piątek, 24 grudnia 2010

ks. bp Andrzej Siemieniewski: Nowenna do Ducha Świętego 4




Ks. bp prof. dr hab. Andrzej Siemieniewski
NOWENNA DO DUCHA ŚWIĘTEGO

Tydzień czwarty
Jezus zbawia świat: „On prawdziwie jest Zbawicielem świata” (J 4,42)
Ikona biblijna: Jezus ratuje tonącego Piotra (Mt 14,22-33)
DAR WIEDZY




Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Ponieważ jesteśmy już w połowie naszej nowenny, więc korzystając z tej okazji zastanówmy się przez chwilę nad całością. W tym celu sięgniemy po światło do samego serca średniowiecza.


Pan Jezus i dary Ducha Świętego
Benedyktyn Rupert z Deutz (XII wiek) tak oto wyjaśniał sens modlitwy o siedem darów Ducha Świętego. Po pierwsze przypomniał rzecz jak najbardziej oczywistą i słuszną, że siedem darów Ducha Świętego to najpierw obdarowanie Pana Jezusa. Czytamy bowiem w Księdze proroka Izajasza:


„Wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni i spocznie na niej Duch Pański, duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bojaźni Pańskiej” (Iz 11,1-2).


Jesse to ojciec Dawida. „Wyrośnie różdżka z pnia Jessego” — to oznacza, że w domu Dawida pojawi się Mesjasz. Na odrośli z domu Dawida, którą jest Pan Jezus, spocznie Duch Pański, Duch siedmiorakich darów: mądrości, rozumu, rady, męstwa, wiedzy, bojaźni Pańskiej, pobożności. Tak więc dary Ducha Świętego to najpierw obdarowanie Mesjasza Pańskiego, Jezusa Chrystusa, a dopiero potem Jego Kościoła: „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni” (Łk 4,1), „potem powrócił Jezus w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy” (Łk 4,14) i wtedy zaczęły w Nim działać dary Ducha Świętego.


Dar rozumu
Gdzie wielcy nauczyciele Kościoła wykazywali działanie darów Ducha Świętego w Panu Jezusie? Rupert z Deutz wskazał, że dar rozumu u Pana Jezusa objawił się w wyjaśnianiu starego proroctwa z Księgi proroka Izajasza: „Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę” (Iz 61,1; por. Łk 4,18). Pan Jezus, cytując proroka, dodaje: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21). Rupert z Deutz podpowiada, że w podobny sposób mamy pojmować dar rozumu w Kościele: przez jasne rozumienie sensu Pisma. Przede wszystkim to, które objawia się w ciągu dnia, w pracy, podczas bycia z drugim człowiekiem, kiedy odzywa się w nas echo tej Ewangelii, którą słyszeliśmy rano. Dziś spełniają się „te słowa Pisma, któreście słyszeli”. Tak się objawia dar rozumu.


Dar mądrości
O darze mądrości mówiliśmy, że jest praktycznym zastosowaniem rozumnej wiedzy do życia. Rupert z Deutz wyjaśnia, że u Pana Jezusa dar mądrości objawił się w kuszeniu na pustyni. Pan Jezus nie poddał się podszeptom kusiciela i uniknął grzechu, a to przecież jest największą mądrością. Żyć mądrze to żyć w sposób święty. W Panu Jezusie zadziałał dar mądrości, a przenosząc to na Kościół, średniowieczny nauczyciel mówi, że źródło do naszego odrodzenia należy znajdować w męce Chrystusa i w sakramentach, ponieważ „[Chrystus Jezus] stał się dla nas mądrością od Boga” (1 Kor 1,30). To jest dar mądrości: zobaczyć kto jest mądrością od Boga.


Dar męstwa
Dar męstwa to spojrzenie w oczy niebezpieczeństwu. Trzeba z odwagą skonfrontować się ze stanem tego świata. Bez lęku zobaczyć, że może być groźnie, nieprzewidywalnie. Rupert z Deutz wskazuje, że u Pana Jezusa dar męstwa objawił się wtedy, gdy Jezus przeszedł pośród nastających na Jego życie i oddalił się (por. Łk 4,30). Przeszedł pomiędzy wrogami. To się działo zaraz po tym, jak Jezus w mocy Ducha powrócił do Galilei. A w jaki sposób dar męstwa ma się przejawiać w Kościele? W stopniu najwyższym ma się przejawiać w tej duchowej walce, jaką stoczyli w swoim życiu męczennicy, ale także w tych wszystkich duchowych walkach, które przychodzi nam staczać na co dzień. To nie chodzi tylko jeden heroiczny gest męczeństwa, ale to także codzienne konfrontacje, podczas których przypominamy sobie, że „większy jest Ten, który w was jest, od tego, który jest w świecie” (1 J 4,4).


