piątek, 27 lutego 2009

Ks. Andrzej Siemieniewski - Uroczystość Trójcy Przenajświętszej






ks. Andrzej Siemieniewski


HOMILIA
22 maja 2005
(Uroczystość Trójcy Przenajświętszej – ROK A)


Dzisiaj przeżywamy uroczystość Najświętszej Trójcy w naszym „prawosławnym zgromadzeniu”. Co może znaczyć ta niecodzienna nazwa: „prawosławne zgromadzenie”? „Prawosławne” to znaczy „sławiące Boga w sposób prawidłowy”. To jest dosłowne tłumaczenie słowa „ortodoksja”: ortodoksyjny – inaczej prawosławny. Tego właśnie słowa „ortodoksja” lub „prawosławie” w starożytności i w średniowieczu używano szczególnie w odniesieniu do tych, którzy pilnują, aby o Bogu myśleć i mówić tak, jak sam Bóg się objawił. A Bóg objawiał się w Starym Testamencie jako Ojciec i Stworzyciel, zaś dodatkowo objawił się w Ewangeliach jako Syn Boży: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. […] Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16,16-17). Bóg objawia się w Nowym Testamencie jako Syn Boży, a pod koniec Ewangelii św. Jana, w Dziejach Apostolskich i listach Pawłowych objawia się jako Duch Święty.


Oczywiście, że tajemnica Boga w Trójcy jest trudna. To mało powiedzieć: za duża na nasz rozum – ona jest nieskończenie za duża. Tajemnica Boga jest nieskończona, a rozum ludzki jest skończony. A jednak, skoro Bóg zechciał, abyśmy tyle o Nim wiedzieli, to wypada wiedzieć o Nim tyle, ile On sam objawił. Ktoś, kto się objawia, mówi, kim jest i mówi jaki jest, okazuje jednocześnie, że traktuje nas jako przyjaciół: przyjaciołom człowiek wyjawia, jaki jest: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi” (J 15,15).


Dlatego cieszymy się dzisiaj Niedzielą Trójcy Świętej również z powodu dopuszczenia nas do przyjaźni, dopuszczenia do statusu domowników, do Bożych tajemnic. Sługa nie wie, co czyni pan jego, a przyjaciel wie.


1. Doświadczenie życia


Nasze pojmowanie Boga jako Trójcy zaczyna się oczywiście od przeżywania, od doświadczenia, a nie od teorii. Kiedy dzieci uczą się modlitwy, to zaczynają od znaku krzyża. Jest to pewien znak, który przypomina krzyż Jezusa Chrystusa, wraz z towarzyszącymi mu słowami. Zanim dziecko będzie w stanie zrozumieć, co mówi, to już wypowiada, że wierzymy „w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.


Najpierw jest doświadczenie zaczerpnięte od apostołów. Modlimy się w okresie Pięćdziesiątnicy: „Ojcze, daj nam Ducha”. Modlimy się do Boga, żeby dał nam, i to nie coś, ale Kogoś, bo potem wołamy: „Duchu Święty!”, a więc to Ktoś jest nam dany. I nie jest to jakiś anioł. To jest sam Bóg, który przychodzi na wezwanie: „Ojcze, daj nam Ducha”. Albo kiedy wyznajemy nasze grzechy i przychodzi odpuszczenie w znaku krzyża: „Ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”, to wierzymy i doświadczamy, że Ojciec zesłał Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał odpuszczenie grzechów, miał życie wieczne (por. J 3,16).


Najpierw nasze spotkanie z Bogiem Troistym jest doświadczeniem: to jest doświadczenie wiary. A potem jako dobrzy przyjaciele chcemy też to zrozumieć, na ile jest to możliwe. Podobnie apostołowie: najpierw uczyli przeżywania wiary. Całkiem podobnie jak dzisiaj rodzice uczą dzieci, tak i apostołowie najpierw przekazywali doświadczenie.


W Liście do Efezjan, na przykład, św. Paweł pisał tak: „Jedno jest Ciało i jeden Duch […] Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich” (Ef 4,3-6).


Czyli Apostoł przekazywał taką prawdę: Kościół, który jest w Efezie, jest i w Tesalonice, w Rzymie, w Jerozolimie, jest też w Antiochii, a przecież jest jednym Kościołem. Jak to się dzieje, skoro sami widzicie, ile między ludźmi jest kłótni, sporów, rozłamów? Przecież ci ludzie są całkiem różni. Jak to się dzieje, że są rodziną? W rodzinie naturalnej jest jedność wywołana przez więzy krwi: są rodzice, są zrodzeni, jest rodzeństwo. A w Kościele? Mówił Apostoł tak: oto jest dowód, że jest Duch Święty i że On działa. Jedno jest ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Popatrzcie na jedność Kościoła, a zobaczycie, że Bóg faktycznie dał Ducha Świętego (por. Ef 4,3-6).


