wtorek, 29 grudnia 2009

Chrześcijańska refleksja o New Age – Jezus Chrystus dawcą wody żywej


 bp Andrzej Siemieniewski 



Chrześcijańska refleksja o New Age – Jezus Chrystus dawcą wody żywej 


1. Fundament w historii czy w micie? 

Biblia przypisuje Jezusowi z Nazaretu rozmaite tytuły. Najważniejszy z nich to oczywiście „Chrystus” (czyli „Mesjasz”: namaszczony przez Boga mocą Ducha Świętego). Inne, jak „Syn Boży”, wskazują na Jego związek z Bogiem Ojcem albo podkreślają Jego misję wobec nas: „Zbawiciel”, „Nauczyciel”, „Mistrz”. Wydany na początku 2003 roku dokument watykański o New Age przywołuje kolejny tytuł: „Jezus Chrystus — dawca wody żywej”[1]. Włoski tytuł dokumentu sugeruje jeszcze bardziej intrygujące znaczenie: Gesù Cristo — Portatore dell’acqua viva. Portatore to przecież nie tylko dawca, ale raczej ten, który niesie (czy przynosi) wodę żywą[2].

Dlaczego taki akurat tytuł watykańskiego dokumentu o deformacjach i zagrożeniach wiary na przełomie wieków? Wydaje się, że autorzy pragną skonfrontować Jezusa z Nazaretu z pewną mityczną postacią: jest to astrologiczny Wodnik, Aquarius, ten, który miał nieść światu dzban ożywczej, duchowej wody.

Zestawienie to ma z jednej strony wyrazić uznanie dla prawomocności duchowych marzeń i tęsknot ludzkości: „Celem [watykańskiego] studium jest zdanie sprawy z tego, jak New Age odwołuje się do duchowego głodu współczesnego człowieka”[3]; z drugiej jednak strony ma ukazać, że zrealizowanie tych dążeń jest niemożliwe przez skierowanie się ku mitom. Obie papieskie rady wchodzą w ten sposób na drogę takiego spotkania z religijnością mityczną, jaka została zapoczątkowana dwadzieścia wieków temu przez apostołów Jezusa Chrystusa:

 

„Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości” (2 P 1,16);

„Nie ma na świecie ani żadnych bożków, ani żadnego boga, oprócz Boga jedynego. A choćby byli na niebie i na ziemi tak zwani bogowie — jest zresztą mnóstwo takich bogów i panów — dla nas istnieje tylko jeden Bóg Ojciec […] oraz jeden Pan Jezus Chrystus” (1 Kor 8,4-6).

 

Ludzkie pragnienie wyrażone w tęsknocie za mitem jest prawomocne: ale może znaleźć swoje spełnienie jedynie w historycznych realiach objawienia, którego świadkowie mogą zagwarantować dostępność do upragnionego duchowego celu. Starożytni pośród mitów o pogańskich bóstwach szukali „Zbawiciela”, „Pana”, „Boga”, „Nauczyciela” i „Uzdrowiciela”. Apostołowie głosili zaś: wszystko to znajdziecie w Bohaterze historii, która zdarzyła się na naszych oczach między Galileą a Jerozolimą. Podobnie współcześnie: szuka się dostępu do transcendencji w mnogości ezoterycznych nauk koreańskich szamanów, mistrzów buddyzmu i hinduistycznych guru, we współczesnych wydaniach daru mitycznego Aquariusa. Stolica Apostolska przypomina zaś, że prawdziwym nosicielem dzbana z wodą życia — w tym sensie „prawdziwym Wodnikiem” — jest Jezus z Nazaretu oraz że paradygmatem naszego zaangażowania na rzecz prawdy jest ewangeliczne spotkanie z Samarytanką:

 

„Gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi «Daj mi się napić» — prosiłabyś go wówczas, a dałby ci wody żywej: woda, którą ja dam, stanie się źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu” (J 4,10-14).

 

2. Główne tezy stanowiące o tożsamości ruchu New Age 

Czy w przypadku nowej duchowości New Age[4] mamy do czynienia z jakimś rodzajem zwartej organizacji, z pewną dobrze ukonstytuowaną społecznością religijną, propagującą nowe wyznanie religijne? Raczej nie, skoro określa się New Age jako „środowisko” (milieu), lub jako „sektę słuchaczy” (audience cult); jeśli już używa się określenia „ruch” to nie w analogii do, na przykład, katolickiego ruchu eklezjalnego (gdzie zakłada się określoną strukturę, hierarchię i dyscyplinę), ale raczej w analogii do powiedzenia „ruch na rzecz praw człowieka” (gdzie myśli się o luźnych powiązaniach ludzi połączonych jedynie wspólną ideą zaangażowania)[5]:

 

„Nie istnieje «ruch New Age»: jest to tylko duchowość złożona z rozmaitych składników. Jest to wyraz nowej religii światowej, która rodzi się na naszych oczach i odpowiada samoświadomości współczesnego człowieka. Nie ma ani świętej księgi, ani założyciela. Działa jak sieć powiązań niezliczonych małych grup”[6].


New Age to rodzaj przebudzenia religijnego, ale chodzi tu o rodzime religie pogańskie, z domieszką wpływów religii Dalekiego Wschodu oraz współczesnej psychologii, filozofii, elementów nauk przyrodniczych (także nurtów kontrkultury lat ’50 i ’60 XX wieku), a wszystko to dla stworzenia uniwersalnej religii mogącej zjednoczyć ludzkość[7].

Z dokumentu watykańskiego można wywnioskować, że pomimo tak wielkiego zróżnicowania, o jednej tradycji religijnej New Age pozwalają mówić następujące cechy charakterystyczne:

− elementy religii orientalnych;

− okultyzm i ezoteryzm zachodni;

− wymiar doświadczenia: prawd wiary trzeba doświadczyć wewnętrznie[8]

a) Elementy religii orientalnych: reinkarnacja, monizm, synkretyzm 

Naczelną tezą zaczerpniętą z religii orientalnych w odniesieniu do człowieka jest reinkarnacja. Idea ta pozwala pojmować życie na sposób całkowicie autonomiczny, bez zależności od Boga. Już nie tylko losy doczesne, ale i życie po śmierci, wieczność, znaleźć się mają całkowicie w rękach samego człowieka. Człowiek staje się jedynym zarządcą swojej przyszłości, zarówno ziemskiej, jak i wiecznej. Mocą swoich własnych decyzji postępuje na drodze ewolucji duchowej, która pozwoli mu stać się praktycznie równym Bogu.

W odniesieniu do Boga — taką ideą jest monizm. Bóg New Age nie jest ani osobowy, ani transcendentny. Nie jest stworzycielem świata ani nie podtrzymuje go w istnieniu, jest raczej nieosobową energią przenikającą świat tworząc z nim „kosmiczną jedność”. Takie jest znaczenie hasła „wszystko jest jednością”.

W odniesieniu do zbawiciela — tytuł Chrystus stosowany jest wobec każdego człowieka, który osiągnął stan boskiej świadomości. Zaczyna wtedy postrzegać samego siebie jako posiadającego naturę boską i dlatego może służyć innym jako Mistrz wewnętrznych ścieżek. Jezus z Nazaretu jest zaledwie jednym z takich „Chrystusów”, obok Buddy, Konfucjusza i wielu, wielu innych, w synkretycznym panteonie boskich postaci. Nazwę Duch Święty stosuje się zaś do określenia tego poziomu psychicznego, na którym człowiek może kontaktować się z boską energią kosmiczną[9]

b) Okultyzm i ezoteryzm zachodni 

Fundamenty światopoglądu New Age powstawały w XVIII i XIX w. w intelektualnych kręgach europejskich związanych z masonerią, spirytyzmem, okultyzmem i teozofią. Wszystkie te ruchy i nurty łączyła ezoteryczna kultura duchowa i przekonanie, że człowiek może kontaktować się ze światem wyższym za pomocą wyobraźni. Pojmowano ją jako organ duszy lub nawet ducha. Inną metodą było używanie takich pośredników, jak „aniołowie”, „duchy”, „demony” lub magiczne rytuały[10].

Amerykańskim odpowiednikiem takiego ezoteryzmu był nurt zwany New Thought, XIX-wieczny ruch religijny o podstawie w uproszczonej wersji idealizmu filozoficznego. Za fundamentalną rzeczywistość uważany był „umysł”. Z tego powodu zło pojmowano jako złudzenie, a drogą do wyzwolenia ze zła było wytworzenie w sobie odpowiednich, pozytywnych stanów umysłu[11].

Bóg był przedstawiany w tych ruchach nie tyle jako byt osobowy, co raczej na sposób Uniwersalnego Umysłu. Myśl ludzka miała mieć moc uruchamiania jego potęgi, a jedynym problemem stojącym przed człowiekiem była znajomość metody dostępu do Uniwersalnej Mocy. Wychodząc z założenia, że natura człowieka jest boska, wyprowadzono cały system sterowania rzeczywistością za pomocą potęgi myśli. Nie bez przyczyny jeden z autorów systematyzujących mnogość amerykańskich prądów religijnych wspomniał o istnieniu sekt egocentrycznych[12]. Wszystkie one stopniowo przekształciły religię w system osobistych gratyfikacji dla wyznawców. Główną ich tendencją było zapewnienie wiernym psychicznego komfortu, powodzenia życiowego i zdrowia fizycznego. Chrystus jawił się w tych doktrynach jako człowiek, który posiadł tajemnicę dostępu do boskiej mocy. Celem członka egocentrycznych sekt było nauczenie się, jak wejść w posiadanie tej samej uzdrawiającej mocy i jak za jej pośrednictwem dowolnie sterować rzeczywistością[13].

Głównym problemem ludzkości z perspektywy New Age jest nieumiejętność rozpoznania naszej własnej boskości. Niezdolność ta może jednak być przezwyciężona za pomocą technik uwalniania ukrytego, boskiego potencjału człowieka[14]. Z punktu widzenia New Age choroba i cierpienie mają swoje źródło w życiu niezgodnym z naturą. Dostrojenie się do natury zapewni życie znacznie zdrowsze, a nawet powodzenie materialne[15].

