piątek, 8 lipca 2011

„Ducha nie gaście” — budowanie chrześcijańskiej tożsamości

bp Andrzej Siemieniewski 

 

„Ducha nie gaście” — budowanie chrześcijańskiej tożsamości

 
Jak budować chrześcijańską tożsamość pod hasłem „Ducha nie gaście”, które to słowa zaczerpnięte są z Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Tesaloniczan? To bardzo stary tekst; uczeni bibliści przekonują nas, że nawet najstarszy spośród wszystkich skompletowanych w Nowym Testamencie. Mamy więc wziąć za wzór postawę Apostoła i jego słuchaczy. Stoimy jednak przed pewnym problemem: czy to, co przeżywano i pisano przed dwudziestu wiekami przystaje do naszej sytuacji? Czy nasze problemy wobec laicyzacji i sekularyzacji nie są tak specyficzne, że starochrześcijańskie doświadczenie niewiele nam pomoże? Może jednak tak nie jest, a opisane w liście do Tesaloniczan problemy są tak podobne do naszych, że z łatwością się w nich odnajdziemy. Spróbujmy się o tym przekonać. 
 
W miniony poniedziałek, przy początku obecnych, czterdziestych już Wrocławskich Dni Duszpasterskich, ks. Rektor naszego Wydziału Teologicznego w swoim referacie wspomniał Immanuela Kanta. Tak się złożyło, że akurat sześć dni temu miałem okazję być przy grobie Kanta w Rosji, w Obwodzie Kaliningradzkim, w mieście, które nosiło niegdyś nazwę Królewca. Wspominając moje myśli u grobu tego wielkiego filozofa niemieckiego Oświecenia, pozwolę sobie zacząć od rozpoczętych tam właśnie skojarzeń historycznych. Niech wprowadzą nas w refleksję nad tożsamością chrześcijańską w zsekularyzowanym świecie, niech pomogą w zrozumieniu apelu św. Pawła Apostoła z jego listu do Tesaloniczan: „Ducha nie gaście” (1 Tes 5,19). Musimy bowiem znaleźć most łączący nasze dzisiejsze problemy ze światem Apostołów Nowego Testamentu, odległym od nas o dwadzieścia wieków.  
 
1. Czas nadziei czy rezygnacji? 
 
a. Ziemia bez Boga 
Postać Kanta w dalszym ciągu spogląda z wysokości pomnika stojącego przed kaliningradzkim uniwersytetem na miasto, choć ono samo bardzo się od jego czasów zmieniło. W wyniku II wojny światowej do tej stolicy Prus Wschodnich zawitał porządek przyniesiony przez rewolucję październikową, która ogłosiła: Бога нет, царя не надо. Skoro царя не надо, miasto nazwane niegdyś Królewcem (Königsberg) na cześć czeskiego króla Przemysła, zostało teraz Kaliningradem, a więc miastem bolszewika Michała Kalinina. Ale nowa nazwa to nie najważniejsza zmiana, jakiej podległa ta część byłych Prus Wschodnich.  
 
Po ustanowieniu władzy radzieckiej Obwód ogłoszono poligonem ateizmu, wszak Бога нет. Na terenie przez dziesięciolecia zamkniętym i odciętym od świata, gdzie mieszkało milion ludzi, do 1985 roku nie było ani jednej świątyni żadnego religijnego wyznania. Wiarę religijną uznano za szkodliwą i niepotrzebną. Do dziś podróżując przez Obwód dostrzec można ślady dawnych zniszczonych kościołów: wyszczerbione wieże, zawalone mury, sterczące resztki dachów. Za zniszczeniem świątyń poszło zniszczenie człowieka: gdy ogląda się napisy na cmentarnych nagrobkach, odnosi się wrażenie, że większość pochowanych tam ostatnio mężczyzn zmarła w młodym lub średnim wieku. Czyżby duch zgasł? Jak budować chrześcijańską tożsamość na religijnej pustyni?  
 
