niedziela, 30 października 2005

Halloween - homilia


ks. Andrzej Siemieniewski


Homilia na 31 Niedzielę Zwykłą (Rok A)
30 października 2005


Halloween


„Izraelu, złóż nadzieję w Panu, teraz i na wieki”
(Ps 131,3)


Akcja „Znicz”

Odwołamy się dziś do orędzia, które jest ukryte w zbliżających się dniach: 1 i 2 listopada. To orędzie już od kilku dni dociera do nas za pośrednictwem telewizji, radia, prasy, a dotyczy dnia Wszystkich Świętych — 1 listopada oraz Dnia Zadusznego — 2 listopada. Od paru dni zapowiadana jest również akcja na drogach o znamiennej nazwie: „Znicz”. „Znicz” jest nazwą modlitewnej świecy: miliony ludzi wybierają się w drogę, żeby się modlić. Jak widać, nawet zakorzenione w naszym słownictwie i w obyczajach nazwy przypominają i zachęcają do modlitwy przy grobach.

W ciągu najbliższych dni będzie w środkach masowego przekazu więcej niż zwykle o tym, że życie na ziemi ma swój kres. Niech nam się to kojarzy z tym, o czym śpiewaliśmy w psalmie: „Izraelu, złóż nadzieję w Panu, teraz i na wieki” (Ps 131,3). „Teraz”, to znaczy: za czasu doczesności, za tych dni, które mamy tu. I na wieki.

Ewangelizacja przez kulturę

Czy można podsumować tę nadzieję tylko w taki sposób, że istnieje życie po śmierci, że nie wszystko kończy się na grobie? Niektórzy próbują tak właśnie podsumować chrześcijańską nadzieję, ale nie jest to prawda. Nie da się streścić chrześcijańskiej nadziei „na wieki” w ten sposób: „Istnieje życie człowieka także i po śmierci”. Taką nadzieję wyraził nawet Adolf Hitler w swoim testamencie. Napisał, że ma nadzieję, że jego duch zjednoczy się po śmierci z duchem Martina Bormanna i Doktora Goebbelsa. Cokolwiek byśmy o tym myśleli, niewątpliwie jest to nadzieja na to, że nie wszystko kończy się na grobie.

Jednak kiedy my mówimy o nadziei: „Izraelu, złóż nadzieję w Panu, teraz i na wieki”, to mamy na myśli nie tylko trochę więcej — my mamy na myśli nieskończenie więcej! I atmosfera tych dni — dzień Wszystkich Świętych, Dzień Zaduszny — jest potężnym środkiem ewangelizacji. Jest to ewangelizacja przez kulturę. Są jakieś obyczaje zakorzenione w kulturze narodu („narodu” — bo niekoniecznie ludzi mocno wierzących; to jest część kultury polskiej) i za pomocą kultury następuje potężna ewangelizacja.

Banalizowanie wartości chrześcijańskich

Chciałem zwrócić uwagę na pewne niebezpieczeństwo dla trwałości tego akurat elementu kultury polskiej. Tym niebezpieczeństwem jest wmieszanie się „święta Halloween” w atmosferę dnia Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego.

Oto fragment z reklamy:

„Z okazji święta Halloween Wirtualna Polska razem ze Stena Line przygotowała konkurs, w którym nagrodami jest Weekend na morzu czyli 10 podwójnych zaproszeń na niezapomniany rejs we dwoje i «czarodziejską» imprezę na pokładzie promu”.

Od około 10 lat pierwszy dzień listopada, to narastająca zachęta dla dzieci, młodzieży i dorosłych do kolejnego ubawu, kolejna okazja do „«czarodziejskiej» imprezy”. Na jednej z internetowych stron dla dzieci znalazłem taką zachętę do przeżywania tych dni:

„Dzieci […] idą w Halloween na zabawę, gdzie grają w różne gry. […] Jak widzimy z zaświatami można też kontaktować się inaczej — na wesoło. […] Życzymy miłej zabawy!!!!”

„Halloween to niesamowita zabawa” — jak wyczytałem w innej reklamie.

Warto zestawić te dwie propozycje. Z jednej strony ta, która jest zakorzeniona od wieków w kulturze Kościoła i w kulturze narodu — uczenie dzieci, że jest to czas modlitwy przy grobach pradziadków, krewnych, że jest to czas dziękczynnej modlitwy przy mogiłach powstańców. Z drugiej strony — zwiastowanie, że koniec już z ostatnim dniem bez disco, bo nadszedł czas, żeby i ten dzień stał się dniem „«czarodziejskich» imprez” i spotkań na wesoło: „Życzymy miłej zabawy!”

Fakty — z historii

Warto się przyjrzeć uroczystości Wszystkich Świętych jako procesowi pewnego zwycięstwa kultury chrześcijańskiej nad mroczną — i tak trzeba powiedzieć — bez-nadziejną kulturą pogaństwa, która była bezsilna wobec śmierci. Jeżeli się cofniemy do starożytności, to w tę noc pomiędzy ostatnim dniem października a pierwszym dniem listopada Celtowie czcili mroczne, ponure bóstwo, które nazywali „Panem śmierci” i wierzyli, że jest to czas triumfu śmierci nad życiem. Ten triumf, jak wierzyli, zamanifestuje się w ten sposób, że nawet duchy tych, którzy poumierali, będą powracać na ziemię, stanowiąc zagrożenie dla żywych.

