. Tylko czy rzeczywiście problemem jest teza o kulistym kształcie Ziemi? I czy rzeczywiście konflikt polega na zderzeniu danych astronomii naukowej z kosmograficznymi danymi Biblii? Zauważmy od razu, że byłoby to nadzwyczaj dziwne. Dlaczego?

c. Tradycja kulistej Ziemi we wczesnym średniowieczu

Byłoby to raczej zaskakujące, gdyż tradycyjne nauczanie odziedziczone przez wczesne średniowiecze po starożytnych mistrzach Kościoła wyraźnie zakładało oczywistość kulistej Ziemi. Na przykład wielki doktor Kościoła św. Grzegorz z Nyssy w roku 380 w swoim dialogu O duszy i zmartwychwstaniu zanotował takie słowa swej uczonej siostry, Makryny:

 

„Kiedy Słońce świeci ponad Ziemią, wtedy cień rozpościera się na jej dolnej części, gdyż z powodu kulistego kształtu Ziemi Słońce nie może jej całej objąć jednocześnie swoimi promieniami. Dlatego kiedy na jakieś miejsce na kuli ziemskiej padają promienie Słońca, to z drugiej strony jej średnicy znajdziemy wtedy cień. Nieustannie więc po przeciwnej stronie wędrówki promieni słonecznych po Ziemi cień wędruje po globie w tym samym tempie, co Słońce. Toteż po kolei i na zmianę raz dolna połowa Ziemi, a raz górna jest w świetle i w ciemności”[6].

 

Uważny czytelnik innego ojca Kościoła, jakże poważanego wówczas św. Augustyna, mógł zauważyć u niego tę samą myśl. Augustyn, komentując słowa Pisma Świętego z Księgi Rodzaju na temat stworzenia świata, pisał o Ziemi pokrytej w całości wodą, używając słów aquosa et globosa moles, co oznacza: „sferyczna masa wodna”[7]. Również powietrze otaczające Ziemię i poddane rozmaitym ruchom na skutek wiatrów przybiera kształt kuli (ut globus)[8]. Powstała w wyniku Bożego aktu stwórczego Ziemia jawiła się więc Augustynowi jako kula.

To prawda, że ogólny poziom wiedzy mocno podupadł w ósmym wieku w porównaniu z czasami wielkich ojców Kościoła, takich jak św. Bazyli, św. Ambroży czy św. Augustyn. Ale czy spowodowało to zmianę wyobrażeń na temat kształtu Ziemi? Jednym z największych autorytetów tej epoki w dziedzinie nauk przyrodniczych był św. Izydor z Sewilli (ok. 570-636). Pisząc w wieku VII, zwraca uwagę na kształt jednego z insygniów władzy — jabłka królewskiego. I wyjaśnia, że znak ten (łac. pila — czyli piłka, mająca kształt kuli) został wprowadzony, gdyż przypomina kulistą Ziemię, zamieszkałą przez wszystkie ludy poddane cesarskiej władzy[9]. W konsekwencji król Gotów Sisebutus w liście do Izydora nazwał Ziemię kulą (łac. globus)[10]. Uwaga o kulistej Ziemi, chociaż rzucona w tekście Izydora właściwie na marginesie jego rozważań, jest niezmiernie ważna, gdyż dwadzieścia ksiąg jego Etymologii było głównym źródłem, z którego „autorzy wczesnego średniowiecza czerpali poglądy o wszechświecie”[11]. Przez całe średniowiecze tak zwany globus cruciger, czyli jabłko królewskie w kształcie globusa z krzyżem, występował bardzo często na monetach oraz w ikonografii. Kula z krzyżem u góry była obrazem naszej planety pod władzą Chrystusa, co w raczej oczywisty sposób dowodzi, że Ziemia kojarzyła się powszechnie z kulą. Globus cruciger znany był od początku V wieku, zarówno w Bizancjum, jak i w chrześcijaństwie zachodnim.

Izydor nazywany jest zazwyczaj ostatnim ojcem Kościoła na Zachodzie, a będąc „płodnym pisarzem, wywarł bardzo wielki wpływ na kulturalny rozwój następnych wieków; […] należy do wielkich nauczycieli średniowiecza”. „Encyklopedyczny charakter [jego dzieł] zadecydował o ich bardzo szerokim rozpowszechnieniu, o czym daje jeszcze dzisiaj świadectwo wielka ilość manuskryptów”[12], które dochowały się do naszych czasów.

Równie słynnym i popularnym encyklopedystą był św. Beda Czcigodny (672-735). Warto zauważyć, że pracował w Anglii, a w tym samym czasie na Wyspach Brytyjskich kształcili się św. Bonifacy i św. Wirgiliusz. Beda w VIII wieku do opisu naszej planety używa słów tak wyraźnych, że nie można mieć najmniejszych wątpliwości, jaki kształt Ziemi miał na myśli: naszą planetę nazwał globus terrae, czyli po prostu kulą ziemską. Wyjaśnił to tak dokładnie, jak tylko mógł: okrąg ziemi (orbis terrae) leży według niego w środku wszechświata (in medio totius mundi positus). A jest nie tyle okręgiem (gyros) o pewnej grubości, wypukłym jak tarcza (scutum), ale jest jak piłka (pila), ze wszystkich stron tak samo okrągła. Góry czy doliny na Ziemi można porównać z niewielkimi wypukłościami i wgłębieniami na piłce, które przecież nie zmieniają jej zasadniczo okrągłego kształtu: „Taki jest kształt Ziemi, którą dano nam śmiertelnym za mieszkanie”[13]. Tak przedstawiał się stan umysłów w omawianym przez nas okresie na Wyspach Brytyjskich, gdzie — pamiętajmy o tym — w tym właśnie czasie kształcił się przyszły święty, Bonifacy.