Wracając znad rzeki Niemen, niedaleko miasteczka Sławsk spostrzegliśmy nagle na odludnym polu błękitną tablicę z napisem: monastyr. Wjechaliśmy w boczną drogę. Pod patronatem prawosławnego patriarchy Cyryla dziesięć lat temu powstał tam na uboczu klasztor służący kontemplacji i dziełom charytatywnym. Choć ostatnie prace budowlane jeszcze trwają, obecność sióstr jest już widomym znakiem odradzającego się życia wiary! Następnego dnia czytaliśmy w kościele proroctwo Ezechiela:  
 
„Oto mówią oni: «Wyschły kości nasze, minęła nadzieja nasza, już po nas». Dlatego prorokuj i mów do nich: Tak mówi Pan Bóg: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, […] i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli” (Ez 37,11-14).  
 
Jakże żywo przypomina czasy pierwszego chrześcijaństwa to mozolne dzieło nowej ewangelizacji w Obwodzie Kaliningradzkim. W kraju, gdzie do dziś więcej jest pomników Lenina niż chrześcijańskich parafii, znowu nabiera znaczenia apostolskie wezwanie:

„Nie gaście Ducha! Nie lekceważcie proroctw! Wszystko badajcie!” (1 Tes 5,19-21)[1].

b. Powrót do pierwotnego chrześcijaństwa  
Wraz z tym apostolskim wezwaniem z Pierwszego Listu do Tesaloniczan wróciliśmy do samych początków chrześcijaństwa. Jest to przecież cytat z tekstu, który — jak się powszechnie uważa — jest pierwszym historycznie pismem Nowego Testamentu. Ma wartość szczególną, jako najstarszy, obszerny dokument chrześcijański[2]
 
Pochodzi z czasów chrześcijaństwa dopiero początkującego, to prawda. Można by powiedzieć, że w tym aspekcie środowisko jego powstania i mentalność adresatów bardzo różni się od naszej. 
 
Powszechnie przyjmuje się, że Pierwszy List do Tesaloniczan stanowi pierwsze pismo Nowego Testamentu, a datę jego powstania wyznacza się na okres drugiej podróży apostolskiej św. Pawła, czyli rok 50 lub 51 naszej ery. List został skierowany do wiernych mieszkających w Tesalonice, w stolicy rzymskiej prowincji Macedonii, przy rzymskiej drodze Via Egnatia, prowadzącej z Rzymu do Bizancjum. Zapewniało to miastu rolę ważnego ośrodka gospodarczego, kulturalnego i handlowego. 
 
Czy te realia historyczno-geograficzne nie oddzielają nas bezpowrotnie od starożytnej Tesaloniki? Niekoniecznie: w Pierwszym Liście do Tesaloniczan spostrzegamy Kościół żyjący w warunkach w wielu aspektach zdumiewająco podobnych do naszych współczesnych doświadczeń, także tych znanych nam z Polski. Szczególnie, kiedy uświadomimy sobie istnienie w Europie takich obszarów kulturowych jak Obwód Kaliningradzki?  
 
2. Znów u początków chrześcijaństwa 
 
a. Środowisko wielokulturowe i wieloetniczne 
Po pierwsze więc, tak jak współczesny świat coraz bardziej staje się tyglem wielu nacji i religii, tak samo w liście Apostoła znajdziemy odzwierciedlenie realiów społeczeństwa, w którym spotykają się na co dzień bardzo różne grupy społeczne. W Tesalonikach widzimy żyjących obok siebie Żydów i Greków (por. Dz 17,4-5), a podobne sceny z życia codziennego odnotowuje też autor Dziejów Apostolskich w sąsiedniej Berei (Dz 17,12-13). W opisie leżących nieco dalej Aten do realiów pluralizmu narodowościowego dołącza się pluralizm światopoglądowy: obok Żydów żyli tam nie tylko wyznawcy judaizmu wywodzący z narodów pogańskich, ale także zwolennicy różnych modnych filozofii, na przykład epikureizmu i stoicyzmu (por. Dz 17,17-18). Nie inaczej było w kolejnym mieście, które stało się scenerią głoszenia Ewangelii przez Apostoła, w Koryncie. Św. Paweł miał tam okazję przemawiać zarówno do Żydów, jak i do Greków (por. Dz 18, 4). Chociaż od scen opisanych w Nowym Testamencie, a związanych z Tesalonikami dzieli nas już prawie dwadzieścia wieków, odnajdujemy uderzające podobieństwa między naszymi środowiskami: pluralizm kultur, narodów i religii. 
 