Dar wiedzy
Dziś wchodzimy w czwarty tydzień naszej nowenny, pod hasłem: dar wiedzy. Rupert z Deutz zwraca uwagę na to, iż dar wiedzy u Pana Jezusa przejawił się w znajomości Pism, która była widoczna w tak wielu momentach Jego posługi, i aplikowaniu jej do życiowych sytuacji. Pismo Święte to źródło dostępu do wiedzy i siły Bożej, do światła Bożego. W odniesieniu do Kościoła dar wiedzy przejawia się w tym, że czerpiemy z nauczania Ojców i Doktorów Kościoła, z całej kościelnej Tradycji. Kościelna Tradycja to nic innego, jak rzeka, która płynie: duchowa rzeka, która ma swoje źródła w górach, a tymi górami są sceny ewangeliczne, Pan Jezus i Jego Apostołowie. To tam mają swoje źródła rzeki Kościoła zbiegające się potem w jeden potężny nurt Tradycji. To właśnie dlatego, chociaż żyjemy w roku 2010, mamy dostęp do Pana Jezusa, do Jego Apostołów, do Ewangelii. To jest rzeka duchowej Tradycji, rzeka Ducha Świętego, która do nas dopływa. Kto jest tego świadomy, ma dar wiedzy. To jest dar wiedzy objawionej (dar wiedzy, która spływa z góry), którą dzisiaj trzeba bardzo wyraźnie przeciwstawić wiedzy zuchwałej oraz wiedzy zdobywanej wbrew Panu Bogu.


Zuchwała wiedza
Sięgnijmy sobie do Księgi Rodzaju, do bardzo symbolicznego opisu tej duchowej aury, która w myśli Bożej miała otaczać człowieka stworzonego:


„Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa […] oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła” (Rdz 2,9).


Być może jeszcze brzmią w naszych uszach wyrażenia z XVI-wiecznego tłumaczenia Biblii ks. Wujka: „drzewo wiadomości dobrego i złego”. Wyrażenie „wiadomość” to nic innego, jak wiedza. „Wiadomość” oznacza to, co jest wiadome, to, co człowiek może poznać, a więc wiedza. Dlatego w tłumaczeniu Biblii poznańskiej ten werset brzmi: „drzewo dające wiedzę o dobru i złu”. I „Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: «Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz»” (Rdz 2,16-17).


Cóż to ma znaczyć? Czyż człowiek nie powinien wiedzieć co jest dobre i co jest złe? Czyż nie powinien wiedzieć co jest dobre, a więc pomocne w jego życiu, i co jest złe, a więc co jest szkodliwe? Owszem, powinien, ale wiedza w sensie życiodajnym, moralnym, wiedza o tym, co najważniejsze, wiedza o sensie życia ma być darem, darem wiedzy, darem Ducha Świętego, a człowiek chce SAM zerwać ten owoc. Człowiek SAM chce stanowić o tym, co dobre i złe. Chce sięgnąć ręką i… chce stać się podobnym do bogów, którzy stanowią o tym co dobre i co złe. Człowiek ma o tym wiedzieć, ale ma to dostać w darze, w Objawieniu, w prezencie, a więc w darze Ducha Świętego, w darze wiedzy. Ten gest sięgania po owoc drzewa wiadomości, czyli wiedzy, dobrego i złego powtarza się przez całą historię.