New Age oferuje także włączenie w nową religię interpretacji wyników współczesnej nauki i techniki, co tym bardziej ułatwia stawanie się religią w pełni globalną, obecną w każdym nowoczesnym społeczeństwie.

Synteza tych wszystkich elementów stanowi o właściwej „nowości” New Age: jest to połączenie elementu ezoterycznego ze świecką codziennością, dające obietnicę duchowości planetarnej, która obejmie i wyrazi wszystkie cząstkowe duchowości poszczególnych religii. Na tej drodze ma się dokonać synteza tak różnych tradycji, jak starożytny okultyzm egipski, kabała, gnoza wczesnochrześcijańska, nauka druidów, alchemia średniowieczna, hermetyzm renesansowy wraz z buddyzmem zen i hinduistyczną jogą[16]. Łączy się z tym holizm, czyli pragnienie przeżycia „całości”: człowiek pragnie żyć w harmonii z całym kosmosem, całą naturą i ze wszystkimi innymi osobami. 

c) Doświadczenie wewnętrzne zamiast prawdy 

Cechą charakterystyczną ruchu New Age jest nieuznawanie żadnego autorytetu duchowego wyższego niż osobiste doświadczenie wewnętrzne[17]. Nie zawierza się już prawdzie objawionej, która docierałaby do nas na zasadzie autorytetu religijnego, ale mocą wewnętrznego doświadczenia szuka się religii bardziej autentycznej niż chrześcijaństwo. To jest motywem powrotu do religii przedchrześcijańskich. Mniema się, że one właśnie zawierały czysty element doświadczenia, nieskażony jeszcze późniejszą „inwazją” doktryny chrześcijańskiej. Stąd zapał do wnikania w tradycje szamanów, magów, wróżek, czarownic.

Owe doświadczenie duchowe koncentruje się wokół dobrych wibracji, harmonii i ekstazy, czyli przeżyć zasadniczo przyjemnych. Metodą odnajdywania prawdy jest właśnie kierowanie się przyjemnymi odczuciami i doświadczeniami[18].

Często też religia przybiera charakter czysto terapeutyczny. Nie chodzi już o to, czy można zbliżyć się do prawdy, nawet kosztem wyrzeczeń i zaparcia się siebie, ale czy można osiągnąć stan dobrostanu psychicznego i duchowego. Religijna teza nie musi być prawdziwa: jej rolą jest przecież tylko ewentualna użyteczność dla mnie i dla moich potrzeb.

To, co nazywa się w tym kontekście „duchowością”, oznacza wewnętrzne doświadczenie harmonii i jedności z całą rzeczywistością, które uzdrawia uczucia niedoskonałości i skończoności. Ludzie odkrywają, że są złączeni z uniwersalną, życiodajną mocą[19]. Innym charakterystycznym elementem jest fascynacja nadzwyczajnymi manifestacjami, zwłaszcza, jeśli dotyczą ponadziemskich bytów. Przeżywa się zawładnięcie swojej osoby przez pozaziemskie istoty, mówiąc z satysfakcją o channeling, czyli o otwarciu kanału kontaktu z nadprzyrodzonością[20]

3. Apologetyczna odpowiedź na zjawisko New Age 

Dokument watykański nie jest po prostu zdaniem sprawy z realiów nowego ruchu religijnego, ale ma charakter apologetyczny. W tym sensie można uważać go za kontynuację profetycznych napomnień Jana Pawła II z listu Tertio millennio adveniente: „wielu współczesnych zadowala się mglistą religijnością, niezdolną sprostać problemowi prawdy”, oraz: „istnieje paląca potrzeba, aby ukazać jasno i głęboko prawdę o Chrystusie jako jedynym Pośredniku między Bogiem a ludźmi i jedynym Odkupicielu świata, odróżniając Go wyraźnie od założycieli innych wielkich religii”[21].

Tekst dokumentu na temat New Age przypomina, że celem jest budowanie chrześcijańskiego życia na solidnej podstawie, zgodnie z wezwaniem z listu Apostoła Piotra: „Bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1 P 3,15). Postawa apologetyczna w spotkaniu z ruchem New Age nie jest bezpodstawna: grunt pod ten ruch został przygotowany przez rozprzestrzenienie się relatywizmu, wraz z niechęcią lub obojętnością w stosunku do wiary chrześcijańskiej. Dlatego też, nawet jeśli należy przyznać, że religijność New Age odpowiada w jakiejś mierze słusznym dążeniom ludzkiej natury, to jednocześnie czyni to w sposób sprzeczny z Objawieniem chrześcijańskim[22].

Ruch New Age zaprzecza objawionej treści chrześcijańskiej wiary i dlatego nie można go uważać za coś pozytywnego lub nieszkodliwego. W warunkach kultury naznaczonej religijnym relatywizmem należy raczej przestrzegać przed próbami postawienia religijności New Age na tej samej płaszczyźnie, co wiara chrześcijańska, gdyż wnosi to coraz większy zamęt w serca ludzi. W oczach zwolenników New Age nowa era, która ma nadejść, będzie czasem ludzi przemienionych w istoty doskonałe, sprawujące całkowitą władzę nad kosmicznymi prawami natury. W takim toku wydarzeń chrześcijaństwo ma zostać wyeliminowane, by ustąpić miejsca nowej, globalnej religii i nowemu porządkowi świata[23].

Wniosek z lektury watykańskiego dokumentu jest jasny: należy informować ludzi, że nie jest możliwe wierzyć zarówno Chrystusowi, jak i Wodnikowi, że znajdujemy się tu w sytuacji „albo-albo”. Dokument watykański przytacza w tym kontekście tekst Ewangelii Łukaszowej:

 

„Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi” (Łk 16,13).

 

Przytacza też dalekosiężne skutki wyborów dokonanych przez Mędrców ze Wschodu i przez Króla Heroda (por. Mt 2): jest to opowiedzenie się za Chrystusem lub przeciw Niemu:

 

„Nie wolno nigdy zapomnieć, że wiele ruchów, które dały początek New Age, jest wyraźnie antychrześcijańskich”[24].

 

Każda autentyczna apologia jest jednak z zasady pozytywna. Ezoteryczne źródła fascynacji duchowych są szczególnym obiektem zainteresowań ludzi, którzy nie spotkali się z autentyczną propozycją chrześcijańską. Dlatego warto przypomnieć w tym miejscu nauczanie Jana Pawła II z adhortacji Ecclesia in Europa o tym, że „liturgia […] wraz z Pismem Świętym i nauczaniem Ojców Kościoła jest żywym źródłem autentycznej, mocno zakorzenionej duchowości” (EiE 70) i z tego właśnie powodu „konieczny jest wielki wysiłek formacyjny: formacja mająca na celu ułatwianie zrozumienia prawdziwego sensu liturgii Kościoła, a także odpowiednie pouczenie o obrzędach, wymaga autentycznej duchowości i wychowania do tego, by przeżywać ją w pełni” (EiE 73). 

a) Na wzór czasów apostolskich 

Odpowiedź pozytywna watykańskiego dokumentu na fenomen New Age koncentruje się przede wszystkim na postaci Jezusa. Dla chrześcijanina „Chrystus” jest pojęciem związanym nie z ogólną ideą boskości manifestującą się wielokrotnie w dziejach w wielkich założycielach religii światowych, ale z konkretną osobą, jedną i niepowtarzalną: Jezusem z Nazaretu. Przypomina się w dokumencie, że już u zarania chrześcijaństwa uczniowie Jezusa przeżyli konfrontację z religiami gnostyckimi. Nie zignorowali ich, ale raczej stawili im czoła. Wyobrażenia, które gnostycy odnosili do bóstw kosmicznych, zostały przez chrześcijan odniesione do samego Jezusa Chrystusa. Dokument przytacza, jako najbardziej przejrzysty przykład takiej strategii nauczania apostolskiego, hymn św. Pawła z Listu do Kolosan:

 

„On jest obrazem Boga niewidzialnego,

Pierworodnym wobec każdego stworzenia […]

On jest początkiem, Pierworodnym spośród umarłych […]

Zechciał bowiem Bóg, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia” (Kol 1,15.18-19).

 

Pierwsi chrześcijanie nie oczekiwali na nową kosmiczną erę, ale śpiewali hymny ku czci tej Pełni, która z Chrystusem już nadeszła i jest między nami obecna[25]

b) Jezus z Nazaretu jako „prawdziwy Wodnik” 

Kluczową rolę dla zrozumienia watykańskiego dokumentu Jezus Chrystus dawcą wody życia ma omówiona obszerniej przy końcu tekstu scena spotkania Jezusa z Samarytanką, opisana w czwartym rozdziale Ewangelii Janowej. Przypomina się czytelnikowi, że spośród rozmaitych ewangelicznych spotkań Jezusa z ludźmi to jedno szczególnie jasno wyraża, jaki dar ma do zaoferowania nasz Pan. Z tego powodu scena ta jest nawet nazwana „paradygmatem naszego zaangażowania na rzecz prawdy”, a także „kluczem do każdego dialogu chrześcijanina z człowiekiem niewierzącym”. Znaczące jest, co podkreśla dokument, że dialog ten odbywa się przy studni: „postawa taka może przynieść obfity plon wobec ludzi, którzy mogą być pociągani przez «nosiciela wody (Wodnika — Aquariusa)», ale którzy szczerze szukają prawdy”. Zaproszenie do spotkania Jezusa niosącego wodę życia będzie tym bardziej skuteczne, jeśli przychodzi ze strony kogoś, kto sam został głęboko poruszony swoim własnym spotkaniem z Jezusem: chodzi tu o doprowadzenie ludzi do dania odpowiedzi Zbawicielowi na ich własny sposób i w ich własnym czasie, aby Bóg mógł dokonać reszty[26]

c) Ewangeliczna obietnica doskonałości ludzkiej jednostki i społeczności 

Wspomniana już zasada nieuznawania żadnego autorytetu duchowego, wyższego niż osobiste doświadczenie wewnętrzne, przywodzi na myśl analogię z XVI-wiecznymi kontrowersjami, dotyczącymi poszukiwania nienaruszalnego fundamentu pewności wiary, kiedy to w obozie protestanckim triumfowały zasady sola gratia, sola fides, sola Scriptura i solus Christus. Wydaje się, że powoli wkrada się niebezpieczeństwo, że zasady te zostaną zastąpione przez nową tezę, głoszącą nieomylność i samowystarczalność wewnętrznego doświadczenia wiary: sola experientia.