Niech pomoże nam praktyczna ilustracja: cztery dni temu przechodząc przez wrocławski Rynek otrzymałem reklamową kartkę z informacją-zaproszeniem na religijne święto na dzień 26 sierpnia. Czy ma to związek z przypadającą właśnie wtedy uroczystością Matki Bożej Częstochowskiej? Nie bardzo: zaproszenie wystosowało Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny, które organizuje Festiwal Wozów nie zapominając przy tym o złożeniu ofiary ogniowej. To też realia kulturowo-religijne współczesnego Wrocławia…   
 
b. Środowisko społeczne niechętne Ewangelii 
Po drugie, zauważamy, że kolejnym punktem podobieństwa między światem pierwszych chrześcijan z Tesaloniki a kulturą, w której nam przypadło żyć, jest krytyczne nastawienie otoczenia wobec wyznawców Ewangelii. Pierwotny Kościół musiał wzrastać w środowisku zdecydowanie niechętnym kształtującemu się stopniowo chrześcijaństwu. Do samych Tesaloniczan pisze Paweł: „przyjęliście słowo wśród licznych utrapień” (1 Tes 1,6 BP), a o swoim doświadczeniu wspomina: „w Filippi spotkały nas cierpienia i zniewagi, ale w Bogu naszym zdobyliśmy się na odwagę głoszenia wam Ewangelii Bożej pośród wielkich zmagań” (1 Tes 2,2). Apostoł jest świadom, że taka sytuacja jest typowa również dla innych terenów, nawet dalekich od Tesalonik: „staliście się naśladowcami Kościołów Bożych w Judei”, w ten mianowicie sposób, że „cierpieliście to samo, co one” (1 Tes 2,14). W takich warunkach niełatwo dochować wierności Ewangelii, skoro Tymoteusz musiał „was umocnić i zachęcić do wytrwania w wierze, aby nikt się nie załamał z powodu utrapień” (1 Tes 3,2-3). Nie było to zresztą zaskoczeniem, jak przypomina św. Paweł: „zapowiadaliśmy wam, że będziemy musieli znosić utrapienia; wiecie, że tak właśnie się stało” (1 Tes 3,4). 
 
Wierzący żyjący we współczesnym świecie rozpoznają tutaj swoje doświadczenie: jakże często ich wiara bywa znieważana przy pełnej aprobacie mediów. Oto kolejna ilustracja z życia — napisany w tonie pełnym pochwały cytat z gazety codziennej z dnia 16 sierpnia 2010 roku dotyczący sporów o krzyż na warszawskiej ulicy: „Krzyże ustawiane z puszek po piwie, jeden z demonstrantów przebrany za papieża, zupełnie otwarte, zbiorowe nabijanie się z religijnego symbolu i jego obrońców to wszystko […] stało się pełnoprawnym elementem życia publicznego”[3] 
 
c. Chrześcijanie uwikłani w niemoralność 
Po trzecie, Kościół trapiony jest nie tylko zewnętrzną niechęcią, a niekiedy i prześladowaniem. Jeszcze większym problemem są bardzo poważne grzechy chrześcijan. Być może współczesny człowiek dostrzegając je w Kościele dzisiejszym nie spodziewałby się w pierwotnym chrześcijaństwie aż takich trudności w dochowaniu wierności moralnym wymaganiom Ewangelii. Jakże często nadinterpretujemy przecież frazeologię przekonującą o „świętości pierwszych chrześcijan”! 
 
