ks. Andrzej Siemieniewski
Homilia na 25 Niedzielę Zwykłą (rok A)
18 września 2005
18 września 2005
Powołany do winnicy Pańskiej w dziewiątej godzinie życia
„Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza,
który wyszedł wczesnym rankiem,
aby nająć robotników do swej winnicy”
(Mt 20,1)
który wyszedł wczesnym rankiem,
aby nająć robotników do swej winnicy”
(Mt 20,1)
O co chodzi z tymi godzinami?
Wyjaśnienie techniczne
W celu lepszego zrozumienia przypowieści o robotnikach w winnicy zacznijmy od wyjaśnienia technicznego. Czytamy bowiem w Ewangelii, że ci, którzy przyszli najpóźniej, przyszli o godzinie jedenastej. Może nas to dziwić, bo jedenasta godzina to jeszcze nie jest tak strasznie późno. Otóż w czasach, kiedy Ewangelia była spisywana, godziny numerowano począwszy od wschodu słońca. Dlatego wspomniany w Ewangelii wczesny ranek, to pierwsza godzina dnia. Godzina, która tu nosi nazwę godziny trzeciej to trzecia godzina dnia, czyli po naszemu dziewiąta godzina, kiedy robotnicy w winnicy już dawno pracowali. Godzina szósta to południe — w południe wyszedł właściciel i zobaczył jeszcze stojących na rynku bezczynnie. Godzina dziewiąta, to już trzecia po południu, kiedy pracujący spoglądali na zegarki i patrzyli, czy słońce już zacznie zachodzić, bo zbliża się koniec pracy. Natomiast godzina jedenasta, to jest piąta po południu, kiedy słońce chowa się już powoli za wzgórza Galilei i Judei — to jest sam koniec pracy. Mowa tu więc o tych, którzy o piątej po południu przychodzą do pracy, która ma się kończyć o godzinie szóstej wieczorem.
Wyjaśnienie teoretyczne
Można też wyjaśniać tę przypowieść od strony teoretycznej. W adhortacji Christifideles laici Jan Paweł II wyjaśnił to w następujący sposób:
Komentarz św. Grzegorza Wielkiego można odnieść z powodzeniem do zdumiewającej różnorodności powołań w Kościele, w którym wszyscy i każdy są wezwani do pracy, aby przybliżyć nadejście Królestwa Bożego, zgodnie z właściwym sobie powołaniem, stanem, charyzmatem i posługą. […] Właśnie owa różnorodność czyni bogactwo Kościoła bardziej żywym i konkretnym” (Jan Paweł II, ChL, 45).
Chociaż mogą nas interesować i pasjonować wyjaśnienia techniczne i teoretyczne, to jednak one pociągają tylko wtedy, jeśli to słowo jest słowem żywym. Słowo Boże jest żywe wówczas, jeśli Pismo Święte przypomina kosz z ziarnem — przychodzi siewca, bierze garść ziarna i rzuca. Słowo jest pasjonujące wtedy, jeżeli jest jednym z tych ziarenek, które rzucone, mogą wydać plon i jeżeli można gdzieś zaobserwować, że to nie są tylko teoretyczne rozważania sprzed wieków, ale że faktycznie ziarno rzucone w glebę rośnie i wydaje plon.
Shane Paul O’Doherty — nawrócony terrorysta
Znalazłem niezwykłą historię, która dzieje się na naszych oczach, a dotyczy pewnego Irlandczyka, który nazywa się Shane Paul O’Doherty. Należał on do Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA) i był nastolatkiem-terrorystą. Nie był to terrorysta wyłącznie na poziomie ideałów i poglądów, ale faktycznie podkładał bomby, rzucał granatami, strzelał. W Wielkiej Brytanii Shane Paul był bardzo znaną postacią. W latach siedemdziesiątych był tam jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi. Pierwszą swoją bombę podłożył, gdy miał piętnaście lat. Rok później, w 1970 roku, rzucał w angielskich żołnierzy bombami własnej produkcji, nafaszerowanymi gwoździami. Pewnego razu wystrzelił nawet rakietę w angielską wieżę obserwacyjną. Rakieta jednak chybiła celu, wskutek czego zginęły niewinne osoby. Jego kolega zginął podczas produkcji jednej z takich bomb — błąd spowodował, że bomba wybuchła przed czasem.
