niedziela, 1 stycznia 2006

Boże uszczęśliwienia - homilia


ks. Andrzej Siemieniewski


Homilia na Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi (Rok B)
1 stycznia 2006


Boże uszczęśliwienia


„Tak oto macie błogosławić Izraelitom.
Powiecie im: Niech cię Pan błogosławi i strzeże.
Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą,
Niech cię obdarzy swą łaską.
Niech zwróci ku tobie oblicze swoje
I niech cię obdarzy pokojem.
Tak będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami,
A Ja im będę błogosławił”
(Lb 6,23-27)


Pierwszy dzień nowego roku, to dzień życzeń. Jest taki zwyczaj, że składamy sobie nawzajem życzenia, żeby nowy rok był: pomyślny, dobry, szczęśliwy, a także żeby był rokiem błogosławionym, to znaczy pełnym Bożych darów, tych darów, które spływają od Ojca niebieskiego.


Rozszerzające się błogosławieństwo Boże


Uważnie wczytując się w słowo Boże, można zauważyć, że błogosławieństwo Ojca niebieskiego ma w Piśmie Świętym pewną dynamikę. Na przykład w Księdze Liczb Pan powiedział do Mojżesza: „Powiedz Aaronowi i jego synom [kapłanom]: tak oto macie błogosławić synom Izraela”. „Synowie Izraela” to jeden naród. Natomiast w Księdze Psalmów czytamy: „Niech się narody cieszą i weselą, że rządzisz ludami sprawiedliwie, i kierujesz narodami na ziemi” (Ps 67,5). Jest to już rozszerzenie Bożego błogosławieństwa. Całą Biblię możemy zrozumieć jako nieustannie poszerzające się błogosławieństwo Boże.


Księga Pisma Świętego rozpoczyna się od przymierza Boga z Adamem i Ewą oraz ich dziećmi. To jest przymierze z jednym małżeństwem, z jedną rodziną. Jednak wkradł się grzech i przymierze zostało naruszone, a pierwsi ludzie zostali wygnani z raju.


Następnie pojawił się następny pomysł Pana Boga na błogosławieństwo — przymierze z Noem. To Przymierze jest już przymierzem większym: nie tylko z Noem i jego żoną, lecz także z synami i ich żonami. To już jest przymierze — jak byśmy dzisiaj powiedzieli — z całym klanem Noego, z większą, szerszą rodziną. Jednak i tu wkradł się grzech, zaburzenie Bożego planu.


Następnie Bóg zawarł przymierze z Abrahamem, ale nie tylko z nim samym: Abraham jest otoczony rodziną, sługami, sprzymierzeńcami. Jeśli uważnie przeczytamy Księgę Rodzaju, zobaczymy, że przymierze z Abrahamem jest przymierzem z dużą gromadą ludzi. To jest już cały szczep. Widzimy więc, jak Pan Bóg rozszerza swoje błogosławieństwo, swój błogosławiony plan.


Co się dzieje dalej? Niewola w Egipcie i przymierze z Mojżeszem i całym narodem Izraela. To właśnie w tym miejscu tego coraz bardziej rozszerzającego się planu Bożego, błogosławieństwa, w tym właśnie miejscu historii zbawienia padły słowa: „Powiedz Aaronowi i jego synom: tak oto macie błogosławić synom Izraela” (Lb 6,23), całemu narodowi — już tak szeroki jest Boży plan zbawienia. Ale na tym Boży plan w historii się nie kończy.


Przychodzi przymierze z Dawidem, które jest już przymierzem z rodziną narodów. Owszem, Izrael, ale — przez serię różnych politycznych układów — także cała rodzina narodów wokół ziemi świętej, z zapowiedzią, że na tym Pan Bóg nie skończy, że Pan Bóg ma pomysł, który nie ma granic, który kiedyś sięgnie aż po krańce ziemi. To właśnie w tym miejscu pada zapowiedź Psalmu: „Niech się narody cieszą i weselą, że rządzisz ludami sprawiedliwie” (Ps 67,5). I tam, gdzie człowiek mógłby sobie powiedzieć: „Aha, to już wiemy, co będzie dalej: królestwo Dawida zawrze układy z sąsiednimi krajami, a potem jeszcze z sąsiednimi i powstanie taki gigantyczny kalifat ogólnoziemski — z kalifem w Jerozolimie”, Pan Bóg, jakby przewidując ryzyko związane z tym, że przymierze dzieje się poprzez politycznych władców, na Salomonie zakończył ten typ wprowadzania przymierza i powiedział: Od tej pory będzie inaczej, już nie przez władców politycznych, ale od wnętrza, od ludzkich serc. To nie znaczy, że plan Boży się załamał. To znaczy, że plan Boży się pogłębił.