Jakkolwiek doświadczenie nie może być absolutyzowane, to jednak ma ważne miejsce w całości chrześcijaństwa. Dokument o New Age przyznaje przecież, że atrakcyjność religijności proponowanej przez ten ruch może pochodzić częściowo z braku poważnych propozycji w autentycznych wspólnotach chrześcijańskich, dotyczących takich wymiarów duchowości człowieka, jak integracja z całością życia, poszukiwanie znaczenia życia, powiązanie życia ludzkiego z resztą stworzenia, pragnienie osobistej i społecznej transformacji, wreszcie — braku poważnej konfrontacji z racjonalistyczną i materialistyczną wizją człowieczeństwa[27].

W tym kontekście podkreśla się, że jednym z elementów wiary chrześcijańskiej, jak się wydaje nieco zapomnianym, jest nauka o losie wiecznym, połączona z głoszeniem zmartwychwstania ciała. To nauczanie jest dokładnym przeciwieństwem reinkarnacji, gdyż oznacza, że człowiek powierza swoją słabość i grzeszność miłosierdziu Bożemu[28].

Należy też mocniej podkreślać globalny zamiar Jezusa związany z założeniem Kościoła: chrześcijaństwo nie jest tylko szczególnym przypadkiem ogólnoludzkiej religijności, przypadkiem sformułowanym na użytek kultury zachodniej, obok innych wydań religijności, właściwszych dla pozostałych kultur, takich jak hinduizm, islam czy buddyzm. Przeznaczeniem Kościoła jest objęcie całej ludzkości, choć siła do wprowadzenia tego zamiaru w życie może pochodzić — co też trzeba nieustannie przypominać — z samej tylko atrakcyjności prawdy.

Po to, ostatecznie rzecz biorąc, wydany został dokument watykański o New Age — aby każdy miał szansę usłyszeć po dwudziestu wiekach echo słów znad samarytańskiej studni:

 

„Gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi «Daj mi się napić» − prosiłabyś go wówczas, a dałby ci wody żywej: woda, którą ja dam, stanie się źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu” (J 4,10-14).



[1] Angielska wersja dokumentu Jezus Chrystus dawcą wody życia nosi tytuł: Jesus Christ — The Bearer of the Water of Life — A Christian Reflection on the „New Age”, Vatican 2003, a włoska: Gesù Cristo — Portatore dell’acqua viva. Una riflessione cristiana sul New Age. Dalej: New Age.

[2] Podobny odcień znaczeniowy kryje się w wersji angielskiej tytułu: Jesus Christ — The Bearer of the Water of Life. To bear, to także przecież „nieść”.

[3] New Age, wstęp.

[4] New Age oznacza po angielsku Nowa Era. Jest to aluzja do astrologicznej tradycji starożytnych badaczy gwiazd podjętych na nowo na przełomie XIX i XX w.: każdy „wiek astrologiczny” (trwający nieco ponad 2 tysiące lat) nosił nazwę zaczerpniętą od któregoś ze znaków Zodiaku: Barana, Ryb czy Wodnika. Obecna Era Ryb zmierza już do końca, co zwiastuje początek nowej ery: Ery Wodnika. Każda era ma — według tych astrologicznych interpretacji — swoje odpowiednie energie kosmiczne: Era Barana była czasem religii żydowskiej, Era Ryb — czasem chrześcijaństwa. Ryba jako znak chrześcijaństwa oznacza niepokonalne przeciwieństwa pomiędzy rozmaitymi doktrynami religijnymi, prowadzące do walk i przemocy.

Wizja ta zakłada oczywiście nieuchronność tych zmian, ich historyczno-astrologiczną konieczność: przychodzą przecież wraz z niepowstrzymanym obrotem niebiańskich sfer. Od końca XIX w. astrologowie głosili, że to właśnie w w. XX skończy się czas Ryb i nastanie czas Wodnika. Nowa era ma spełnić marzenia o bezkonfliktowej jedności przez nową świadomość: zrodzona z doświadczenia mistycznego samoświadomość, pozwoli na niespotykane do tej pory poszerzenie wrażliwości ludzi. Por. New Age, 7.2.

[5] Por. New Age, 2.

[6] M. Fuss, Il Vaticano e la New Age, „Jesus” (marzec 2003), s. 18. M. Fuss jest profesorem Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie.

[7] Por.  New Age, 2.1 i 2.5.

[8] Por. M. Fuss, Il Vaticano e la New Age, o.c., s. 18.

[9] Por. New Age, 2.3.4.2.

[10] Por. Tamże, 2.2.3.

[11] Por. Tamże, 7.2.

[12] Por. E.T. Clark, The Small Sects in America, New York/Nashville 1949, s. 232n, autor wliczył do ich grona Christian Science, Divine Scientists, Unity School of Christianity i New Thought.

[13] Mary Baker Eddy, założycielka Christian Science, najradykalniej sformułowała tezy, które miały znaleźć tak szeroki oddźwięk w późniejszym New Age. Głosiła mianowicie, że świat ma naturę dogłębnie duchową, że jest fundamentalnie dobry i że dla osób wtajemniczonych dostępne są techniki dowolnych manipulacji rzeczywistością. Tak pojęte „naukowe chrześcijaństwo” obiecywało pewną i ściśle naukową drogę do życia bez bólu, bez chorób i problemów, za to będącego nieustannym pasmem satysfakcji i wewnętrznego zadowolenia. Por. R.H. Krapohl, Ch.H. Lippy, The Evangelicals: A Historical and Biographical Guide, Westport (Conn.)/London 1999, s. 149.

[14] Por. New Age, 3.5.

[15] Por. Tamże, 2.2.3.

[16] Por. Tamże, 2.1.

[17] Por. Tamże, 2.2.1.

[18] Por. Tamże, 4.

[19] Por. Tamże, 3.1.

[20] Por. Tamże, 2.2.1.

[21] Jan Paweł II, Tertio millennio adveniente, 36 i 38.

[22] Por. New Age, 1; 1.3; 1.4.

[23] Por. Tamże, 4.

[24] Tamże, 6.1.

[25] Por. Tamże, 3.3.

[26] Por. Tamże, 5.

[27] Por. Tamże, wstęp.

[28] Por. M. Fuss, Il Vaticano e la New Age, o.c., s. 19.

 

[2009]


niedziela, 27 grudnia 2009

Biskupia posługa fides et ratio: przykład św. Bazylego


bp Andrzej Siemieniewski

 

Biskupia posługa fides et ratio: przykład św. Bazylego

 

„Wielkie dzieła zadziwiają nas nie mniej,

także wtedy, gdy poznaliśmy nieco z mechanizmu ich funkcjonowania”[1].

 

Kiedy pada pytanie o istotę posługi biskupa, zwykle jak najsłuszniej formułujemy odpowiedź: ma on być pasterzem prowadzącym lud Boży drogami wiary. To wiara jest przecież pierwszym sposobem wejścia w „żywą i osobistą relację z Bogiem żywym i prawdziwym” (KKK 2558). A jednak Jan Paweł II w encyklice Fides et ratio[2] w swoim podsumowaniu niezmiennej od dwudziestu wieków Tradycji Kościoła dotyczącej wznoszenia się ku objawionej prawdzie nie zatrzymał się tylko na tym jednym wymiarze. Zapraszając nas do poszerzenia perspektywy zaczął od obrazu dwóch skrzydeł. Obok skrzydła wiary jest też jeszcze drugie, rozum; i dopiero oba razem pozwalają człowiekowi wznieść się do spotkania z Bogiem. Obie ścieżki, ta wiary i równoległa do niej droga rozumu, muszą spleść się w jeden szlak, który katolicki pasterz pokazuje ludowi Bożemu jako drogę do Boga.

Katolik ma przecież miłować Boga nie tylko „całym sercem”. Biblijne przykazanie jest obszerniejsze: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie” (Mt 22,37-38). Nie dziwi więc, że posługa katolickiego pasterza rozszerza się, tak by obok nauki ortodoksyjnej, katolickiej modlitwy przypominać też o właściwym myśleniu łączącym sprawy wiary z problemami nauki. Nawet tekst tak obfitujący w wezwania do miłości chrześcijańskiej jak pierwszy list Apostoła Jana przy zakończeniu podaje uzupełniającą regułę: „Syn Boży przyszedł i obdarzył nas zdolnością rozumu, abyśmy poznawali Prawdziwego” (1 J 5,20). W tej kwestii Apostołowie dają zgodne świadectwo: ofiarne życie chrześcijańskie ma być „wyrazem waszej rozumnej służby Bożej” (Rz 12,1).

Takie świadectwo dał nam sam papież Benedykt, kiedy przy początku września 2006 roku w Castel Gandolfo wziął udział w spotkaniu wypełnionym wykładami i dyskusjami na temat znaczenia teorii ewolucji dla wiary chrześcijańskiej[3]. Taki przykład płynie z postawy ks. kard. Christopha Schönborna, arcybiskupa Wiednia, który po kontrowersjach wywołanych cztery lata temu jego artykułem w „New York Timesie” na temat roli przypadku w ewolucji[4] podjął w katedrze wiedeńskiej cykl wykładów na temat pojęć celowości i przypadku w rozważaniach o ewolucji i o stworzeniu[5]. W tym samym duchu wystąpił całkiem niedawno ks. kard. George Pell, arcybiskup australijskiego miasta Sydney, kiedy dnia 4 października 2009 w publicznej debacie na Festiwalu Niebezpiecznych Idei (Festival of Dangerous Ideas) w Sydney wygłosił wykład polemizujący z najnowszymi formami wojującego ateizmu w świecie anglosaskim[6]. Wystąpienie to pełne było odwołań do myśli współczesnych fizyków, biologów i astronomów, ale także filozofów i teologów. Zapraszało do jak najbardziej uwspółcześnionego etapu wędrowania podwójnym szlakiem fides et ratio.