Mając takie wierzenia, postępowali bardzo roztropnie, mianowicie napełnili ten dzień symbolicznymi znakami niechęci wobec powracających duchów: rozpalali ogniska, nosili straszne maski, które miały symbolizować ich niechęć oraz pragnienie odstraszenia duchów.

Te celtyckie obyczaje częściowo przeniosły się na Rzymian, którzy zdobyli w starożytności ziemie celtyckie. Częściowo przetrwały na kresach cywilizacji europejskiej u irlandzkich Celtów. W XIX wieku wraz z emigracją irlandzką przedostały się do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozkwitły jako powszechny amerykański obyczaj pod taką właśnie nazwą: „Halloween”. Gdyby jednak przyjrzeć się tej nazwie od strony językowej, to zwiastuje ona, że kiedyś ten dzień był triumfem chrześcijaństwa nad owymi ponurymi pogańskimi wierzeniami (dzień Wszystkich Świętych to All Hallows, stąd wieczór poprzedzający to All Hallows’ Eve, czyli Halloween). Chrześcijańska nadzieja wyparła pogański strach: w starożytnym Kościele wspominano bowiem tych, którzy od nas odeszli, ale było to wspomnienie ich zwycięstwa nad śmiercią. Owszem, były dni poświęcone męczennikom, ale to nie były dni ponure — to były dni święta. Na przykład święto Apostołów — Piotra i Pawła, świętych męczenników i męczennic to wspomnienie ich przejścia do świetlistego nieba, a nie ponure pożegnanie Bożych mężów odchodzących do mrocznych i mglistych krain. To było świętowanie ich zwycięstwa w Jezusie Chrystusie. Chrystus pozwolił im przejść do większej radości — do radości niebiańskiej.

W ciągu roku liturgicznego, oprócz wspomnień poszczególnych świętych, było też święto zbiorcze, kiedy wspominano wszystkich męczenników naraz. To święto początkowo było obchodzone w maju i nie przez przypadek: ale dlatego że maj przypada w okresie wielkanocnym. Najpierw była więc Pascha — zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią, a potem — święto tych wszystkich, którzy są Chrystusowi, którzy przeżyli życie z Chrystusem i teraz świętują razem z Nim Paschę.

W IX wieku święto to przeniesiono z okresu paschalnego na 1 listopada jako środek kulturowej ewangelizacji, jako kulturowe zwycięstwo chrześcijaństwa nad mrocznymi wierzeniami pogan co do śmierci i co do losów człowieka po śmierci — żeby wykorzenić ciągle jeszcze tlące się tu i ówdzie mgliste i ponure wierzenia, jakoby ze swoich ponurych krain wychodziły jakieś widma i rozpościerały swój mglisty mrok także pomiędzy nami, chrześcijanami. To była ewangelizacja przez kulturę, do której my obecnie na pewno jesteśmy wezwani, bo ten element kultury jest ewidentnie zagrożony.

Fakty — ze współczesności

Niedawno wszedł na ekrany kin film pod tytułem Gnijąca Panna Młoda (Corpse Bride). Nawet samo brzmienie powinno nas zaintrygować. To nie jest przymiotnik, który chrześcijanie zwykle wypowiadali przy okazji wspomnienia zmarłych, bowiem naszm wspomnieniom zmarłych towarzyszą raczej inne skojarzenia, takie jak: światło wieczne, światłość wiekuista, Boża dobroć, niebiańskie królestwo. Dziś skojarzenia te są zagrożone. Oto fragment reklamy filmu Gnijąca Panna Młoda:

„Akcja tego animowanego filmu fabularnego rozgrywa się w wiosce. Młodzieniec zostaje podstępnie zwabiony do świata umarłych, aby mógł poślubić tajemniczą Gnijącą Pannę Młodą; życie w Krainie Umarłych okazuje się znacznie barwniejsze niż to, którego zaznał będąc wychowanym według surowych wiktoriańskich wartości”.

Świat na powierzchni, a szczególnie według wartości — żeby nie napisać: „chrześcijańskich”, napisano: „wiktoriańskich” — jest czymś nieatrakcyjnym. Prawdziwe atrakcje czekają dopiero tam, a tam ludzie gniją i to jest właśnie ta atrakcja…

Ocena faktów

Takie są fakty. Chrześcijanin musi fakty poznać i wobec faktów stosownie zareagować. Jest to jeden z elementów kulturowych zmagań. Musimy stanąć po stronie cennego elementu kultury Kościoła, który szczególnie w Polsce promieniował także na ludzi niewierzących, co niewątpliwie jest rzeczą cenną. Bardzo trafną ocenę tego zjawiska podał dominikanin, o. Jędrzejewski:

„Halloween, czyli święto duchów, uważam po prostu za głupie”.

