bp Andrzej Siemieniewski
Duchowa interpretacja Biblii w III wieku (na przykładzie dialogu Uczta biskupa Metodego z Olimpu)
W wydanej jesienią 2010 roku adhortacji Verbum
Domini papież Benedykt zachęcił do śmiałego korzystania z dorobku
współczesnej biblistyki. Ale nie tylko. Równie gorąco polecił odwoływanie się
do tradycji Kościoła dawnych wieków: starożytności i średniowiecza
chrześcijańskiego:
„Do przywrócenia właściwej
hermeneutyki Pisma Świętego w znaczący sposób przyczynia się także wsłuchiwanie
się na nowo w Ojców Kościoła i przyglądnięcie się ich podejściu egzegetycznemu”
(VD, 37).
Czy można uczyć się od pisarzy kościelnych sprzed wieków, którzy nie mieli
do dyspozycji krytycznego aparatu naukowego wypracowanego dopiero w ostatnich
czasach? Na pewno tak, zapewnia nas papież:
„Ich przykład może uczyć
współczesnych egzegetów naprawdę religijnego podejścia do Pisma Świętego, jak
również interpretacji, która zawsze spełnia kryterium jedności z doświadczeniem
Kościoła, pielgrzymującego przez dzieje pod przewodnictwem Ducha Świętego”
(VD, 37).
Przede wszystkim można to czynić w dziedzinie rozróżniania różnych poziomów
znaczenia biblijnego tekstu: „tradycja patrystyczna i
średniowieczna, umiała rozpoznawać różne sensy Pisma”, pisze Benedykt
XVI, przytaczając średniowieczny dwuwiersz:
Littera – gesta docet, quid credas – allegoria,
Moralis –
quid agas, quo tendas – anagogia.
Można go przetłumaczyć tak:
Litera – historii uczy; w co wierzyć – alegoria,
Moralny
sens – co czynić; gdzie zmierzasz – anagogia.
Jak najbardziej potrzebne i konieczne rozumienie
sensu dosłownego Biblii winno być uzupełnione rozumieniem duchowym, na które
składają się trzy kolejne sensy: alegoryczny, moralny i anagogiczny. Stosowali
go najwcześniejsi pisarze chrześcijańscy i wielcy Ojcowie Kościoła, by w
średniowieczu systematycznie uczyć tego jako schematu podejścia do świętego
tekstu. Ten sposób rozumienia Pisma istniał więc od samego początku
chrześcijaństwa, obecny jest już nawet w Nowym Testamencie. To ostatnie jest
istotne dla wszystkich, którzy stają przed ważnym problemem: czy stosowanie
reguły czterech sensów do interpretacji Biblii nie jest jakimś arbitralnym
zabiegiem narzuconym na Biblię z zewnątrz — jest to dobrze udokumentowana
wewnątrzbiblijna metoda interpretacji tekstu (por. Ga 4, 21-26).
Sięgnijmy więc po przykład ze starożytności. Niech będzie on nie tyle
teoretyczny — a więc wykład na temat interpretacji Biblii, co raczej praktyczny
— po prostu interpretacja Biblii na użytek duszpasterski wynikający z intuicji,
czym jest Słowo Boże w życiu i misji Kościoła.
Naszym wybranym tekstem jest dialog Uczta
napisany przez biskupa Metodego z Olimpu (ok. 250-ok. 310). Uczta Metodego wzorowana jest na utworze Platona pod tym samym tytułem.
Pamiętamy, że treścią platońskiego pierwowzoru jest seria mów pochwalnych
wygłoszonych przez biesiadników ku czci boga miłości, Erosa. U Metodego seria
mów biesiadniczek ma na celu pochwałę dziewictwa, ale przecież związek z
miłością jest także tu oczywisty: jest to dziewictwo przeżyte w miłości do
Chrystusa, co wyrażają słowa znajdującego się już przy końcu dialogu
dwudziestoczterozwrotkowego hymnu z powtarzającym się refrenem: „Tobie
poświęcam swą czystość, Oblubieńcze”.