Złowieszczy prorok
Friedrich Nietzsche, wielki filozof i złowieszczy prorok tego wszystkiego, co stało się później w XX wieku, napisał dzieło, które nosi tytuł proroczy, ale w jakimś złowieszczym sensie: „Poza dobrem i złem”. W ten sposób wieszczył postać nad-człowieka, który nie będzie przejmował się tymi wszystkimi drobiazgami moralnymi, które zaprzątają myśli chrześcijanina: czy to dobre czy złe, czy to skrzywdzi kogoś czy nie skrzywdzi, czy pomóc słabemu w ten sposób czy inny. Nietzsche mówi, że trzeba się od tego uwolnić, trzeba być poza tak pojętym dobrem i złem. Nietzsche okazał się prorokiem, ale niestety w jak najgorszym sensie. Nic dobrego z tego ustawiania się ponad dobrem i złem nie wynikło. Nic dobrego nie wynikło z sięgania przez człowieka po owoc drzewa wiadomości dobrego i złego zamiast czekać aż Pan Bóg da go w prezencie, w darze, aż Pan Bóg obdarzy wiedzą o właściwej, dobrej ścieżce życiowej. Człowiek chce go zerwać samemu i samemu stanowić o tym, co dobre i co złe. Dlaczego mamy czekać aż Pan Bóg zechce objawić? Dlaczego mamy przyjmować w darze, w prezencie? Przypomnijmy sobie zdanie z Ewangelii: „Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Mk 10,18; Łk 18,19). W taki sposób Pan Jezus pokazuje skąd płynie dobro i wiedza o tym, co dobre, co słuszne i co pożyteczne.


„Gdyby ktoś mniemał, że coś wie, to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy”
Nie mówimy tu o wiedzy, która sprawia, że ludzie umieją konstruować samochody, która pozwala skonstruować Internet i obliczyć odległość od gwiazd. Tu chodzi o wiedzę egzystencjalną, o wiedzę życiową, o wiedzę mówiącą o dobru, złu, o sensie życia i właściwych ścieżkach życiowych, a nie o technicznych umiejętnościach. Jeśli ktoś sięga po wiedzę egzystencjalną, życiową, tę najważniejszą dla człowieka, żeby samemu zerwać owoc z drzewa poznania dobrego i złego, to powie mu Apostoł Paweł: „Gdyby ktoś mniemał, że coś wie, to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy” (1 Kor 8,2). Taka wiedza jest pełna pychy i zarozumiałości. Taka wiedza wbija w pychę. Jest różnica między samowolnym stanowieniem (postanowiłem, zdecydowałem, więc to będzie dobre) a miłością, która „nie szuka swego” (1 Kor 13,5), „nie szuka poklasku, nie unosi się pychą” (1 Kor 13,4), myśli o drugim i wie, że tylko Bóg jest dobry.


„Gdyby ktoś mniemał, że coś wie”, w tym właśnie złym tego słowa znaczeniu, „to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy”. Mamy wiedzieć, jak wiedzieć należy. Należy wiedzieć, sięgając po Boże Objawienie, czekając aż Pan Bóg udzieli daru wiedzy, bo o takiej rzekomej i pełnej zarozumiałości i pychy wiedzy mówi Apostoł: „I tak to właśnie wiedza twoja sprowadziłaby zgubę na słabego brata, za którego umarł Chrystus” (1 Kor 8,11).


„Wiedza krzyża”
Ostatnie dzieło wielkiej wrocławianki, Edyty Stein, to „Wiedza krzyża”. Dar wiedzy: wiedzieć, co znaczy krzyż, i przede wszystkim jakie jest znaczenie Tego, który na krzyżu umarł, wiedzieć kim jest Jezus Chrystus w historii zbawienia. Jak się ten dar wiedzy otrzymuje? Czy samemu stanowiąc poza dobrem i złem? Nie, tej wiedzy nabywa się na przykład poprzez celebrację wigilii paschalnej, podczas której odczytujemy m.in. i takie wersety z Księgi Wyjścia:


„I wezmą krew baranka, i pokropią nią odrzwia i progi domu. […] Tej nocy przejdę przez Egipt […] i odbędę sąd nad wszystkimi bogami Egiptu. […] To jest ofiara Paschy na cześć Pana” (Wj 12,7.12.27).


Najpierw zapowiedź ze starożytnego Izraela, krew baranka, którą trzeba skropić odrzwia. „Tej nocy”, nocy śmierci baranka, będzie przechodził Bóg przez Egipt. Będzie przechodził wraz z tym wszystkim, co w Biblii ze słowem „Egipt” się wiąże. I odbędzie „sąd nad wszystkimi bogami Egiptu”. I popatrzmy jak te słowa znajdują swoje echo w Nowym Testamencie, w Ewangelii według św. Jana: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony” (J 12,31). „Teraz” to znaczy w Wieczerniku, to znaczy w noc przed sądem, przed ukrzyżowaniem, w noc decyzji, w noc wydania się Baranka Bożego. To jest walka z władcą tego świata. To jest walka z tymi, którzy nazwani są jakimiś demonicznymi bogami Egiptu. To jest Chrystus, który okazuje się Zbawicielem świata. Pewnie, że odbieramy to poprzez swoją perspektywę: Jezus mnie uwalnia i do mnie przychodzi, to ja Go spotykam. Tak, ale spotykam Tego, który zbawia świat, Tego, o którym czytamy w Piśmie Świętym: „On prawdziwie jest Zbawicielem świata” (J 4,42). Demonicznego władcę tego świata wyrzuca precz i mówi: „Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32).