W tym samym nurcie utrzymuje się posługa ks. kard. Zenona Grocholewskiego, prefekta Kongregacji Wychowania Katolickiego, watykańskiego urzędu zajmującego się katolickim systemem oświaty i nauki.

Ale przecież hasło fides et ratio nie jest jakąś nowością w historii chrześcijaństwa. Wręcz przeciwnie, Jan Paweł II w swojej encyklice na temat wiary i rozumu pisze wyraźnie o Ojcach Kościoła:

 

„Przyjęli oni w pełni zdobycze rozumu otwartego na absolut i wszczepili w niego bogactwa zaczerpnięte z Objawienia […] Rozum przekroczył nawet cel, ku któremu nieświadomie dążył mocą własnej natury” (RF, 41).

 

W niniejszym rozważaniu sięgniemy po przykład posługi biskupiej na ścieżce fides et ratio zaczerpnięty właśnie ze złotego okresu Ojców Kościoła, z czwartego wieku chrześcijaństwa. Spójrzmy, czy i dziś można nauczyć się czegoś od wielkich pasterzy tamtych czasów. Wybierzmy do tego dziedzinę, która dziś wydaje się nam szczególnie kontrowersyjna: niech będzie to reakcja umysłu chrześcijańskiego na objawiony w Biblii opis stworzenia świata (Rdz 1-3).

Jednym z ważniejszych chrześcijańskich pisarzy, którzy zostawili obszerne przemyślenia na temat opisów stworzenia z Księgi Rodzaju, jest św. Bazyli (329-379), autor Homilii o sześciu dniach stworzenia (Homiliae in Hexaemeron). Tych spośród dzisiejszych chrześcijan, którzy mają skłonności do literalnego traktowania danych biblijnych dotyczących stworzenia, zaskoczy fakt, że ów święty Ojciec Kościoła wiele miejsc z pierwszych trzech rozdziałów Księgi Rodzaju traktował na sposób alegoryczny. Niekoniecznie fascynowały go jako źródło informacji o budowie kosmosu lub też o sześciu dosłownie pojętych dniach stworzenia świata i ulepieniu człowieka z mułu ziemi; bardziej zdawały się go pouczać o charakterze Boga.

Stworzyciel świata okazał się Bogiem-Artystą. Biblia zachęca nas w ten sposób, jak zapewnia Bazyli, byśmy traktowali świat, w którym żyjemy, jako najwspanialsze dzieło sztuki. Co ważne jednak — jest to dzieło niedokończone, jego rozwój i upiększanie trwają nadal. Szczególną rolę należy tu przypisać Duchowi Świętemu. W literackim obrazie, który — przyznajmy — zaskakuje obecnego czytelnika, Boży Duch ma „wysiadywać” świat, jak kwoka stopniowo doprowadzająca pisklęta do dojrzałego życia. Dość jednak ogólników: przejdźmy do szczegółów. 

a. Bóg Artystą

Dla św. Bazylego stwórczy akt Boga jest z całą pewnością dziełem Boskiego Artysty. Źródłem takiego pojmowania dzieła stworzenia nie są jednak wyłącznie sentymentalne zachwyty wywołane pięknem zachodzącego słońca lub śpiewem skowronków. Podstawą jest także wielkie odkrycie intelektualne: świat jest uporządkowany dzięki prawom przyrody, jakie nim rządzą. Dzięki temu jest też zrozumiały dla człowieka, który posługując się naukową obserwacją i zasadami logiki odkrywa stopniowo ponadmaterialny porządek przyrodniczych praw. Porządek ten, jako doskonale logiczny i harmonijny, cechuje się intelektualnym pięknem, zachwyca zarówno zmysły jak i umysł poznającego go człowieka[7].

Pierwszy Boży akt stworzenia to powołanie do istnienia „porządku rzeczy”: można w tym widzieć zespół zasad matematyki i fizyki, które rządzić miały stworzonym później światem materialnym. Tu jednak uwaga! Określenie „wcześniej” i „później” oznacza nie następstwo czasowe, ale porządek rozumowy. Dlaczego? Gdyż przed stworzeniem materii czas nie mógł istnieć. Czas został stworzony dopiero wraz z materialnym kosmosem, ponieważ jego miarą jest ruch obiektów w przestrzeni. Bazyli, wielki mistrz chrześcijaństwa z czwartego wieku, ujął to takimi słowami:

 

„Wydaje się, że nawet przed zaistnieniem tego świata, istniał jakiś porządek rzeczy […]. Powstanie świata zostało poprzedzone warunkami stosownymi do działania nadprzyrodzonej mocy [stwórczej], przekraczającej granice czasu, wiecznej i nieskończonej […]. «Na początku Bóg stworzył»: po świecie niewidzialnym i intelektualnym zaczął istnieć świat podpadający pod zmysły”[8].

 

Dlatego zanim zacznie się mówić o początku świata, należy wspomnieć o istnieniu zadziwiającego porządku, jaki panuje w rzeczach stworzonych[9]. Przy takim założeniu, poznawanie świata poprzez naukowe przyrodoznawstwo pozwala odbyć wędrówkę po etapach stworzenia, ale jakby w odwrotnej kolejności, tym razem wznoszenia się od dzieł stworzonych, poprzez odkrycie rządzącego nimi zadziwiającego porządku, aż do samego Twórcy:

 

„Jeśli pewnego dnia badałeś niezwykłość światła, jeśli wzniosłeś się od rzeczy widzialnych do niewidzialnego Bytu, to jesteś słuchaczem dobrze przygotowanym […]: Poprowadzę cię, jak wędrowca z daleka, przez tajemnicze cuda wielkiego miasta wszechświata”[10].

 

Akt stworzenia przebiegał przecież od powołania do istnienia praw przyrody do późniejszego (w sensie logicznego następstwa) pojawianie się materialnych bytów rządzonych przez te prawa. Natomiast ludzkie poznanie najpierw obejmuje materialny świat wokół człowieka, mozolnie dochodzi do ustalenia rządzących nim prawideł, a dopiero potem odkrywa niezmienność tych praw przyrody i ich podleganie prawom matematyki, które są ponadczasowe i niezmienne. W ten sposób dochodzi, jak po nitce do kłębka, do pytania o źródło całości stworzenia, zarówno widzialnego jak i tego ponadmaterialnego, obejmującego prawidła fizyki, logiki i matematyki. A tak zdobyta nauka przyrodnicza staje się jakby wstępnym ćwiczeniem dla zrozumienia jeszcze głębszego, które rodzi się, gdy człowiek pyta o źródło zarówno materialnych bytów jak i rządzących nimi regularnych i niezmiennych praw:

 

„Odkryjesz, jaki był początek czasu; […] jak inteligentny rozum panował nad porządkiem rzeczy widzialnych.

Odkryjesz też, że świat nie zaczął się od przypadku i bez powodu, ale dla użytecznego celu i dla wielkiej korzyści wszystkich bytów, ponieważ jest prawdziwą szkołą, w której ćwiczą się rozumne dusze; jest ćwiczebnym polem, gdzie uczą się poznawać Boga. Ponieważ przez widok rzeczy widzialnych i zmysłowych umysł dochodzi, jakby prowadzony za rękę, do kontemplacji rzeczy niewidzialnych. Ponieważ, jak mówi Apostoł, «od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła» (por. Rz 1,20)”[11].

 

Ten nieco dłuższy fragment zaczerpnięty z Homilii św. Bazylego jest godzien podkreślenia z jeszcze jednego powodu: Ojciec Kościoła przytacza tu zdanie z listu św. Pawła do Rzymian, nad wyraz często używane przez starożytnych i średniowiecznych teologów dla uzasadnienia potrzeby zgłębiania nauk przyrodniczych. Świat jako dzieło Boże może zostać poznany umysłem, a wtedy człowiek łatwiej zrozumie takie niewidzialne przymioty Boga-Stwórcy, jak wszechmoc, dobroć i mądrość.

Nie oznacza to, że Bazyli nie musiał zmagać się z dyskutantami jakże podobnymi do tych, z którymi chrześcijanie i dzisiaj spotykają się nieustannie.

 

„Niektórzy wyobrażają sobie, że wszystko na świecie utworzone jest z niepodzielnych atomów, cząstek i połączeń między nimi. Cząstki te łączą się lub dzielą, powodując narodzenie i śmierć, a ciała najbardziej nawet trwałe zawdzięczają swoją siłę wzajemnemu przyleganiu cząstek”[12].

 

Czy to zdanie jest efektem osiągnięć najnowszej fizyki cząstek i molekularnej biologii dwudziestego pierwszego wieku? Nie, to opinia o przyrodzie wypowiedziana przez starożytnych materialistów a streszczona w czwartym wieku przez chrześcijańskiego pisarza, Bazylego. Ich zdaniem „nie ma niczego, co rządziłoby światem, wszystko więc miałoby być poddane przypadkowi”[13].