I my mamy szczęście żyć w tym momencie realizowania się Bożego planu, gdzie jest on już przeznaczony dla wszystkich aż po krańce ziemi: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8).


Dobrze jest zdać sobie sprawę z miejsca w Bożym planie, w którym jesteśmy. Dobrze jest zobaczyć tę serię rozszerzających się przymierzy jako osnowę, strukturę historii biblijnej. To jest bardzo ważny sposób rozumienia Pisma Świętego. Boży plan jest jeszcze większy. Kiedy się kończy Księga Apokalipsy, to Pan Bóg zapowiada, że nastąpi rozszerzenie tego pojednania, tego Bożego planu, że już nie tylko po krańce ziemi, ale że nastąpi jeszcze pojednanie nieba z ziemią i miasto niebiańskie zstąpi na ziemię, aby zjednoczyć to, co na górze, i to, co na dole (por. Ap 21,10).


Dobrze jest zdawać sobie sprawę z tego błogosławieństwa, w którym żyjemy jako chrześcijanie, że to jest nie tylko jakiś kulturowy wymiar religijny, w którym jesteśmy zanurzeni, tak jak przedstawiciele innych religii. Dobrze jest zdać sobie sprawę, że żyjemy w bardzo szczególnym momencie historii zbawienia, z bardzo szczególnym orędziem i z bardzo szczególnym poselstwem dla świata.


Uszczęśliwienia Boże w naszym życiu


W tym dopiero świetle warto zobaczyć, co stało się naszym udziałem, i to błogosławionym udziałem, w roku 2005. Na błogosławieństwo Boże można patrzeć na dwa różne sposoby. Można patrzeć na błogosławieństwo Boże bardzo ludzkimi oczami i mówić: „Jestem błogosławiony w roku 2005, bo dużo dostałem”. Tak też można patrzeć i coś w tym jest: dużo dostałem, coś tam zarobiłem, udało mi się coś przeżyć, udało mi się coś nagromadzić. To też niewątpliwie są Boże dary, ale jednak największym Bożym błogosławieństwem jest to, na ile nam się udało w roku 2005 dawać. Czytamy w Dziejach Apostolskich słowa Pana Jezusa: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35). Dlatego na pewno słusznie dziękując Panu Bogu za to wszystko, cośmy dostali — to też są Boże dary — tym bardziej, więcej, trzeba dziękować za to wszystko, gdzieśmy mogli dawać. A ponieważ schodzimy się tu jako wspólnota, więc myślę, że też możemy dziękować Panu Bogu za to, co jako wspólnota mogliśmy dawać, rozdawać innym: nasz czas, wysiłek, zaangażowanie, energia, zapał.


Najwięcej rozdawania realizuje się poprzez diakonie (słowo „diakonia” znaczy po grecku „służba, służenie”). Dlatego we wspólnocie są diakonie, aby odpowiednio to zorganizować i dać okazje do rozdawania.


W diakoni małżeństw zbierają się rodzice, żeby podzielić się i nawzajem umocnić w trudzie rozdawania siebie w życiu rodzinnym. 25 małżeństw nawzajem się zachęca do tego, żeby trwać w Bożej, chrześcijańskiej wizji małżeństwa i rodziny, która polega na oddawaniu siebie współmałżonkowi i innym członkom rodziny.


Dalej: diakonia miłosierdzia, która cierpliwie, tydzień po tygodniu, rozdaje czas, swoje poświęcenie, czasami rozdaje też jedzenie, rozdaje swój święty spokój po to, żeby inni mieli, bo więcej jest szczęścia w dawaniu aniżeli w braniu. Do tego służy diakonia: dać okazję, żebym miał systematyczny sposób doznawania błogosławieństwa. „Szczęście” to w języku ewangelicznym „błogosławieństwo”. Tak zwanych „osiem błogosławieństw” (Mt 5,1-11) z Kazania na Górze teraz często tłumaczy się jako „osiem uszczęśliwień”: szczęśliwi miłosierni, szczęśliwi, którzy płaczą, szczęśliwi, którzy są prześladowani.