Po swoich wyczynach w Irlandii Shane Paul wyjechał do Londynu, aby sterroryzować stolicę Anglii. Zajął się wysyłaniem przesyłek bombowych w listach. Wysyłał je do urzędów państwowych, wojskowych, do banków. Z wysłanych bomb wybuchło dwanaście. W ten sposób bardzo poważnie zranił dwanaście osób, które zostały okaleczone na różne sposoby: niektóre osoby straciły rękę albo palce, niektóre straciły wzrok. Jedną z bomb wysłał do biskupa Gerarda Tickle, który był katolickim kapelanem armii brytyjskiej. Ta akurat bomba wysłana do biskupa — nie wybuchła[1].
Mając to już wszystko sobą, pewnego razu, będąc akurat w Irlandii, poszedł do spowiedzi, aby znaleźć usprawiedliwienie dla tego, co robi. Poszedł do spowiedzi ze świadomością, że jest bojownikiem. W konfesjonale usłyszał: „Morderstwa i przemoc są zawsze złe” — niezależnie od ideałów. Zaraz potem został schwytany i trafił do więzienia. Jako dwudziestokilkuletni człowiek został skazany na wielokrotne dożywocie: za zabójstwa oraz wielokrotne usiłowanie zabójstwa.
W więzieniu zaczął studiować traktaty o sprawiedliwej wojnie. Cały czas myślał: „Dobrze robiłem. Chcę znaleźć argumenty za tym, że robiłem dobrze”. Jednak więzienny kapelan miał marzenie, żeby Shane Paul studiował coś innego. Napisał do jego rodziny: „wasz brat jest bardzo obdarowany; myślę, że te dary zostaną wykorzystane dla Boga”. Marzenie księdza kapelana zaczynało się powoli realizować i z czasem cela, w której przebywał Shane Paul, stała się podobna do celi mnicha: odtąd w jego codziennym życiu towarzyszyła mu Biblia. Szczególnie nie dawał mu spokoju jeden fragment:
Shane Paul miał problem rodzin, które straciły synów, mężów, ojców. On miał problem ludzi, którzy żyli — piąty, dziesiąty rok — okaleczeni przez niego. Był pierwszym w historii członkiem Irlandzkiej Armii Republikańskiej, który poprosił o przebaczenie swoje ofiary i ogłosił przy tym, że on sam na przebaczenie nie zasługuje. W początkowych latach odsiadywania dożywocia dostał od jednego ze strażników więziennych broszurkę religijną z dedykacją, z której wynikało, że ów strażnik z żoną codziennie się za niego modlą.
W 1989 roku przyszła amnestia i Shane Paul wyszedł na wolność. Znalazł pracę w firmie komputerowej. W roku 2001 pojechał na rekolekcje. Gdy ksiądz zapytał go, czy już kiedyś był na rekolekcjach, odpowiedział: „Tak, i to długich: trwały czternaście lat” — tyle czasu właśnie spędził w więzieniu.
Dzisiaj ten człowiek ma pięćdziesiąt lat i od zeszłego roku przebywa w katolickim seminarium duchownym w Irlandii. Przygotowuje się do posługi księdza. Jest już po pierwszym roku seminarium.
Główne orędzie, które ma teraz były terrorysta, pięćdziesięcioletni kleryk po pierwszym roku seminarium, brzmi tak: „Jeśli Bóg mógł uratować mnie, to znaczy, że może uratować każdego”. On ma empiryczny dowód, że to jest możliwe, bo jeżeli jego mógł uratować, to kogo nie mógłby uratować? Czekają go jeszcze cztery lata seminarium. Nie spieszy mu się: Pan Jezus był bardzo cierpliwy względem niego — czekał dłużej niż pięć lat, więc i on może te kilka lat poczekać. Shane Paul wymarzył sobie, że po święceniach chciałby zostać kapelanem w więzieniu.