Przejdźmy jednak do tekstów mówiących już bardziej wyraźnie, o świecie jako artystycznym dziele Boga-Artysty. Aby pomóc nam w zrozumieniu swojej myśli, Bazyli przypomina najpierw, jak obszerne jest pojęcie artyzmu, w jak wielu znaczeniach można mówić o artystycznych dziełach. Niektóre dzieła sztuki polegają na przemijającym ruchu ludzkiego ciała, jak taniec lub muzyka; powstałe w ten sposób dzieło jest ulotne, przemija w chwili ustania ruchu. Inne polegają na intelektualnym wysiłku, na przykład na stworzeniu jakiejś teorii wskutek procesu myślowego; są więc niedostrzegalne przez ludzkie zmysły. Jeszcze inne wreszcie polegają na wytworzeniu czegoś namacalnego i trwałego; na tym polegają sztuki zwane kreatywnymi:

 

„W sztukach kreatywnych dzieło trwa nawet po ustaniu działania twórcy. Tak jest na przykład w architekturze, tak jest w sztuce obróbki drewna i brązu, albo w tkaniu; nawet gdyby sam artysta przeminął, to dzieła służą do okazania pomysłowej rozumności twórcy i skłaniają do podziwiania rzeźbiarza czy tkacza z powodu jego osiągnięć”[14].

 

Takim właśnie trwałym dziełem jest stworzony przez Boga-Artystę świat.

Po ustaleniu, co rozumie przez dzieło sztuki, św. Bazyli podejmuje drugi krok swojego rozumowania. Przystępuje do analizy tekstu Księgi Rodzaju z tego właśnie punktu widzenia. Trzy pierwsze rozdziały tej biblijnej księgi można zinterpretować w następujący sposób: ludzki autor pierwszej części Biblii, Mojżesz, chce pokazać, że świat jest jakby dziełem sztuki wystawionym do podziwiania wszystkim ludziom, aby mogli poznać Tego, który jest jego Twórcą; dlatego konstruuje swój opis tak, aby czytelnik mógł jak najwięcej dowiedzieć się o Bogu.

 

„Że będąc dobrym, uczynił dzieło pożyteczne;

że będąc mądrym, uczynił wszystko jak najpiękniejsze;

że będą potężnym, uczynił wszystko wielkie […]

Mojżesz niemal pokazuje nam palec najwyższego Artysty (technites, artifex) biorącego w posiadanie materię wszechświata, kształtującego różne części w jedną doskonałą zgodność, aby z całości wyniknęła harmonijna symfonia”[15].

 

Na tym właśnie polegał sens zdania św. Pawła z listu do Rzymian, kiedy Apostoł pisał, że „niewidzialne przymioty Boga stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (por Rz 1,20). Świat to wspaniały zbiór wszystkich stworzeń; to właśnie kosmos — a pamiętamy, że z grecka słowo to oznacza piękne i harmonijne ułożenie części w zdobną całość. W chrześcijańskim świecie greckim z upodobaniem podejmowano ten wątek, pamiętając i o tych słowach Biblii sławiących stwórczą mądrość Boga: „Tyś wszystko urządził według miary i liczby, i wagi” (Mdr 11,20)[16].

Polemizując z tymi, którzy oddzielali dzieło Boga-Stwórcy od dzieła Boga-Artysty, św. Bazyli poucza:

 

„Zanim powstały te wszystkie rzeczy, które obecnie zauważamy wokół siebie, Bóg ułożył w swoim Umyśle plan świata takiego, jaki powinien powstać. Po czym stworzył materię w harmonii z taką formą, którą zapragnął jej nadać. Złączył różne fragmenty wszechświata więzami nierozerwalnej jedności i ustanowił tak wspaniałe związki i harmonię (koinonia kai harmonia, societas et harmonia) między nimi, że nawet najbardziej odległe od siebie części zdają się być zjednoczone w jednym powszechnym braterstwie (sympatheia, concentus)”[17].

 

b. Piękno dla oka, piękno dla intelektu

Boże stworzenie jest piękne, jednak „Bóg nie ocenia piękna swojego dzieła na podstawie zachwytu oczu; jego pojęcie piękna nie jest takie samo, jak nasze”. Nie należy oczywiście mniemać, że Boże odczucie piękna miałoby być sprzeczne z naszym albo by miało nie mieć z nim nic wspólnego; jest raczej od naszego nieskończenie głębsze i szersze: „Bóg ocenia jako piękne to, co zawiera doskonałość sztuki i co użytecznością wypełnia cel swojego istnienia”. Dlatego, ostatecznie „Bóg przedstawił sobie samemu plan swoich dzieł i przyjął każde z nich, jako spełniające cel zgodny z Bożym zamysłem stwórczym”[18].

Obraz kosmicznego Artysty dochodzi do szczytu w homilii trzeciej, gdzie Bóg zdaje się tak kształtować świat, jak grecki rzeźbiarz swoje arcydzieło:

 

„Ręka, oko czy jakakolwiek inna część posągu leżąca oddzielnie od reszty nikomu nie wydaje się piękna. Ale gdy umieści się ją w miejscu dla niej właściwym, to piękno proporcji, do tej pory niedostrzegalne, zachwyci osobę nawet najbardziej niewykształconą. Dlatego artysta (technites, artifex), zanim złączy części swego dzieła, rozróżnia i uznaje piękno każdej z nich z osobna, myśląc już o planowanym ostatecznie posągu.

Tak właśnie Biblia przedstawia nam Najwyższego Artystę (technites, verum artifex), udzielającego pochwały dla każdego ze swych dzieł; a kiedy dzieło będzie skończone, zasłużona pochwała spotka wtedy całość dzieła”[19].

 

„Widział Bóg, że było dobre” (por. Rdz 1,12): człowiek poznając świat może doznać zachwytu powtarzając te słowa przy każdym z rozważanych dzieł stworzenia. Może zakończyć, zgodnie z Biblią, iż „Bóg widział, że wszystko co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,31). Wtedy otworzy się brama do poznania niektórych przymiotów samego Boga:

 

„Niech Bóg udzieli wam zrozumienia (synesis, intelligentia) Jego prawdy, abyście mogli wznieść się od rzeczy widzialnych do Bytu niewidzialnego, a ze wspaniałości i piękna stworzeń — byście mogli dojść do właściwej idei Stworzyciela. Gdyż «to, co w Bogu niewidzialne — Jego wiekuista moc oraz boskość — od stworzenia świata stają się widzialne dzięki rozumnemu oglądaniu dzieł Bożych» (Rz 1,20).

Uznajmy więc naszego Dobroczyńcę we wszelkich rzeczach widzialnych: w ziemi, powietrzu, niebie, wodzie, w dniu i w nocy”[20].

 

Intrygujące jest, nawiasem mówiąc, że słowo „zrozumienie” użyte tu przez św. Bazylego brzmi tak samo, jak w poruszającym fragmencie list św. Pawła do Kolosan: „nie przestajemy za was się modlić i prosić [Boga], abyście doszli do pełnego poznania Jego woli, w całej mądrości i duchowym zrozumieniu” (Kol 1,9).

Wracając jednak do Homilii św. Bazylego: używając w naszych czasach artystycznej terminologii w dyskursie teologicznym koniecznie trzeba wnieść pewne zastrzeżenie. W naszym dwudziestym pierwszym wieku odwoływanie się do kategorii artystycznych bywa niekiedy rodzajem dyspensy od intelektualnego wysiłku związanego z przyrodoznawstwem, z naukowym poznawaniem świata. Bywa, że chrześcijanin odcina się od trudu zdobywania solidnej wiedzy naukowej, od „szkiełka i oka mędrca”, aby oddać się sentymentalnym zachwytom nad malowniczym krajobrazem gór lub urzekającym lasem.

Bazyli był jak najdalszy od tego typu przeciwstawiania estetycznego piękna świata i intelektualnego piękna praw przyrody. Oto próbka tego, jak potrafił łączyć zachwyt nad pięknem Bożego stworzenia z zachętą do pogłębiania zrozumienia praw przyrody. Zobaczmy, jak skomentował słowa proroka Izajasza zestawiając je z fragmentem księgi Psalmów: „On rozciągnął niebiosa jak tkaninę i rozpiął je jak namiot mieszkalny” (Iz 40,22) — „On świat na morzach osadził” (Ps 24,2). Ów grecki Ojciec Kościoła od poetyckiego słowa Biblii szybko potrafi przejść do ściśle fizykalnego i astronomicznego punktu widzenia. Ze swoim słuchaczem dialoguje na temat Ziemi zawieszonej w kosmicznych przestworzach w taki oto sposób:

 

„Mam nadzieję, że nie będziesz próbował znaleźć miejsca, który jest punktem podparcia Ziemi? […] Czy powiesz, że to woda jest podparciem dla Ziemi? Ale wtedy musisz znaleźć oparcie dla wody, a niełatwo będzie ci powiedzieć, o co wspiera się woda”[21].

 

Ostatecznym środkiem interpretacji biblijnego tekstu, jeśli dotyczy zjawisk przyrodniczych, staje się dla Bazylego fizyka i astronomia. W tej materii kryterium ustalania znaczenia tekstu biblijnego stanowi przyrodoznawstwo (oczywiście na takim poziomie, jaki został osiągnięty w tamtych czasach, dzięki zespołowemu wysiłków przedchrześcijańskich filozofów greckich):

 

„Cóż znaczy fragment «On świat na morzach osadził»”, jeśli nie to, że woda rozpościera się ze wszystkich stron [kuli] Ziemi?”[22];

„Ziemia umieszczona jest w centrum kosmosu, a skoro jej środek jest tak samo oddalony od każdego punktu na jej powierzchni, to spoczywa nieruchomo sama w sobie”[23];

„Każde ciężkie ciało spada z góry na dół, a przecież dół to nic innego, jak centrum kosmosu. Nie dziw się więc, że Ziemia nigdzie nie spada: zajmuje przecież centrum wszechświata, swoje naturalne miejsce”[24].

 

To starożytny obraz świata dobrze znany wszystkim wykształconym ludziom starożytności: kulista Ziemia o obwodzie ok. 40 tys. km (według używanych przez nas jednostek długości) spoczywa jak drobny pyłek w samym centrum bezmiernej przestrzeni kosmicznej; otoczona zaś jest przez planety i gwiazdy krążące wokół niej w odległościach wielokrotnie większych niż rozmiar Ziemi. Woda pokrywa sferyczną warstwą kulę ziemską dzięki sile ciążenia skierowana zawsze (według fizyki Arystotelesa) ku centrum wszechświata: „Ta sama siła, która ściąga Ziemię ze wszystkich krańców świata i sprawia, że zawieszona jest ona w centrum kosmosu, sprawia też, że ogromna masa wody wskutek swojego ciążenia w dół i tendencji do równowagi spoczywa nieruchomo wokół Ziemi”[25].