Tradycja ta trwała oczywiście także w dziesięcioleciach i wiekach bezpośrednio następujących po omawianych tu czasach. Liczne przykłady znajdziemy u autora z IX wieku, Hrabana Maura. W dialogowanym dziele Liber de computo na pytanie o przyczynę zaćmienia Słońca i Księżyca pada odpowiedź mistrza używającego łacińskiego wyrażenia globus terrae[14]. Mając podobne wyobrażenie o kształcie Księżyca (globus lunae)[15], w wyjaśnianiu zjawisk astronomicznych używa argumentu na podstawie wszystkim znanej kulistości Ziemi: „Zaćmienia Słońca lub Księżyca, które następuje wieczorem, nie obserwuje się na wschodzie, a porannego — na zachodzie, a to z powodu kulistej Ziemi (obstante globo terrarum)”[16]. Podobnie „wiatry otaczają swymi podmuchami kulę świata (mundi globum)”[17]. Notker Balbulus, niemiecki benedyktyn († 912), tłumacząc Boecjusza, zauważył: „Z tej strony Ziemi, którą znamy, nad powierzchnią wód znajdują się trzy kontynenty, ale nie wiemy, jak mają się sprawy po drugiej stronie Ziemi”[18]. Takie stawianie sprawy ewidentnie nie jest możliwe do pogodzenia z wyobrażeniem płaskiej Ziemi. Honoriusz z Autun, mnich i ksiądz, pisze około 1130 roku dzieło O obrazie świata (De imagine mundi). Po przypomnieniu powszechnego wówczas przekonania o kulistości całego kosmosu przechodzi do omówienia kształtu naszej Ziemi:

 

„Kształt Ziemi jest okrągły, dlatego też zwana jest kulą (orbis). Gdyby bowiem ktoś, będąc w powietrzu, oglądał Ziemię z góry, to wszelkie wyniosłości gór i zagłębienia dolin wydawałyby mu się mniejsze niż palec osoby, która trzymałaby w ręku przeogromną piłkę (pilam praegrandem)”[19].

 

d. Skąd więc problem?

Jeśli tak się sprawy mają, to skąd trudności św. Bonifacego i papieża Zachariasza z domniemanymi poglądami św. Wirgiliusza? Na podstawie tak krótkiej wzmianki, jaką posiadamy z listu papieża, trudno ustalić to z całą pewnością. Możemy jednak domyślać się, że problem leżał w przypuszczeniu, że może istnieć gdzieś jakaś inna część ludzkości poza tą nam znaną. Tak sformułowane trudności u ludzi Kościoła znane są przynajmniej od czasów św. Augustyna (364-430):

 

„Choćby uważać świat za kulisty i okrągły lub choćby się tego jakoś i dowiodło, nie wynika jeszcze z tego, żeby po tamtej stronie wśród wód bezmiaru był też ląd jaki, a choćby i był — niekoniecznie ludzie tam być mają”[20].

 

Według tego doktora Kościoła Ziemia jest, być może, kulista. Gdzie indziej wyjaśniał, że rozstrzyganie naukowych kwestii tego typu nie należy do teologów takich jak on, ale do astronomów. Dopuszczał też możliwość istnienia tam jakichś lądów, wówczas jeszcze oczywiście nieodkrytych. Jednak nie wydawało mu się prawdopodobne, aby miał tam ktoś mieszkać. Argument jednak nie polegał bynajmniej na tym, jak mógłby myśleć czytelnik uformowany na dziewiętnastowiecznych przesądach, że byłoby to w jakiś sposób sprzeczne z biblijnym obrazem Ziemi i całego kosmosu. Nie, ten argument w ogóle nie przyszedł mu do głowy. Powodem było powszechne wówczas przekonanie, że podróż przez równikowe upały na drugą stronę Ziemi jest niemożliwa, co uniemożliwiłoby ewentualną ewangelizację takich ludów. A przecież byłoby nie do wyobrażenia, aby Bóg stworzył ludzi, do których Ewangelia miałaby nigdy nie dotrzeć, skazanych na potępienie. 

To rzeczywiście byłoby sprzeczne z Biblią i zapewne to właśnie miał na myśli papież Zachariasz, kiedy pisał: „Gdyby zostało ustalone, że głosi on, iż jest jeszcze jeden świat i inna ludzkość pod spodem Ziemi, a także jeszcze jedno Słońce i Księżyc, to zwołaj zgromadzenie kościelne i wyłącz go z Kościoła”. Nie odnosimy przecież wrażenia, jakoby zarzut wobec tekstu Wirgiliusza odnosił się do kształtu ziemskiej bryły.

Niepokój św. Bonifacego, a za nim także i papieża Zachariasza, wzbudziła idea istnienia odciętego od nas świata zamieszkanego przez ludzi, z którymi nie mamy żadnego kontaktu i nigdy takiego kontaktu mieć nie będziemy. Skoro ówczesna nauka głosiła, że równik kuli ziemskiej jest absolutnie nieprzekraczalną barierą dla podróżników, niepokój ten był uzasadniony. Oczywiste jest jednak, że gdyby owi mężowie Kościoła VIII wieku dowiedzieli się, że jednak można podróżować wokół całej ziemskiej kuli, sprawa nauk św. Wirgiliusza o Ziemi wydałaby się im ostatecznie wyjaśniona. 
 


[2] „Endlich schien es dem Bonifatius gelungen zu sein, den Salzburger [Virgil] bei einer Häresie zu ertappen, bei der «Irrlehre» nämlich, daß die Erde Kugelgestalt habe, und schlimmer noch: auf ihrer Unterseite von Menschen bewohnt sei, von Antipoden also oder Gegenfüßlern. […] In der damaligen Zeit galt das als ein Widerspruch zur Hl. Schrift, nach der die Erde eher als Scheibe zu denken sei“, P.P. Gordon, Sankt Virgil von Salzburg — Leben und Wirken, Salzburg 1984, s. 11-13.

[3] List papieża Zachariasza do Bonifacego o przypadkach powtarzania chrztu wśród Bawarczyków (Papst Zacharias über Fälle von Wiederholung der Taufe unter den Baiern, 1 VII 746), [w:] H. Lutterbach, Bonifatius — mit Axt und Evangelium. Eine Biographie in Briefen, Freiburg in B. 2004, s. 181.

[4] List papieża Zachariasza do Bonifacego o zagadnieniach związanych z chrztem, błędnymi naukami i synodami frankońskimi (Papst Zacharias an Bonifatius: Nochmalige Erörterung der Fragen über Taufe, Irrlehren, fränkische Synoden, V 748), [w:] H. Lutterbach, Bonifatius, dz. cyt., s. 200-207.