Jedni przestrzegają, że „dzieło Metodego nie jest arcydziełem literatury i
filozofii wczesnego chrześcijaństwa”, inni —
wręcz przeciwnie, są zdania, że to zapewne najpiękniejszy przykład prozy epoki
wczesnych Ojców.
Zostawiając specjalistom z dziedziny literatury greckiej
rozstrzygnięcie tego zagadnienia, pozostaniemy przy głównym punkcie naszych
zainteresowań, a więc przy sposobie interpretowania Pisma Świętego przez
Metodego jako charakterystycznego reprezentanta czasów tuż po okresie życia Orygenesa.
1. W pierwszej mowie Uczty
Marcella przywołuje przepis prawa Mojżeszowego nakazujący natrzeć solą każdą
ofiarę przed złożeniem jej Bogu (Kpł 2,13). Owszem, jest to rytualny przepis
Starego Przymierza. Ale przecież należy go rozumieć w powiązaniu ze słowami
Apostoła: „proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała
swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby
Bożej” (Rz 12,1). Tak właśnie czyni Marcella: kojarząc to ze słowami Ewangelii
„Wy jesteście solą dla ziemi” (Mt 5,13), wykłada słowa Starego Testamentu w
sposób nazwany przez nią „duchowym”:
„Jak za pomocą soli można z mięsa usunąć rozkład, tak samo za pomocą nauk
dziewica usuwa wszelkie nierozumne żądze cielesne. Dusza bowiem nie posypana solą
słów Chrystusa musi cuchnąć […] A zatem cały duchowy wykład Pisma Świętego w
trosce o nasze dobro udzielił nam ostrej i konserwującej soli”.
To pierwszy przykład takiego sposobu rozumienia Biblii w starożytnym
Kościele, który warto przypomnieć sobie w naszych czasach. Czytelnik Biblii w
XXI wieku pyta: czy prawniczych i rytualnych fragmentów Starego Testamentu też dotyczy zapowiedź Pana Jezusa: „Nie
sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. […] Dopóki niebo i ziemia
nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie” (Mt
5,17-18)? Kiedy Pan Jezus zapowiadał: „Musi się wypełnić wszystko, co napisane
jest o Mnie w Prawie Mojżesza” (Łk 24,44), czy miał naprawdę na myśli wszystko? Także przepisy o sposobie
przygotowania rytualnych ofiar ze zwierząt? Tradycja Kościoła starożytnego na
tak postawione pytanie odpowiada z całą mocą: tak! W Uczcie Metodego znajdujemy przykłady, w jaki sposób znajdowano
natchnienie duchowe w tego typu prawniczych i liturgicznych tekstach, których
literalne znaczenie jest już od dawna nieaktualne. Możemy nauczyć się, w jaki
sposób alegoryczny i moralny sens tekstu pozostaje aktualny, nawet po
przeminięciu aktualności sensu dosłownego.
2. W mowie drugiej Teofila staje przed problemem,
jak zrozumieć słowa mędrca: „dzieci cudzołożników nie będą pomyślnie donoszone”
(por. Mdr 3,16). Dostrzega przecież, że w życiu naturalnym wszystkie dzieci
mają równe szanse na pomyślny rozwój fizyczny, a w życiu Kościoła — nawet równe
szanse zostania pasterzami. Dla chrześcijanina III wieku oczywiste jest jednak,
że w takim wypadku należy sięgnąć po niedosłowne, alegoryczne wyjaśnienie
tekstu biblijnego:
„Nie należy sądzić, że Duch głosił proroctwo o cielesnym poczęciu i
narodzinach, lecz raczej mówił o tych, którzy hańbią prawdę i fałszując Pismo
rzekomo mądrymi naukami rodzą niedorzeczną mądrość splatając fałsz z
pobożnością”.
