czwartek, 24 grudnia 2009

Oremus pro Iudaeis


bp Andrzej Siemieniewski 


Oremus pro Iudaeis

 

Podobno w średniowiecznym Bizancjum o liturgicznych formułach i o dogmatach chrześcijańskiej wiary dyskutowano na miejskim targowisku. Dziś to rzecz raczej niespotykana, aby jakiś tekst z liturgicznej księgi Kościoła stawał się katalizatorem gorących polemik prasowych. Publicyści zwykle nie debatują o prefacji adwentowej ani nie bywamy świadkami zapalczywych debat telewizyjnych na temat formularza Mszy św. we wspomnienie niedawno kanonizowanego świętego. A jednak w roku 2008 podniosła się publiczna dyskusja teologiczna wywołana zmianą modlitewnej formuły. O liturgicznym tekście pisano na pierwszych stronach czasopism całego świata, przeprowadzano na jego temat wywiady z najważniejszymi intelektualistami i komentowano go w najpoważniejszych gremiach. A wszystko to po opublikowaniu 6 lutego tego właśnie roku przez watykański dziennik L’Osservatore Romano na samym dole pierwszej strony króciutkiej, zwięzłej notki watykańskiego Sekretariatu Stanu, poświęconej pewnemu liturgicznemu szczegółowi z rytuału modlitw Wielkiego Piątku. Sprawa związana była, jak głosiło to wyjaśnienie, z „możliwością używania wersji Mszału rzymskiego opublikowanej w 1962 roku”. Chodziło więc o liturgiczną księgę napisaną po łacinie, praktycznie nieużywaną już od ponad 40 lat, od czasu wprowadzenia nowych mszałów po II Soborze Watykańskim, a dopuszczoną do ponownego użytku niedawnymi decyzjami papieskimi. „Ojciec Święty Benedykt XVI podjął decyzję, aby zastąpić modlitwę Oremus et pro Iudaeis z liturgii Wielkiego Piątku, zawartą we wspomnianym Mszale rzymskim”. Ogłoszony wtedy nowy tekst, jak można było przeczytać w rzymskim dzienniku, „miał być stosowany we wszystkich liturgicznych celebracjach Wielkiego Piątku z użyciem tego mszału”[1]. Dlaczego dwa łacińskie zdania będące poprawką do Mszału rzymskiego odbiły się tak głośnym echem na całym świecie? 

a. Ut omnis Israel salvus fiat

Łacińskie słowa Oremus et pro Iudaeis znaczą: „módlmy się i za Żydów”. Oczywiście tym, co wzbudziło zainteresowanie i rozpaliło emocje, nie był sam fakt modlitwy akurat za Żydów (Kościół przecież regularnie modli się publicznie za najróżniejsze grupy niechrześcijan); punktem kluczowym okazało się sformułowanie intencji tej modlitwy. A oto nowa jej wersja w pełnym brzmieniu: 

„Módlmy się także za Żydów, ażeby Bóg i Pan nasz oświecił ich serca, by poznali Jezusa Chrystusa, Zbawiciela wszystkich ludzi.

(Módlmy się. Zegnijmy kolana. Powstańcie).

Wszechmogący, wieczny Boże, który chcesz, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy, spraw łaskawie, aby kiedy pełnia ludów wejdzie do Twojego Kościoła, cały Izrael został zbawiony. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen”[2].

Druga część nowego tekstu modlitwy następującej po wezwaniu do klęknięcia to prawie dosłowne cytaty z Nowego Testamentu. Wezwanie: „Wszechmogący, wieczny Boże, który chcesz, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”, to dostosowany do formuły modlitewnej fragment Pierwszego Listu do Tymoteusza (1 Tm 2,3-4); a kolejna część: „spraw łaskawie, aby kiedy pełnia ludów wejdzie do Twojego Kościoła, cały Izrael został zbawiony” – jest z kolei wzorowana na zdaniu z Listu do Rzymian (Rz 11,25-26). Jednak kontrowersje wzbudziła zdecydowanie mocniej pierwsza część modlitwy. 

b. Ut Deus illuminet corda eorum

„Módlmy się także za Żydów” (Oremus et pro Iudaeis), wzywa kapłan w modlitwie wielkopiątkowej. Aż do końca lat pięćdziesiątych XX wieku używano łacińskiego określenia Oremus et pro perfidis Judaei, z czego zrezygnowano w 1959 roku. Opuszczenie określenia perfidis to bardzo szczęśliwa zmiana, gdyż w licznych językach nowożytnych wywoływało jak najgorsze skojarzenia z „perfidią”, a również i w łacinie minionych stuleci nie sugerowało niczego pozytywnego.