[5] „Wenn klargestellt ist, daß er erklärt, es gebe noch eine andere Welt und andere Menschen unter der Erde und auch noch eine Sonne und einen Mond, dann halte eine Kirchenversammlung ab und verstoße ihn aus der Kirche, nachdem Du ihm seine priesterliche Würde abgenommen hast“, List papieża Zachariasza do Bonifacego o zagadnieniach związanych z chrztem, błędnymi naukami i synodami frankońskimi, dz. cyt., s. 205-206.

[6] Grzegorz z Nyssy, O duszy i zmartwychwstaniu, 102-103.

[7] Augustyn, De Genesi ad litteram, I, 12, 25.

[8] Augustyn, De Genesi ad litteram, II, 13, 27.

[9] Izydor z Sewilli, Etymologie, 18, 3: „Pilam in signo constituisse fertur Augustus, propter nationes sibi in cuncto orbe subiectas, ut melius figuram orbis ostenderet”.

[10] Izydor z Sewilli, Epistula Sisebuti, 38-41; por. wyrażenie „Il globo terracqueo”, Isidoro, La natura delle cose, Roma 2001, s. 180.

[11] O. Pedersen, The Two Books: Historical Notes on Some Interactions Between Natural Science and Theology, Vatican 2007, s. 89.

[12] B. Altaner, A. Stuiber, Patrologia, Warszawa 1990, s. 640.

[13] „[Terra] orbis terrae vocatur. Est enim re vera orbis idem in medio totius mundi positus, non in latitudinis solum gyro, quasi instar scuti rotundus, sed instar potius pilae undiqueversum aequali rotunditate persimilis […]. Talis ergo schematis terra mortalibus ad inhabitandum data”, Beda Czcigodny, De temporum ratione, 32.

[14] Hraban Maur, Liber de computo, 694A.

[15] Hraban Maur, Liber de computo, 725A.

[16] Hraban Maur, Liber de computo, 694A.

[17] Hraban Maur, De universo libri viginti duo, XIX, 281B.

[18] Za: tamże, s. 23.

[19] Honoriusz z Autun, De imagine mundi, 0121A-0122B.

[20] Augustyn, De civitate Dei, XVI, 9. 

 

[2011] 


sobota, 9 kwietnia 2011

Duchowość augustiańska a nauki ścisłe


bp Andrzej Siemieniewski

 

Duchowość augustiańska a nauki ścisłe

 

„Wiara w Stworzyciela nie zaczyna się wtedy,

gdy jeszcze czegoś nie wiemy,

ale właśnie wtedy, kiedy wiemy coś bardzo dobrze”[1].

(kard. Ch. Schönborn)

 

a. Naukowe złupienie Egipcjan

W naszej współczesnej ocenie autorów piszących w odległych wiekach łatwo o wynikające z niewiedzy opinie, które zupełnie nie odpowiadają rzeczywistości. Ta ogólna zasada sprawdza się szczególnie wyraźnie w przypadku św. Augustyna. Weźmiemy jako przykład zdanie z całkiem nowego, obszernego podręcznika Historia fizyki. Od czasów najdawniejszych do współczesności. Wprawdzie sam autor, A.K. Wróblewski, pisze, że aby właściwie zrozumieć stan fizyki w jakiejś odległej epoce, trzeba się postarać „«wejść w skórę» działających wtedy uczonych, naśladować ich sposób myślenia i pojmować ich ograniczenia […] — inaczej łatwo jest wyciągnąć fałszywe i nieuzasadnione wnioski”[2]. A jednak jedyne zdanie Augustyna, zaczerpnięte z jego dzieła De doctrina christiana (O nauce chrześcijańskiej), które student może przeczytać w Historii fizyki — a więc uznane zapewne za reprezentatywne — brzmi następująco: „Wszelka wiedza, jaką człowiek może posiąść poza Pismem Świętym, jeśli jest szkodliwa, została tam potępiona, a jeśli jest zdrowa, jest tam zawarta”. Natomiast jedyny komentarz do tych słów brzmi, że w innych miejscach Augustyn wypowiadał się „mniej wrogo wobec nauki i doceniał wartość niektórych jej osiągnięć”[3]. Takie podsumowanie stosunku chrześcijańskich autorów starożytnych i wczesnośredniowiecznych do nauk ścisłych jest dość popularne, choć niespecjalnie przybliża dzisiejszego czytelnika do poznania naukowej prawdy.

Na początek więc prześledźmy, jaki jest mechanizm powstawania tego typu ocen, nieodpowiadających zupełnie realiom starożytności. Pomoże nam to w późniejszym zrozumieniu stanowiska Augustyna wobec nauk matematycznych i przyrodniczych.

„Czegokolwiek człowiek na zewnątrz się nauczy: jeśli szkodliwe jest, [Biblia] potępi; jeśli pożyteczne jest — w niej się znajdzie”[4], tak dosłownie brzmi ta myśl Augustyna odnosząca się do cuncta scientia, czyli do „wszelkiej wiedzy”, zamykająca długie i drobiazgowe rozważania autora na temat stosunku chrześcijanina do mądrości pogańskiej. Dzisiejszy czytelnik, rzecz jasna, odczuwa silną pokusę, aby łacińskie słowo scientia utożsamić z angielskim terminem science oznaczającym nauki przyrodnicze. Ale jest to złudne. W swoim długim wywodzie obejmującym większą część drugiej księgi De doctrina christiana Augustyn prezentował różne działy tego, co poganie rozumieli pod pojęciem scientia: a zatem omawiał nie tylko arytmetykę i astronomię, ale także systemy metafizyczne, a nawet astrologię. Wszystko to wchodziło w skład greckiej mądrości, a zadaniem duszpasterza, jakim na pierwszym miejscu czuł się Augustyn, było nauczyć wiernych rozróżniania przynajmniej trzech odrębnych spraw: co jest obiektywną wiedzą o materialnym świecie (dziś nazwalibyśmy to naukami przyrodniczymi); co jest systemem metafizycznym lub moralnym dającym się pogodzić z wiarą chrześcijańską; oraz co jest stereotypem, a może nawet zgubnym zabobonem.