Ryba po chrześcijańsku
Oto historyczny i kosmiczny wymiar tego, kim jest Jezus Chrystus: przyszedł, aby przeniknąć całą historię. O, jak dobrze wiedzieli o tym starożytni chrześcijanie! Pamiętamy z „Quo vadis”, że wymyślili nawet specjalny, szyfrowany sposób ujęcia imienia Pana Jezusa: Iēsous Christos Theou ‘Yios Sōtēr (Jezus Chrystus, Boga Syn, Zbawiciel), co ułożyło im się w słowo I-Ch-Th-Y-S — ryba. Stąd starożytny znak ryby jako symbolu chrześcijaństwa. Znajdujemy ten znak i na mozaikach starochrześcijańskich, i u takich autorów, jak Tertulian, który mówi, że skoro Chrystus jest jak ryba, to i my, chrześcijanie, mamy się do Niego upodobnić, mamy stać się jak ryby. Ryby rodzą się w wodzie, a chrześcijanin rodzi się w chrzcie. Jeśli rybę wyjmie się z wody, ta szybko zginie. Jeśli chrześcijanina wyjmie się z łaski chrztu świętego, ginie, umiera i musi szukać powrotu do tej wody chrzcielnej, w której się urodził. Czyż nie to robiliśmy w wigilię paschalną odnawiając przyrzeczenia chrztu, odnawiając nasze zanurzenie się w chrzcielnej wodzie? Taka jest starochrześcijańska Tradycja: chrześcijanie są jak ryby — rodzą się w wodzie i w wodzie muszą pozostać. Ryba — piękny starochrześcijański znak, który przypomina nam, że Chrystus jest Zbawicielem świata, kosmosu; który przypomina nam, że mamy do czynienia z rzeczami przekraczającymi nasze doświadczenie i nasze potrzeby. Jezus był Zbawicielem i dwa tysiące lat temu, i tysiąc lat temu, i w wieku II, i XII, i XIX, i w roku 2010 też. I za sto i dwieście lat też będzie Zbawicielem. Oto kosmiczny i historyczny wymiar Pana Jezusa.


„Bo nie wierzą we Mnie”
To, co mówiliśmy sobie w poprzednim tygodniu o grzechu świata, trzeba też mówić o zbawieniu świata. Kiedy Jan Paweł II pisał encyklikę o Duchu Świętym, wiele miejsca poświęcił słowom z Ewangelii według św. Jana:


„Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu — bo nie wierzą we Mnie” (J 16,7-9).


Gdy Pocieszyciel przyjdzie, przyniesie dar wiedzy: „przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie”. I jakie przedziwne wyjaśnienie w Ewangelii: „O grzechu — bo nie wierzą we Mnie” (J 16,9). Jakże często ci, którzy nie wierzą w Pana Jezusa albo w ogóle w Boga, mówią: „Jestem bez winy”. Najwięksi zbrodniarze w historii mówili: „Mam czyste sumienie, bo kiedy przeglądam się w lustrze mojego sumienia, które to lustro sam sobie skonstruowałem, to zła tam nie widzę. Sam zerwałem owoc z drzewa wiadomości dobrego i złego, sam sobie ustanowiłem kryterium, sam sobie skonstruowałem zwierciadło i niczego złego tam nie dostrzegam. Mam czyste sumienie. Nigdy w życiu nic złego nie zrobiłem”. Do takiego stanu może dojść, że ktoś zapomni, że wiadomość dobrego i złego jest nie do zrywania przez człowieka, ale do otrzymania w darze: przyjdzie Duch Święty, a „gdy przyjdzie, przekona”, a więc udzieli daru wiedzy, „o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie”. Dlatego pierwszym podstawowym grzechem, z którego wszystkie inne wynikają, to niewiara w Pana Jezusa: „O grzechu — bo nie wierzą we Mnie”.


„Bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie”
Duch Święty przekona również o sprawiedliwości. I przedziwne wyjaśnienie Pana Jezusa: „bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie” (J 16,10). Co ma wspólnego jedno z drugim? Co ma wspólnego sprawiedliwość z tym, że Pan Jezus idzie do Ojca? A to, że jest tu mowa o sprawiedliwości Nowego Testamentu, o tej sprawiedliwości, której Bóg udziela przez Chrystusa, a nie o sprawiedliwości, z którą moglibyśmy stanąć przed Bogiem, chełpiąc się nią: „Panie Boże, jestem sprawiedliwy. Popatrz ile dobrych uczynków zrobiłem. Popatrz jaki jestem święty”. Nie, to nie z taką sprawiedliwością trzeba przed Panem Bogiem stawać. Kto by chciał tak stawać, to usłyszy od Apostoła Pawła: „Gdyby ktoś mniemał, że coś wie, to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy”. Stajemy z zupełnie inną sprawiedliwością: tą, której nabywamy od Jezusa Chrystusa. To On stał się naszą sprawiedliwością i tę sprawiedliwość wlewa w nasze serca wraz z darem Ducha Świętego. Wlewa ją przy chrzcie, przy sakramencie pokuty. On, który jest sprawiedliwością u Boga, staje się naszą sprawiedliwością. Przyjdzie Duch Święty i przekona świat o sprawiedliwości, „bo idę do Ojca”, aby Mu powiedzieć: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). I Ojciec przebacza, i udziela daru swojej sprawiedliwości.


„Bo władca tego świata został osądzony”
Duch Święty przekona także o sądzie, „bo władca tego świata został osądzony” (J 16,11). To nie taki sąd, który podepcze grzesznika i zdepcze biednego winowajcę. To „sąd nad wszystkimi bogami Egiptu”. „Władca tego świata został osądzony”, zostały ujawione jego uczynki. To jest dar wiedzy: Chrystus, który mocą Ducha przekonuje o grzechu, o sposobie nabycia sprawiedliwości, która w Piśmie Świętym nazywa się usprawiedliwieniem, i o sądzie „nad wszystkimi bogami Egiptu”.


Piłat i jego prawda
O taki dar wiedzy sięgamy w tym tygodniu, uświadamiając sobie, że pewnie we wszystkich wiekach była tego potrzeba, ale w naszych czasach jest jakaś potrzeba nagląca. Gdybyśmy zapytali, kto z postaci Nowego Testamentu ma najwięcej uczniów w dzisiejszych czasach, to kto wie, czy najpopularniejszym dzisiaj nauczycielem z kart Nowego Testamentu nie stał się Poncjusz Piłat. Dlaczego? Bo zapytał: „Cóż to jest prawda?” (J 18,38), a jest to jedno z najczęściej powtarzanych dzisiaj pytań, ale powtarzanych nie po to, żeby się dowiedzieć co to jest prawda, tylko po to, żeby wzruszyć ramionami i powiedzieć: „A cóż to jest ta prawda? Przecież i tak nikt nie wie”. Tak zabrzmiało to Piłatowe pytanie, jakby mówił: „A cóż to takiego jest? Przecież czegoś takiego jak prawda w ogóle nie ma. Prawda o życiu, o sensie, o tym, co dobre i co złe, co szlachetne i co pożyteczne. Cóż to jest prawda? Jeden ma taki pogląd, a drugi inny. Jeden ma taką opinię, a drugi ma inną. I skąd niby mamy wiedzieć cóż to jest prawda?” Wyznawcami sceptycznej nauki Poncjusza Piłata są ci wszyscy, którzy mówią: „Prawda leży pośrodku”. Jeden mówi „Tak”, a drugi mówi „Nie”, zatem prawda jest trochę „Tak” i trochę „Nie”… Bardzo mądrze powiedział jeden z polskich dramaturgów, Sławomir Mrożek: „Prawda nie leży pośrodku. Prawda leży tam, gdzie leży”. Prawda jakaś jest i przecież nie zmieni swojego położenia tylko dlatego, że postawimy jeszcze trzy osoby, które powiedzą coś radykalnie sprzecznego i wtedy prawda się tak trochę w ich stronę przesunie, a potem jeszcze zdobędziemy dwóch naszych zwolenników i prawda tak trochę do nas wróci, i tak sobie leży pośrodku między różnymi opiniami. Prawda o tym, co dobre, co szlachetne, co piękne, co pożyteczne, co święte, nie leży pośrodku. Prawda jest obiektywna. To jedno z wielkich zadań, które Papież Benedykt stawia Kościołowi w naszych czasach. Wspominając encyklikę Jana Pawła II o rozumie ludzkim, Fides et ratio, Papież Benedykt przypomina, że rozum ludzki ma siłę, ażeby poznać prawdę o sensie, o człowieczeństwie, o tym, po co jesteśmy na ziemi i jakie czyny są dobre i szlachetne, a jakie szlachetne nie są. Człowiek może się o tym dowiedzieć, gdyż ma rozum, który wczytuje się w Objawienie i konfrontuje je z danymi rozumu, logiki. Można przyjąć racjonalnie dar wiedzy od Pana Boga.