Przypominając te szkolne elementy starożytnej nauki św. Bazyli musiał nagle zauważyć w tym miejscu swojego homiletycznego wywodu, że niektórzy słuchacze poczuli się zawiedzeni. Dlaczego? Oto do tej pory byli być może pełni podziwu dla mocy Boga, który potrafi w cudowny sposób utrzymać kulę ziemską zawieszoną pośród kosmicznych, bezkresnych przestrzeni. A teraz przy okazji swojej homilii Ojciec Kościoła wytłumaczył im, jak przedchrześcijańska jeszcze, arystotelesowska fizyka potrafi wyjaśnić to przedziwne zjawisko za pomocą przyczyn całkiem naturalnych, bez uciekania się do jakiejkolwiek interwencji nadprzyrodzonej. Czyżby więc podziw słuchaczy dla mocy Boga miał doznać osłabienia? Nic podobnego, tłumaczy im Bazyli: „Wielkie dzieła zadziwiają nas nie mniej, także wtedy, gdy poznaliśmy nieco z mechanizmu ich funkcjonowania”[26]. Ten, który wszystko stworzył według wagi i liczby, i miary, ten też — zgodnie ze słowami Hioba — „zna liczbę kropli wody” (Hi 36,27 LXX)”[27]. Prawa przyrody nie są konkurencją dla przedziwnej mocy Bożej. Są raczej jednym ze sposobów przejawiania się potęgi Stwórcy.

Poznanie prawa fizyki i astronomii, które umożliwia taką konstrukcję kosmosu, jaką obserwujemy, ma sprawić w nas nie mniejszy podziw dla Boga, ale nawet większy. Oto okazał się On Stwórcą także tych tak przedziwnych praw przyrody! Okazał się Artystą tworzącym dzieła zachwycające chrześcijanina zarówno w odczuciu estetycznym jak i w aspekcie intelektualnej wrażliwości człowieka. „Księżyca nie mierzymy okiem, ale rozumem: rozum, dla poznania prawdy, znacznie pewniejszy jest niż oko”, podkreśla zdecydowanie Bazyli, przypominając, dzięki jakim to obliczeniom łatwo można wywnioskować, że choć Księżyc wydaje się mały, to w rzeczywistości jest ogromnym ciałem niebieskim porównywalny rozmiarami z Ziemią[28]. Takie problemy też wchodziły w zakres tematów poruszanych w homilii wyjaśniającej w czwartym wieku sens biblijnego opisu stworzenia. 

c. Niedokończona Ziemia

Następny wątek duszpasterskiego tekstu tego starożytnego Ojca Kościoła to aspekt ciągłości dzieła stworzenia. Zgodnie z dość popularnym podówczas tłumaczeniem biblijnego tekstu Bazyli stwierdza: „Ziemia, jak mówi Pismo Święte, była niewidzialna i niedokończona” (por. Rdz 1,2)[29] — odnosząc te słowa do stanu Ziemi przed pojawieniem się na niej życia: roślin, zwierząt i ludzi. Dzieło stworzenia obejmuje więc w swojej drugiej części jakby „dokończenie” Ziemi, dopełnienie jej artystyczną dekoracją czy ozdobą, jaką są mnożące się na niej rośliny i zwierzęta. Jak dokona się to dokończenie? Następuje to przez udzielenie Ziemi zdolności do wydania życia:

 

„Płodność Ziemi jest jej doskonałym dokończeniem: wzrost wszelkiego rodzaju roślin i wybujałych, wysokich drzew, zarówno pożytecznych jak i bezproduktywnych; słodki zapach kwiatów i ich przyjemne kolory; wszystko to, co nieco później na rozkaz Boga ujawniło się z Ziemi, aby ją upiększyć, powszechną Matkę tego wszystkiego”[30].

 

Odnajdujemy to podpowiedzi kierujące nas ku rozumieniu dzieła stworzenia świata nie jako czegoś jednorazowego, ale raczej jako ciągłego procesu. Wszelkie przejawy życia i wszelki wzrost istot żywych wynika z posłuszeństwa Bożym prawom wprawdzie nadanym materialnemu światu na początku, ale działającym w świecie nieustannie, aż do dziś. A celem tego jest uczynienie świata jeszcze bardziej pięknym i doskonałym:

 

„Ziemia czekała, by zrodzić resztę stworzenia na mocy tej siły, którą otrzymała od Stworzyciela. Ale czekała na oznaczony czas i na Boży rozkaz”[31].

 

Ten Boży rozkaz przyjmuje postać prawa natury. Pierwszy Boży rozkaz wydany przy początku czasów uczy jak gdyby naturę, co ma czynić w następnych wiekach[32]. Myśli wskazujące na to znajdziemy w piątej Homilii św. Bazylego:

 

„Kiedy ziemia odpoczęła uwolniona wreszcie od ciężaru wody, dotarł do niej rozkaz, by wydała trawy i drzewa. Widzimy zresztą, że to samo dzieje nawet dziś. Głos (phone, vox), który wtedy rozbrzmiał i ów pierwszy rozkaz (to proton prostagma, primum praeceptum), stały się prawem natury (nomos physeos, lex naturae) i nadal działają na ziemi, dając jej moc wydawania owoców po wszystkie czasy”[33].

 

Stworzone wraz z materialnymi bytami prawa natury pozwoliły tak rozwinąć się początkowo pustej ziemi, że stała się środowiskiem bujnego rozwoju roślin i zwierząt:

 

„Kiedy Bóg rzekł: «Niech ziemia wyda», to nie wydała ona czegoś, co nosiła już w sobie, ale Ten, który dał rozkaz, udzielił jej mocy, aby to się mogło stać. […] Rozkaz «Niechaj wyda rośliny zielone» nie oznacza «Niech wyda to, co ma już w sobie», ale «przyjmij to, czego jeszcze nie masz»: Bóg udziela mocy i aktywnej siły”[34].

 

Dlatego stwarzanie nie jest aktywnością Boga należącą tylko do przeszłości. Wręcz przeciwnie: Bóg podtrzymuje nieustannie wszystko swoim stwórczym słowem, co obecnie przejawia się przez istnienie praw natury:

 

„Pomyślmy o Słowie Bożym, jak porusza się poprzez całe stworzenie: miało swój początek w tamtej chwili, ale pozostaje czynne i skuteczne aż do dziś, a nawet aż do końca wieków. Jak piłka (sphaira, globus) popchnięta przez kogoś w stronę pochyłości, zaczyna toczyć się w dół wskutek swojego kształtu i spadku terenu i nie zatrzyma się, póki nie dotrze do płaskiego miejsca, tak też i natura wszystkiego, co istnieje, wprawiona w ruch jednym rozkazem (eni prostagmati, uno praecepto)”[35].

 

Oprócz obrazu toczącej się kuli Bazyli odwołuje się do innych obrazowych porównań, aby uprzytomnić słuchaczom znaczenie pojęcia prawa natury. Wiele wysiłku wkłada w to, aby nie umknęło im, że rozkaz Boży skierowany do świata przyrody nie przemija, ale trwa swoimi skutkami do dziś i aż do końca świata. Nawet ryby morskie wędrujące co roku do właściwych sobie siedzib „nie mają wprawdzie daru rozumu, ale mają prawo natury (ton tes physeos nomon, naturae legem) w swoim wnętrzu: ono pokazuje im, co mają czynić”[36].

 

„Ten sam Boży rozkaz także dziś panuje nad ziemią, każdego roku okazuje swoja moc wydawania ziół, nasion i drzew. Jak kręcący się bąk, po nadaniu mu pierwszego impulsu, potem już sam obraca się wokół swej osi, tak i natura, otrzymawszy impuls pierwszego rozkazu, podąża za nim nieprzerwanie przez wieki, aż do wypełnienia się wszystkiego”[37].

 

Warto zaznaczyć, że tego typu homiletyczne obrazy używane w wykładzie Pisma św. wydały swój pełniejszy owoc dopiero w późniejszym średniowieczu. Wtedy mocniej dotarło do chrześcijańskich filozofów, że jeśli zachowanie przyrody rządzone jest niezmiennym Bożym prawem, to znaczy, że można odkryć reguły rządzące naturą. Oznacza to, że możliwa jest nauka przyrodnicza, philosophia naturalis.

Dlaczego jednak w księdze Objawienia nie opisano w szczegółach tego wszystkiego, co dotyczy przyrody? Dlaczego podane zostały tylko najogólniejsze zasady stworzenia, sprowadzające się do tego, że wszystko pochodzi od Boga? Czy nie byłoby bardziej pożyteczne, gdyby wszystkie detale stworzenia zostały od razu ujawnione ludziom, tak by nie musieli trudzić swoich umysłów? Nie, z całą pewnością nie było by to dla ludzi korzystne:

 

„Ta cisza [Biblii] służy do ćwiczenia naszego rozumu, abyśmy wychodząc z tak niewielu danych, poczuli się wezwani do odkrywania prawdy”[38].

 

Uwaga jednak! Musi to być rzetelne i sprawdzalne przyrodoznawstwo! Podobnie jak jego poprzednicy i następcy (wraz ze św. Augustynem), tak i św. Bazyli nie omieszkał dodać ostrzeżeń przed pseudonauką, która za jego czasów występowała najczęściej pod postacią astrologii. Ciekawe zresztą, że argumenty przeciw niej użyte mogły być niekiedy zupełnie niezależne od religijnej wiary. Oto jak zupełnie naturalistycznie, odwołując się tylko do sił rozumu ludzkiego, grecki Ojciec Kościoła wyjaśnia niemożliwość astrologii (dla przypomnienia: jej zwolennicy wymagali do swoich obliczeń informacji o czasie narodzenia człowieka z dokładnością do sekund):

 

„Niemożliwe jest znać tak dokładnie godzinę narodzin. Jeśli więc nawet najdrobniejsza rozbieżność uniemożliwi obliczenia [astrologów], to zarówno ci, którzy oddają się tej pseudonauce, jak i ci, którzy słuchają ich z otwartymi ustami, jak gdyby mogli dowiedzieć się czegoś o swojej przyszłości, wystawiają się na pośmiewisko”[39].