Ale zabierzmy się do rzeczy systematycznie. Przy początku drugiego rozdziału De doctrina christiana znajduje się tak sformułowana zasada ogólna: „Każdy dobry i szczery chrześcijanin, gdziekolwiek znajdzie prawdę, rozumie, że należy ona do jej Pana”[5], czyli do Boga. Nie każdy jednak element wiedzy odziedziczonej przez chrześcijan z ich grecko-rzymskiego środowiska zasługuje na nazwę prawdy. Jest na przykład „zgubny przesąd, zwany przez lud astrologią”. W obliczu tego zjawiska Augustyn przypomina, że „gwiazdy stworzone są przez Boga i przez Niego rozmieszczone; nadano im jednostajny ruch, dzięki nim odróżnia się pory czasu”[6], dlatego astrologia jest bezwartościowa.

Radykalnie jednak zmienia swój osąd, kiedy mowa o innych dziedzinach wiedzy, na przykład o arytmetyce. Nazywa ją „wiedzą o liczbach” (numeri disciplina) i podkreśla, że jest wiedzą obiektywną o bytach istniejących niezależnie od człowieka: „Liczby nie zostały wymyślone przez człowieka, ale raczej są przez niego odkryte i badane”. Dalej czyni aluzję do trzech kolejnych działów matematyki, czyli geometrii, muzyki i astronomii, by stwierdzić:

 

„Czy rozważa się liczby same w sobie, czy służą do konstruowania figur lub do obliczania tonów, lub pewnych ruchów, rządzą nimi niezmienne reguły, które nie zostały wymyślone przez ludzi, ale odkryte przez bystrość najzdolniejszych umysłów”[7].

 

Jeśli porównamy intelektualną wyobraźnię Augustyna z przedstawicielami teologii naszych czasów, to może nas niekiedy zadziwić, z jaką naturalnością starożytny doktor Kościoła odwoływał się do przykładów z geometrii, co dziś — trzeba przyznać — wywołałoby niejakie zdziwienie. Kiedy Augustyn zmaga się z problemem znalezienia stosownego porównania, by unaocznić teologiczny problem stworzenia przez Boga zarówno całej ludzkości, jak i każdego poszczególnego człowieka, pisze w roku 389:

 

„Ilekroć pragnę opisać kąt, to idea kąta, i tylko ta jedna idea, pojawia się w moim umyśle. Ale nigdy nie będę mógł opisać kwadratu, jeśli nie skoncentruję mojej uwagi na idei czterech kątów jednocześnie. Podobnie każdy człowiek rozważany indywidualnie został stworzony zgodnie z ideą tylko jemu właściwą, ale w stworzeniu narodu, chociaż też został on stworzony zgodnie z jedną tylko ideą, idea ta nie dotyczyła jednostki, ale wielu ludzi wspólnie”[8].

 

Dystansując się od pseudonaukowych przesądów oraz od pewnych nurtów etyki wykładanej przez pogańskich filozofów, Augustyn dodaje jeszcze „jedno słowo o innych naukach, które znajdują się u pogan”. I jest to słowo oceny:

 

„Pozytywnie należy ocenić opis rzeczy przeszłych lub teraźniejszych, które bada się za pomocą zmysłów cielesnych. Dołączyć do tego należy eksperymenty i hipotezy stawiane dzięki umiejętnościom stosowanym w dziedzinie fizyki. Pozytywnie oceniamy też użycie zasad dotyczących rozumowania oraz liczb. Myślę, że poza tymi dziedzinami nie ma innych, które byłyby pożyteczne”[9].

 

„To, co bada się za pomocą zmysłów cielesnych” nazwalibyśmy dzisiaj zjawiskami przyrodniczymi lub wydarzeniami historycznymi. W sumie święty doktor Kościoła daje nam dość przejrzysty obraz tego, co uważa za pożyteczne gałęzie nauki rozwijane przez ludzki rozum, zupełnie niezależnie od ewentualnej wiary wyznawanej przez badacza. Są to więc nauki humanistyczne i przyrodnicze, uzupełnione przez logikę i matematykę. Do zupełnie innej grupy zalicza wątpliwej wartości — jak ocenia — systemy filozoficzne zawierające niechrześcijańską wizję Boga, człowieka lub świata oraz zwyczajne zabobony, do których nasz święty konsekwentnie zalicza astrologię.

Augustyn podejmuje również znaną nam już od Orygenesa alegoryczną interpretację wyjścia Izraela z Egiptu, a konkretnie „złupienia Egipcjan” przez pożyczenie wielu przedmiotów złotych i srebrnych. Jak pamiętamy, te drogocenne przedmioty są alegorią cennych zdobyczy pogańskich naukowców:

 

„Lud Izraela wziął naczynia i przedmioty złote i srebrne oraz szaty, przyjął je za swoje i zrobił z nich lepszy użytek. To samo trzeba powiedzieć o naukach pogańskich. Zawierają one różne zwodnicze i przesądne wymysły. […] Zawierają jednak oprócz nich także sztuki wyzwolone, bardziej zdolne do współbrzmienia z prawdą”[10].

 

A wśród sztuk wyzwolonych poczesne miejsce znajdowały — jak pamiętamy — obok logiki, gramatyki i retoryki, także działy quadrivium, z arytmetyką, geometrią, astronomią i matematyczną teorią muzyki. Jako chwalebne przykłady Bożych mężów, którzy umiejętnie czerpali z mądrości pogan, tak by pomagała w służbie Bożej, wymienieni zostali Cyprian, Wiktoryn, Hilary, a nawet sam Mojżesz:

 

„Pełna przesądów kultura pogan nigdy nie przekazałaby im nauk uznanych za pożyteczne, gdyby przeczuła, że zmienią się one w narzędzie oddawania czci jedynemu Bogu”[11].

 

Znajdujemy się u progu odkrycia również w tekstach św. Augustyna ścisłego powiązania nauk ścisłych z chrześcijańską duchowością. Nauki matematyczno-przyrodnicze zostały więc przez niego docenione potrójnie:

– najpierw znalazły się słowa pochwały dla takich dziedzin wiedzy (skoro „pozytywnie je należy ocenić”);

– potem św. Augustyn zauważył, że „zdolne są one do współbrzmienia z prawdą” (oczywiście mowa tu o prawdzie Ewangelii);

– w końcu zaś wyraża im słowa najwyższego uznania, jako „narzędziom oddawania czci jedynemu Bogu”.