Nowa wersja ma jednak nie tylko zalety: jedną z jej wad jest uleganie nowożytnej tendencji utożsamiania aspektu etnicznego (naród żydowski) z aspektem religijnym (wyznawcy judaizmu). Może to być słuszniejsze w takich krajach jak Izrael czy Stany Zjednoczone, gdzie etniczni Żydzi — jeśli są religijni — zdecydowanie najczęściej wyznają judaizm. Nawet tam jednak są grupy Żydów chrześcijan, zwłaszcza Żydów mesjanistycznych. W Polsce jednak sytuacja może być jeszcze inna: możliwe, że w naszym kraju większość religijnie gorliwych osób pochodzenia żydowskiego wyznaje katolickie chrześcijaństwo. Może więc jednak przydałby się jakiś przymiotnik przed rzeczownikiem Iudaeis, jakieś określenie dostosowane do ducha czasów, niosące jednak jasne przesłanie, że wielkopiątkowa modlitwa w intencji rozmaitych grup ludzi nie ma na celu podziału według kryteriów etnicznych czy narodowych, ale podział ze względu na wyznawaną wiarę. Grupami, za które się modlimy, nie są rozmaite narody: Polacy, Rosjanie, Żydzi czy Słowacy. Są nimi raczej wyznawcy rozmaitych religii: katolicy, inni chrześcijanie, wyznawcy judaizmu, muzułmanie, a nawet ateiści.

Ale przejdźmy do tej intencji modlitewnej, która wzbudziła tak wiele debat od marca 2008 roku: „aby Bóg i Pan nasz oświecił ich serca, by poznali Jezusa Chrystusa, Zbawiciela wszystkich ludzi”. Co ciekawe, również i te słowa są wzorowane na Nowym Testamencie. Zarówno sformułowanie: „poznać Jezusa Chrystusa, Zbawiciela wszystkich ludzi”, jak i wezwanie, „aby Bóg i Pan nasz oświecił ich serca”, wydają się reminiscencją słów św. Pawła (odpowiednio z 1 Tm 4,10 i z 2 Kor 4,6).

Gdzie leży powód kontrowersji? Głównym punktem zapalnym stało się następujące wnioskowanie: Jeśli katolik modli się za Żydów, aby uznali Jezusa za Zbawiciela, to tym samym ogłasza, że wyznawcom judaizmu czegoś w sensie duchowym brakuje; a to byłoby dla nich obraźliwe. Zgodnie z takim rozumowaniem jedyną postawą godną chrześcijanina byłoby ogłoszenie, że misyjny aspekt wiary chrześcijańskiej nie może być kierowany do Żydów, gdyż nie ma takiej potrzeby: i tak przecież zostaną zbawieni na mocy obietnic Przymierza zawartego z Bogiem. Misyjne wysiłki wyznawców Ewangelii powinny być skierowane tylko wobec pogan, a więc ludzi nie będących ani żydami, ani chrześcijanami.

Takie stanowisko nie jest nowe: reprezentuje je na przykład słynny myśliciel żydowski Franz Rosenzweig. W znakomitym dziele Gwiazda zbawienia podkreślał różnicę między chrześcijanami a wyznawcami judaizmu, uważając za oczywistość, że osoba narodowości żydowskiej chrześcijaninem nie zostanie: „Najgłębsza różnica między człowiekiem żydowskim a chrześcijańskim polega na tym, że chrześcijański ze swej natury, lub przynajmniej z racji swego urodzenia jest poganinem, podczas gdy żyd jest żydem”[3]. Ma to oznaczać, że chrześcijanin jest byłym poganinem, człowiekiem duchowo bezdomnym, który do domu wiary wszedł dopiero przez chrzest, po nawróceniu na chrześcijaństwo. Natomiast dla Żyda nie jest to potrzebne: z urodzenia przebywa on już w domu wiary narodu wybranego. Dlatego „chrześcijaństwo musi nawracać”[4], ponieważ jest w nieustannej drodze do domu Ojca; podczas gdy Żydzi – nie: oni już mieszkają w domu Bożym. Stanowisko Rosenzweiga jest jak najbardziej godne szacunku; jest bardzo głębokim i dialogicznym ujęciem wzajemnych relacji między chrześcijaństwem a judaizmem. Ale jest to stanowisko wyznawców judaizmu. Czy tak samo mają wypowiadać się teologowie katoliccy? Nie wiadomo, czy byłaby to dobra droga do prawdziwego dialogu, gdyby katoliccy teologowie przejęli artykuły wiary judaizmu (podobnie jak nie byłoby odpowiednie uzależnianie tego dialogu od wstępnego przyjmowania przez stronę judaistyczną artykułów wiary chrześcijańskiej!). 