Zniekształcanie objawionej prawdy
jest prawdziwym, a więc duchowym cudzołóstwem, a potomstwem przyniesionym na
świat są uczniowie zwodniczych nauk, a więc heretycy. Oni to są dziećmi
cudzołożników, które nie zaznają duchowej pomyślności.
3. W mowie trzeciej Talia czuje się zmuszona
biegiem debaty, aby podjąć wprost temat nie tylko dosłownego, ale także
alegorycznego i duchowego rozumienia Pisma. Pyta więc:
„Czy mąż w najwyższym stopniu uduchowiony i mądry,
to znaczy Paweł, nie nazbyt pochopnie przyrównywałby do Chrystusa i Kościoła
związek pierwszego mężczyzny i kobiety (Ef 5,28-32; por. Rdz 2,23-24), gdyby
Pismo nie zawierało w swoich wypowiedziach nic wznioślejszego ponad samą literę
i sens historyczny? […] Apostoł wiodąc nas duchową drogą powołał się na
Chrystusa i Kościół mówiąc alegorycznie o sprawach dotyczących Ewy i Adama”.
Zachęcając do naśladowania Apostoła
w alegorycznym wyjaśnianiu wielu fragmentów Biblii, Talia przestrzega jednak
przed nadmiernym alegoryzowaniem tekstu biblijnego: „Bardzo niebezpieczną
rzeczą jest lekceważyć dosłowny tekst Pisma”. Równie błędne byłoby
niedostrzeganie sensu głębszego tam, gdzie Boży Autor go zamierzył: „w analizie
Pisma dodajemy do niego sens duchowy”.
Zaraz potem Talia podaje bardzo
ciekawy przykład alegorycznej interpretacji przypowieści o dobrym pasterzu i
znalezionej owcy (por. Łk 15,4-6):
„Góry należy przyrównać do niebios, dziewięćdziesiąt dziewięć owiec do
Mocy, Władz i Potęg, które zostawił Wódz i Pasterz chodząc szukać zguby”.
To przecież też możliwe wyjaśnienie słów
przypowieści: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia
dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną?”. Czyż echo
takiego rozumienia nie dociera do nas choćby w słowach kolędy: „Bóg porzucił
szczęście Swoje, wszedł między lud ukochany, dzieląc z nim trudy i znoje”.
4. Temat alegorycznej interpretacji Biblii pogłębia się w miarę rozwijania
się tekstu Uczty. Oto w mowie
czwartej Teopatra bierze za punkt wyjścia tekst Księgi Wyjścia, który dla nas
ma już tylko znaczenie historyczne: faraon nakazał wrzucać do rzeki izraelskich
chłopców, a przy życiu zachować dziewczęta (por. Wj 1,22). Żyjący w III wieku
autor przeczuwa jednak istnienie jeszcze innego znaczenia tekstu: „Faraon w
Egipcie symbolizował diabła: […] starał się usilnie, aby istoty męskie i
duchowe były unoszone i porywane przez potoki namiętności, a wzrastały i rozmnażały
się istoty cielesne i zmysłowe”.
Przy takiej interpretacji
obszerniejszą alegorię można odnaleźć w Psalmie 137: „Nad rzekami Babilonu, tam
myśmy siedziały i płakały, wspominając Syjon. Na wierzbach tamtej krainy
zawiesiłyśmy nasze harfy” (por. Ps 137,1-2). Rzeki Babilonu okazują się rzekami
zła, skoro Babilon to „zamęt i zamieszanie”. Wierzba zaś to drzewo czystości,
do którego należy przywiązać harfę-ciało, „aby fala nieumiarkowania nie mogła
go porwać”.
Jeszcze bardziej dokładne
wyjaśnienia otrzymujemy, gdy przychodzi do interpretacji proroctwa dotyczącego
Jerozolimy: „Świeć Jeruzalem, bo przyszło twoje światło i chwała Pana rozbłysła
nad tobą” (por. Iz 60,1). Jest więc najpierw jakieś znaczenie historyczne
Jerozolimy, „słynnego miasteczka w Judei”, ale przecież Duch Święty głosi
proroctwa nie tylko o nim, lecz przede wszystkim „o mieście niebieskim, o owej
naprawdę szczęśliwej Jerozolimie, która jest zgromadzeniem dusz”.