Dopiero w takim kontekście, jako podsumowanie wszystkich powyższych aspektów złożonego problemu, czym jest owa scientia omawiana przez św. Augustyna w jego dziele De doctrina christiana, jaka jest wartość jej poszczególnych działów i na ile może być przydatna w celach duszpasterskich, możemy zrozumieć zdanie św. Augustyna cytowane na początku: „Czegokolwiek człowiek na zewnątrz się nauczy: jeśli szkodliwe jest, [Biblia] to potępi; jeśli pożyteczne jest — w niej się znajdzie”[12].

Pouczeni doświadczeniem trudności lingwistycznych i logicznych we właściwym rozumieniu intencji autorów sprzed kilkunastu wieków, przystąpimy teraz nieco bardziej systematycznie do prezentacji tematu: duchowość augustiańska a nauki ścisłe.

 

b. Wyznania przyrodnika

Trzynaście ksiąg Wyznań, czyli słynna autobiografia św. Augustyna, obejmuje nie tylko historię jego duchowych poszukiwań i dramatycznego nawrócenia oraz słowa wdzięczności wobec Boga za duchowy dar wiary. W Wyznaniach znajdziemy również refleksje na temat roli nauk matematycznych i przyrodniczych w życiu tego wielkiego doktora Kościoła, o ile miały one wpływ na jego relację do Boga. Nie jest to wprawdzie temat centralny w perspektywie całości dzieła, ale poświęcono mu tam wystarczająco dużo uwagi, abyśmy mogli sformułować na tej podstawie pewne ważne dla nas wnioski.

Przedstawiony w Wyznaniach stosunek Augustyna do dorobku nauki pogańskiej jest dwuznaczny. Święty był bardziej krytyczny wobec tej jej części, którą dziś nazwalibyśmy humanistyczną, natomiast o wiele bardziej otwarty wobec działu matematyczno-przyrodniczego. Augustyn zdecydowanie negował pożytek z nauczania poezji rzymskiej i greckiej, jeśli miałoby to być źródłem wzorców moralnych dla uczniów czy studentów[13]. Przytaczał wiele przykładów kontrowersyjnej moralności prezentowanej w tych dziełach. Jeśli Augustyn równie zdecydowanie odrzucał nauki „matematyków”, to tylko dlatego, że tym mianem określano wówczas astrologów. Trzeba o tym pamiętać, kiedy czytamy wspomnienie Augustyna dotyczące lat jego przedchrześcijańskiej młodości:

 

„Nie wahałem się przed zasięganiem rad u oszustów zwanych astrologami (łac. mathematicos): […] prawdziwa pobożność chrześcijańska zdecydowanie odrzuca to, co robią”[14].

 

Natomiast zupełnie inaczej brzmi opis spotkania z kanonem lektur sztuk wyzwolonych, dotyczących nauki przekonującego przemawiania i pisania, a więc gramatyki, retoryki i logiki, oraz obejmujących matematykę, którą wówczas dzielono na arytmetykę, geometrię, astronomię oraz muzykę. Generalny osąd tych nauk jest u wielkiego doktora Kościoła jak najbardziej pozytywny. Co więcej, podkreśla on, że prawda w nich zawarta pochodzi od samego Boga, że ich światło jest odbiciem światła Bożej mądrości. W oczach Augustyna jest tak, obiektywnie rzecz biorąc, to znaczy zupełnie niezależnie od tego, czy student i czytelnik podręczników do nauk wyzwolonych zdaje sobie z tego sprawę, czy też nie:

 

„Gdy byłem [jeszcze] nikczemnym sługą niedobrych namiętności, przeczytałem ze zrozumieniem wszystkie księgi, do jakich tylko zdołałem dotrzeć, dotyczące tak zwanych sztuk wyzwolonych. Zachwycając się nimi, nie wiedziałem, skąd pochodzi to, co w nich było prawdziwego i pewnego (verum et certum). Odwróciłem się bowiem plecami do światła, a twarzą do tego, co ono oświecało. Dlatego sama twarz moja, której oczyma dostrzegałem owe rzeczy stojące w świetle, nie była oświetlona”[15].

 

Wynika z tego, że uprawianie nauk lingwistycznych, matematycznych i przyrodniczych samo w sobie jest już spotkaniem ze światłem Bożej mądrości. Bóg jest źródłem światła rozumu, który pozwala człowiekowi zdobyć rzetelną wiedzę o świecie; jest to wiedza prawdziwa i pewna (verum et certum). Wszystko, co człowiek może poznać przez swój wysiłek intelektualny, zostało mu ukazane przez Bożą światłość, zostało więc w tym sensie „oświetlone” (illuminata). Ale do pełnego spotkania z Bogiem żywym konieczny jest etap wyższy, mianowicie osobiste otwarcie się na Jego obecność. Potrzebna jest decyzja woli, zwrócenie się całą osobą, a więc swoim „obliczem” ku Bogu. Jest to nazwane obróceniem się do światła.

Zobaczmy dalej, w jak subtelny sposób Augustyn odróżnia obiektywne dobro, jakim jest wiedza naukowa sama w sobie, od subiektywnego użytku z takiej wiedzy, który może być dobry lub zły:

 

„Zdołałem zrozumieć wszystko, co czytałem o sztuce retorycznej i logice, o geometrii, muzyce i arytmetyce. Ty wiesz, Panie Boże mój, że i bystrość pojmowania, i ostrość polemiczna Twoim są darem. Ale ja za nie dziękować nie umiałem. I dlatego owe zdolności nie były dla mnie pożyteczne, lecz raczej zgubne. Cenną część mego dobytku zapragnąłem uchwycić we własne ręce […]. Jakiż był dla mnie pożytek z dobrych rzeczy (bona res), skoro nie posługiwałem się nimi dobrze (non utenti bene)?”[16].