Przyjrzyjmy się jednak prawdziwemu obrazowi owych pierwszych wyznawców Ewangelii opisanych w Biblii. Przecież adresaci pierwszego listu św. Pawła, a więc Listu do Tesaloniczan przyjęli Chrystusa zaledwie kilka, może kilkanaście miesięcy wcześniej. Czyż nie powinni być więc uosobieniem gorliwości i świętości neofitów? Zapewne powinni. I na pewno wielu było tam świętych i wielu bohaterskich wyznawców Ewangelii. Ale bynajmniej nie wszyscy stanęli na wysokości zadania. Jak bowiem inaczej zrozumieć potrzebę zamieszczenia w liście takich napomnień jak „powstrzymajcie się od nierządu” (1 Tes 4,4)? Wydaje się to sygnalizować problemy z moralnością chrześcijańską na dość fundamentalnym poziomie. A jednak takie właśnie trudności były obecne w tej gminie pierwszych chrześcijan:  
 
„Niech każdy wie, że własne ciało należy traktować z szacunkiem jako święte, a nie z namiętnym pożądaniem, jak to czynią poganie, którzy nie znają Boga. Niech nikt w tej sprawie nie popełnia wykroczeń i nie oszukuje swego brata, ponieważ Pan będzie karał za wszystkie takie czyny. […] Bóg nie powołał nas do nieczystości, lecz do świętości. Kto więc to lekceważy, lekceważy nie człowieka, lecz Boga, który daje wam swego Ducha” (1 Tes 4,4-8). 
 
Czy odnosimy wrażenie, że są to czysto teoretyczne rozważania Apostoła? Nie, wręcz przeciwnie, nasuwa się z całą oczywistością wniosek: to są problemy obecne w gminie wierzących. Niektórzy chrześcijanie, choć tak niedawno nawróceni i choć otrzymali Ducha Świętego — podtrzymywali swoje ciało w „namiętnym pożądaniu”, wcale nie różniąc się od otaczających ich pogan starożytnego imperium rzymskiego. Niektórzy popełniali w tej dziedzinie wykroczenia, oszukują braci w wierze i lekceważą wymaganie chrześcijańskiej cnoty czystości. 
 
Także i w tej dziedzinie nie zabraknie nam ilustracji pokazujących, jak aktualny jest ten sam problem dzisiaj: podczas lotu do Fatimy papież Benedykt XVI udzielił dziennikarzom wywiadu, w którym powiedział:  
 
„Nie tylko z zewnątrz pochodzą ataki przeciw papieżowi i Kościołowi, ale cierpienia Kościoła pochodzą właśnie z jego wnętrza, z grzechu, który jest wewnątrz Kościoła. […] Największe prześladowanie Kościoła pochodzi nie od wrogów zewnętrznych, ale rodzi się z grzechu w Kościele”[4].  
 
d. Poważne braki w chrześcijańskiej formacji 
Po czwarte, w pierwotnej chrześcijańskiej gminie w Tesalonikach dawało się we znaki kolejne uchybienie: tym razem dotyczące samych prawd wiary. Choć nie spodziewalibyśmy się potrzeby takich słów kierowanych do neofitów w gronie pierwszego pokolenia chrześcijan, to jednak Apostoł czuje się zmuszony wołać: „nie smućcie się jak inni, którzy nie mają nadziei” (1 Tes 4,13). Ci inni, to oczywiście poganie z otaczającego wówczas chrześcijan społeczeństwa. Także i w tej mierze dał się zaważyć niepokojący sygnał: niektórzy wierzący nie bardzo różnili się od niewierzących, jeśli chodziło o przyjęcie sercem obietnicy życia wiecznego. A przecież należy to do samego sedna chrześcijańskiego orędzia! 
 
I znowu, chciałoby się powiedzieć: „nic nowego pod Słońcem”, kiedy dziś dowiadujemy się o wynikach ankiety wykonanej przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego: „w niebo po śmierci wierzy nieco ponad 70 procent Polaków, w piekło nawet mniej niż połowa”[5].  
 