Boże drogowskazy
Pan Jezus z takim darem przychodzi, zbawiając świat, historię, te wszystkie nurty historii, cywilizacji, kultury, mentalności, które wydały tyle pięknych dzieł, budowli i wspaniałych dzieł sztuki, ale także które przyniosły wojny, zniszczenia i błędy. I niestety nie jest tak, że wystarczy poznać stare błędy, byśmy już umieli poznać błędy przyszłe. Są ciągle nowe: ciągle nowe pokusy, ciągle nowe manowce, ciągle nowe zakręty ścieżki, które prowadzą do przepaści, albo pomosty, w których deski się załamują i lądujemy w lodowatej wodzie. To wszystko się dzieje ciągle na nowo, jeśli nie zwracamy uwagi na drogowskazy, na informujące tabliczki, jeśli nie przyjmujemy od Pana Boga wiedzy — wiedzy, że jest taki Baranek, który swoją Krwią odkupił grzechy świata, że jest taki Baranek, którego Krwią trzeba pomazać odrzwia, taki Baranek, który sprawia, że tej nocy przechodzi Bóg przez Egipt i odbywa „sąd nad wszystkimi bogami Egiptu”.


Ikona biblijna: Jezus ratuje tonącego Piotra (Mt 14,22-33)
Ikoną do rozważania na ten tydzień jest scena z Ewangelii Mateuszowej: Jezus ratuje tonącego Piotra. W tym tygodniu będziemy się modlić, aby wniknęła w nas wiedza o tym, że Jezus Chrystus jest Zbawicielem świata — świata to znaczy historii, cywilizacji, kultury i mentalności. Świata to znaczy całego stworzonego kosmosu. Ale zanim przejdziemy do rozważania, przypomnijmy sobie co to jest ikona. To nie jest tylko tekst do przeczytania. To nie jest tekst do zaznajomienia się. Ikona to dzieło sztuki duchowej, dzieło natchnione przez Ducha Świętego. Dzieło do medytacji i do kontemplacji. Ikona to scena, której każde zdanie i każda fraza jest jak ruch pędzlem, tworzy pewną całość. Trzeba więc najpierw przeczytać tę scenę w całości, potem fragmenty, a następnie poszczególne zdania, wersety, słowa, i przebywać w ich towarzystwie, dać się wciągnąć do środka, poczuć się bohaterem tej sceny, poczuć, że to ja właśnie jestem tym, który pod imieniem Piotr — choć w roku już 2010 i w zupełnie innej scenerii — przeżywa to wszystko.


„[Jezus] przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi”. Łódź od starożytności przez średniowiecze to obraz Kościoła. I tak jak Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi, tak i nas dzisiaj przynagla, byśmy byli wiernymi członkami Kościoła. Nie dlatego, że tacy wspaniali jesteśmy albo że wszyscy ludzie w Kościele są tacy znamienici i bezgrzeszni, tylko dlatego że jest łódź i że Pan Jezus wie, gdzie jest ten okręt, który może nas przewieźć przez wzburzone fale historii.


„I wyprzedzili Go na drugi brzeg”. Uczniowie przebywają w łodzi Piotrowej, którą jest Kościół Boży. W tym fakcie — Jezioro Galilejskie, rybackie łódki i dwa brzegi — jest też prorocza zapowiedź historii: „na drugi brzeg” przez życie.


„Wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić”. Pan Jezus poszedł na jeden z okolicznych pagórków, aby się modlić. Czyż w tym fakcie nie dostrzegamy proroczej zapowiedzi Jezusa, który wstępuje do nieba, aby tam wstawiać się za nami, wstawiać się za swoim ludem?