 

Tym dobrem, jak doktor Kościoła nie przestaje podkreślać, jest najpierw sama przyrodnicza wiedza naukowa: jest to bona res, rzecz dobra sama w sobie. Chociaż nie jest to jeszcze dobro najwyższe, przewyższa je bowiem ta Prawda, którą jest sam Bóg, to jednak należy je docenić jako wiedzę o stworzeniu. Jest to ważne, gdyż w kontekście katolickiej kultury łacińskiej przełomu IV i V stulecia cały czas jest mowa o wiedzy zdobytej na wieki przed czasami Augustyna przez pogańskich Greków. Człowiek niezależnie od wyznawanej wiary ma udział w podobieństwie do Boga przez rozumną naturę i może odkrywać obiektywne prawdy o przyrodzie. Zawsze możliwy zły użytek (non utenti bene) ze zdobytej wiedzy, nigdy wszelako nie może zanegować on wartości wiedzy samej w sobie.

Wspomniane obiektywne dobro wiedzy naukowej odnosi się najpierw do abstrakcji matematycznej, którą poznaje się na zasadzie czystego rozumowania nawet bez odniesienia do materialnej rzeczywistości:

 

„Pamięć zawiera też niezliczone zasady i prawa liczb i wymiarów […]. Zna je ten, kto je rozpoznał — bez odnoszenia się do jakiegokolwiek przedmiotu materialnego — wewnątrz swojego umysłu”[17].

 

Idąc dalej, Augustyn rozszerza pojęcie prawdy naukowej na zastosowanie matematyki do zewnętrznego świata. O filozofach przyrody, a więc starożytnych naukowcach pogańskich, pisze:

 

„Mówią niemało prawdziwych rzeczy o stworzeniu (multa vera de creatura), a Prawdy, która jest sprawczynią stworzenia, nie potrafią szukać pobożnie, i dlatego jej nie znajdują”[18].

 

Chociaż główna intencja Augustyna jest tu oczywiście duszpasterska („Bożej Prawdy nie potrafią szukać”), to jednak przy okazji możemy odczytać w pełni pozytywną ocenę rezultatu badań owych filozofów. Chociaż bowiem nie potrafią dojść do Stworzyciela, to o Jego dziele, czyli o stworzeniu, mówią wiele rzeczy prawdziwych (multa vera).

Podobnie wielkim dobrem jest dar zdolności naukowych wykorzystywany bezpośrednio w naukach eksperymentalnych. Przy lekturze kolejnego fragmentu Wyznań potrzebna nam będzie umiejętność odróżnienia głównego, duszpasterskiego zainteresowania Augustyna od tego, co wyczytujemy niejako przy okazji. Doktor Kościoła krytykuje przyrodników za ich nieumiejętność znalezienia Boga, ale jednocześnie pozytywnie ocenia rezultaty ich intelektualnych wysiłków:

 

„Pyszni Ciebie nie znajdują, choćby swoim wszędobylskim doświadczeniem zliczyli gwiazdy i ziarnka piasku morskiego, choćby wymierzyli tory konstelacji i zbadali szlaki planet. W takich badaniach posługują się rozumem i talentami, które Ty im dałeś”[19].

 

Augustyn z niezwykłym kunsztem wskazuje dalej na to, że Bóg jest źródłem wewnętrznej racjonalności bytu, jak również intelektualnych zdolności umysłu ludzkiego: dzięki wspaniałemu połączeniu tych dwóch aspektów można odczytać matematyczną strukturę rzeczywistości fizykalnej. Chrystus, czyli Logos Boży, jest Bożym Rozumem stwórczym. Zostawił nam swoje ślady w badanym stworzeniu materialnym oraz w umyśle ludzkiego badacza. Przecież „przez Chrystusa i dla Niego wszystko zostało stworzone” (por. Kol 1,16), dlatego rzeczywistość materialną można odczytać i zrozumieć. Augustyn tak pisze o astronomach badających gwiazdy i obliczających tory ich ruchu:

 

„Chrystus jest Słowem, przez które uczyniłeś to wszystko, co oni zliczają, jak też ich samych. Stworzyłeś zarówno tych, którzy zliczają, jak i zmysły, którymi dostrzegają to, co zliczają, oraz umysł, który dokonuje obliczeń”[20].

 

Wniosek z tych słów jest jasny: Bożym dziełem jest cały kosmos, a także zmysły człowieka, dzięki którym może on obserwować ciała niebieskie. Dziełem Boga jest też ludzki rozum, który na podstawie danych zmysłowych zbliża się do prawdy o rozmiarach i strukturze kosmosu.

Augustyn, pisząc o pogańskich przyrodnikach, wspomina z podziwem matematyczną sprawność obliczeń naukowych i jednocześnie eksperymentalne potwierdzenie tych badań:

 

„Dokonali licznych odkryć i na wiele lat naprzód zapowiedzieli zaćmienia Słońca i Księżyca, podając, w jakim one nastąpią dniu, o jakiej godzinie i czy będą całkowite, czy częściowe. Nie omylili się w obliczeniach i wszystko tak się działo, jak zapowiadali. Spisali zasady, które odkryli i które możemy dziś odczytać. Na tej podstawie można teraz przepowiadać, w jakim roku, w jakim miesiącu, w jakim dniu i o jakiej godzinie nastąpi zaćmienie Księżyca albo Słońca i jaki będzie stopień tego zaćmienia. I tak się stanie, jak przewidujemy”[21].

 

Augustyn zauważył jednak też zarozumiałość, która przydarza się ludziom parającym się tego typu eksperymentalną nauką: „Na tak długi czas naprzód przewidują zaćmienie Słońca, a swojego aktualnego zaćmienia nie dostrzegają. Nie potrafią bowiem pobożnie zastanowić się nad tym, skąd mają zdolność do badania owych zjawisk”. Zdarza się im zapomnieć, że źródłem zdolności do naukowego poznania jest sam Bóg: „nawet wtedy, gdy odkrywają, że Ty ich stworzyłeś, nie oddają się dobrowolnie w Twoje ręce, abyś strzegł tego, co stworzyłeś”.