 

Jest to po prostu „szczyt głupoty”[40], komentuje dobitnie Ojciec Kościoła. Swoją drogą, warto wspomnieć na te słowa sprzed tysiąca sześciuset lat, kiedy w naszym dwudziestym pierwszym wieku w najbardziej rozwiniętych krajach świata ogląda się zawartość półek sklepów z czasopismami, a pośród nich dziesiątki pism przekazujących najnowsze astrologiczne wieści… 

d. Wysiadywanie świata

Najbardziej zapewne zaskakującym dzisiejszego czytelnika sposobem literackim użytym przez św. Bazylego do podkreślenia trwania w czasie dzieła stworzenia jest odwołanie się do obrazu ptaka wysiadującego jajka w gnieździe. Obraz ten zyskał sobie popularność u starożytnych: można go spotkać u św. Efrema Syryjczyka (306-373), powróci potem u św. Augustyna (354-430), jego siła oddziaływania musiała być więc doprawdy niezwykła dla ludzi tamtej epoki. Wydaje się więc, że warto nieco dokładniej zająć się tym porównaniem, jakkolwiek niecodzienne może się nam ono dziś wydać. Może nas pouczyć o takim starożytnym pojęciu Bożej przyczynowości w ewolucji natury, do którego wielu współczesnym nam ludziom wciąż jeszcze daleko.

Obraz wysiadywania świata uczy nas, by nie dopatrywać się Bożego działania w przyrodzie koniecznie na kształt niespodziewanych namacalnych interwencji ingerujących w prawa natury, zawieszających je lub korygujących. Boże działanie nie pojawia się zwykle po to, aby punktowo zawiesić prawa przyrodnicze. Wręcz przeciwnie: zwykle na co dzień doświadczamy Bożej Opatrzności właśnie w regularnościach stworzonego przez Boga świata. Owszem, chrześcijanin widzi nieustanny wpływ stwórczej Bożej mocy działającej na innej zasadzie niż tylko przyczyny wewnątrzświatowe. Ale niekoniecznie przybiera to postać wdarcia się siły podobnej do naturalnej, tyle że „z zewnątrz”, w nasze codzienne sprawy. Na innych ścieżkach trzeba szukać codziennej obecności Opatrzności Bożej.

Czego więc uczyli się starożytni chrześcijanie ze wspomnianego porównania? Otóż ptak swoją nieprzerwaną obecnością i bliskością wpływa na stopniowy rozwój jajka i na doprowadzenie do tego, by wydało ono życia. Ale przecież ten wpływ nie polega na przykład na poruszeniu czegoś wewnątrz jajka, na bezpośrednim dotknięciu jego wnętrza. Nie, czynnikiem działającym jest ciepło obecności ptaka. To ono stopniowo prowadzi — mocą praw natury — do ukształtowania się nowego życia pisklęcia. Dlatego ten proces tak znakomicie nadawał się w opinii starożytnych do porównania z działaniem Bożej miłości. Bóg działa w codzienności nie zawieszając praw natury. Porusza wszystko zgodnie ze swoją wolą przez duchowe ciepło swojej wszechobecności. Zobaczmy zresztą, jak św. Bazyli wyjaśnia biblijną frazę: „Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1,2):

 

„Odwołam się tu do pewnego Syryjczyka: słowo syryjskie jest tu bowiem bliższe znaczeniu terminu hebrajskiego, lepiej więc oddaje znaczenie Biblii.

Przez wyrażenie «unosił się» Syryjczycy rozumieją: przenikał naturę wody, tak jak ptak zasłaniający jajka swoim ciałem i udzielający im siły życiowej przez swoje własne ciepło. W ten sposób zbliżamy się najbardziej jak tylko można do znaczenia słów «Duch unosił się»: mamy przez to zrozumieć, że przygotowywał naturę wody do wydania istot żyjących; jest to wystarczający dowód dla tych, którzy pytają, czy Duch Święty brał aktywny udział w stworzeniu świata”[41].

 

Podobną interpretację znajdziemy u wspomnianego wyżej Efrema Syryjczyka, który był praktycznie współczesnym św. Bazylego:

 

„Duch Święty ogrzewał wody pewnego rodzaju ciepłem życiowym, aż doprowadził je jakby do wrzenia: wskutek intensywnego ciepła udzielił im płodności. Podobne jest działanie kwoki. Wysiaduje ona jajka aż staną się płodne wskutek ciepła”[42].

 

Efrem porównał nawet ten sposób działania Bożego do dzieła Ducha Świętego w sakramencie chrztu: woda chrztu przecież też staje się duchowo płodna wskutek napełnienia Duchem Bożym i dlatego może w sakramencie nowego narodzenia wydać na świat dzieci Boże[43].

W tym kontekście zauważmy, że Bazyli uświadamia swoim słuchaczom, iż pierwsze trzy rozdziały Księgi Rodzaju często posługują się szatą literacka, której nie można pojmować tak dosłownie, jak sformułowań czysto historycznej relacji.

 

„Kiedy mówimy o głosie Bożym, o słowach, o rozkazie i o Bożym języku, nie oznacza to dźwięku, który wydobywałby się z organu mowy, albo drgania powietrza wskutek ruchu języka. To po prostu znak o woli Boga, a jeśli nadajemy mu kształt rozkazu, to tylko dlatego, aby lepiej pouczyć dusze słuchaczy”[44].

 

Wielu innych świętych autorów tamtej epoki też skłaniało się do odróżniania literackiej szaty Pisma św. od przekazanego przez nią teologicznego sensu. Najsłynniejszy z nich to oczywiście św. Augustyn, ale ze względu na rozmiar jego pism komentujących księgę Rodzaju wypada omówić jego nauczanie przy innej okazji. Pozostańmy więc tutaj przy innej osobie, nieco mniejszego formatu literackiego. Oto słowa św. Teodoreta z Cyru (ok. 390- ok. 460):

 

„Bóg wziął własnymi rękami proch ziemi, aby ulepić człowieka. Spróbujmy zrozumieć, cóż może oznaczać język tego typu? Oznacza to: Bóg zaangażował się w sposób szczególny w stworzenie natury człowieka. To właśnie przekazuje nam wielki prorok [Mojżesz], jako że pozostałe stworzenie zostało powołane do istnienia rozkazem ustnym, a tylko człowiek uczyniony został przez «ręce» Boże. Jak nienarodzone dziecko znajduje się w łonie matki i rozwija się w tym, co je otacza od samego początku, podobnie Bóg pragnął zaczerpnąć materiał dla ciała ludzkiego z ziemi”[45].

 

Skoro wiele sformułowań księgi Rodzaju było w sposób oczywisty użytych w sensie niedosłownym, to prawdziwym wyzwaniem dla autorów tamtych czasów było znalezienie prawidłowej równowagi między historyczną dosłownością biblijnego opisu a jego metaforycznym przekazem. Bazyli wie, że za jego czasów praktykuje się wśród niektórych grup całkiem metaforyczną lekturę Księgi Rodzaju, ale odrzuca taki sposób podejścia do tekstu jako niespełniający wymogów zachowania sensu historycznego:

 

„Muszę sprzeciwić się opinii pewnych pisarzy w Kościele, którzy wskutek górnolotnych idei i wysublimowanych poglądów uciekli się do metafor i w wodzie dostrzegali już tylko figurę oznaczającą moce duchowe i niecielesne”[46].

 

Jak znaleźć więc właściwe ramy dla zorientowania się w tej skomplikowanej problematyce interpretacji tekstu biblijnego? Punkty orientacyjne wyznaczone były przez te dane nauk przyrodniczych, które były znane już w tamtych czasach. Bazyli uczy swoich słuchaczy posługiwaniem się w biblijnym rozważaniu powszechną wiedzą przyrodniczą, jak na przykład kiedy w homilii omawia obieg wody w przyrodzie:

 

„Źródłem wody w powietrzu jest morze. Ogrzane przez promienie słońca zamienia się w parę wodną, wznosi się w wyższe regiony powietrza, gdzie ulega schłodzeniu wskutek wysokości ponad poziomem działania promieni odbitych od ziemi. Dochodzi do tego cień chmur, co schładza ją jeszcze bardziej, zamienia się więc w deszcz i w ten sposób użyźnia ziemię”[47].

 

Oczywiście, nie poprzestaje na tym. Posługuje się zaraz obok poetyką tekstu biblijnego i odwołuje się do stosownych duchowych alegorii. Ale stara się wyjaśniać słowo Pisma tak, by było zgodne z danymi nauk przyrodniczych. 

e. Czy znajdzie się taki prostak?

Zbliżając się do końca naszej lektury wybranych miejsc Homilii o Księdze Rodzaju św. Bazylego wypada podkreślić, że ten starożytny autor może stać się dla nas niezwykle pożytecznym przykładem tego, jak łączyć zapał do modlitewnej lektury Biblii z podziwem dla sukcesów naukowej pracy ludzkiego rozumu. Ów Ojciec Kościoła nie był oczywiście odkrywcą takiej metody duszpasterskiego działania. Korzystał z Tradycji Kościoła rozwijającej się wtedy już od trzech wieków, a sam też dał silny impuls do kontynuowania tego nurtu rozumienia Biblii w przyszłości.

Jako przykład dokumentujący ciągłość tej postawy w Kościele u największych duszpasterzy przytoczmy teraz kilka myśli zaczerpniętych z dzieł autora, który poprzedził św. Bazylego o cały wiek. Autorem tym jest Orygenes.