„Łódź zaś była […] miotana falami, bo wiatr był przeciwny”. Nie dziwimy się i prześladowaniom, i krytykom Kościoła. Nie dziwimy się ani tym zasłużonym, ani tym niezasłużonym krytykom. Wiatr jest przeciwny i łódź jest „miotana falami”.


„Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze”. Czwarta straż nocna to końcówka nocy, to ta trzecia nad ranem, kiedy najbardziej chce się spać i kiedy nikt nie spodziewa się niczego dobrego. Pan Jezus przychodzi właśnie wtedy, krocząc po jeziorze.


„Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!»”. Jezus przemawia do uczniów zgromadzonych w łodzi, przemawia do Kościoła. Zanim dojdziemy do tego, jak bardzo osobiście i jak bardzo po imieniu wzywa, warto w przeżyć kościelny, historyczny i cywilizacyjny wpływ Pana Jezusa — przemawia do nich wszystkich razem: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!”


„Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!» A On rzekł: «Przyjdź!»”. I etap drugi, kiedy zaczyna mówić po imieniu i zaczyna się ten bardzo szczególny kontakt serca, relacja, osobista i serdeczna relacja z Bogiem żywym i prawdziwym.


„Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa”. Ileż w tym widzimy odniesień do naszego powołania! Ileż odniesień do najlepszych chwil w naszym życiu! „Przyszedł do Jezusa”: tyle rzeczy się udało; tyle rzeczy, o których nigdy byśmy nie powiedzieli, że są możliwe, a jednak się udały. Kto by pomyślał, że znajdziemy się w tym miejscu życia! Kto by pomyślał, że to wszystko się uda!


„Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!»”. W życiu jednak są nie tylko najlepsze chwile i nie tylko te, o których wspominamy z dumą i z wdzięcznością, jak wiele się udało. Są i takie: „na widok silnego wiatru uląkł się i zaczął tonąć”, ale krzyknął: „Panie, ratuj mnie!” To echo tej wiedzy, która potem została wlana w serce siostry Faustyny: „Jezu, ufam Tobie!” Echo tej wiedzy, która została wlana w serce Edyty Stein: „Wiedza krzyża”. Ta wiedza została także wlana w serce Piotra: „zaczął tonąć”, ale miał dar wiedzy, kto może go uratować.


„Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?»”. Jezus wyciąga rękę, aby pochwycić Piotra. Ciekawe, że to nie Piotr chwycił Pana Jezusa, lecz to Pan Jezus chwycił Piotra.


„Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym»”. To wszystko i pewnie jeszcze dziesięć razy więcej znajduje się w tej ikonie, która ma stać się zwierciadłem słowa Bożego, zwierciadłem, aby poznać siebie, swoje życie, swoje grzechy, swoje dobre i słabe strony. To nie w zwierciadle przez nas wytworzonym i nie w lustrze ludzkiej mądrości, nie w tym owocu wiedzy zerwanym własnoręcznie i samowolnie z drzewa wiadomości dobrego i złego, ale w zwierciadle Bożego słowa coraz bardziej odkrywamy, że ikona przypomina również lustro, w którym gdzieś tam między tymi szczegółami, postaciami, kolejnymi aktami sceny, nagle odkryjemy też i własne oblicze. Mamy się dać wciągnąć do wnętrza i usłyszeć także to: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” I mamy doświadczyć i tego wejścia z powrotem do łodzi — łodzi Piotrowej, łodzi Kościoła. Doświadczyć przeżycia jak wiatr się ucisza i wewnętrznego przekonania, dzięki któremu potrafimy potwierdzić: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”.


*****


Taki niech będzie ten czwarty tydzień naszej nowenny. Niech nasze spojrzenie w tym tygodniu wędruje daleko aż po krańce historii, aż po krańce świata, aż po krańce cywilizacji. Doświadczenie tego wszystkiego, co złe, groźne czy niepokojące, o czym niejednokrotnie słyszymy, nie jest po to, żeby nas zatrwożyć i żeby nas zatopić, lecz po to, żeby sobie uświadomić, że świat potrzebuje Zbawiciela. Świat, cywilizacja, historia, przyszłość, potrzebują Zbawiciela, Tego, o którym można powiedzieć: „On prawdziwie jest Zbawicielem świata”, Tego, o którym można powiedzieć: „Przechodzi przez świat, przechodzi tej nocy przez Egipt i dokonuje sądu nad wszystkimi bogami Egiptu”. Amen.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.