Koniecznie też trzeba zauważyć, że Augustyn z własnego doświadczenia z czasów młodości wiedział, jak wielką siłę odstręczania od religii ma ignorancja naukowa wyznawców jakiejś wiary i jak skutecznie zniechęca ewentualnych kandydatów do nawrócenia. Kiedy bowiem zestawiał podziwu godne osiągnięcia greckich matematyków i astronomów pogańskich z wiedzą manichejczyków, dostrzegał kompromitującą ignorancję tych ostatnich. Dociekliwemu Augustynowi zabrakło u wyznawców manicheizmu połączenia prawdy o Bogu z prawdą o przyrodzie, a przecież źródłem wszelkiej prawdy jest Bóg, dlatego jednym ze sprawdzianów wiarygodności wiary musi być jej zgodność z wiedzą przyrodniczą. Co do twórcy religii manichejczyków, Manesa († 276), i jego wywodów odnoszących się do świata przyrody, doktor Kościoła zauważył:

 

„Zachowywałem w pamięci wiele trafnych opinii wypowiadanych przez naukowców o świecie stworzonym. Ich obliczenia potwierdzała matematyka, regularne następstwa pór roku, jak też podległe obserwacji ruchy gwiazd. Porównywałem te teorie z koncepcjami Manesa, który o tych samych sprawach pisał wiele i zupełnie bez sensu. W jego pismach nie znajdowałem przekonującego wytłumaczenia takich zjawisk, jak przesilenie dnia z nocą, zrównanie dnia z nocą, jak zaćmienia i inne tego rodzaju zjawiska, o jakich czytałem w książkach należących do nauki świeckiej. Wymagano jednak ode mnie wiary w to, co [Manes] napisał, chociaż było to całkowicie niezgodne z zasadami matematyki i ze wszystkimi moimi własnymi obserwacjami (rationes numeris et oculis meis)”[22].

 

Rationes numeris et oculis to nic innego jak jakieś wstępne sformułowanie zasady badań naukowych, które powinny dopasować opis matematyczny do danych pochodzących z obserwacji. Wniosek z tego fragmentu piątej księgi Wyznań Augustyna jest oczywisty: z własnego doświadczenia autor wiedział, jak wyraźnie świadczyła o niewiarygodności głoszonej nauki religijnej jej rażąca niezgodność z obserwacjami racjonalnej nauki przyrodniczej, zupełnie niezależnie od tego, kto tę naukę tworzy, chrześcijanie czy poganie.

Augustyn opisuje nam swoje osobiste oczekiwania wobec uzgodnienia danych Objawienia z danymi naukowymi. Jednym z powodów jego fascynacji manichejskim biskupem Faustusem była „rozgłośna sława, że jest to człowiek do głębi obznajomiony ze wszystkimi dziedzinami wiedzy, a zwłaszcza wykształcony w sztukach wyzwolonych”[23]. Nauki te obejmowały, jak pamiętamy, geometrię i astronomię. Stąd płynęło oczekiwanie Augustyna:

 

„Księgi manichejskie pełne są rozwlekłego bajania o niebie, o gwiazdach, o Słońcu i Księżycu. Bardzo zależało mi na tym, żeby Faustus zestawił te teorie z obliczeniami matematycznymi, z jakimi się stykałem w innych książkach, i żebym mógł osądzić, czy manichejskie teorie są słuszniejsze, albo czy przynajmniej są równie prawdopodobne”[24].

 

Na marginesie można tu zauważyć, że jest możliwe, iż nawet słynne zdanie z Augustynowego wstępu do Wyznań: „Stworzyłeś nas, Panie, jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce nasze, póki w Tobie nie spocznie”[25], może pochodzić ze skojarzeń z fizyką arystotelesowską. Nie można tego wykluczyć, jako że dane tej teorii fizycznej zostały wykorzystane do zobrazowania relacji człowieka do Boga w ostatniej, trzynastej księdze Wyznań. Najpierw Augustyn relacjonuje tam zasady dynamiki Arystotelesa:

 

„Ciało swoją siłą ciążenia zmierza do właściwego dlań miejsca; [ale] siła ciążenia nie zawsze pcha w dół […]. Podczas gdy kamień spada, płomień wznosi się w górę. Każda rzecz […] dąży do właściwego jej miejsca”.

 

Następnie zaś porównuje te zasady dotyczące swobodnego ruchu ciał materialnych (spadku lub wznoszenia się) z duchową wędrówką człowieka. Osobę ludzką też charakteryzuje skłonność albo do duchowego spadku wskutek grzechu, albo do duchowego wznoszenia się dzięki łasce:

 

„Moją siłą ciążenia jest miłość moja (pondus meum amor meus) […]. Twój dar, Duch Święty, zapala nas i wznosimy się w górę: płoniemy i idziemy”[26].

 

O ile egoistyczna miłość własna ciągnie człowieka „w dół”, o tyle ten sam człowiek, rozgrzany płomieniem Ducha Świętego, może zmienić swoje przyrodzone ukierunkowanie i zacząć ruch „w górę”. Bożym celem stworzenia człowieka jest więc napełnienie go ogniem Ducha, aby ludzkie serce wzniosło się do zamierzonego przez Stwórcę miejsca, którym jest Bóg. Dopóki tam się nie znajdzie, nie przebywa w swoim naturalnym miejscu i dlatego nie może spocząć, podobnie jak kamień, który sztucznie utrzymywany jest w odległości od ziemi, albo płomień, który wbrew naturze uwięziony został przy jej powierzchni. Dopiero kiedy duch człowieka zostanie uwolniony przez łaskę Boga, powróci na swoje miejsce i znajdzie spokój.

Na tej marginalnej uwadze kończymy nasze krótkie studium Wyznań św. Augustyna pod kątem poszukiwań śladów spotkania duchowości chrześcijańskiej z naukami ścisłymi. Okazało się, że śladów takich jest nadspodziewanie wiele. Młody Augustyn jest człowiekiem nie tylko niespokojnego serca, ale także niespokojnego intelektu. Wie, że wszystko, co prawdziwe, musi ze sobą harmonizować, że jedna prawda nie może być sprzeczna z inną. Dlatego pewne i prawdziwe dane nauk przyrodniczych muszą być zgodne z Objawieniem chrześcijańskim, a taki nurt religijny, który w sposób jawny byłby niezgodny z matematycznym przyrodoznawstwem, należy zdyskwalifikować. Ta ostatnia przesłanka była jednym z powodów zniechęcenia się Augustyna do manicheizmu. A kiedy późniejszy święty rozpoczął już swoje życie chrześcijańskie, coraz bardziej umacniał się w nim światopogląd, zgodnie z którym rozum i chrześcijańska wiara wspólnie porządkują wiedzę o rzeczywistości.