3. Analogie do życia współczesnego Kościoła 
 
Czy nie dostrzegamy w tym wszystkim wielu analogii do sytuacji, w jakiej dzisiaj przyszło nam przeżywać chrześcijaństwo? W całej Europie nasila się proces przemiany jednorodnych kiedyś narodów chrześcijańskich w społeczeństwa wielu ras, narodów i kultur. Ale także w społeczeństwa wielu światopoglądów i religii. O „dzisiejszej sytuacji wielości kultur i religii” pisał w odniesieniu do Europy siedem lat temu Jan Paweł II (por. Eccl. Eur., 38). 
 
W tym samym papieskim dokumencie znajdziemy podobne słowa co do atmosfery otaczającej dziś Kościół na naszym kontynencie: zauważa się „utratę pamięci i dziedzictwa chrześcijańskiego, której towarzyszy swego rodzaju praktyczny agnostycyzm i obojętność religijna, wywołująca u wielu Europejczyków wrażenie, że żyją bez duchowego zaplecza, niczym spadkobiercy, którzy roztrwonili dziedzictwo pozostawione im przez historię” (Eccl. Eur., 7). 
 
Jan Paweł II wskazywał też na problemy współczesnych europejskich chrześcijan z utożsamianiem się z podstawowymi prawdami wiary lub z wymogami ewangelicznej moralności:  
 
„Wielu ochrzczonych żyje tak, jakby Chrystus nie istniał; powtarza się gesty i znaki związane z wiarą, zwłaszcza w praktykach religijnych, ale nie odpowiada im rzeczywista akceptacja treści wiary i przylgnięcie do Osoby Jezusa. Miejsce pewności wielkich prawd wiary u wielu ludzi zajęło niejasne i mało zobowiązujące uczucie religijne; […] jesteśmy świadkami swego rodzaju sekularystycznej interpretacji wiary chrześcijańskiej, która powoduje jej erozję i z którą wiąże się głęboki kryzys sumienia i praktyki moralności chrześcijańskiej” (Eccl. Eur., 47).  
 
Papież Benedykt XVI czuł się zmuszony nawet napisać w odniesieniu do niektórych spośród europejskich kapłanów, że „zbezcześcili świętość sakramentu kapłaństwa, w którym Chrystus uobecnia się w nas i w naszych uczynkach. Ogromną krzywdę wyrządziliście ofiarom i naraziliście na wielką szkodę Kościół i społeczny obraz kapłaństwa i życia zakonnego”[6]
 
4. Jak budować chrześcijańską tożsamość? Duszpasterskie zalecenia św. Pawła 
 
Jak budować chrześcijańską tożsamość? Pierwszym odruchem byłoby powiedzieć: budować trzeba na doskonałości chrześcijan, na ich świętości, na widomej odrębności od pogańskiej mentalności tego świata. Jednak uważna lektura listu do Tesaloniczan (to z niego pochodzi przecież motto obecnego wystąpienia: „Ducha nie gaście”!), najstarszego spisanego w całości dokumentu chrześcijańskiego, nie pozostawia wątpliwości: doskonałość, świętość i pozytywna odrębność są oczywiście postulatem i jak najbardziej pożądaną przyszłością, ale niekoniecznie osiągniętą już teraźniejszością. Ten sam wątek pojawi się w innych listach Apostoła. 
 
Oto kilka przykładów: „słyszy się powszechnie o nierządzie wśród was, i to takim nierządzie, jakiego nie spotyka się nawet wśród pogan” (1 Kor 5,1); „jeden drugiego kąsa i pożera: uważajcie, abyście się wzajemnie nie zjedli” (Ga 5,15). To także realia pierwotnego Kościoła graficznie odmalowane w apostolskich tekstach. 
 
Czy jest to przygnębiające? Niekoniecznie: paradoksalnie, może nawet nieść pociechę: jeśli pierwotny Kościół potrafił żyć i rozwijać się nawet obciążony tak wielkimi niedoskonałościami swoich wyznawców, to i dziś jest nadzieja! 
 