Takie historie bywają pasjonujące — historie, które można oglądać na własne oczy! Pan Jezus rozsiewa ziarno słowa, które wpada tu, tam, do celi więziennej w Londynie — i wydaje plon. Słowo Boże jest żywe i skuteczne, słowo Boże także i dzisiaj mówi, że Pan Jezus wychodzi szukać robotników do swojej winnicy. Były terrorysta z Irlandii mówi: „Jeśli Bóg mógł uratować mnie, to znaczy, że może uratować każdego”. Może warto dopowiedzieć: jeżeli jego, pięćdziesięciolatka z taką historią życia, mógł powołać do nowego, wielkiego dzieła w winnicy Pańskiej, to może i nas dzisiaj też może powołać do nowych, wielkich i wspaniałych dzieł. Pomysły Pana Jezusa są niezmierzone i nieprzewidywalne. Przed taką nieprzewidywalną fantazją Pana Jezusa zechciejmy dzisiaj z otwartym sercem stanąć. Amen.
Przypisy
[1] Convicted bomber enters Irish seminary, [w:] http://www.cwnews.com/news/viewstory.cfm?recnum=32006 (18.09.2005) [już niedostępny];
Wyjaśnienie teoretyczne
Można też wyjaśniać tę przypowieść od strony teoretycznej. W adhortacji Christifideles laici Jan Paweł II wyjaśnił to w następujący sposób:
„W ewangelicznej przypowieści «gospodarz» wzywa robotników do swojej winnicy o różnych porach dnia: jednych wczesnym rankiem, innych około dziewiątej rano, jeszcze innych około południa i około trzeciej, ostatnich około piątej (por. Mt 20,1n). Św. Grzegorz Wielki komentując ten ewangeliczny tekst porównuje pory dnia z wiekiem człowieka. «Można przyjąć — pisze — że różne pory dnia wskazują różny wiek człowieka. Według takiej interpretacji ranek z pewnością oznacza okres dzieciństwa.
Godzina trzecia — lata dorastania: słońce świeci coraz wyżej — człowiek rośnie i zapala się do życia.
Godzina szósta oznacza młodość: słońce stoi niejako w zenicie — człowiek osiąga pełnię swoich sił.
Początek starości godzina dziewiąta, gdyż jak słońce chyli się ku zachodowi, tak człowiek zaczyna tracić młodzieńczą werwę.
Godzina jedenasta jest godziną ludzi w bardzo podeszłym wieku. [...] A zatem to, że robotnicy są wzywani do winnicy o różnych porach dnia, ma oznaczać, że jedni osiągają świętość życia już jako dzieci, inni w młodości, jeszcze inni jako dojrzali ludzie lub jako starcy»" (Św. Grzegorz Wielki, Hom. in Evang. I, XIX, 2: PL 76, 1155).
Komentarz św. Grzegorza Wielkiego można odnieść z powodzeniem do zdumiewającej różnorodności powołań w Kościele, w którym wszyscy i każdy są wezwani do pracy, aby przybliżyć nadejście Królestwa Bożego, zgodnie z właściwym sobie powołaniem, stanem, charyzmatem i posługą. […] Właśnie owa różnorodność czyni bogactwo Kościoła bardziej żywym i konkretnym” (Jan Paweł II, ChL, 45).