Dostrzegamy tu ważny aspekt
alegorycznej interpretacji Biblii: powinna wspierać się na autentycznych,
biblijnych wątkach, a nie na niepohamowanym snuciu dowolnych skojarzeń. W tym
przypadku pomoże nam przypomnienie sobie fragmentu z Listu do Hebrajczyków:
„przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego,
do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do
Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi
wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu” (Hbr 12,22-23).
5. W mowie piątej przemawia Taluza. Powraca do szczegółowych przepisów
Prawa Mojżeszowego, oczywiście znowu interpretowanych na sposób alegoryczny.
Cytuje tekst omawiający ślub nazireatu: „Mężczyzna lub kobieta, którzy
złożyliby największy ślub poświęcenia czystości Panu…” i odnosi go do
nowotestamentowych realiów czystości konsekrowanej.
Czując, przed jak wielkim wyzwaniem
interpretacyjnym stoi, ogłasza: „Muszę spróbować w rzetelnym przemówieniu
ukazać wam, dziewice, duchowy sens Pisma”. Przywołuje słowa Pana Jezusa: „Każe
wam zasiąść do stołu i będzie wam usługiwał; czy przyjdzie o drugiej, czy o
trzeciej straży” (por. Łk 12,37-38).
W interpretacji Taluzy owe trzy straże
nabierają znaczenia trzech etapów życia: młodzieńczego, dojrzałego i starczego.
Duchowe wyjaśnienia Taluzy nie są
wytworem dowolnych skojarzeń, ale kryje się za nimi prawdziwa teologia
objawienia Bożego. Oto zgodnie ze słowami Apostoła istnieje „Prawo duchowe”
(por. Rz 7,14), które zawiera „cienie przyszłych dóbr” (por. Hbr 10,1); należy
więc zerwać „zasłonę litery, która je okrywa i przypatrzeć się jego ścisłemu
znaczeniu” (por. 2 Kor 3,6.16).
Istnieje więc stopniowa gradacja
objawienia:
- stopniem
najwyższym jest Prawda „przyszłych dóbr”, „która ukaże się wyraźnie w
zmartwychwstaniu”;
- stopniem
pośrednim jest obraz tej Prawdy, dostępny dla chrześcijan w „Prawie duchowym”,
a więc w duchowym i alegorycznym wyjaśnieniu Pism;
- stopniem
najniższym jest litera dostępna w symbolach Starego Przymierza.
„Mojżesz zbudował Przybytek, który był jakąś
doskonałą ideą niebiańskiego mieszkania, które my teraz z czcią dostrzegamy
wyraźniej niż symbol, ale mniej wyraźnie niż prawdę; […] Po zmartwychwstaniu
patrzeć będziemy na święty Przybytek, miasto w niebie, którego architektem i
budowniczym jest Bóg”.
Ostatecznie więc, „Przybytek jest
symbolem Kościoła, a Kościół jest symbolem nieba”; dotyczy to także wielu
szczegółów wyposażenia świątyni: „ołtarz powleczony brązem musimy porównać do
starców i wdów”, natomiast „ołtarz pozłacany należy przyrównać do tych, którzy żyją
w dziewictwie”.
6-7. Mowę szóstą podjęła Agata, kontynuując wyjaśnianie różnych poziomów
rozumienia tekstu biblijnego, a po niej, w mowie siódmej, wystąpiła Procylla.