c. Jews for Jesus

Jews for Jesus — to amerykańskie określenie obejmujące Żydów uznających Jezusa za oczekiwanego przez Izraela Mesjasza. Czy chrześcijanie powinni się od nich odcinać, traktując jako osoby naruszające dobrosąsiedzkie relacje chrześcijaństwa z judaizmem?

Głębokie światło na tę sprawę rzucają refleksje kaznodziei Domu Papieskiego, a zarazem wybitnego biblisty, włoskiego franciszkanina Raniero Cantalamessy. Komentując kilka lat temu List św. Pawła Apostoła do Efezjan, o. Cantalamessa powiedział: „na kanwie dialogu między Żydami a chrześcijanami powstały bezkrytyczne idee, które są bezpośrednim zaprzeczeniem nauczania [Listu do Efezjan]”, a zapewne i całego Nowego Testamentu. Treść tych niepokojących idei o. Raniero wyjaśnia tak: 

„Kościół w wielu dokumentach uznał trwałą wartość Starego Przymierza i jego zbawczy charakter dla tych, którzy w dobrej woli według niego żyją. Niektórzy interpretują to w taki sposób, jakby Kościół chciał przez to powiedzieć, że Żydzi mogą obejść się bez Chrystusa; że misja chrześcijańska skierowana jest do pogan, nie do Żydów”[5]

Jaki byłby skutek takich zapatrywań? R. Cantalamessa formułuje to jako metodyczne wyrzeczenie się nie tylko bezpośredniego zaangażowania misyjnego wśród Żydów, ale nawet moralnego prawa do nadziei, że kiedyś dojdą oni do poznania Chrystusa. Wyrażałoby się to w rezygnacji nawet z modlitwy w tej intencji. W przeciwieństwie do takich poglądów kaznodzieja papieski wyznaje: „pragnę, aby żydowscy bracia doszli pewnego dnia do poznania Tego, którego Symeon nazwał „światłem na oświecenie pogan i chwałą ludu Bożego, Izraela” (por. Łk 2,32).

Ojciec Cantalamessa tak opisał swoją nadzieję: „Oby doszli do tego, nieprzymuszani, a może nawet i niezachęcani z naszej strony, ale samodzielnie, przez własne odkrycie, z wnętrza swojej wiary, bez zagubienia niczego ze swojej tożsamości «Izraela według ciała». Wyrzeczenie się nawet owego pragnienia oznaczałoby dla mnie brak miłości zarówno wobec Chrystusa, jak i wobec Żydów”[6]. Wyjaśnia też przyczynę tak częstych napięć w tej materii: jest nią fałszywe rozumienie pojęcia nawrócenia, w tym również przez wielu teologów katolickich: „W ustach Jezusa — a już z pewnością w programowym tekście Mk 1,15 — «nawrócić się» nie oznacza przejścia od bałwochwalstwa do czci prawdziwego Boga, nie oznacza też wyrzeczenia się czegoś; oznacza po prostu «uwierzyć w Ewangelię»; nie oznacza powrócić, ale uczynić krok naprzód, aby wejść do królestwa, które już przyszło”. W tym właśnie sensie, przypomina o. Raniero Cantalamessa, pisał Apostoł Paweł: „Ewangelia jest mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka” (Rz 1,16). 

d. Ewangelia jest mocą Bożą najpierw dla Żyda

Uwagi o. Cantalamessy, kaznodziei Domu Papieskiego, wydają się oczywiste dla każdego czytelnika Nowego Testamentu. Św. Paweł wiernie realizował swoje pierwotne powołanie, o którym zapisano w Dziejach Apostolskich: „on zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela” (Dz 9,15).

Postawę tę widać już od samych początków głoszenia Ewangelii: „Niech cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego ukrzyżowaliście, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem” (Dz 2,36).

Izraelici są nie tylko adresatami Dobrej Nowiny, są oni nawet uprzywilejowani w ewangelizacji: „Wy jesteście synami proroków i przymierza, które Bóg zawarł z waszymi ojcami […]. Dla was najpierw wskrzesił Bóg Sługę swego i posłał Go, aby błogosławił każdemu z was w odwracaniu się od grzechów” (Dz 3,25-26).