Dalej mówił Paweł: „Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest”. Znaczy to: Zobaczcie, że w Efezie, w Tesalonice, w Rzymie, w Antiochii – wierzą w to samo. Czy to nie dziwne? Przecież jak tylko założyć szkołę filozoficzną, to zaraz uczeń filozofa wymyśli coś nowego i stworzy kontrszkołę. A w Kościele tak nie jest – jest jedna wiara i jest jeden chrzest. Jest to dowód, że Syn Boży, który zstąpił z nieba, żyje też w Kościele, który jest Jego ciałem, że prawdziwie jest to ciało jednego Chrystusa. Jeśli jest jedna wiara i jeden chrzest – to znaczy, że jest jeden Pan. Doświadczacie tego, choć dotąd jeszcze może nawet nie umieliście tego nazwać.


I dodaje: „Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który działa we wszystkich i we wszystkim”. Zdaje się mówić: Popatrzcie na historię świata, stworzenie, historię Izraela – i teraz na Jezusa, który przyszedł i rozpościera Kościoły Boże na całym okręgu ziemi. Zobaczcie, że jest to dowód, że Ojciec ma plan i ten plan realizuje w historii.


Tak to Apostoł Paweł podprowadzał swoich uczniów do zrozumienia tajemnicy Trójcy Świętej. Mówił: już tego doświadczacie, a teraz tylko to ponazywajmy. już doświadczacie jedności, która jest jednością trudną. Mówił: „Usiłujcie zachować jedność”, i dodał: „bo jest to jedność Ducha”. Oczywiście Ducha Świętego. Nigdy by wam się to nie udało mimo wysiłków, gdyby nie to, że jest Duch Święty. A skoro wam się udaje, macie dowód, że On jest. Usiłujcie zachować jedność Ducha, bo jest jedno ciało i jeden Duch – już tego doświadczacie.


Mówił też: Zobaczcie, że macie tę samą wiarę. U filozofów tak nie jest. Jak jest Platon i ma ucznia Arystotelesa, to natychmiast Arystoteles tworzy nową szkołę. I jak Arystoteles ma swoich uczniów, to natychmiast nowych szkół filozoficznych powstaje dziesięć czy sto. Tak po prostu się dzieje. A u nas tak nie jest. Wiara jest jedna i jeden chrzest. Widzicie? Syn Boży żyje w jakiś sposób wcielony w Kościele, który stanowi ciało Chrystusa. I popatrzcie, jak pośród tylu błędów, tragedii i zakrętów historii Bóg potrafi przeprowadzić swój plan. To jest plan Ojca.


„Jedno jest ciało i jeden Duch, jedna wiara i jeden chrzest, jeden Bóg i Ojciec wszystkich”. I taka właśnie metoda uczenia o Trójcy przewija się przez listy św. Pawła.


Dlatego tajemnica Trójcy jest tajemnicą wyczytaną z doświadczenia chrześcijańskiego i jeżeli chcemy dobrze przeżyć tajemnicę Trójcy dziś, to też zechciejmy ją wyczytywać z naszego doświadczenia.


Chciałbym się jeszcze podzielić doświadczeniem, którego wczoraj stałem się świadkiem. To jedno z wielu doświadczeń, w których łączy się działanie wszystkich trzech Osób Bożych, mianowicie święcenia kapłańskie. Tak się przyjęło, że w ostatnią sobotę maja w diecezji wrocławskiej są święcenia kapłańskie. Już od kilkunastu lat zawsze jestem w katedrze na tej Mszy świętej, żeby się modlić. Wczoraj przyjęło święcenia osiemnastu diakonów, którzy zostali prezbiterami. To też jest jakieś doświadczenie Trójcy.


Jest Ojciec, który ma plan. Są rzeczy do wykonania. Są misje. Są sprawy, które Ojciec zaplanował sobie na rok 2050 i już musi sobie przygotować kogoś, kto to wykona.


Jest też Syn, który powołuje: „Pójdź za Mną!”.


I jest Duch Święty udzielany przez nakładanie rąk.


W liturgii święceń są najróżniejsze modlitwy recytowane i śpiewane, ale święcenia jako takie odbywają się w ciszy – nic się nie dzieje, nikt nic nie mówi, po prostu biskup nakłada ręce w ciszy. I to jest właśnie najbardziej przejmująca część liturgii święceń – tak się dokonują święcenia kapłańskie. W ten sposób, to jest przez udzielenie daru Ducha Świętego w postaci święceń prezbiteratu, objawia się działanie Trójcy. To jest działanie Ojca, który przez Jezusa udziela Ducha Świętego.


2. „Udzielanie się Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi” (2 Kor 13,13)


  • Nakładanie rąk na ochrzczonych, aby otrzymali Ducha Świętego


    Możemy sobie jeszcze krótko, dla uporządkowania, przypomnieć, że znak nakładania rąk w Nowym Testamencie oznacza różne rzeczy. Na przykład na początku Dziejów Apostolskich mamy taką scenę: przyjeżdżają Apostołowie, orientują się, że są tam ludzie ochrzczeni, wierzący, ale którzy nie otrzymali Ducha Świętego. Nakładali więc na nich ręce, a ci otrzymywali Ducha Świętego (por. Dz 8,18; Dz 8,17.19).