Jej mowa jest szczególnie ciekawa, gdyż wyjaśnia zagadkowe słowa z Pieśni nad pieśniami: „Sześćdziesiąt
jest królowych i nałożnic osiemdziesiąt, a dziewcząt bez liczby, [lecz] jedyna
jest moja gołąbka, moja nieskalana” (Pnp 6,8-9). A oto wyjaśnienie Procylli:
„Sześćdziesięcioma królowymi nazwał tych, którzy podobali się Bogu w
czasach od pierwszego człowieka do Noego […] jak Set, Abel, Enosz, Henoch,
Matuzalem i Noe [gdyż] narodzili się zaraz po sześciu dniach stworzenia […]
Osiemdziesięcioma nałożnicami nazwał orszak proroków, poczynając od
Abrahama, z uwagi na godność Abrahama zawierającą się w liczbie osiem […]
Dziewczętami nazywa tłumy tych, którzy pod wodzą doskonalszych istot
postępowali sprawiedliwie […]
Kościół zaś jest Oblubienicą, która góruje nad wszystkimi pięknem rozkwitu
i dziewictwa”.
8. Po Procylli głos zabrała Tekla w mowie ósmej,
dając między innymi interpretację dwunastego rozdziału księgi Apokalipsy, a
więc tekstu z natury rzeczy wysoce symbolicznego.
„Ubraną w słońce Niewiastą cierpiącą bóle i męki rodzenia jest właściwie w
ścisłym sensie nasza Matka”, którą jest Kościół, gdyż jest „odziany w jasność
słowa jak w szatę”.
Księżyc, który jest pod stopami Niewiasty, to „wiara istot oczyszczonych ze
zniszczenia kąpielą chrztu”, a „Kościół odczuwa bóle rodzenia i z istot
zmysłowych odradza istoty duchowe i dlatego jest Matką”.
Księgę Apokalipsy (Ap 12) mówiącą o tym, że Niewiasta porodziła mężczyznę,
należy rozumieć tak, że w Kościele powstaje „męski naród, który doszedł do
jedności z Panem i w wysiłku nabrał męskich cech”, a więc męstwa.
Wielkim Smokiem barwy ognia jest „diabeł, który szykuje zasadzkę, aby
dręczyć umysł istot oświeconych”. Nie udaje mu się jednak: „chybia celu,
ponieważ odrodzeni zostają porwani w górę, na wyżyny, do tronu Boga — to
znaczy, że umysł istot odnowionych jest unoszony w górę do boskiej siedziby i
do niewzruszonego piedestału Prawdy”.
Gwiazdy strącone na ziemię to „grupy heretyków”, „przyćmionymi i poniżonymi
gwiazdami są gromady innowierców”, a „intrygi Smoka strącają ich w dół”.
Pustynią okazuje się być „ta oto siedziba cnoty”, a więc sposób życia
dziewic konsekrowanych dla Chrystusa. 9-10. Zbliżamy się już powoli do końca przemów Uczty Metodego: oto mowę dziewiątą wygłasza Tyzjane. Także i ona
powołuje się na przepis starotestamentowego Prawa: w dniu Święta Namiotów
Izraelici mają wziąć liście palmowe i gałązki drzew, aby przez siedem dni
mieszkać w szałasach (por. Kpł 23,39-43). Tyzjane wyjaśnia, że oprócz
podstawowego sensu historycznego jest też znaczenie odnoszące się do
„prawdziwych Izraelitów”, a więc do chrześcijan (por. Flp 3,3: „My jesteśmy
prawdziwie ludem obrzezanym — my, którzy sprawujemy kult w Duchu Bożym i
chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a nie pokładamy ufności w ciele”).
„Bóg ucząc w Księdze Kapłańskiej prawdziwych Izraelitów o prawdziwym
Święcie Namiotów wydaje polecenia, jak je należy obchodzić i czcić; mówi, że
każdy powinien przede wszystkim ozdobić własny namiot czystością […] słowa te
zapowiadają zmartwychwstanie naszego namiotu, który został rozbity na ziemi, a
który już nieśmiertelny otrzymamy ponownie w siódmym tysiącleciu i będziemy
obchodzić prawdziwe, wielkie Święto Namiotów w nowym, pozbawionym trosk
świecie”.