Bóg „posłał swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa Chrystusa” (Dz 10,36).

W pierwotnym Kościele nie stawiano pytania o to, czy można Ewangelię głosić Żydom, pytanie brzmiało całkiem przeciwnie: czy można ją głosić nie-Żydom: „zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan” (Dz 10,45). Głoszenie zmartwychwstania Jezusa odnosiło się bowiem w pierwszym rzędzie do Izraela: „Paweł przemówił: «Słuchajcie, Izraelici: wywiódł Bóg Izraelowi Zbawiciela Jezusa. Głosimy wam Dobrą Nowinę o obietnicy danej ojcom: że Bóg spełnił ją wobec nas jako ich dzieci, wskrzesiwszy Jezusa” (Dz 13,16-33). 

e. Z Szawła Paweł

Ale to wszystko teksty sprzed dwudziestu wieków. Zupełnie inaczej brzmią odczytywane dzisiaj, w perspektywie tylu narosłych nieporozumień historycznych, oskarżeń, krzywd i prześladowań. Często były to doświadczenia, które można by nazwać — posługując się językiem Nowego Testamentu — Szawłowymi; dochodziło do prób obrony sprawy Bożej przy pomocy władz administracyjnych i państwowych. W Roku św. Pawła wszelkim kandydatom na zwiastunów Ewangelii potrzebne jest radykalne powtórzenie doświadczenia Apostoła spod bram Damaszku:

– ten, który zadawał cierpienie, teraz jest gotów raczej sam cierpieć;

– ten, który był gotów użyć przemocy, teraz wyrzeka się jej i sam raczej zgadza się paść jej ofiarą;

– ten, który wspomagał obronę wiary siłą władzy świeckiej, teraz raczej sam stawia czoło jej wyzwaniom.

Pojawia się więc warunek konieczny szerzenia nadziei chrześcijańskiej: duchowe przejście od przeddamaszkowego Szawła do nawróconego Pawła, przejście od pozycji władzy i mocy do pozycji gotowości do współcierpienia: 

„Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, potwierdza mi to moje sumienie w Duchu Świętym, że w sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieustanny ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą, [odłączonym] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami. Są to Izraelici, do których należą przybrane synostwo i chwała, przymierza i nadanie Prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice. Do nich należą praojcowie, z nich również jest Chrystus według ciała, który jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki” (Rz 9,1-5).



[1] Nota della Segretaria di Stato — dal Vaticano 4 febbraio 2008, „L’Osservatore Romano” z 6 II 2008, s. 1.

[2] „Oremus et pro Iudaeis: Ut Deus et Dominus noster illuminet corda eorum, ut agnoscant Iesum Christum salvatorem omnium hominum. (Oremus. Flectamus genua. Levate.) Omnipotens sempiterne Deus, qui vis ut omnes homines salvi fiant et ad agnitionem veritatis veniant, concede propitius, ut plenitudine gentium in Ecclesiam Tuam intrante omnis Israel salvus fiat. Per Christum Dominum nostrum”, [za:] http://www.zenit.org/article-21705?l=english (2009); tłum. za: http://www.radiovaticana.org/pol/Articolo.asp?c=184863 (2009).

[3] F. Rosenzweig, Gwiazda zbawienia, tłum. T. Gadacz, Kraków 1998, s. 632; w oryginale niem.: „Dies ist ja der tiefste Unterschied zwischen dem jüdischen und dem christlichen Menschen, daß der christliche von Haus aus oder mindestens von Geburtswegen — Heide ist, der Jude aber Jude”, Der Stern der Erlösung, Frankfurt am Main 1990, s. 453.

[4] Tamże, s. 534; niem.: „die Christenheit muß missionieren”, s. 379.

[5] R. Cantalamessa, Predice della Quaresima 2003: La Chiesa, una costruzione ben ordinata (Ef. 2, 21), http://www.cantalamessa.org/it/predicheView.php?id=15 (2009).

[6] „Vi giungano, non costretti e neppure forse sollecitati da noi, ma autonomamente, per scoperta propria, dall’interno della loro fede, senza perdere nulla della loro identità di «Israele secondo la carne». Rinunciare perfino a «desiderare» questo significherebbe, per me, non amare né Cristo né gli ebrei”, tamże.


[2009]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.