Chociaż mogą nas interesować i pasjonować wyjaśnienia techniczne i teoretyczne, to jednak one pociągają tylko wtedy, jeśli to słowo jest słowem żywym. Słowo Boże jest żywe wówczas, jeśli Pismo Święte przypomina kosz z ziarnem — przychodzi siewca, bierze garść ziarna i rzuca. Słowo jest pasjonujące wtedy, jeżeli jest jednym z tych ziarenek, które rzucone, mogą wydać plon i jeżeli można gdzieś zaobserwować, że to nie są tylko teoretyczne rozważania sprzed wieków, ale że faktycznie ziarno rzucone w glebę rośnie i wydaje plon.
Shane Paul O’Doherty — nawrócony terrorysta
Znalazłem niezwykłą historię, która dzieje się na naszych oczach, a dotyczy pewnego Irlandczyka, który nazywa się Shane Paul O’Doherty. Należał on do Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA) i był nastolatkiem-terrorystą. Nie był to terrorysta wyłącznie na poziomie ideałów i poglądów, ale faktycznie podkładał bomby, rzucał granatami, strzelał. W Wielkiej Brytanii Shane Paul był bardzo znaną postacią. W latach siedemdziesiątych był tam jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi. Pierwszą swoją bombę podłożył, gdy miał piętnaście lat. Rok później, w 1970 roku, rzucał w angielskich żołnierzy bombami własnej produkcji, nafaszerowanymi gwoździami. Pewnego razu wystrzelił nawet rakietę w angielską wieżę obserwacyjną. Rakieta jednak chybiła celu, wskutek czego zginęły niewinne osoby. Jego kolega zginął podczas produkcji jednej z takich bomb — błąd spowodował, że bomba wybuchła przed czasem.
Po swoich wyczynach w Irlandii Shane Paul wyjechał do Londynu, aby sterroryzować stolicę Anglii. Zajął się wysyłaniem przesyłek bombowych w listach. Wysyłał je do urzędów państwowych, wojskowych, do banków. Z wysłanych bomb wybuchło dwanaście. W ten sposób bardzo poważnie zranił dwanaście osób, które zostały okaleczone na różne sposoby: niektóre osoby straciły rękę albo palce, niektóre straciły wzrok. Jedną z bomb wysłał do biskupa Gerarda Tickle, który był katolickim kapelanem armii brytyjskiej. Ta akurat bomba wysłana do biskupa — nie wybuchła[1].
Mając to już wszystko sobą, pewnego razu, będąc akurat w Irlandii, poszedł do spowiedzi, aby znaleźć usprawiedliwienie dla tego, co robi. Poszedł do spowiedzi ze świadomością, że jest bojownikiem. W konfesjonale usłyszał: „Morderstwa i przemoc są zawsze złe” — niezależnie od ideałów. Zaraz potem został schwytany i trafił do więzienia. Jako dwudziestokilkuletni człowiek został skazany na wielokrotne dożywocie: za zabójstwa oraz wielokrotne usiłowanie zabójstwa.
W więzieniu zaczął studiować traktaty o sprawiedliwej wojnie. Cały czas myślał: „Dobrze robiłem. Chcę znaleźć argumenty za tym, że robiłem dobrze”. Jednak więzienny kapelan miał marzenie, żeby Shane Paul studiował coś innego. Napisał do jego rodziny: „wasz brat jest bardzo obdarowany; myślę, że te dary zostaną wykorzystane dla Boga”. Marzenie księdza kapelana zaczynało się powoli realizować i z czasem cela, w której przebywał Shane Paul, stała się podobna do celi mnicha: odtąd w jego codziennym życiu towarzyszyła mu Biblia. Szczególnie nie dawał mu spokoju jeden fragment:
„gdy przyniesiesz swój dar przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5,24-25).
Shane Paul miał problem rodzin, które straciły synów, mężów, ojców. On miał problem ludzi, którzy żyli — piąty, dziesiąty rok — okaleczeni przez niego. Był pierwszym w historii członkiem Irlandzkiej Armii Republikańskiej, który poprosił o przebaczenie swoje ofiary i ogłosił przy tym, że on sam na przebaczenie nie zasługuje. W początkowych latach odsiadywania dożywocia dostał od jednego ze strażników więziennych broszurkę religijną z dedykacją, z której wynikało, że ów strażnik z żoną codziennie się za niego modlą.