Tuż po nawróceniu św. Augustyn spędził pół roku w towarzystwie najbliższej rodziny oraz przyjaciół, z dala od miejskich metropolii, w posiadłości swojego przyjaciela Verecundusa, na północ od Mediolanu. Powstało tam kilka jego dzieł, między innymi Contra academicos (Przeciw akademikom), które było rodzajem notatek z dyskusji przeprowadzonych w tym gronie w listopadzie 386 roku. Podczas jednego z posiedzeń rozmowa zeszła na temat, jak zdefiniować to, co można uważać za rzetelną naukę (scientia). Jeden z uczestników dyskusji postawił problem, czy intuicje polegające na odgadywaniu myśli albo odnajdywaniu zagubionych przedmiotów można uznać za naukowe. Augustyn natychmiast sprowadził problem do rozróżnienia wiedzy pozornej, jak tego typu wróżbiarstwo, i wiedzy rzetelnej. A najbardziej przekonującym przykładem autentycznej wiedzy jest dla niego zespół sztuk wyzwolonych, do których należą nauki matematyczne. Przytaczając — poruszony już zresztą wcześniej w dyskusji — przykład szarlatana i wróżbity Albiceriusa oraz inny przykład: poważnego uczonego Flaccianusa, Augustyn tak rozstrzygnął ów problem:

 

„Zapytano, czy Albicerius byłby zdolny nauczać gramatyki, muzyki i geometrii. Ci, co go znali, musieli przyznać jego całkowitą ignorancję w tych dziedzinach. Dlatego Flaccianus z naciskiem upominał wszystkich, którzy te nauki poznali, aby bez wahania bardziej ufali swojemu rozumowi niż wróżbom i aby przykładali się do kształcenia umysłu w takich dyscyplinach, dzięki którym można przezwyciężyć wpływy tajemnych i niewidzialnych duchów [czyli duchów wróżebnych]”[27].

 

Augustyn, który stał wówczas u progu życia w wierze chrześcijańskiej, stanowczo odciął się od łatwowierności i fascynacji pozorną cudownością. Zdecydowanie popierał racjonalność, która obejmuje także formalne nauki ścisłe. Oczywiście nie ograniczał pola działalności rozumu wyłącznie do nich, wręcz przeciwnie, wskazywał na to, że człowiek może pojąć intelektem niektóre sprawy dotyczące Boga i wiele zagadnień z dziedziny moralności ludzkiej. Ale teologia i moralność powinny współgrać z tym, co rozum odkrywa dzięki niepodważalnym naukom matematycznym.

Przy końcu filozoficznej debaty spisanej w trzech księgach Contra academicos Augustyn znowu staje przed problemem wiarygodności świadectwa zmysłów i rozumu. Musi zmierzyć się z popularnymi argumentami mającymi wykazać omylność danych zmysłowych: „Skoro ludzie śpiący i umysłowo chorzy przeżywają inny, nierealny świat, to skąd możemy być pewni, że to nasz świat jest realny?”. W odpowiedzi znowu odwołuje się do pewnej wiedzy nauk ścisłych: „Wynik mnożenia trzy przez trzy albo podnoszenia liczb całkowitych do kwadratu jest zawsze prawdziwy, niezależnie od tego, że rodzaj ludzki chrapie”[28].


[1] Ch. Schönborn, Chance or Purpose?, San Francisco 2007, s. 79.

[2] A.K. Wróblewski, Historia fizyki. Od czasów najdawniejszych do współczesności, Warszawa 2007, s. XV.

[3] Tamże, s. 50.

[4] „Quidquid homo extra didicerit: si noxium est, ibi damnatur; si utile est — ibi invenitur”, Augustyn, De doctrina christiana, II, 42 (63).

[5] Augustyn, De doctrina christiana, II, 18 (28).

[6] Augustyn, De doctrina christiana, II, 21 (32).

[7] Augustyn, De doctrina christiana, II, 38 (56).

[8] Augustyn, List 14, 4.

[9] Augustyn, De doctrina christiana, II, 39 (58).

[10] Augustyn, De doctrina christiana, II, 40 (60).

[11] Augustyn, De doctrina christiana, II, 40 (61).

[12] Augustyn, De doctrina christiana, II, 42 (63).

[13] Augustyn, Confessiones, I, 16 (25-26).

[14] Augustyn, Confessiones, IV, 3 (4). Tego samego słowa „matematycy” używał też np. św. Hieronim w odniesieniu do astrologów, kiedy zachęcał, aby w sposób kompetentny pisać „przeciw matematykom”, Hieronim, Commentariorum in Danielem prophetam liber unus, I; por. O. Pedersen, The Two Books: Historical Notes on Some Interactions between Natural Science and Theology, Vaticano 2007, s. 164.

[15] Augustyn, Confessiones, IV, 16 (30).

[16] Augustyn, Confessiones, IV, 16 (30).

[17] Augustyn, Confessiones, X, 12 (19).

[18] Augustyn, Confessiones, V, 3 (5).

[19] Augustyn, Confessiones, 5, 3 (3).

[20] Łac. „fecisti ea quae numerant et ipsos qui numerant et sensum, quo cernunt quae numerant, et mentem, de qua numerant”, Augustyn, Confessiones, V, 3.

[21] Augustyn, Confessiones, V, 3.

[22] Augustyn, Confessiones, V, 3 (6).

[23] Augustyn, Confessiones, V, 3 (3).

[24] Augustyn, Confessiones, V, 7 (12).

[25] Łac. „fecisti nos ad te et inquietum est cor nostrum, donec requiescat in te”, Augustyn, Confessiones, I, 1 (10).

[26] Augustyn, Confessiones, XIII, 9 (10).

[27] Augustyn, Contra academicos, I, 7, 21.

[28] Augustyn, Contra academicos, III, 11, 25.


[2011]