Apostoł czuje się zmuszony pouczać: „kto kradnie, niech przestanie kraść” (Ef 4,28) oraz „nie okłamujcie się wzajemnie” (Kol 3,9); można spotkać i takiego współbrata-wyznawcę, „który jest nieposłuszny i nie postępuje zgodnie z tradycją” (2 Tes 3,6), dlatego „niektórzy próżnują, nie pracują, lecz udają, że pracują” (2 Tes 3,11). Niektóre wdowy, zobowiązawszy się najpierw do życia poświęconego w wyłączności dla Boga, pozwalają, by „ogarnęła je namiętność, nie pamiętają o zobowiązaniu wobec Chrystusa, ściągają na siebie potępienie, są bezczynne, gadatliwe i wścibskie” (1 Tm 5,11-13). 
 
Niech starczy tych przykładów, gdyż i tak aż zanadto ilustrują główną tezę: tożsamości chrześcijańskiej nie da się zbudować na zaufaniu we własną doskonałość i na przekonaniu o gwarancji swojej moralnej wyższości wobec wszystkich innych. To mniemanie zderza się niestety nieprzyjemnie z realiami życia chrześcijan, którzy nader często okazują się grzesznikami równie potrzebującymi Bożego miłosierdzia, co otaczający ich poganie. Budować trzeba więc na łasce Bożej, a nie na iluzji własnej doskonałości. 
 
Pozwolę sobie raz jeszcze odwołać się do historycznych skojarzeń z podróży do Obwodu Kaliningradzkiego. Ci, którzy ogłosili Królewiec poligonem ateizmu, ponad trzydzieści lat temu zaczęli budować w centrum miasta monumentalny Dom Rad. Na miejsce wybrano nadwyrężony wojną zamek królewski. Najpierw zburzono zamek do końca („przeszłości ślad dłoń nasza zmiata….”), a potem wznoszono kolejnych 16 pięter górujących nad całym miastem („Dzień szczęścia będzie wiecznie trwał…”). Nowy, potężny gmach okazał się jednak niestabilny, gdyż nie zbadano wcześniej lochów i piwnic, a niewykorzystany szkielet budynku straszy do dziś. Ostatnio dla niepoznaki wmontowano w niego okna, choć dalej stoi pusty i dominuje nad miastem — jak dwudziestowieczna wieża Babel. Do rangi symbolu urasta zaś fakt, że Malbork, drugie wielkie centrum niegdysiejszych Prus Wschodnich, przypomina sobie, że zwano go niegdyś Marienburg, a więc miasto Najświętszej Maryi Panny. Powołano tam fundację dla odbudowania zniszczonej w czasie wojny średniowiecznej figury Matki Bożej Patronki i Opiekunki grodu i zamku. Przez wieki postać Bogurodzicy jawiła się podróżnikom jako znak wiary, ma powrócić na swoje miejsce w fasadzie kościoła. 
 
Aby budować chrześcijańską tożsamość musimy pamiętać: człowiek to nie tylko duma i chwała. To także słabość i zło. Dotyczy to nie tylko jakichś abstrakcyjnych innych. Dotyczy to także i mnie. Nie można projektować przyszłości zapominając o tej trudnej prawdzie, gdyż byłoby to budowaniem na piasku, jak to zresztą miało wielokrotnie miejsce w przeszłości, a i dzisiaj ciągle się zdarza: 
 
„Mądrość Kościoła zawsze sugerowała, że należy brać pod uwagę grzech pierworodny także w interpretacji faktów społecznych i budowie społeczeństwa: «Nieuwzględnianie tego, że człowiek ma naturę zranioną, skłonną do zła, jest powodem wielkich błędów w dziedzinie wychowania, polityki, działalności społecznej i obyczajów»” (Caritas in veritate, 34).  
 