W 1989 roku przyszła amnestia i Shane Paul wyszedł na wolność. Znalazł pracę w firmie komputerowej. W roku 2001 pojechał na rekolekcje. Gdy ksiądz zapytał go, czy już kiedyś był na rekolekcjach, odpowiedział: „Tak, i to długich: trwały czternaście lat” — tyle czasu właśnie spędził w więzieniu.
Dzisiaj ten człowiek ma pięćdziesiąt lat i od zeszłego roku przebywa w katolickim seminarium duchownym w Irlandii. Przygotowuje się do posługi księdza. Jest już po pierwszym roku seminarium.
Główne orędzie, które ma teraz były terrorysta, pięćdziesięcioletni kleryk po pierwszym roku seminarium, brzmi tak: „Jeśli Bóg mógł uratować mnie, to znaczy, że może uratować każdego”. On ma empiryczny dowód, że to jest możliwe, bo jeżeli jego mógł uratować, to kogo nie mógłby uratować? Czekają go jeszcze cztery lata seminarium. Nie spieszy mu się: Pan Jezus był bardzo cierpliwy względem niego — czekał dłużej niż pięć lat, więc i on może te kilka lat poczekać. Shane Paul wymarzył sobie, że po święceniach chciałby zostać kapelanem w więzieniu.
***
Takie historie bywają pasjonujące — historie, które można oglądać na własne oczy! Pan Jezus rozsiewa ziarno słowa, które wpada tu, tam, do celi więziennej w Londynie — i wydaje plon. Słowo Boże jest żywe i skuteczne, słowo Boże także i dzisiaj mówi, że Pan Jezus wychodzi szukać robotników do swojej winnicy. Były terrorysta z Irlandii mówi: „Jeśli Bóg mógł uratować mnie, to znaczy, że może uratować każdego”. Może warto dopowiedzieć: jeżeli jego, pięćdziesięciolatka z taką historią życia, mógł powołać do nowego, wielkiego dzieła w winnicy Pańskiej, to może i nas dzisiaj też może powołać do nowych, wielkich i wspaniałych dzieł. Pomysły Pana Jezusa są niezmierzone i nieprzewidywalne. Przed taką nieprzewidywalną fantazją Pana Jezusa zechciejmy dzisiaj z otwartym sercem stanąć. Amen.
Przypisy
[1] Convicted bomber enters Irish seminary, [w:] http://www.cwnews.com/news/viewstory.cfm?recnum=32006 (18.09.2005) [już niedostępny];
Voormalig IRA-terrorist naar seminarie, [w:] http://www.rorate.com/rorate/scripts/nws_print.php?tablename=ro_nieuws&id=9260 (18.09.2005) [już niedostępny];
De terrorista a seminarista, [w:] http://www.mscperu.org/archives/2004/09/de-terrorista-seminarista.html (18.09.2005) [już niedostępny];
The Redemption of Shane Paul O'Doherty, [w:] http://www.boston.com/news/globe/magazine/articles/2005/08/07/the_redemption_of_shane_paul_odoherty (18.09.2005);
Johana Bronková, Bývalý terorista vstoupil do semináře, [w:] http://www.radiovaticana.cz/clanek_print.php4?id=2346 (18.09.2005);
Veroordeelde Ierse bommenmaker wordt seminarist, [w:] http://www.katholieknederland.nl/actualiteit/2004/9/nieuws_509629.html (18.09.2005);
CONVICTED BOMBER ENTERS IRISH SEMINARY, [w:] http://www.ewtn.com/vnews/getstory_print.asp?number=49342 (18.09.2005) [już niedostępny];
The Redemption of Shane Paul O’Doherty, [w:] http://saoirse32.blogsome.com/2005/08/07/the-redemption-of-shane-paul-odoherty (18.09.2005).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.