Diakonia ewangelizacji poświęca czas, pieniądze, na jeżdżenie do parafii, gdzie pracuje w grupach przygotowujących się do bierzmowania, jeździ na Górę św. Anny. Rozpoczął się też cykl rozdawania siebie, czyli uszczęśliwiania siebie, w zakładzie poprawczym. Takie rzeczy są zwykle bardzo przyjemne, jeśli się pierwszy raz jedzie, bo jest posmak egzotyki, czegoś niezwykłego, ale jak to się robi rutyną, to są rzeczy trudne, wymagające poświęcenia i systematyczności.


Diakonia uwielbienia — śpiewanie też jest bardzo przyjemne i egzotyczne, jeśli ktoś raz to robi albo gdy jest koncert, ale jeśli to trzeba robić ciągle, co kilka dni, niezależnie od tego, czy mam humor, czy nie, to jest trudne. To dotyczy śpiewania, dotyczy obsługi technicznej, dotyczy całej masy rzeczy, dla których wspólnota jest platformą, jest okazją.


To właśnie znaczy, że wspólnota jest darem, przez który Pan Bóg uszczęśliwia. Mamy nie tylko tych osiem ewangelicznych uszczęśliwień, błogosławieństw, ale okazje do dawania siebie coraz więcej. Tego wszystkiego udało nam się obficie doświadczać w roku 2005, który był rokiem intensywnej służby dla innych. Taka intensywna służba jest tym bardziej Boża, tym bardziej ewangeliczna, im mniej z tego mamy: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!”(Mt 10,8).


Pamiętając o błogosławionym roku 2005 możemy sobie teraz życzyć błogosławionego roku 2006, błogosławionego niekoniecznie według kryteriów tego świata: worek z pieniędzmi, sukces i stanowisko. Błogosławionego, to znaczy takiego, który uszczęśliwia serce sługi Bożego: ktoś czuje się uczniem Jezusa, sługą Bożym, czuje się posłany z misją, czuje, że jego życie ma wartość, ma cel, że każda godzina może się komuś przydać. Na tym polega uszczęśliwienie Boże: ktoś mnie potrzebuje. Ktoś potrzebuje mojej modlitwy, mojej cierpliwości, moich umiejętności technicznych czy jakichkolwiek innych — to jest wielki dar. Pan Bóg widzi, jakie moje życie jest cenne i dlatego daje mi okazje, żebym mógł to komuś dawać według moich możliwości, zdolności, wykształcenia, wieku, sytuacji życiowej. Pan Bóg stwarza te wszystkie sytuacje i miejsca. W tym właśnie sensie życzę wszystkim nowego roku 2006 pełnego błogosławieństw, gdzie człowiek już zaciera ręce myśląc sobie, gdzie uda mu się lepiej i owocniej służyć. Kiedyś mocno zapadło mi w pamięć zdanie angielskiego apologety C.S. Lewisa, że Pan Bóg ma nagrodę dla tych, którzy się wykazali w służbie, dla tych, którzy coś porządnie, cierpliwie, rzetelnie, z poświęceniem, z pożytkiem dla innych robią — gdziekolwiek wykazali się w służbie, Pan Bóg ma dla nich nagrodę, mianowicie daje im na rok następny zadanie większe. W tym świecie oczekujemy, że jak ktoś się czymś wykazał, to teraz może mieć święty spokój. Pracował cały rok 2005, to w 2006 może się bujać w hamaku. Nie, Pan Bóg sobie za bardzo ceni nasze życie i chce, żebyśmy i my sobie bardzo cenili każdą godzinę i każdą minutkę. Pan Bóg dla tych, którzy się wykazali w służbie, czyli — mówiąc z grecka — w diakonii, również wspólnotowej, ma w nagrodę na rok 2006 zadanie większe i trudniejsze, bo skoro mogą to, to pewnie będą mogli i troszkę więcej.


Dobrze jest więc u progu nowego roku się rozglądać, gdzie takie zadania są i jak Pan Bóg chce uszczęśliwić nas swoim błogosławieństwem. I takich właśnie przez Pana Boga błogosławionych dni nowego roku 2006 wszystkim życzę. Bóg miłosierny niech tak właśnie nam błogosławi. Niech więc nas wszystkich błogosławi Pan, niech rozpromieni swoje oblicze nad nami, niech nas obdarzy swoją łaską (zobowiązującą), niech zwróci ku nam swoje oblicze i niech nas obdarzy pokojem (por. Lb 6,24-26). Amen.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.