    To jest jedno ze znaczeń w Piśmie Świętym: nakładanie rąk dokonywane przez Apostołów, jednorazowe dla wszystkich ochrzczonych, aby otrzymali Ducha Świętego. Nazywa się ono dzisiaj bierzmowaniem, a z łacińska confirmatio – co oznacza dopełnienie daru chrztu udzieleniem sakramentalnym Ducha Świętego.


  • Nakładanie rąk jako znak modlitwy


    Jest też nakładanie rąk w zupełnie innym celu – w celach modlitewnych. Na przykład czytamy w Dziejach Apostolskich, że ojciec Publiusza leżał chory i Paweł przyszedł i nałożył na niego ręce (por. Dz 28,8). Nie po to, żeby zstąpił na niego Duch Święty. To było nakładanie rąk w zupełnie innym celu – w celu modlitewnym. Nakładanie rąk jako rodzaj gestu modlitewnego.


    Albo kiedy wyprawiano Pawła i Barnabę w podróż misyjną, to tak samo nałożyli na nich ręce na znak modlitwy błogosławieństwa (por. Dz 13,3). Pewnie w tym samym celu, jak czytamy w Ewangelii: „na chorych ręce kłaść będą” (Mk 16,18) – ewidentnie jako znak modlitewny.


  • Nakładanie rąk na chrześcijan, aby otrzymali posługę na całe życie


    Ale oprócz takich dwóch znaczeń gestu nakładania rąk (pierwsze, jako gest sakramentalny, bierzmowanie; drugie, jako gest wyrażający modlitwę jednych za drugich) jest też gest nakładania rąk, aby ludzie otrzymali posługę prezbitera albo biskupa na całe życie. Na przykład czytamy o tym w Liście do Tymoteusza. Pisze Paweł Tymoteuszowi: „Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu, który został ci dany za sprawą proroctwa i przez nałożenie rąk kolegium prezbiterów” (1 Tm 4,14). To nie była modlitwa za chorego ani modlitwa o błogosławieństwo na drogę. To była modlitwa ustanawiająca prezbitera czy biskupa. Albo w kolejnym liście do Tymoteusza: „przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk” (2 Tm 1,6). To nie była modlitwa za chorego. To była modlitwa ustanawiająca pasterza w Kościele.


Dlatego dobrze jest sobie przypomnieć trzy różne znaczenia nakładania rąk w Piśmie Świętym. Jedno przeznaczone dla wszystkich chrześcijan – to jednorazowe po chrzcie, które dziś nazywamy bierzmowaniem. Drugie, które jest codzienne i powszechne: ludzie się modlą i w ten sposób wyrażają swoją modlitwę za chorych czy o błogosławieństwo, czy o moc na drogę – gest modlitewny, który często się stosuje.


Kolejny przykład modlitewnego gestu nakładania rąk: dzisiaj z kolei są prymicje kapłańskie. Jest taki zwyczaj, że do obrzędu prymicji należy też nałożenie rąk przez rodziców. Ksiądz wychodzi z domu – tak to zwykle się odbywa – klęka przed domem i rodzice nakładają na niego ręce. Nie jest to bierzmowanie, nie są to święcenia, nie jest to modlitwa o uzdrowienie. To jest po prostu modlitwa rodziców za syna o błogosławieństwo na nową drogę życia. Widzimy, że do dzisiaj różne gesty nakładania rąk trwają w różnych znaczeniach. Jednym z nich jest sakramentalne nakładanie rąk na człowieka, aby stał się prezbiterem albo biskupem. Wczoraj osiemnastu ludzi dla diecezji wrocławskiej i ośmiu w diecezji świdnickiej otrzymało takie właśnie, absolutnie jednorazowe nałożenie rąk, które czyni z nich prezbiterów w Kościele Bożym.


To też nasze doświadczenia Trójcy, bo nie byłoby dobrze, gdyby słowo „Trójca” kojarzyło się nam tylko z egzaminem z teologii albo z jakimś grubaśnym podręcznikiem. Podręczniki też bywają pożyteczne, ale słowo „Trójca” powinno przede wszystkim obudzić w naszym sercu wspomnienie doświadczeń – tak przecież się modlimy: „w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego”. Wiemy, kto to jest Trójca, bo przecież tak się modlimy.


Kiedy otrzymuję odpuszczenie grzechów – to jest moje doświadczenie Trójcy. Ojciec zesłał Ducha na odpuszczenie grzechów, a wszystko to zawiera się w znaku krzyża. Modlimy się: „Ojcze, daj nam Ducha”. Modlimy się: „Jezu Chryste, daj nam Ducha”. To są nasze doświadczenia.


W ten sposób pójdziemy rzeczywiście drogą apostolską. Tak samo apostołowie uczyli o Trójcy. Wiara w tajemnicę Trójcy czyni z nas Kościół ortodoksyjny, czyli prawosławny. Nie jedynie w znaczeniu Kościoła wschodniego, tylko w tym najgłębszym znaczeniu: prawo-sławny czyli taki, który prawidłowo sławi Boga. Tak chwali Boga, jak Bóg zechciał siebie objawić. A korzystamy z tego, że powiedział: „Nie nazywam was sługami, tylko przyjaciółmi”, a przyjaciel zna Boga i wie, jakie są Jego plany.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.