Jest to bardzo wczesny autor chrześcijański, żyjący w przybliżeniu w latach 180-253. Zachowało się szesnaście jego homilii na temat pierwszej biblijnej księgi, choć niestety tylko po łacinie, a do tego w wersji pochodzącej ze znacznie późniejszych czasów, spisanej przez Rufina (ok. 345-410).

Warto napomknąć o pewnym aspekcie idei Orygenesa spotykania się duchowości z nauką, mianowicie o relacji niezmiennego tekstu biblijnego do rozwijającej się wciąż nauki o przyrodzie. Chrześcijanin XXI wieku często staje przecież zakłopotany wobec pytań o zgodność Biblii z nauką, równie często wydaje mu się, że jest to problem czysto nowożytny i że dopiero w ostatnich czasach zmieniono zasadę dosłownej lektury Biblii w kwestiach przyrodniczych wskutek nacisku dynamicznie rozwijającego się nowożytnego przyrodoznawstwa. Bardzo wiele możemy się pod tym względem nauczyć od Orygenesa, najwybitniejszego teologa chrześcijańskiego początków III wieku.

Omawiając tego typu kwestie, Orygenes sygnalizuje od razu, że właściwa lektura Biblii nie jest czymś łatwym: „ludzie, którzy nieprawidłowo odczytują lub rozumieją Pismo, popadają w rozliczne błędy”, a „wyłączną przyczyną ich fałszywych wyobrażeń jest fakt, że pojmują oni Pismo Święte nie w sensie duchowym, lecz dosłownie”[48]. Większość problemów, na jakie wskazuje Orygenes, odnosi się do wyobrażeń na temat samego Boga oraz do roli Chrystusa, ale niektóre dotyczą też kwestii przyrodniczych. Emocjonalny charakter niektórych wypowiedzi na ten temat świadczy o tym, jak ważne w oczach Orygenesa były poruszane tu zagadnienia. Czujemy, że nie są to czysto teoretyczne rozważania, ale że odnoszą się one do konkretnych sytuacji życiowych, może do dyskusji z uczniami, a może do debat w gronie aleksandryjskich filozofów. „Czyż znajdzie się taki prostak, który by sądził, że Bóg, niby jakiś rolnik, «zasadził drzewa w raju, w Edenie na wschodzie» oraz posadził «drzewo życia», to znaczy widzialne i dotykalne drzewo?”[49], zadaje retoryczne pytanie, a my czujemy się jak świadkowie jakiegoś intelektualnego sporu, który Orygenes z kimś wiódł i który tu oto znajduje swój finał.

Podobnie dla tego aleksandryjskiego uczonego nie ulega wątpliwości istnienie wielu innych miejsc biblijnych, których z całą oczywistością nie należy interpretować jak kronikarskiej relacji, ale raczej uważać za literacki przekaz głębszej prawdy duchowej. Z opisu stworzenia przytacza inny przykład dowodzący niemożliwości literalnego rozumienia wszystkich elementów początku Księgi Rodzaju. „Czyż rozsądny człowiek będzie sądził, że pierwszy, drugi i trzeci dzień, wieczór i poranek, były bez słońca, księżyca i gwiazd, a ów jakoby pierwszy dzień upłynął nawet bez nieba?”[50], pisze, odwołując się do faktu, że stworzenie ciał niebieskich wspomniane jest w Księdze Rodzaju dopiero przy relacji z wydarzeń czwartego dnia. Nie przedstawia przy tym swojego alegorycznego sposobu czytania Pisma Świętego jako jakiejś rzadko spotykanej hipotezy, ale raczej jako oczywisty dla wszystkich wykształconych chrześcijan sposób jej lektury:

 

„Co się tyczy opowiadania, że «Bóg po południu przechadzał się po raju» i że «Adam skrył się pod drzewem» (Rdz 3,8), zaiste sądzę, że nikt nie ma wątpliwości, iż Pismo przedstawiło je przenośnie, aby w ten sposób wskazać na pewne tajemnice”[51].

 

Teolog ów na podstawie przytoczonych przykładów formułuje nawet ogólniejszą zasadę interpretacyjną: „każdy, kto ma ochotę, może łatwo zebrać z Pisma Świętego różne fakty opisane tak, jakby się wydarzyły, a jednak wiara, że mogły się one wydarzyć w sensie historycznym, nie byłaby poprawna i rozsądna”[52]

 

* * * * * * * * * *

 

W naszej refleksji na temat istoty biskupiej posługi zwróciliśmy uwagę na to, że pasterz ludu Bożego ma być nauczycielem pełnej Ewangelii. Biskup ma przekazywać ludowi Bożemu sposób spełnienia wszystkich aspektów największego i pierwszego przykazania Biblii: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” (Mt 22,37). Starożytni Ojcowie i średniowieczni Doktorzy Kościoła często umieli łączyć duszpasterską posługę z fascynacją dla dwojakiej drogi ku Bogu pozwalającej chrześcijaninowi rozwinąć oba skrzydła, fides et ratio, by móc wznosić się do Boga. 

 



[1] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 10; tekst angielski: http://en.wikisource.org/wiki/Nicene_and_Post-Nicene_Fathers:_Series_II/Volume_VIII/The_Hexaemeron/Homily_1 (2009); tekst grecko-łaciński: http://www.documentacatholicaomnia.eu/02g/0330-0379,_Basilius_Magnus,_Homiliae_IX_in_Hexaemeron,_MGR.pdf (2009).

[2] Jan Paweł II, Fides et ratio — encyklika o relacjach między wiarą a rozumem, [w:] Encykliki Ojca Świętego Jana Pawła II, t. II, Kraków 1996, s. 824-920.

[3] Por. O. Horn, S. Wiedenhofer, (red.), Schöpfung und Evolution: Eine Tagung mit Papst Benedikt XVI in Castel Gandolfo, Augsburg-Rom 2007.

[4] Ch. Schönborn, Finding Design in Nature, „New York Times”, July 7, 2005, http://www.nytimes.com/2005/07/07/opinion/07schonborn.html (2009).

[5] Ch. Schönborn, Ziel oder Zufall? Schöpfung und Evolution aus der Sicht vernünftigen Glaubens, Freiburg i.B. 2007; tekst angielski: Chance or Purpose? Creation, Evolution and a Rational Faith, San Francisco 2007.

[6] G. Pell, Without God We are Nothing, wykład w ramach: „Festival of Dangerous Ideas” 4 X 2009 http://www.catholicculture.org/culture/library/view.cfm?recnum=9156 (2009).

[7] Por. J. Szaefer, Appreciating the Beauty of Earth, „Theological Studies” Mar 2001 (t. 62) 1, s. 23-53 http://search.ebscohost.com/login.aspx?direct=true&db=f5h&AN=4214702&lang=pl&site=ehost-live (2009).

[8] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 5.

[9] Por. św. Bazyli, Homilie Rdz I, 1.

[10] św. Bazyli, Homilie Rdz VI, 1.

[11] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 6.

[12] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 2.

[13] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 2.

[14] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 7.

[15] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 7.

[16] Por. I. Miller, Idolatry and the Polemics of World-Formation from Philo to Augustine, „Journal of Religious History”, Jun 2004 (t. 28) 2, s. 126-145 http://search.ebscohost.com/login.aspx?direct=true&db=a9h&AN=13384584&lang=pl&site=ehost-live (2009).

[17] św. Bazyli, Homilie Rdz II, 2.

[18] św. Bazyli, Homilie Rdz III, 10.

[19] św. Bazyli, Homilie Rdz III, 10.

[20] św. Bazyli, Homilie Rdz III, 10.

[21] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 8.

[22] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 9.

[23] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 10.

[24] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 10.

[25] św. Bazyli, Homilie Rdz III, 5.

[26] św. Bazyli, Homilie Rdz I, 10.

[27] św. Bazyli, Homilie Rdz III, 5.

[28] św. Bazyli, Homilie Rdz VI, 11.

[29] św. Bazyli, Homilie Rdz II, 1.

[30] św. Bazyli, Homilie Rdz II, 1.

[31] św. Bazyli, Homilie Rdz II, 3.

[32] Por. św. Bazyli, Homilie Rdz V, 5.

[33] św. Bazyli, Homilie Rdz V,1.

[34] św. Bazyli, Homilie Rdz VIII,1.

[35] św. Bazyli, Homilie Rdz IX, 2.

[36] św. Bazyli, Homilie Rdz VII, 4.

[37] św. Bazyli, Homilie Rdz V, 10.

[38] św. Bazyli, Homilie Rdz II, 3.

[39] św. Bazyli, Homilie Rdz VI, 5.

[40] Por. św. Bazyli, Homilie Rdz VI, 6.

[41] św. Bazyli, Homilie Rdz II, 6.

[42] Sancti patris nostris Ephraem Syri et Jacobi episcope Edesseni interpretationum in Genesim collectanea, 1, A. Assemani (red.), Sancti patris nostris Ephraem Syri Opera omnia, I, Roma 1773 [za:] A. Louth, La Bibbia commentate dai Padri: Antico Testamento t. 1/1, Città Nuova Ed. — Roma 2003, s. 34.

[43] Por. tamże.

[44] św. Bazyli, Homilie Rdz II, 7.

[45] św. Teodoret z Cyru, Kompendium o mitach heretyków, V,9 [za:] A. Louth, La Bibbia commentate dai Padri: Antico Testamento t. 1/1, Città Nuova Ed. — Roma 2003, s. 81.

[46] św. Bazyli, Homilie Rdz III, 9.

[47] św. Bazyli, Homilie Rdz IV, 7.

[48] Orygenes, O zasadach, IV, 2,1-2, Kraków 1996.

[49] Orygenes, O zasadach, IV, 3,1.

[50] Orygenes, O zasadach, IV, 3,17 (wersja z Filokalii).

[51] Orygenes, O zasadach, IV, 3,1.

[52] Orygenes, O zasadach, IV, 3,1.


[2009]