Jakkolwiek wzniośle brzmiałyby hasła wywyższające ludzką naturę i ogłaszające doskonałość człowieka, całkiem po prostu są nierealistyczne, nieprawdziwe. „Człowiek człowiekowi bogiem” — ogłaszał dumnie Feuerbach sto pięćdziesiąt lat temu. Z nierealistycznym optymizmem zapewniał, że wzajemna miłość wszystkich ludzi jest na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko zlikwidować iluzję chrześcijaństwa, a szczęście moje i szczęście bliźniego bezproblemowo dopełnią się wzajemnie. Tymczasem zaś, jak przypomina papież Benedykt: 
 
Przekonanie człowieka, że jest samowystarczalny i że potrafi usunąć zło obecne w historii jedynie poprzez swoje działania, doprowadziło go do widzenia szczęścia i zbawienia [jedynie] w [doczesnych] formach dobrobytu materialnego i działania społecznego” (Caritas in veritate, 34). 
 
Brak realizmu w przesadnym optymizmie nie jest zaletą. Prowadzi do iluzji. A iluzja jest drogą do nieszczęścia. Tu przyda nam się fragment z poprzedniej encykliki papieża Benedykta. Przypomniał złudzenia Karola Marksa, który zakładał, że „wraz z pozbawieniem klasy panującej dóbr, z upadkiem władzy politycznej i uspołecznieniem środków produkcji zrealizuje się Nowe Jeruzalem. Odtąd wszystko samo miało się toczyć słuszną drogą, ponieważ wszystko miało należeć do wszystkich, a wszyscy mieli chcieć dla siebie nawzajem dobra” (Spe Salvi, 21). Tymczasem doświadczenie pokazało coś innego: 
 
„Postęp: na pewno ofiaruje nowe możliwości dobra, ale też otwiera przepastne możliwości zła — możliwości, które wcześniej nie istniały. Wszyscy staliśmy się świadkami, jak postęp w niewłaściwych rękach może stać się, i stał się faktycznie, straszliwym postępem na drodze zła” (Spe Salvi, 22). 
 
Kiedy Kościół mówi o miłości, to ma na myśli nie bezsilny sentyment, ale raczej moc, największą ze wszystkich dostępnych człowiekowi: 
 
„Miłość — «caritas» — to nadzwyczajna siła, skłaniająca osoby do odważnego i ofiarnego zaangażowania się na polu sprawiedliwości i pokoju. To siła, która ma swoje początki w Bogu” (Caritas in veritate, 1). 
 
Znowu zrozumiemy to w pełni dopiero przypominając sobie Apostoła Narodów: „miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5,14) — przynagla nas do konkretnego i praktycznego czynu. To zrozumieć oznacza też pojąć apel Apostoła: „Ducha nie gaście”, oznacza wiedzieć, na czym polega budowanie chrześcijańskiej tożsamości.


[1] umaczenie Towarzystwa świętego Pawła, Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, 2005.

[2] Por. R.E. Brown, J. A. Fitzmyer, R. E. Murphy (red.), Katolicki Komentarz Biblijny, Warszawa 2001, s. 1421.

[3] A. Leszczyński, Wyzwolenie pod krzyżem. Od Kościoła, GW 16.08.2010 http://wyborcza.pl/1,97863,8250033,Wyzwolenie_pod_krzyzem__Od_Kosciola.html (2010).

[4] Benedykt XVI, Intervista ai giornalisti durante il volo verso il Portogallo 11.05.2010 http://www.vatican.va/holy_father/benedict_xvi/speeches/2010/may/index_en.htm (2010).

[5] Krzysztof Ogiolda,  Jak wygląda niebo? Jak wygląda piekło?, http://opole.kik.opoka.org.pl/kwiecien08/art/niebo_pieklo.htm (2010). 

[6] Benedykt XVI, List pasterski do katolików Irlandii z dnia 19 marca 2010, http://www.vatican.va/holy_father/benedict_xvi/letters/2010/documents/hf_ben-xvi_let_20100319_church-ireland_pl.html (2010). 

 

[2011]  

 

 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.