Tyzjane wyraźnie odwołuje się do słownictwa św. Pawła i rozumie
starotestamentowe nakazy w świetle wyjaśniających je słów Apostoła:
„Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz
przybytek [dosł. namiot] doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od
Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie. Tak
przeto teraz wzdychamy, pragnąc przyodziać się w nasz niebieski przybytek, o ile tylko odziani, a nie nadzy będziemy. Dlatego
właśnie udręczeni wzdychamy, pozostając w tym przybytku [dosł. namiocie], bo
nie chcielibyśmy go utracić, lecz przywdziać na niego nowe odzienie” (2 Kor
5,1-4).
11. Po mowie dziesiątej, Domniny, całość zamyka wspomniany już na początku
Hymn Tekli wyrażający cel podjęcia życia w dziewictwie: „Szczęśliwe, u stóp
Chrystusa siedzimy, pieśń nucąc o Twoim weselu”.
Wyjaśnia się w ten sposób, dlaczego dialog dziesięciu dziewic wzorowany jest
akurat na Uczcie Platona: w
platońskim pierwowzorze kolejni mówcy wygłaszali pochwały pod adresem boga
miłości, Erosa. Polemizując z poganami i pragnąc wykazać, że spełnienie ich
tęsknot znajduje się w Ewangelii, Metody z Olimpu ułożył swój tekst ku chwale
Boga, który jest prawdziwą miłością, Boga i Ojca Jezusa Chrystusa, prawdziwego
Oblubieńca konsekrowanych dziewic.
* * * * *
Dobiegliśmy do końca naszego
krótkiego zestawienia przykładów tego, co chrześcijańska starożytność uważała
za najbardziej pasjonujący wykład Biblii, a mianowicie duchową i alegoryczną
interpretację Pisma. Uczta Metodego z
Olimpu to duszpasterskie dzieło z końca III wieku, mające przedstawić piękno
życia konsekrowanego, która tak znakomicie otwiera na obecność Jezusa Chrystusa
— Oblubieńca. Spotykamy tu nie tyle uczony wykład na temat tego, jak powinno
się rozumieć Biblię, co raczej praktyczny przykład tego, jak faktycznie tekst
Pisma Świętego stawał się „pochodnią dla stóp i światłem na ścieżkach”
chrześcijańskiego życia trudnych czasów prześladowanego Kościoła starożytności.
Niech pomoże nam to zrozumieć zachętę wyrażoną przez papieża Benedykta XVI w
adhortacji Verbum Domini:
„Uczymy się od egzegezy patrystycznej, że
pozostajemy wierni intencjom zawartym w tekstach biblijnych tylko w takiej mierze,
w jakiej staramy się odkryć, w ich sformułowaniach, rzeczywistość wiary, którą
one wyrażają, i jeśli łączymy tę rzeczywistość z doświadczeniami ludzi
wierzących naszych czasów. Jedynie w tej perspektywie można uznać, że słowo
Boże jest żywe i mówi do każdego w teraźniejszości naszego życia” (VD,
37).
* * * * * *
Streszczenie
Papież Benedykt XVI
zachęcił w swojej adhortacji Verbum
Domini do takiej lektury Biblii, której pomoże egzegetyczne dzieło autorów
starożytnych i średniowiecznych. Mamy uczyć
się od egzegezy patrystycznej odkrywania w tekście
biblijnym rzeczywistości wiary, co pozwoli uznać, że słowo Boże jest żywe.
Niniejszy tekst jest próbą odkrycia pewnego fragmentu starożytnego sposobu
lektury Biblii zawartego w napisanym ok. roku 300 dziele Uczta Metodego z Olimpu. Bohaterki tego
dzieła, którymi jest dziesięć kobiet życia konsekrowanego, wygłaszają pochwały
dziewictwa obficie cytując przy tym teksty biblijne. Co szczególnie dla nas
interesujące — interpretują przy tym liczne teksty Starego Testamentu w świetle
wiary Kościoła uformowanej na objawieniu nowotestamentowym, stosując przy tym
metodę duchowej lektury tekstu szukając sensu alegorycznego, moralnego i
anagogicznego.
[2011]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.