Wydaje mi się, że to bardzo trafna diagnoza. Nie byłoby jednak dobrze, gdybyśmy podeszli do tego płytko, a z tym się czasem spotykam, że ludzie wierzący krytykują obyczajowość „Halloween” na takiej zasadzie: „To są zwyczaje nowe i zachodnie, dlatego z nimi walczymy. Tymczasem my powinniśmy poprzestawać na zwyczajach starych i polskich”. Nie jest to jednak właściwy sposób krytyki. Po pierwsze, nie wszystkie stare zwyczaje są dobre — niektóre są złe albo niemądre. Po drugie, nie wszystkie nowe zwyczaje są nieodpowiednie — są takie zwyczaje, które są nowe i jak najbardziej należy je przyjmować. Po trzecie, również nie wszystkie polskie zwyczaje są specjalnie mądre — na przykład obyczaj oblewania przechodniów w poniedziałek wielkanocny, który jest zwyczajem głupim: jest stary, jest polski a jednak jest głupi.

Widać zatem, że ten akurat kierunek krytyki nie jest najszczęśliwszy. Powinniśmy do tego podejść po chrześcijańsku, czyli popatrzeć na sedno — jaka była stara wartość i stary obyczaj oraz jaką treść ma ten nowy − i wszystko jedno, czy nowy zwyczaj przychodzi z zachodu, czy z północy, czy z południa; to nie ma znaczenia skąd przychodzi. Znaczenie ma jedno: że dzień, w którym wszyscy modlimy się za zmarłych, o Boże zbawienie, Boże światło, światłość wiekuistą, że dzień, w którym dbamy o cmentarze, będące znakiem naszej wdzięczności i pamięci o tych, którzy odeszli — i o cmentarze ludzi z naszych rodzin, i o cmentarze ludzi, którym wiele zawdzięczamy, powstańców czy innych, którzy oddawali życie za ojczyznę — zostaje zamieniony na kolejną okazję do zabawy. Tak jakby 364 dni w roku było za mało, żeby urządzić disco! Jeszcze w tym 365 też trzeba to zrobić!

Niektóre zwyczaje są głupie. Zwyczaj, który jest upowszechniany poprzez szkolnictwo i środki masowego przekazu — zwyczaj przeżywania wspomnienia o zmarłych na zabawie, to nie jest mądry zwyczaj! Jest to przejaw bardzo szczególnej mentalności — mentalności, w której kultywuje się bez-myślność. Tymczasem do najważniejszych problemów, takich jak skończoność życia na ziemi, śmierć, wdzięczność, przodkowie, mamy podchodzić z „myślnością”, a nie z bez-myślnością. A „myślność” chrześcijańska zamienia się na wspominanie zmarłych — zawsze, bez wyjątku, nigdy inaczej — w kontekście zmartwychwstania Chrystusa.

Pierwszy dzień listopada jest dniem trudnej — ale: radości. Zwróćmy uwagę na czytania, które w tych dniach towarzyszą naszej modlitwie we Mszy świętej. To są czytania o życiu wiecznym, o zbawieniu. To nie są czytania o „Gnijącej Pannie Młodej”. To są czytania o zwycięzcach, którzy w bieli, w świetle, z palmami w ręku i z pieśnią, stoją przed tronem Zbawiciela. To są czytania mówiące o drodze prowadzącej do zwycięstwa, a droga prowadząca do zwycięstwa jest u boku Chrystusa. Jeśli razem z Nim tu, na ziemi, żyjemy, cierpimy, to z Nim razem królować będziemy. To jest droga błogosławieństw. To są czytania o trudnej — ale: radości. Czytania o trudnym — ale: zwycięstwie. Chrześcijanin nigdy nie wspomina inaczej o tych, którzy żyli przed nami i życie na ziemi już zakończyli.

Dzień następny, 2 listopada, Dzień Zaduszny, przypomina o potrzebie modlitwy za dusze. Człowiek, który umarł, trwa, żyje, ale żyje nie cały. Jego ciało zostało pochowane, zostało tutaj, na ziemi. Żyje jako dusza i modlimy się za dusze wszystkich wiernych zmarłych. Modlimy się do Pana Boga o łaskę, o światło, o Jego pomoc. Modlimy się przywołując takie właśnie skojarzenia: biel, światłość, Boża obecność i Boże królestwo.

Tak więc najbliższe dni to dni nie tylko modlitwy, ale też bardzo szczególnej walki — walki o bogactwa kultury, i chrześcijańskiej, i polskiej, a szczególnie walka o przekazanie tej kultury następnemu pokoleniu. Dzieci, które dopiero rozglądają się po świecie i jeszcze nie wiedzą, czy powiedzieć: „Świetnie! Wesołej zabawy!” czy też powiedzieć: „Światłość wiekuista niechaj im świeci”, powinny się dowiadywać od najbliższych, od rodziców, krewnych, przyjaciół, od tych wszystkich, którym leży na sercu szerzenie Dobrej Nowiny o zbawieniu w Jezusie Chrystusie, że ta Dobra Nowina szerzy się na różne sposoby, także i poprzez piękne i dobre zwyczaje kultury katolickiej w Polsce. „Izraelu, złóż nadzieję w Panu i teraz, i na wieki”. Amen.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.